Rozdział 26

Louis POV:

Moja dłoń chwyciła mocniej Harry'ego, sprawiając, że lekko się skrzywił. Nie obchodziło mnie to w tej chwili, ponieważ byłem przerażony przez moje cholerne myśli. Obiecał mnie chronić i właśnie tego potrzebowałem. Potrzebowałem go, by mnie poprowadził, zmusił mnie do stawienia czoła moim lękom.

Minęły już prawie dwa miesiące, odkąd Harry i ja wróciliśmy do siebie, ale nasz związek nie wyglądał tak, jakby wrócił do normy. Jeśli cokolwiek, to razem nam jest milion razy lepiej. Nie martwimy się o to, co inni pomyślą, jeśli coś zrobimy, chyba że Harry znowu zacznie palić marihuanę. Dałem jasno do zrozumienia, że ​​nienawidzę tego gówna, a jeśli kiedykolwiek złapię go, jak to znowu robi, odetnę mu jądra i zamontuję je nad kominkiem. Poza tym byliśmy teraz całkowicie otwarci. Jeśli mam kolejny halucynacyjny sen, to muszę powiedzieć Harry'emu, a on pomaga mi przez to przejść. Nadal byłem irracjonalnym kutasem, a on wciąż był wrzodem na dupie, ale to działa. Działa i mi się to podoba.

Nie byłem w klubie Damiena od prawie sześciu miesięcy odkąd Harry mnie opuścił. Najbardziej żywym wspomnieniem tego miejsca był Niall przystawiający się do mnie, Harry, który mnie uderzył pięścią, tylko po to, aby mnie skrzywdzić i kilka sekund później się zakrwawiałem. Nie lubiłem tego miejsca, ale nie mogłem znieść samotności prawie każdej nocy, kiedy Harry, Damien, Cam, Zayn i Liam szli do pracy. Damien sądził, że jestem dziecinny, ale nie było go tam, kiedy to gówno między mną a Harrym się zrobiło. Harry był, dlatego właśnie przez cały ten czas mnie wspierał.

- W porządku, skarbie? - zapytał Harry, zatrzymując się, gdy znaleźliśmy się kilka metrów od wejścia. Patrzyłem, jak mężczyźni w obcisłych ubraniach przedostawali się przez barierki od klubu, było słychać muzykę za każdym razem, gdy drzwi się otwierały.

- Tak, tak... - wymamrotałem, ale kiedy Harry próbował zrobić kolejny krok, szybko wyrwałem swoją rękę i chwyciłem jego koszulę. - Nie, okej? Nie jest kurwa w porządku.

- Powiedz mi, co jest nie tak. Co mogę zrobić, żeby było lepiej? - stanął przede mną, blokując mój widok klubu, więc skupiłem się całkowicie na nim. Jego duże dłonie spoczywały na bokach mojej szyi, kciukami robił delikatne kręgi na moich policzkach.

- Nie wiem. - ciężko westchnąłem, wydymając dolną wargę. Czułem się jak cipka i absolutnie bezradny. - Boję się.

- Wiem, kochanie, wiem. - cicho powiedział, pochylając się, aby oprzeć czoło o moje. - Ale przez cały czas będę obok ciebie, tylko ty i ja, okej? Nikt tam nie ma znaczenia, i nic złego się nie wydarzy.

- Obiecujesz? - nienawidziłem brzmieć tak słabo i jak małe dziecko. Mój głos był cichy i spleciony z niepewnością. Strach był rzeczą nieuniknioną, a to kurwa jest do bani. Chciałem tam wejść i spędzić czas w moim życiu tak, jak kiedyś, ale nawiedzające wspomnienie tego, co zdarzyło się ostatnim razem mnie powstrzymywało.

- Obiecuję, trzymaj się mnie, nie pozwolę ci odejść. - delikatnie się uśmiechnął, przyciskając lekko swoje usta do moich.

- Kocham cię, Harry. - wyszeptałem, gdy ode mnie odchodził.

- Ja też cię kocham. - uśmiechnął się, a jego dołeczek głęboko wcisnął mu się w prawy policzek. Ponownie wziął moją dłoń, dając mi uspokajający uścisk. Wziąłem głęboki oddech i zaczęliśmy iść w stronę klubu. Mogę to zrobić, recytowałem w mojej głowie, ponieważ każdy krok stopniowo zbliżał mnie coraz bardziej do naszego nieuniknionego celu.

