𝙿𝚕𝚎𝚊𝚜𝚎, 𝚎𝚡𝚙𝚕𝚊𝚒𝚗

Baekhyun, analizując jeszcze raz wszystkie chwile swojego dotychczasowego życia, rozsiadając się na kanapie w pozycji półleżącej, dochodzi do faktu, że nie wie, kiedy to wszystko się zaczęło, ale jest w stu procentach pewien, że czas, by powiedzieć dość. Za każdym razem, gdy blondyn porównuje ze sobą choćby kolejne, następujące po sobie dni, parska ironicznym śmiechem. Na pozór wszystko do tej pory układa się dobrze, po wschodzie słońca może pić kawę ze swoim ukochanym, potem udają się na szybkie zakupy do supermarketu w pobliżu ich kamienicy, wypełniają sobie czas do obiadu, oglądając film lub pracując, aż w końcu nadchodzi wieczór i czas, by Chanyeol, jego mąż, przynajmniej podobno, wyszedł do pracy.

Bo tak naprawdę, najgorsze są noce. Samotność zabiera mu resztki radości z życia, które, mimo że powiązane z tym Chanyeola przez błyszczący pierścionek na palcu, wydaje się być zwyczajnie bolesne, coraz bardziej i coraz mocniej wydrapujące ślady tęsknoty w sercu. Baekhyun często kończy w łóżku ze szklanką wody i dwiema tabletkami nasennymi na komodzie. Za każdym razem uparcie wierzy w to, że tym razem nie będą mi potrzebne, że zaśnie spokojnie i obudzi się w ramionach swojego ukochanego. Jednak jest całkowicie świadomy tego, że tak się nie stanie, a tabletki znów będą koniecznością.

Mogłoby się wydawać, że osoba, w której zakochał się Baekhyun, zmieniła się nie do poznania. Tak jednak nie jest. Chanyeol zawsze taki był, a może raczej - zawsze go nie było. Baekhyun nie jest osobą towarzyską, nigdy nie wpadł na pomysł, żeby zamiast wpatrywania się w sufit do czwartej rano, ruszyć na miasto. Uważa, że jego małżonek i bardzo zawężone grono znajomych mu wystarcza, choć przyjaciele bywają zapracowani.

Baekhyun podejmuje tę decyzję być może tylko po to, by młodszy obudził się z transu i coś naprawił. A może robi to tylko po to, żeby uspokoić swoje myśli, bo nawet nie bierze pod uwagę ostatecznego rozpadu ich związku. Drżącymi rękami podniósł długopis i złożył swój charakterystyczny, niedbały podpis.

Resztę oddał w ręce losu.

***

W sierpniu dwa tysiące dwunastego roku na mahoniowe biurko Park Chanyeola trafia dokument, starannie podpisany przez jego małżonka. Chanyeol nie jest sławnym artystą, nie jest prezesem firmy, ani nie jest kimś ważnym dla innych ludzi, ale aż do tego momentu był przekonany, że to nic nie zmienia. Jest przecież wartościowym mężczyzną dla swojego męża, Baekhyuna, którego darzy ogromnym uczuciem już od pięciu lat, choć w związku małżeńskim są dopiero od kilku miesięcy. Są, a raczej byli, bo z każdym kolejnym słowem na kartce, od którego oczy Parka zachodzą łzami, dwudziestoośmiolatek orientuje się, że w jego ręce trafiło nic innego, jak papiery rozwodowe.

Na początku ma ochotę je rozszarpać, pogryźć, wyrzucić przez okno albo chociaż do śmietnika. Ale tylko z początku, bo przypomina sobie, że jest przecież człowiekiem, pracownikiem, sekretarzem i musi umieć zachować się odpowiednio do sytuacji. Zaczyna więc analizować, począwszy od ich nocy poślubnej, a skończywszy na dniu dzisiejszym. Wszystko wydaje się być w porządku, choć rzeczywisty powód rozwodu ukrywa się z tyłu głowy. Ignoruje go, udaje, że nie istnieje. Jest święcie przekonany, że to z pewnością nie jest odpowiedź na pytanie "Dlaczego?".

