Rozdział 15

8 sierpnia - środa

Razem z Krzychem wchodzimy do centrum medycznego, gdzie kazali nam przyjechać na testy. Poprawiam torbę na ramieniu wchodząc do kompleksowego budynku. Mój wzrok od razu odnajduję siedzących na kanapie Tulce'a i Falcone. Szybki rzut okiem na brata i podchodzimy do mężczyzn, którzy na nasz widok wstają z miejsca. Wymieniamy grzecznościowe powitanie. 

- Pan pójdzie z Luciano, a Pani ze mną - informuje nas Tulce. 

- Powodzenia - klepię brata po ramieniu zanim odejdę z mężczyzną. Przechodzimy przez jasno oświetlony korytarz od czasu do czasu omijając zabiegane pielęgniarki. 

- Najpierw pobierzemy Ci krew, a potem lekarz zrobi wywiad. Nie mamy jak zdobyć Twoich wyników badań, informacji o przebytych chorobach, więc wszystko musimy przeanalizować. 

- Jeśli Pan chce to mogę znaleźć moje ostatnie badania z pracy - proponuję, a on kiwa szybko głową. 

- Będzie idealnie. 

Wyciągam telefon i szukam odpowiedniego pliku uważanie patrząc pod nogi. Dość szybko je znajduję, ale od razu muszę wygasić ekran, żeby wejść do laboratorium. 

- Hola - witam się odkładając torbę na podłogę. Miejsce wygląda tak samo jak każde inne tego typu. Biurko, kozetka, fotel do pobierania krwi, szafki i multum fiolek. 

- Dzień dobry Złociutka. Siadaj. Zaraz się Tobą zajmę. 

Zajmuję miejsce na fotelu kładąc prawą dłoń na podłokietniku. Pielęgniarka jest z typu tych lekko większych i bardzo sympatyczniejszych. Wymienia kilka słów z trenerem, po czym zgarnia kilka fiolek siadając na obrotowym krzesełku. 

- Mdlejesz na widok krwi? - pyta zakładając lateksowe rękawiczki. 

- Nie. 

- Świetnie. Mam tu takie asy, że padają jak muchy, gdy tylko przykładam im igłę go skóry - chichocze przygotowując się do badania. Wykonuję jej polecenia. Zaciskam pięść, rozluźniam, przytrzymuję wacik. Lżejsza o kilka fiolek krwi idę jeszcze do łazienki, żeby oddać mocz do testów. Po powrocie przekazuję kobiecie pojemniczek i dziękując zabieram torbę. Czas na wizytę u doktora. 

***

Po rozmowie z lekarzem mam robione EKG i echo serca. Sprawdzają mi ocenę składu ciała, procent tkanki tłuszczowej i mięśniowej. Szybko biegnę się przebrać w strój sportowy, po czym pod czujnym okiem fizjoterapeutów i trenerów od przygotowania motorycznego robię ćwiczenia na ocenienie jakości ruchu. Na koniec tych badań wchodzę na specjalne przyrządy mające zmierzyć siłę moich mięśni. 

Wracam od ortopedy, który bada mi po kolei każde stawy. Wykonuje USG, rentgen i rezonans. Tych badań jest tak dużo, że gdy dają mi chwilę wytchnienia padam na krzesło. Jedna z pielęgniarek przychodzi do mnie z kubkiem wody i jakimś batonikiem proteinowym.

- Proszę. Zapewne nikt nie pomyślał o jedzeniu dla Ciebie. 

Przyjmuję od niej te dary kiwając lekko głową. Kobieta jest może kilka lat ode mnie starsza, ale na twarzy nie ma ani jednej zmarszczki. Na raz upijam pół kubka wody przymykając oczy z zadowoleniem. Od rana nie miałam nic w ustach, a jest już południe. 

- Dziękuję. Tego mi było trzeba - mówię odstawiając kubek pomiędzy swoje nogi. Zabieram się za rozpakowywanie batonika, a w tym czasie mój brzuch wydaje mało eleganckie dźwięki. Słysząc to nieznajoma chichocze. 

- Za kwadrans poproszę Cię do gabinetu na wykonanie testów wydolnościowych i to będzie wszystko na dzisiaj - informuje mnie i odchodzi. 

Zjedzenie batonika zajmuje mi z dwie minuty. Chcę jak najdłużej jeść, żeby oszukać swój brzuch. Dopijam resztkę wody. Widząc kosz po drugiej stronie korytarza wstaję, wyrzucam do niego śmieci i wracam na miejsce. Rozglądam się czy przypadkiem nie widać nigdzie brata, ale nie ma po nim ani śladu. Rozsiadam się wygodnie opierając głowę o ścianę. Dzisiejsza noc po raz kolejny była dla mnie trudna. Kolejny koszmar, przespane trzy godziny, a potem tępe patrzenie się w ścianę. 

