Przeprosiny
Głosy
Ninja
Krew
Ból
Czerń
To wszystko co pamiętam.
Wkółko powtarzają się kolejne identyczne wspomnienia. Nagle czuję coś nowego.
Ulge.
Słabość, beznadzieja i wszystko znika. Po odzyskaniu przytomności, otwieram oczy. Matka Lloyda, Misako, śpi na drewnianym krześle naprzeciwko twardego stołu, na którym leżę. Nigdzie nie było ninja. Teraz w pełni przytomna, przechodzę z jednej niewygodnej pozycji na drugą, aż w końcu poddaję się i podnoszę do pozycji siedzącej.
"TAK! Ha! Wygrałem!" Nagle słychać głos z innego pokoju.
"Kai, to była moja postać. Ja Wygrałem."
"Co!? NIEEEEE!"
Nie mogę się powstrzymać od śmiechu na argument ninja. Dlaczego czuję się tak dziwnie? Pytam sama siebie. Dawno się tak nie czułam. Miękki jęk słuchać gdzieś obok na podłodze. Z ciekawości zerkam z krawędzi mojego prowizorycznego łóżka.
"Lloyd?!" Mówię samazsiebie.
"Hę?" Natychmiast siada prosto.
"Och… Powiedziałam to na głos?"
"Hej! Obudziłaś się!" Odpowiada. Uśmiechłam się na tą reakcję. Z jakiegoś powodu jest taki słodki po obudzeniu się. To muszą być jego włosy. Myślę, wpatrując się w blond bałagan na jego głowie kiedy chłopak wstaje.
~
"Chłopaki! Lepiej zjedzcie śniadanie, zanim my zjemy wszystko!" Lloyd krzyczy.
"Możemy jeszcze jedną gre?" Niebieski ninja krzyczy pytając.
"Nie, Jay", odpowiada Lloyd. Zapach świeżych naleśników i bekonu sprawił, że ślinka mi ciekła. Gdy miałam już wstawać, Misako gestem nakazuje mi się położyć.
"Pozwól mi jeszcze raz sprawdzić twoje rany" - mówi mi. W końcu zauważyłam, że mam na sobie inny strój.
"To była stara koszula Skylor" powiedziała Misako, zupełnie jakby czytała mi w myślach. Straszne.
Obserwuję, jak ostrożnie usuwa każdy zakrwawiony bandaż i czyści nawet najmniejsze skaleczenia. Gdy zastępuje stare bandaże nowymi, nagle przychodzi mi do głowy myśl. Dlaczego się mną opiekują? Zraniłam ich wszystkich. Dlaczego w ogóle mieliby mi pomagać?
"Umm… dziękuję…?" Mówię trochę niezręcznie.
"Nie ma za co, Harumi." Odpowiada.
Po drugiej stronie pokoju stoi Lloyd z wyrazem niepewności na twarzy.
~
Muszę mu powiedzieć. Mówię do siebie. Muszę przeprosić. To wszystko to moja wina. Powoli podchodzę do miejsca, w którym zmywa naczynia ze stołu.
"Lloyd..." zaczynam
"Co?" Odpowiada zimno.
"Ja-uhm, ja-"
„Zaczekaj” przerywa, nie mając żadnych emocji w głosie. Po wrzuceniu pozostałych talerzy do zlewu łapie mnie za ramię i prowadzi do swojego pokoju. Zamyka drzwi i odwraca się do mnie ze skrzyżowanymi rękami.
"Więc?" Zapytał
„Lloyd, ja… przepraszam” mówię mu. Bez słowa odwraca się i podchodzi do drzwi, zatrzaskując je za sobą, zostwawiając mnie kompletnie zszokowaną.
-------------------------------------------
Liczba Słów: 389 na 568, wow, jaka różnica
—————————————–
No, to już 4 rozdział. Nie powiem, że to było już o wiele łatwiej tłumaczyć xd. Mam nadzieję, że się podoba :) i do następnego (;
- Postaram się tak co niedzielę wrzucać rozdziały :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top