Postanawia nie podpisywać tych dokumentów. Chce dać czas im obu, przeznaczyć go przede wszystkim na szczerą rozmowę. Chce wrócić do domu, przygotować z mężem pyszny obiad, choćby ten z najprostszą recepturą. Chce, by ten świstek papieru był tylko śmiesznym przewidzeniem, wybrykiem jego zmęczonego pracą umysłu. Przecież kocha Baekhyuna, a Baekhyun kocha jego, a przynajmniej przysięgli to podczas wymieniania obrączek. Uczucia nie zmieniają się z dnia na dzień, a jeśli problem jest naprawdę poważny, w pierwszej kolejności powinno się o tym porozmawiać.

Chanyeol czuje promieniującą złość w całym ciele. Wraz z Baekiem są bardzo udanym małżeństwem, na co dzień prawie się nie kłócą, wszystkie sprawy załatwiają na bieżąco, nie mają przed sobą tajemnic i rozumieją się bez słów. Tymczasem teraz ta magiczna bańka pęka, a młodszy stoi i patrzy na całkowity upadek ich związku, który wziął się (prawie) znikąd.

Park Chanyeol jest sekretarzem w firmie odzieżowej samego Krisa Wu, z którym niegdyś chodził do podstawówki. Ktoś mógłby zarzucić mu, że dostał pracę po znajomości, ale tak nie jest. Park odznacza się konsekwentnością, odpowiedzialnością i punktualnością, jest przykładem perfekcyjnego pracownika i potrafi pojawić się na każde wezwanie. Szalony Kris, którego znakiem rozpoznawczym jest koszula w kolorze magenty lub różu, codziennie chwali go za zorganizowanie spotkania biznesowego lub za ułożenie sterty papierów. Nie pozwala odmówić sobie wspólnego obiadu na jego koszt i jest skory do rozmowy, nawet jeśli chodzi o średnio przyjazny temat podwyżek i awansów. Chyba właśnie to sprawia, że Wu jest najlepszym szefem, jakiego można sobie wymarzyć.

Wszyscy uwielbiają Krisa. Nawet Baekhyun, który nie potrafi mieć mu za złe, że nieraz wyciąga jego małżonka ze wspólnego obiadu w restauracji.

Jednak Wu wie coś, czego nie wie Baek.

Chanyeol kończy swoją zmianę. Jego szef zapewnia, że dzisiaj już nie będzie mu potrzebny i nakazuje mu wrócić do domu. Doskonale widzi, że Park nie jest dzisiaj sobą i coś go trapi, więc postanawia wypuścić go szybciej, a te kilka telefonów może wykonać osobiście.

Wysoki brunet nerwowo stuka palcami w kierownicę, gdy po raz kolejny na drodze do domu staje mu przeszkoda w postaci czerwonego światła albo dłuższego korka. Dla Chanyeola każda minuta spędzona w samochodzie trwa wieczność. Chce już znaleźć się przy wejściu do kamienicy, wejść po schodach, zadzwonić do drzwi i przywitać się ze swoim skarbem. Wie, że tak naprawdę, gdy wróci do domu, wcale nie będzie tak prosto, łatwo i przyjemnie jak zawsze.

— Dzień dobry, kochanie. Wróciłem — zostawia swoją teczkę z dokumentami w przedpokoju i wchodzi do kuchni, gdzie zastaje swojego małżonka, który je grzanki. Nie wie, jak ma zacząć rozmowę, a może zwyczajnie się boi, więc jak na razie trzyma dystans i rezygnuje z czułego przywitania. Stoi lekko z tyłu i w napięciu oczekuje na jakąś reakcję ze strony męża. Jednak jej nie dostaje, dlatego decyduje się podejść bliżej, a w tym momencie grzanka ląduje na jego twarzy. — Baekhyun, co-

— Nie mów tak, jakbyś nie wiedział — odpowiada mu cicho. Jest zły, to pewne, a Chanyeol ma ochotę uciekać, widząc męża w takim stanie.

— Wytłumacz mi — podchodzi bliżej, bo za wszelką cenę chce rozmowy. Być może ma okazję coś wyjaśnić. — Proszę — dodaje po chwili.

Baekhyun decyduje, że chce być wysłuchany. Zaczyna więc od początku opowiadać, jak się czuje i jak się to zmieniało przez ostatnie miesiące. O tym, jak się zakochał, jak oddał swoje serce Chanyeolowi i jak bardzo chciałby spędzać z nim każdą chwilę. Ale nie może. Problem tkwi w tym, że nie może.