Zamykam powieki, ale odpoczynek nie trwa długo, bo proszą mnie na badania. Wchodzę do środka. Tulce stoi obok pielęgniarki mówiąc coś przyciszonym głosem. Odkładam torbę i podchodzę do kobiety, która trzyma w dłoniach specjalną maskę. 

- Podłączymy Cię do aparatury, która będzie monitorowała pracę Twojego serca i tętno. To Ty zdecydujesz kiedy zakończy się badanie. Jeśli poczujesz, że nie masz już sił czy źle się czujesz mówisz krótkie "STOP". Czy to jest jasne?

- Jak słońce - przytakuję. 

- Podejdź. Podepnę Cię do wszystkiego. 

Wykonuję jej polecenie. Kobieta przykleja mi na klatkę elektrody, a na twarz pomaga założyć wspomnianą wcześniej maskę. Wszystkie kabelki ustawia w taki sposób, żeby nie przeszkadzały mi podczas badania. Wchodzę na bieżnię. Na samym początku biegnę z prędkością 10 kilometrów na godzinę. Po czterech minutach mam minutę przerwy, podczas której pielęgniarka pobiera mi kroplę krwi, żeby zmierzyć poziom jakiś mleczanów, czy czegoś tam innego. Po 60 sekundach powracam do biegu. Kolejne cztery minuty biegnę, ale tym razem z prędkością 11,5 kilometra na godzinę. 60 sekund przerwy i kolejne pobranie krwi. 

- STOP - mówię, gdy przekraczam limit 15 kilometrów na godzinę. Może i bym pobiegła szybciej, ale brak snu i jedzenia daje o sobie znać. 

- Nieźle. Naprawdę nieźle - chwali mnie Tulce. 

Ściągam z siebie całe okablowanie i siadam na podstawionym przez mężczyznę krześle. Wciągam powietrze nosem i wypuszczam je ustami. Czuję jak wali mi serce. Zamykam oczy skupiając się na unormowaniu tętna. Rozluźniam mięśnie ramion, a gdy to robię od razu mój puls się uspokaja. 

- Teraz wszystkie Twoje badania zostaną przeanalizowane i wieczorem poznamy wszystkie Twoje tajemnice - śmieje się lekko trener. - Teraz przejedziemy na ośrodek treningowy. Tam dostaniesz jeść i odbędziesz trening. 

- A co z Krzychem? - wbijam w niego wyczekujące spojrzenie. Jestem ciekawa jak mu poszło. 

- Wasze wyniki są obiecujące. Lucciano zabrał Go na obiad. Potem też weźmie udział w treningu. 

Kiwam lekko głową usatysfakcjonowana odpowiedzią. Mężczyzna rusza do wyjścia wystukując coś na telefonie. Wstaję z krzesła i idę zaraz za nim dziękując kobiecie za poświęcony mi czas. W odpowiedzi unosi zaciśnięte kciuki ku górze. 

***

- Dlaczego Panu tak na tym zależy?

Siadam na ławce. Po lekkim posiłku zacząć się trening. Fernando przedstawił mnie drużynie i o ile parę osób ucieszyło się na mój widok to jedna na sto procent może mi robić pod górkę. Półtoragodzinny trening przebiegł dość sprawnie, a gdy reszta dziewczyn udała się do szatni, ja zostałam, żeby zadać trenerowi pytanie, które sugerował mi Pedri. 

- Co masz na myśli? - zajmuje miejsce obok mnie. 

- Może Pan poprosić o jakąkolwiek piłkarkę, a ryzykuje Pan żółtodziobem - zauważam na co wybucha śmiechem. Nie wymuszonym tylko takim prawdziwym. Jakbym tym faktem go rozśmieszyła. 

- Może jestem samobójcą? - podsuwa, gdy kończy się śmiać. 

- Nie sądzę - bacznie mu się przyglądam. Jest rozluźniony, kiedy wbija wzrok w rozciągające się przed nami boisko. 

- Masz talent. Dlaczego miałbym go nie wykorzystać? - rzuca mi przelotne spojrzenie. 

- Jest wiele utalentowanych osób. Chcę wiedzieć co mój wstęp do drużyny będzie znaczył dla Pana, a nie zarządu. 

