Rozdział 20

Baekhyun:

Zastanawiałem się czy powrót do domu był dobrym pomysłem. Niby miałem tutaj Yorę i mamę, ale brakowało mi w Busan moich znajomych, a najbardziej Chanyeol'a. Chciałbym aby był przy mnie jednak nie było to takie łatwe.

Był piątek wieczorem kiedy zszedłem na dół. Mama kręciła się po kuchni robiąc kolację. Yory nigdzie nie widziałem, ale to dlatego, że prawdopodobnie poszła na spacer jak co wieczór. Twierdziła, że będąc w ciąży musi dotleniać organizm. Początkowo chciała mnie przekonać abym i ja z nią chodził, ale nie miałem w sobie tyle siły żeby codziennie wychodzić na spacer.

- Mamo jak myślisz Chanyeol przyjedzie tutaj, jak tylko rozwiąże sprawy z firmą? Bardzo chciałabym powiedzieć mu o ciąży. Wiesz chciałbym razem z nim stworzyć pełną rodzinę- powiedziałem cicho, bo nie wiedziałem do końca czy chciałem poruszać z nią takie tematy.

- Nie wspominaj mi o nim. Na pewno już zrobił sobie drugie dziecko z kimś innym, a o tobie dawno zapomniał. Na pewno te więzienie zawróciło mu w głowie. Będziesz jeszcze żałować, że odrzuciłeś uczucia Jungkook'a. Jak chcesz mogę jeszcze do niego zadzwonić, wszystko da się odkręcić- odparła.

- Ale co ty chcesz odkręcać? Tutaj nic nie ma do odkręcania. Jeśli Chanyeol nie przyjedzie po mnie i nasze dziecko sam wybiorę się do Seulu, a tobie nawet o tym nie wspomnę. Pamiętaj, że to moje żżycie,  ty je za mnie nie przeżyjesz.

Kobieta tylko popatrzyła na mnie i odwróciła się idąc w swoją stronę. Nie mogła pogodzić się ze świadomością, że i tak wyjdę za Chanyeol'a, który nareszcie był wolny i niewinny. Zawsze wierzyłem w jego dobre serce i to, że nigdy nie był w stanie nikomu krzywdy zrobić.

Postanowiłem na własną rękę zrobić sobie kolację, ponieważ nie odzywałem się już z mamą, ale kiedy wszedłem do kuchni zostałem z niej wyproszony. Przynajmniej nie będę dzisiejszego wieczoru głodny.

Idąc z powrotem do swojego pokoju na górę natknąłem się na wracającą ze spaceru Yore.

Dziewczyna wyglądała na smutną jakby coś naprawdę złego spotkała w czasie przechadzki.

- Yora, co się stało? Ducha zobaczyłaś czy coś jeszcze gorszego po drodze.

- Weź nie naśmiewaj się ze mnie. Doznałam szoku, ponieważ po drodze wpadłam i to dosłownie na ojca mojego dziecka.

- To Yoongi nie jest ojcem? - zapytałem wytrącony z rytmu.

- To, że z nim zaczęłam się umawiać nie oznacza, że od razu jest ojcem mojego dziecka. Biologicznego ojca dziecka poznałam w klubie i reszty nie muszę tobie dopowiadać, bo chyba zdajesz sobie z tego sprawę?

Pokiwałem głową i spojrzałem na nią ze zmartwieniem.

- Nic ci złego nie zrobił? Chcesz o tym pogadać? Bo wiesz zawsze możemy pójść na górę i...

- Spokojnie nie ma takiej potrzeby. Jedynie muszę coś zjeść może wtedy mi się polepszy. Mam nadzieję, że twoja mama przygotowuje coś pysznego.

- Nie musisz się martwić kolacja jest już w miarę przygotowana, a teraz wybacz idę na górę na trochę się położyć. Źle się poczułem.

Tak, jak powiedział tak zrobiłem tylko, że w każdej pozycji na moim łóżku było mi po prostu niewygodnie.

Nagle z transportu wybudził mnie dzwoniący telefon. Widząc na wyświetlaczu numer Jimin'a od razu bez wahania odebrałem.

- Halo? - po drugiej stronie usłyszałem jakiś płacz. Trochę mnie on zaniepokoił

- Baekhyun proszę oddychaj i nie płacz. Nie daj zrobić krzywdy dziecku - zamiast Jimin'a usłyszałem głos Taehyung'a, który był sędzią na rozprawie Chanyeol'a.

- Co się stało? Widzieliście się już z Chanyeolem wszystko u niego w porządku? - wstałem z łóżka, bo nie mogłem wytrzymać tworzącego się napięcia.

-Przykro mi, Chanyeol nie żyje...

Jego głos zaczął tworzyć w mojej głowie echo. Miałem zamiar dojść do łóżka, ale nie zdążyłem. Zakręciło mi się w głowie i po prostu upadłem.

✨✨✨

To taki rozdział wprowadzający do końcowej akcji tego opowiadania. Poza tym wybiło już tutaj 2 k. Mam nadzieję, że jak tylko skończę tą książkę przybędzie was jeszcze więcej, ale i tak dziękuję wam za to, co dla mnie i tego opowiadania zrobiliście.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top