Baekhyun od razu prostuje, że nie chodzi o pracę, a przynajmniej nie do końca. Są rzeczy, które doskonale rozumie. Zdaje sobie sprawę, że pieniądze są w życiu naprawdę ważne, a Chanyeol jest osobą, która otrzymuje większe wynagrodzenie niż on, grafik, który pracuje w domu. Częste wezwania do firmy też nie były szczególnie przejmujące, starszy przyzwyczaił się do nich w czasie ich związku, nawet przed małżeństwem. Baekhyun chce przez to wszystko pokazać, że jest bardzo wyrozumiały, ale nie może być taki bez przerwy. Nie, gdy odnosi wrażenie, że to wszystko się sypie.

— Nigdy nie ma cię nocami. Zawsze jest jakaś wymówka, choćby praca, choć z tego co wiem, nigdy do niej nie trafiasz. Mogę na palcach rąk policzyć, ile razy zasypialiśmy obok siebie na łóżku. Chanyeol, ja cię potrzebuję... a ciebie nigdy nie ma — Baekhyunowi zaczyna łamać się głos. Mimo to nie przestaje mówić, chce mieć to już za sobą. — Chan, czy ty mnie zdradzasz?

— Skąd ten pomysł?! — wzburza się jego małżonek. Być może reaguje trochę zbyt intensywnie, ale nie lubi takich oskarżeń. — Nigdy w życiu bym cię nie zdradził!

— Więc co?! Dlaczego?! Dlaczego cię nie ma? Wytłumacz się chociaż!

— Baekhyun, ja... Ja nie mogę — Chanyeol spuszcza głowę i nie wie, co ma powiedzieć. Tej jednej rzeczy nie może zdradzić Baekhyunowi, choć bardzo chce. Jednak zdaje sobie sprawę, że zabrzmi to tak nierealnie, tak głupio. Wtedy ich związek może zakończyć się kłótnią, mąż już nigdy nie spojrzy na niego jak na normalnego człowieka, a jak na psychopatę, świra.

— Tak myślałem. Wynoś się stąd, nie chcę na ciebie patrzeć — Baekhyun odwraca się. Ma łzy w oczach, ale nie pozwala im spłynąć. Mówi spokojnym tonem, choć w środku aż się w nim gotuje. Jest rozdarty, z jednej strony ma ochotę wyrzucić Chanyeola przez okno, a z drugiej marzy o tym, by go przytulić i nigdzie nie puszczać samego. — Kiedy indziej wypiszesz te papiery, wyjdź już.

Chanyeol nie widzi sensu w dalszej rozmowie, bo wie, że nic więcej nie powie. Z bólem serca odwraca się i przelotnie ogląda się za siebie, wychodząc z mieszkania.

Nie wie jeszcze, że robi to ostatni raz w tym roku.

***

Pół roku później Park Chanyeol, nadal sekretarz pokręconego Krisa Wu, siedzi na łóżku w swojej wynajmowanej, małej kawalerce. Stara się podsumować swoje ostatnie miesiące życia. Jedynym jego towarzyszem w ciągu dnia jest alkohol. Doskonale wie, że już nigdy nie znajdzie kogoś, kogo pokocha równie mocno co Baekhyuna. Wie, ale udaje, że ta myśl do niego nie dociera. Zatapia ją w kolejnej szklance wypełnionej soju, stara się zapomnieć, chociaż często nawiedzają go sny o tym, jak widzi szczęśliwszą miłość swojego życia z kimś innym, lepszym.

Dwunastego lutego dwa tysiące trzynastego roku Chanyeol jakby budzi się z transu i wreszcie postanawia coś zrobić z pustką w sercu. Nie wie dlaczego, ale nagle orientuje się, że jego egzystencja nie ma sensu, nie bez Baekhyuna. Zmienia swoje nastawienie. Wszystko albo nic. Musi wyznać swojemu mężowi (w końcu, finalnie nie podpisał tych dokumentów) całą prawdę, musi zaufać sobie i Baekhyunowi, że wszystko potoczy się dobrze.

***

Baekhyun na początku uważa, że to mało zabawny żart ze strony Chanyeola. List, w którym lakonicznie zapisano datę, godzinę i miejsce spotkania z olbrzymią prośbą o przybycie, zasługuje jedynie na spotkanie z koszem. Jednak to nie może potoczyć się w taki sposób. Starszy myśli, że miał przecież to wszystko porzucić, zacząć od nowa albo chociaż ruszyć dalej. W zasadzie, wcale tak nie jest. Każdego dnia tęskni za swoim mężem, a nawet nie żałuje, że papiery rozwodowe już od dawna leżą na dnie rzadko otwieranej szuflady, a nie, na przykład, na biurku sędziego.

