Rozdział 13
Chanyeol:
W więzieniu spędziłem jeszcze cztery pełne dni. Później już było tylko z górki. Wyszedłem koło piątku i oczywiście tak, jak powiedział Taehyung na parkingu czekał na mnie Jimin.
Zdziwił mnie jego wygląd, bo zmienił się i to bardzo, nawet pofarbował swoje włosy na blond.
- Cześć przyjacielu, co tam u ciebie? - zapytałem.
- Powiem ci, że bardzo dobrze. Czuję się jeszcze lepiej z myślą, że tu jesteś. Tak bardzo się o ciebie martwiłem.
Po jego minie i oczach widziałem, że o mało, co się nie popłakał. Też za nim tęskniłem, ale nie pokazywałem tego. Choć w sumie najbardziej tęskniłem za Baekhyunem.
Oddałbym wszystko żeby z nim być, ale jeszcze nie mogłem pojechać od razu do Busan. Musiałem załatwić jeszcze w Seulu pewną sprawę, której nie mogłem zostawić i odłożyć na późniejszy czas.
- Jimin mam do ciebie prośbę. Mógłbyś mnie zawieźć najpierw do naszej firmy?- spytałem.
- Jasne, ale po co? Nie dość ci już problemów, które narobiłeś? Chcesz znowu wrócić za kratki? A co jak Baekhyun i Jongsuk tam będą, co zrobisz w takim wypadku? - Jimin za bardzo panikował.
Sam uważałem, że takie zbyt gwałtowne ruchy w moim wykonaniu byłby tragiczne w skutkach, ale nie mogłem niczego innego zrobić. Musiałem po prostu porozmawiać z nim jak człowiek z człowiekiem, a przede wszystkim nie bać się niczego, bo wyjaśnień to ja potrzebowałem, jak nikt inny.
- Jimin przestań, ja wiem co muszę zrobić i co mi grozi.Jongsuk nie jest przecież aż tak bardzo niebezpieczny- powiedziałem z przekonaniem, chociaż wcale do swoich słów nie byłem przekonany.
- Jak chcesz zawiozę cię tam, ale proszę uważaj na siebie, bo ja ciebie później z opresji nie będę ratował- Jimin odpalił silnik i zaraz wjechaliśmy na drogę.
Do naszej firmy nie było daleko, a Jimin chyba nie za bardzo chciał się spieszyć. Chłopak za bardzo się o mnie martwił, co zauważyłem już na starcie. Jednak ja z Jongsukiem chciałem jedynie porozmawiać i uzyskać od niego odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Nic więcej..
- Już jesteśmy pamiętaj o tym, co ci mówiłem. Zachowaj ostrożność przy każdym możliwym geściez on tylko na ciebie czeka.
- Nie bój dupy jestem na tyle rozważny, że pięć minut i wracam do domu. Zadzwonię do ciebie, jak już coś z nim uzgodnię.
- Co? Czy ty jesteś normalny? Ja tu siedzę i czekam na ciebie w aucie przecież jak coś ci się stanie będzie gryzło mnie sumienie- po minie mojego przyjaciela mogłem stwierdzićz że był przestraszony, a ja nie chciałem żeby mną się za bardzo przejmował.
- Spokojnie Jimin jedź sobie do Taehyung'a, bo pewnie czeka na ciebie, a daj mi działać. Obiecuję, że nic mi się nie stanie, a nawet jeśli to są moje sprawy i sam muszę się z nimi oraz z nim zmierzyć. Nie możesz mi pomóc, chociaż wiem, że się o mnie martwisz. Proszę pojedź już do domu zadzwonię do ciebie, okej?
Zostawiłem Jimin'a, a sam wszedłem do wielkiego budynku kiedy sekretarka z dołu mnie zobaczyła o mało, co nie wywaliła się z krzesła. Nie zwracałem na jej zachowanie żadnej uwagi po prostu chciałem iść prosto do mojego biura, które już wcale takie moje nie było.
Sekretarka widząc, że zmierzałem w tamtą stronę chciała mnie zatrzymać, ale ja nie chciałem pozwolić jej aby mnie w jakiś sposób zatrzymała, musiałem przecież załatwić sprawę raz, a porządnie.
- Panie Park co pan tutaj robi? Nie powinien pan się tutaj pojawiać. W tej chwili ktoś inny zajmuje pańskie stanowiskoz a ja nie mogę panu pozwolić na panoszenie się po firmie- powiedziała z lekki wahaniemz ale wciąż z wyczuwalnym jadem w głosie.
- Nie pani sprawa co ja tutaj robię. Lecz jeśli będzie się pani dalej wtrącać kiedy wrócę na to stanowisko zostanie pani zwolniona i zastąpiona kimś o wiele bardziej lepszym.
Sekretarka po prostu zaskoczona zatrzymała się widocznie odpuściła, bo odwróciła się z zamiarem powrotu na swoje stanowisko pracy. Jakich ja ludzi tutaj w ogóle przyjąłem. Musiałem w tamtym momencie być na jakiś silnych lekach.
Znowu obrałem za cel swój własny gabinet, a po dziesięciu minutach chodzenia w końcu trafiłem pod te bardzo znane mi drzwi. Nie przejmowałem się jakimiś grzecznościami chwyciłem za klamkę i wszedłem do środka.
Na moim fotelu siedział Jongsuk. Widać było, że już przyzwyczaił się do swojej posadkiz a mój widok nie powiem przestraszył go. Zrobił minę coś jakby na wzór tej kiedy dzieją się niewytłumaczalne rzeczy i np. pojawia się przed tobą duch. Tak zdecydowanie to ja grałem rolę ducha.
- Witaj szefie. Nigdy nie spodziewałbym się, że na swoim fotelu zobaczę siedzącego adwokata. Ponoć jesteś najlepszy w całym Seulu. Po co ci w ogóle moja firma? Przecież pieniędzy masz jak lodu.
- Wcale nie mam, ponieważ długi skutecznie wykańczają mój portfel. Jednak nie masz się co martwić niedługo zgarnę całą twoją firmę i będę żyć w dostatku. Niestety muszę cię zlikwidować.
Nie wiem, jak to się stało, ale poczułem nagle szybkie uderzenie. Chciałem się bronić i zacząłem wymachiwać rękami w różne strony. Usłyszałem syki czyli możliwe iż na oślep parę razy go uderzyłem, ale bólz który dostawałem w zamian był na tyle silny, że po prostu się poddałem, a ciemność zawładnęła mną już po sam czubek głowy...
✨✨✨
Kochani bardzo się starałam aby ten rozdział był ciekawy i mam nadzieję, że chociaż w 1/10 taki jest. Dziękuję wszystkim, którzy to przeczytaliz a kolejny postaram się wstawić już jutro.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top