- Louis! - bramkarz, Elias, przywitał się, gdy jego ciemnobrązowe oczy wylądowały na mnie. - Mój chłopcze, wieki cię nie widziałem! Harry, uspokajał mnie, że jeszcze żyjesz, ale myślałem, że umarłeś i pochowano cię w ziemi.

- Miło, dziękuję, Eliasie. - zadrwiłem, Harry objął mnie nie tak subtelnie, kiedy na niego popatrzyłem, zignorował mnie.

- Oh, on wie, że tylko żartuję, Harry. Nie ma potrzeby, aby chłopak miał kłopoty. - Elias uśmiechnął się, pokazując swój brakujący ząb na górze po lewej stronie. - W porządku, Louis?

- Przeważnie. - odpowiedziałem, posyłając mu łagodny uśmiech. Zmierzył mnie wzrokiem, po czym kiwnął głową, sięgając w dół, aby odpiąć aksamitną linę.

- Bawcie się dobrze, chłopcy. Nie zbyt agresywnie, bo nie chcę być tym, który wyrzuca stąd wasze dupy!

- Nie obiecuje! - odwróciłem się, zawsze tak mówiłem, gdy przychodziłem tu co noc. Elias był dobrym człowiekiem - ma z czterdzieści lat, zbudowany, ale brakowało mu inteligencji. Miał troje dzieci i żonę, która nie wracała do domu w środowe wieczory. Wiedziałem o tym, ponieważ często w czwartki nam o tym opowiadał. Harry i ja zawsze uważaliśmy, że go zdradza, ale Elias nigdy by w to nie uwierzył i nie była to nasza sprawa, aby mu o tym powiedzieć.

Jedną rzeczą, za którą na pewno nie tęskniłem w tym przeklętym klubem, był kłąb dymu papierosowego, który unosił się w powietrzu. Rzuciłem palenie, gdy miałem dziewiętnaście lat po czteroletnim uzależnieniu od tego gówna. Ostatnią rzeczą, jakiej chciałem, było przypomnienie o uzależnieniu, z którego wyszedłem.

- Weź głęboki oddech, trzymaj go, a ja cię poprowadzę. - Harry powiedział do mojego ucha, byłem tak cholernie wdzięczny, że on wiedział i rozumiał zmagania, z jakimi miałem do czynienia.

Zrobiłem to, co powiedział, biorąc głęboki wdech i utrzymując powietrze w moich rozdętych policzkach. Palce Harry'ego splotły się z moimi, gdy szedł przede mną. Jego wysoki profil i mocna budowa pomogły mu, gdy przepychał się przez tłum, nie dbając o to, czy rozleje komuś napój, czy też nadepnie komuś na stopę. Boże, kocham tego człowieka.

Moja twarz wydawała się być pozbawiona jakiegokolwiek krążenia i chciałem zemdleć, ale Harry z wdzięcznością otworzył drzwi, które znajdowały się pod ozdobnym francuskim napisem i wciągnął mnie do środka. Szybko zamknął za sobą drzwi i stanął, uśmiechając się od ucha do ucha, zadowolony, że zrobił dla mnie coś dobrego, ale wciąż czekał na pochwałę.

Wypuściłem powietrze z moich policzków i przywitałem nieskażone, czyste powietrze w moim organizmie. Stając na moich palcach, złożyłem lekki pocałunek na czubku jego nosa.

- Dziękuję kochanie.

- Nie ma za co. - szybko pochylił się do przodu, obdarowując mój policzek swoimi miękkimi ustami. Przewróciłem oczami na przesadnie uroczy pokaz uczuć, który zaprezentowaliśmy, ale wiedziałem, że absolutnie go kochałem. To było to gówno, którego pragnąłem i potrzebowałem w każdej sekundzie, każdego przeklętego dnia.