Baekhyun nie ma zielonego pojęcia, co robi na cholernej polanie o cholernej czwartej rano. Cały czas powtarza sobie w głowie, że robi to dla Chanyeola. Obraca pierścionek, będący dowodem ich małżeństwa, na palcu i stoi pod drzewem. Dokładnie pod tym, pod którym często robili sobie pikniki. Jest naprawdę zimno i Baek zaczyna się niecierpliwić, choć jego dreszcze, które chwilę temu powodował mróz, teraz wywołane są strachem.

Przed Baekhyunem siedzi wilk, który wyłonił się z ciemności, gdy ten nie patrzył.

Siedzi tak, jakby był wytresowany. Nie warczy, nie wyje, nie zwołuje swojej watahy. Zachowuje się jak pies, puszysty pupil. Mimo to Baekhyun się boi, to w końcu dzikie zwierzę, a on jest sam, nikt mu nie pomoże, gdyby wilk zaczął go gonić lub, co gorsza, gdyby go ugryzł.

Nie uspokaja się, gdy szarak staje na cztery łapy, lekko merda ogonem i podchodzi bliżej. Jego serce zatrzymuje się dopiero wtedy, gdy widzi, jak wilk otwiera swój pysk, a chwilę później na zamarzniętej glebie, w słabym świetle księżyca, który powoli znika z nieboskłonu, pojawia się obrączka męża blondyna.

Baekhyun zamiera i zaraz powoli schyla się ku zwierzęciu, przyglądając mu się dokładnie. Poznaje te oczy, och tak, poznaje je bardzo dobrze. Wpatruje się w nie już od kilku lat, niemożliwym jest je pomylić z innymi. Wilk jest duży, Baekhyun zaczyna widzieć kolejne szczegóły, gdy słońce wychyla się zza horyzontu. Ma duże, postawione uszy, łagodne spojrzenie i miłe usposobienie. Tak, ten opis doskonale pasuje mu właśnie do tego kogoś.

— Ch-chanyeol? — pyta niepewnie. Czuje się tak, jakby jego życie napisane było na podstawie jakiejś baśni i choć to, że wilkiem jest jego ukochany, wydaje mu się niemożliwe i pokręcone... nie widzi innej możliwości.

Zwierzę zaczyna wesoło merdać ogonem, nawet cicho piszczy, a potem przenosi wzrok na słońce. To już czas. Czas, żeby powrócić.

Baekhyun nie zauważa tego momentu, gdy zamiast wilka, przed nim pojawia się jego mężczyzna z delikatnym uśmiechem na ustach, łzami w oczach i obrączką w ręce.

— Przepraszam, że nie mogłem ci powiedzieć. Tak się bałem, że nie zrozumiesz. Tylko kilka razy udało mi się zdobyć miksturę, żeby spędzić z tobą noc. Gdybym używał jej codziennie... umarłbym — przyciąga mniejszego do mocnego uścisku. Bardzo mu go brakowało. — Tak bardzo przepraszam.

— To nic Channie, już nic. Kocham cię, Chanyeol. I zawsze będę, wiesz? Poradzimy sobie.

Ciche obiecuję na zawsze zawisnęło w powietrzu dnia trzynastego lutego o wschodzie słońca, gdy życie budziło się do życia, a dwie, poniekąd odmienne, dusze spotkały się po to, by na nowo wyznać swoje uczucia.


~*~

Ta miniaturka jest kompletnym eksperymentem, naprawdę. Gdy wylosowałam to AU, stwierdziłam, że mam po prostu przekichane, bo nigdy nawet nie czytałam wolf!au. Jednak udało mi się i jedyne z czego nie jestem zadowolona, to nieproporcjonalna ilość czasu do liczby wyrazów. Było mi ciężko coś wykminić, a tekst, który szedł opornie i nie raz o tym wspominałam na mojej tablicy, liczy sobie trochę ponad 2k słów (a normalnie jeden rozdział ma więcej lol).

W każdym razie, to było coś nowego i mam nadzieję, że Wam się podobało!

Jak zawsze, kocham Was! <3 

PS. Ja cały czas piszę to Psycho, przysięgam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top