Mrużę lekko oczy. Widzę jak jego postawa minimalnie, ale jednak ulega zmianie. Mięśnie ramion napinają się, a kąciki ust teraz bardziej kierują się ku dołowi niż górze. Kalkuluje to co może mi powiedzieć, a co lepiej zachować dla siebie. Jego wzrok jakby się zamazuje. Patrzy na mnie, ale mam przeczucie, że tak naprawdę mnie nie widzi pochłonięty wspomnieniami. Nagle drga jakby ktoś go uderzył. Próbuje na powrót się uśmiechnąć, ale kręcę głową, żeby pokazać mu, że tego nie kupię i nawet ma nie próbować mnie bałamucić. 

- A czy to ma jakiekolwiek znaczenie? - pyta po jakimś czasie. 

- Dla mnie ma. 

Wzdycha jakby zbierając siły na nadchodzącą rozmowę. Czuję, że nie będzie to dla niego przyjemny temat, ale muszę wiedzieć, bo to zaważy na wszystkim co się wiążę z moją potencjalną karierą w tym klubie. Nie napiera cierpliwie czekając. 

- Przypominasz mi moją córkę. Allison była dokładnie taka jak Ty - wspomina, a ciepły uśmiech rozświetla jego twarz. - Była szybka, utalentowana, waleczna, ale... - nie kończy, a jego cała postawa ponownie się zmienia. Jakby chciał wymazać z pamięci to co miał powiedzieć. Przechylam lekko głowę jakby miało mi to pomóc w odgadnięciu jego myśli. 

- Też miała szansę na zawodową grę?

- Od małego trenowała. Najpierw ze mną, a potem w specjalnej szkółce. Trenerzy i nauczyciele byli z niej niezwykle zadowoleni. W wieku siedemnastu lat zadebiutowała w żeńskiej drużynie. Była jedną z lepszych obrończyń na lewej stronie jaka kiedykolwiek miała możliwość tutaj grać. 

  - Co się z nią stało?

Nie bawię się w owijanie bawełny. I on, i ja wiemy, że i tak, w którymś momencie padłaby odpowiedź na to pytanie. Ostatnie czego się nauczyłam w przeciągu tego miesiąca to pytać od razu i mówić prawdę tylko wtedy, gdy nikomu ona nie zaszkodzi. 

- Allison weszła do drużyny z przytupem. Fani ją pokochali, ale jak dobrze wiesz sława ma także swoją ciemną stronę - splata ramiona na piersi. - Przez pierwsze dwa lata radziła sobie znakomicie. Potem dołączyła do naszej drużyny pewna dziewczyna. Zaczęły się imprezy, faceci i niestety używki - marszczy brwi. Siedzę cicho i nieruchomo, żeby go nie spłoszyć. Ranna zwierzyna albo ucieka albo atakuje. Tulce jest tym pierwszym przykładem. - Od razu został u niej wykryty doping. U niej i u tej drugiej. Komisja zawiesiła je na dość długi okres czasu, ale one zamiast odpokutować i wziąć się do roboty poszły na całego.

- Dlaczego? - pytam zaskoczona. - Nie radziła sobie z presją? Wylał się na nią hejt? - próbuję zrozumieć. Skoro jej pasją przez całe życie był sport, to dlaczego w tak głupi sposób zaprzepaściła swoją szansę?

- Nie wiem. Nigdy się tego nie dowiedziałem i zapewne się nie dowiem. Po zapoznaniu się z tą sprawą chcieliśmy z żoną wysłać ją na odwyk, ale odmówiła. Nie mogliśmy jej do niczego zmusić, bo była pełnoletnia - drapie się po policzku, a ja dostrzegam, że jest to jego reakcja na stres. 

- A co się z nią teraz dzieje?

- Z tego co mi wiadomo jest teraz gdzieś w Meksyku z tą pożal się Boże przyjaciółką i baluje z ostrymi prochami. 

Mówi to tak obojętnym tonem, że już mam zamiar zapytać o jego relacje z córką. Nie robię tego jednak, bo wystarczy mi jeden rzut oka na jego zbolałe spojrzenie, żeby wiedzieć, że za nią tęskni. Trawię to co mi powiedział. Jeśli przypominam mu córkę. Jeśli on jest w stanie mi zaufać. Jeśli moi bliscy tego chcą. Jeśli tata byłby ze mnie dumny... Nie pozostaje mi nic innego jak się zgodzić. 

- Jeśli wyniki wyjdą dobrze, jeśli zarząd się zgodzi to jestem do Pana dyspozycji trenerze. 

Wstaję zostawiając go z tą informacją. Zabieram ze sobą tylko bidon z wodą, który dostałam wraz ze strojem do treningu. Schodzę z płyty boiska kierując się do szatni. Wchodzę do budynku witając się z panią sprzątającą. Widząc, że drzwi od szatni są uchylone chcę chwycić za klamkę, gdy do moich uszu dochodzi rozmowa, której zdecydowanie nie powinnam być świadkiem. 