Kiedy się odwróciłem, spotkały mnie migające kolorowe światła i przytłaczająca ilość testosteronu, ręka w rękę z delikatnym zapachem wody kolońskiej i owocowymi napojami. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie umknęło mi to wszystko; zamieszanie, energia i uczucie uwolnienia się. W tych czasach trudno jest być homoseksualistą, a to miejsce, w którym ludzie, którzy są oznaczeni jako "inni" od reszty świata, mogą przyjść i po prostu być wolni. To było to, co kochałem. To było to, za czym tęskniłem.

- Myślę, że Cam pracuje przy barze. - poinformował mnie Harry. Jego wzrost okazał się zaletą, gdy po prostu zerknął przez pozostałych ludzi. - I myślę, że to Damien, tam na końcu.

- Nie widzę tu baru, Harry. Prowadź. - powiedziałem, na co on zachichotał i wsunął dłoń w moją. Zawsze zauważałem sposób, w jaki stawał się nagle bardziej opiekuńczy i rozczulający się nade mną, gdy tylko wchodziliśmy do tego miejsca, ale nie narzekałem na to.

Harry przepychał się przez tłum ponownie, gdy stałem całkowicie za nim, jego ciało działało jak tarcza. Niektórzy nasi znajomi zauważyli nas, i klepali Harry'ego w plecy lub wołali moje imię. Nie było mnie tu od ponad sześciu miesięcy, więc to było dla mnie zaskoczenie, gdy rozpoznałem kilka twarzy.

W końcu dotarliśmy do baru i od razu dostrzegłem piaszczyste blond włosy Damiena, jego duże ciało osadzone na jednym z czerwonych stołków. Harry zszedł mi z drogi i wskazał głową w stronę Damiena, pozwalając mi podejść do niego jako pierwszy.

Nie powiedziałem Damienowi, że dziś wieczorem zjawię się w klubie, ani nie powiedziałem Camowi, Zaynowi nawet Liamowi. Poczułem się niespokojny i nerwowy, ale wydawało się to odpowiednie w tym momencie. A co, jeśli on mnie tu nie chce? A co, jeśli spowodowałem zbyt wiele dram przez moje poprzednie wizyty? Jak Harry wdał się w bójkę przeze mnie, albo kiedy Damien znalazł mnie na podłodze w garderobie?

Nie miałem zbyt wiele czasu na dąsanie się i kwestionowanie wszystkiego, ponieważ moja uwaga skupiła się na dramatycznym westchnieniu Cama i lekkim podekscytowanym pisku. To spowodowało, że Damien odwrócił się na swoim miejscu, zdezorientowany i przerażony, dlaczego Cam nagle wydobył z siebie taki dźwięk.

W sekundę Damien mnie zobaczył, a jego cała twarz praktycznie się zaświeciła. Zszedł z fotela, zapominając o swojej szkockiej na blacie, gdy objął mnie za szyję. Przyłożył twarz do mojego ramienia, a siła jego uścisku prawie doprowadziła mnie do utraty równowagi.

- Louis pieprzony Tomlinson! - wykrzyczał, jego donośny głos uniósł się nad łomoczącą muzyką, a jego silny uścisk szybko zmniejszył moją zdolność do prawidłowego oddychania. - Nigdy bym nie pomyślał, że cię tu znowu zobaczę! Ty dupku, dlaczego mi nie powiedziałeś, że przyjdziesz?

- Przepraszam, Dame. - ledwo z siebie wydusiłem. - chciałem, żeby to było pomiędzy mną i Harrym.

- Rozumiem, ale ja pierdole! - odsunął się i trzymał mnie teraz za ramiona. Uśmiech na jego twarzy nigdy nie mógł być większy. - To było, jak wieki!

- Dosłownie cię dzisiaj rano widziałem.

- Miałem na myśli, odkąd tu byłeś, ty sarkastyczne gówno. - przewrócił oczami, ale jego twarz nagle stała się poważna. - Czy na pewno chcesz tu być? Po tym wszystkim?

- Tak, Damien, nie mogę już zawsze unikać tego miejsca. Nie cierpię zostawać sam w domu przez cały ten pieprzony czas, ponieważ mogę albo zawrzeć nowe znajomości, albo przezwyciężyć strach przed tym miejscem, a poza tym was lubię.

