Kiedy rok szkolny powoli zbliżał się do końca, wiedziałam, że dłużej nie wytrzymam z tą kobietą. Im bliżej było do zakończenia pierwszej klasy, tym była gorsza. Cały czas wynajdywała setki, różnych, często bezpodstawnych, powodów do przeniesienia mnie do prywatnej placówki.
Przedostatni miesiąc szkoły cały spędziłam na korespondencji ze swoim tatą. Starałam się go przekonać do przyjazdu do kraju i pogadania z matką.
Nie udało mi się, a przynajmniej nie tak jak tego chciałam. Tata zaproponował mi zamieszkanie w jego mieszkaniu na drugim końcu kraju. Po rozważeniu wad i zalet tej propozycji zgodziłam się.
Ustaliliśmy z tatą, że przeprowadzę się do nowego mieszkania od razu po zakończeniu roku szkolnego.
Moim największym zmartwieniem było poinformowanie o wszystkim przyjaciół, a zwłaszcza Tooru.
Chciałam mu to powiedzieć za każdym razem kiedy się spotykaliśmy, ale zawsze coś mnie powstrzymywało.
Całe tygodnie wyrzucałam sobie, że mimo że widzimy się niemal codziennie dalej nic mu nie powiedziałam.
Wyrzuty sumienia męczyły mnie cały miesiąc poprzedzający zakończenie roku.
Ostatecznie nie powiedziałam mu nic.
Rozstając się z nim po uroczystym zakończeniu jak gdyby nic obiecałam mu, że zobaczymy się następnego dnia.
Kiedy wróciłam do domu nikogo w nim nie było. Wiedziałam, że tak będzie bo matka od kilku dni oznajmiała mi i Tobio, że będzie musiała wyjechać na tydzień.
Wiedziałam też, że mój brat tak szybko nie wróci, bo pozwoliłam mu iść na nocowanie do kolegi.
Zanim wzięłam najpotrzebniejsze klamoty i całkowicie opuściłam Miyagi głowiłam się nad listem pożegnalnym dla mojego kochanego braciszka.
Kilkanaście razy gniotłam kartki bo napisane tam wiadomości były według mnie nieodpowiednie.
W ostatecznej wersji poinformowałam Tobio o powodach mojej wyprowadzki i żegnałam się z nim, równocześnie, prosząc aby nie starał się mnie szukać.
Zostawiłam list w widocznym miejscu jego pokoju, a potem opuściłam dom. Klucze zostawiłam w skrzynce na listy.
Na peron dworca zawiozła mnie zamówiona taksówka. Jeszcze przed odjazdem pociągu kupiłam nowy starter z nowiutkim numerem, a stary wyrzuciłam do śmieci.
Do nowego miejsca zamieszkania dotarłam następnego dnia pod wieczór.
Odebrałam klucze od zaufanego pracownika ojca, pracującego w filii w Japonii.
Siedząc w nowym mieszkaniu przed otwartym oknem złapało mnie natchnienie.
Wieczorem gdy miasto gaśnie zbyt mocną kawą budzę się. Otwieram cicho okno by żaden sen nie znalazł mnie. Zapadam miękko w fotel i wieczór ma znowu zapach bzu. A papier cicho szeleści, gdy myśli moje zdradzam mu
Nie szukajcie mnie - napiszę na dobranoc. Ten ostatni list zakończę krótkim „pa”. Nie szukajcie mnie, odchodzę gdzieś w nieznane. Ten ostatni list, a po nim cicho sza.
Słowa - tylko na chwilę ugościł papierowy liść. Nie długo cieszył się nimi zbyt mocny żar z nich zaczął bić. Ostatnia świeczka powoli gaśnie jeden z niewielu snów. Odchodzę cicho wiatr nuci beznamiętnie kilka słów.
Nie szukajcie mnie - napiszę na dobranoc. Ten ostatni list zakończę krótkim „pa”. Nie szukajcie mnie, odchodzę gdzieś w nieznane. Ten ostatni list, a po nim cicho sza.
Tak zaczynałam nowy rozdział swojego życia. Jeden z gorszych, który mimo wszystko mnie ukształtował. To była jedyna rzecz na plus w tym okresie życia.
Jestem zła, okrutna i podła
D. A
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top