- Nie powinna tu być. Nie trenowała w akademii, nie ma żadnych osiągnięć. Może i radzi sobie z ćwiczeniami, ale co jak w meczu będzie się zachowywała jak nieudolny szczeniak?

Rozpoznaję głos Oksany, która jest bramkarką i równocześnie kapitanem drużyny. To ona jako jedyna przy moim przedstawieniu nie potrafiła ukryć obrzydzenia widocznego na twarzy. Widziałam to i ona doskonale zdaje sobie z tego sprawę. 

- Nie przesadzasz? Jest świetna. Poza tym gdyby sobie nie radziła to nie dostałaby propozycji grania w klubie - zauważa Yelena, druga pani kapitan. Blondynka, która naprawdę ucieszyła się na informację, że mogę do nich dołączyć. Reszta drużyny była rozdarta z tego powodu. 

- Ma powiązania z męską drużyną. Jest współautorką nowych stroi. Ponoć brała udział wraz z bratem w treningu z chłopakami i daleko zaszli w jednej z ich gierek - odzywa się kolejna dziewczyna, ale nie potrafię przypisać jej głosu do twarzy. 

- Zasługuje na szansę. Każda z nas ją dostała i jej również się należy - do rozmowy dołącza kolejna osoba. Zapada cisza, po której słyszę tylko trzask zamykanej szafki. Jest to dla mnie idealny moment, żeby wejść do środka. Robię to pod bacznym spojrzeniem połowy drużyny. Yelena odwraca się w moją stronę z zachęcającym uśmiechem. Moja szafka mieści się pomiędzy jej, a jakąś czarnoskórą zawodniczką, której imienia nie  mogę sobie teraz przypomnieć. 

- Cieszymy się, że zasiliłaś nasze szeregi - oświadcza blondynka po angielsku. Cały trening był prowadzony w tym języku, bo nie wszystkie zawodniczki pochodzą z Hiszpanii. Yelena zapewne myśli, że nie zrozumiem, gdy powie coś w swoim ojczystym języku. Na ten moment nie mam zamiaru wyprowadzać jej z błędu. 

- Dzi...

- Mów za siebie - warczy Oksana zatrzaskując drzwi szafki. Przyglądam się jej bacznie, gdy z wymuszonym uśmiechem staje przede mną. Jest wyższa, ale nie napawa mnie strachem jak zapewne jej się to wydaje. - Posłuchaj dziewczynko. Jeśli przez Ciebie przegramy tegoroczny sezon to gorzko tego pożałujesz.

Jej groźba nie robi na mnie wrażenia. Jeśli myśli, że to jedna osoba jest w stanie zaprzepaścić szanse całej drużyny na zwycięstwo to nie wiem czego uczą w tych akademiach. 

Wytrzymuję jej "groźne" spojrzenie zadzierając dumnie podbródek. 

- Moim zadaniem jest Wam pomóc. Przegrana nie wchodzi w grę. 

Mierzy mnie wzrokiem, aż finalnie trącając ramieniem wychodzi z szatni. Zaraz za nią zrywa się  z pięć dziewczyn nie zaszczycając mnie nawet spojrzeniem. 

Coś czuję, że moja współpraca z Oksaną będzie jedną z najtrudniejszych. Musi mnie zaakceptować dla dobra całej drużyny, bo jeśli tego nie zrobi, nie będziemy działać jak dobrze naoliwiona maszyna. Nie zamierzam przegrać i nie pozwolę, żeby jej humorki zniweczyły moje plany. 



----

Hej Kochani, 
Przychodzę do Was z małymi informacjami:
1. W weekend wleci kolejny rozdział, ale nie jestem jeszcze w 100% pewna czy będzie to sobota czy niedziela. 
2. W tym tygodniu i następnym wstawię po dwa rozdziały. Statystycznie w środę i w weekend. 
3. Zastanawiałam się czy nie zacząć pisać opowiadania o jeszcze jednym piłkarzu. Co wy na to? Kogo historię chcielibyście poznać? Na pewno w planach mam Ferrana, Gaviego i Fermina. Możecie wybrać z tych trzech lub podać własnego kandydata. Dajcie mi jednak tylko znać co o tym sądzicie i ewentualnie o kim chcielibyście jeszcze poczytać, bo jest to WAŻNE i bez tego nie ruszę z nowym opowiadaniem!

Czekam na Wasze odpowiedzi i ściskam Was cieplutko 🤗

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top