- My też cię lubimy, Lou. - Damien uśmiechnął się, gestykulując ręką w stronę baru, odwróciłem głowę, aby zobaczyć, czy Harry za mną szedł, ale już go za mną nie było. Gdzie on do diabła jest?

- Tutaj, kochanie. - głębokim, chrapliwym głosem wymruczał, powodując, że szybko się odwróciłem. Siedział już przy barze, do którego Damien po prostu mnie poprowadził.

- Proszę, nie opuszczaj mojego boku. - wyszeptałem, upewniając się, że Harry był jedynym, który to usłyszał.

- Nie zrobię tego. - wyszeptał, pochylając się, aby oprzeć brodę na moim ramieniu, i zamknął oczy na moment, gdy odwróciłem głowę, aby oprzeć moje czoło o jego, i zrobiłem to samo. Te chwile, w których byliśmy tak związani i tacy czuli względem siebie - to były te chwile, które strasznie doceniałem.

- Jakim napojem mogę cię poczęstować, Louis? - wykrzyczał Cam, nieco podekscytowany, otworzyłem oczy i moje oczy szybko napotkały Harry'ego.

- Napij się, Lou. - uśmiechnął się. - Jestem tu, żeby cię pilnować, okej?

- Okej. - powiedziałem i odwróciłem się do Cama. - Pepsi i waniliowa mieszanka wódki, na raz.

Cam uśmiechnął się szybko i kiwnął głową, chodząc dookoła baru, żeby przygotować dla mnie drinka. Nie całkowicie zrezygnowałem z picia - bycie trzeźwy jest trudne jak cholera, gdy masz dwadzieścia trzy lata, a wszyscy przyjaciele byli imprezowymi zwierzętami, ale ja po prostu nie piję tak dużo, jak kiedyś. Harry i ja zawarliśmy umowę: on nie pali trawki, a ja nie pije.

- Jak w domu. - powiedział Cam, gdy położył przede mną mój napój.

- Kiedy moje drinki nigdy nie były, jak w domu? - dokuczyłem mu, owijając palce chłodną szklankę. To prawda, że ​​nigdy nie płaciłem za napoje, ponieważ ktoś inny zawsze to robił, czy to Damien, czy Harry, czy od czasu do czasu Cam.

- Harry, tak przy okazji, masz dwadzieścia minut, aby stąd iść. - przypomniał mu Damien.

- Czekaj, pracujesz dzisiaj w nocy? - zapytałem, szybko kierując swoją uwagę na Harry'ego.

- Niespodzianka. - Harry uśmiechnął się, jego dołeczki głęboko wcisnęły mu się w policzki. Dlaczego tak bardzo kocham tego drania? - Idę się przygotować. Do zobaczenia, skarbie.

Szybkim pocałunkiem w mój policzek, Harry ześlizgnął się ze stołka i zniknął w tłumie. Nie mogłem nic poradzić na to, że patrzyłem na niego, gdy odchodził, a mój wzrok nadal pozostał w tym miejscu, nawet gdy już nie mogłem go zobaczyć. Szturchnięcie w moje żebra spowodowało, że przestałem wpatrywać się w puste miejsce.

- Więc jak się mają sprawy? Wiesz, teraz z Harrym? - zapytał Damien, po drugiej stronie lady opierał się Cam, żeby móc też słuchać. Chciałem skomentować, że Cam nie wykonywał swojej pracy, ale inny chłopak po drugiej stronie, lał napoje dla oczekujących klientów, więc byłoby to bezcelowe.

- Jest dobrze. - uśmiechnąłem się lekko. - Naprawdę dobrze.

- To właśnie usłyszałem od Harry'ego, ale nie ma nic innego? Nawet po tym całym gównie, przez które przeszliście?

- Jest inaczej, ale nie w zły sposób. - postanowiłem rozwinąć temat po zobaczeniu ich zmieszanych min. - Tak, jest lepiej. Mówimy sobie wszystko nawzajem, czujemy się teraz zupełnie swobodnie, oboje czujemy to samo. Kochamy się nawzajem. To wspaniałe. Czekaj... rozmawiasz z Harrym?

- Tak szczerze mówiąc to tylko ostatnio... Nie przypominaj mi o tych rzeczach z miłością. - westchnął Damien, przewracając oczami. - Miałem dość rozmów telefonicznych o trzeciej nad ranem, kiedy Harry spał, a ty zdecydowałeś, że musisz wyszeptać mi, że jesteś podekscytowany, ponieważ Harry powiedział, że cię kocha.

- Hej, hej! - wykrzyczałem. - Ty masz podekscytowanie i swoją miłość do Cammy, a ja będę miał do Harry'ego, w porządku?

- Umowa stoi. - uśmiechnął się Damien, pochylając się nad stołem, przyciskając usta do Cama. Cieszyłem się, że światła nad nami zaczynały się ściemniać, ostrzegając wszystkich, że wkrótce zacznie się przedstawienie. Znów czułem zawroty głowy, tak jak wtedy, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Harry'ego na tej scenie, więc zeskoczyłem z siedzenia, kiedy Damien powiedział mi, żebym podszedł do sceny.

Usiedliśmy na normalnych fotelach w pierwszym rzędzie, Damien usiadł po mojej lewej stronie. Nie znałem człowieka, który siedział po mojej prawej stronie, ale był zbyt zajęty rozmową z innym mężczyzną, aby mnie zauważyć, za co byłem wdzięczny. Nie potrzebowałem kolejnego incydentu, jak z Zachem, przez co skończyłoby się złamaniem nosa i Bóg wie czego jeszcze.

- Hej, Louis. - ktoś poklepał mnie po ramieniu. Odwróciłem się, żeby zobaczyć, kto to był, a moje oczy automatycznie się rozszerzyły.

- Zach! - prawie zapiszczałem, obejmując jego szerokie ramiona. - Co ty tutaj robisz?

- Przyszedłem się przywitać. - zaśmiał się Zach, zerkając w stronę sceny. - Poza tym Harry skontaktował się ze mną i powiedział, że chce wszystko naprawić. Myślę, że ma to wiele wspólnego z tobą, Lou.

- Harry... Harry cię tu zaprosił? - czułem się jak sparaliżowany. Harry absolutnie nienawidził Zacha. Dlaczego chciałby go tu dziś wieczorem, kiedy będzie wiedział, że tu będę?

- Tak, zaprosił też kogoś innego... - Zach odchylił się do tyłu, pozwalając osobie siedzącej obok niego wejść mi w pole widzenia.

- Nie. - od razu powiedziałem, odwracając się. - Nie, nie, nie, nie.

- Louis. - westchnął Niall, kładąc rękę na moim ramieniu. Od razu się od niego odsunąłem. - No dalej, nie możesz mnie na zawsze nienawidzić.

- Kurwa, mogę. - wysyczałem i skrzyżowałem ręce na piersi. - Wykorzystałeś mnie i zmieniłeś mój związek w wielkie gówno.

- W mojej obronie jest to, że nie wiedziałem, że ty i Harry umawialiście się na randki. - powiedział Niall, - Ale spójrz, Louis! Harry zakopał topór między nim a Zachiem, ponieważ wie, że Zach jest twoim przyjacielem. On oczekuje, że zrobisz to samo.

- Więc, Harry cię do tego zmusił? Wszyscy mnie atakują... Harry to zrobił? - w końcu odwróciłem się, żeby na niego spojrzeć. Wszystko układało się doskonale aż do teraz.

- Nie... cóż, technicznie, to zrobił. On chce tylko, żebyś był szczęśliwy, Louis, i wie, że nie będziesz w pełni szczęśliwy bez Zacha w swoim życiu i Harry to rozumie, dlatego Zach siedzi tu, obok ciebie, bo Harry wie, że to cię uszczęśliwia. Jestem wieloletnim przyjacielem Harry'ego, dlaczego nie możesz pozwolić mu też być szczęśliwym?

To spowodowało, że zacząłem to rozważać. Jasne, to, co zrobił Niall, było gorsze niż to, co zrobił Zach, ale Harry tak wiele dla mnie znaczył. Czy naprawdę byłem tak samolubny, że nie mogłem przełamać własnej niepewności i poczucia winy, aby uszczęśliwić mojego własnego chłopaka? To bzdura. Harry poświęcił się dla mnie i to był powód, abym zrobił to samo.

Ciężko westchnąłem, wyciągając rękę w stronę Nialla. Jego oczy lekko się rozszerzyły, gdy uświadomił sobie, że tak naprawdę próbowałem się z nim pogodzić. Wziął mnie za rękę i zaczął nią potrząsać.

- Przepraszam za wszystko, Louis, naprawdę. Dziękuje ci za to.

- Przeprosiny przyjęte. - posłałem mu mały uśmiech, kładąc rękę z powrotem na moje kolana. - Tylko nie próbuj znowu robić tego gówna.

- Nigdy. - uśmiechnął się Niall, a jego wzrok przesunął się w kierunku Zacha. - Od pewnego czasu mam kogoś na oku.

- Cholera! Tęskniłem za tym wszystkim! - jęknąłem, a Damien zaśmiał się obok mnie. Światła wokół sceny zaczynały gasnąć, sygnalizując, że Harry zaraz wyjdzie. - W każdym razie, gratulacje wam obu.

- Dzięki. - powiedzieli w tym samym czasie, uśmiech Nialla rozciągnął się po jego twarzy, a ja oparłem się chęci przewrócenia oczami, myśląc, że mądrze było po prostu być szczęśliwym w swoim towarzystwie, zamiast chcieć wymiotować na swój widok. Moje oczy przykleiły się na scenę. To jest to.

Kurtyna powoli zaczynała odsłaniać ciemną sylwetkę, która stała prosto, z opuszczoną głową, dłonie miał wsunięte w kieszenie czarnych, błyszczących spodenek. Czarne uszy królika były ułożone w jego do ramion włosach, które także były na jego twarzy, blokując dla wszystkich widok.

Nic z tego nie było w stanie całkowicie mnie zszokować, ale czym była ta piosenka, która zaczęła grać. Bad - Wale, wersja SoMo, zaczął wypełniać pokój, głowa Harry'ego powoli zaczęła się unosić, a początkowe rytmy dalej płynęły. Kocie rozmowy wybuchły, gdy Harry w pełni podniósł głowę, ale wydawał się być tego nieświadomy, ponieważ jego oczy były skupione, bezpośrednio na mnie.

Pochylił się do przodu, powoli pieszcząc złotą rurkę, przeciągając dłonią po niej w górę i w dół, w drażniącym ruchu. Gorąc w jego oczach i waga sytuacji sprawiły, że prawie wiłem się na moim miejscu. Leniwy uśmieszek wtargnął na jego wargi, gdy owijał dłoń wokół rurki, wykonując wokół niej kilka luźnych ruchów.

Kiedy stanął bezpośrednio przed rurą, opierając się o nią, rozłożył nogi i powoli się po niej ześlizgnął, oparłem się chęci rozpięcia spodni. Przygryzłem dolną wargę, a ręce położyłem na moich nogach, aby ukryć prawie nie do zniesienia wzwód.

Oczy Harry'ego skierowały się w moją wargę, a potem na moją dłoń, jego oczy rozszerzyły się lekko przez ten widok. Jego ruchy drgnęły w najmniejszym stopniu, zanim pokręcił głową i zamknął oczy, jakby chciał się powstrzymać. Kiedy je znowu otworzył, zwykły jasny jadeit przyciemnił się do ciemnej zieleni lasu, a jego podniecenie było już widoczne w jego ciasnych czarnych szortach.

Zanim mogłem w pełni przetworzyć to, co się działo, Harry stanął prosto i zeskoczył ze sceny, zapominając o swoim występie. Podszedł do mnie, położył dłonie na moich policzkach i przycisnął wargi do moich. To było prawie bolesne, ale potrzebowałem tego smaku na języku, sięgnąłem do ​​jego ciała, aby złapać jego tyłek.

Głośnie gwizdy i okrzyki ekscytacji z tłumu powstały w jeden wielki chaos, kiedy bliżej go przyciągnąłem, i Harry całkowicie mnie pochłonął. Usiadł na moich kolanach, a jego dłonie przeszły z policzków, na moje barki, traktując je, jako dźwignię, gdy zaczął ocierać biodrami o moje krocze.

Fakt, że ocieraliśmy się o siebie nawzajem i wciskaliśmy sobie języki do gardeł przed tak wieloma ludźmi, zwykle przeszkadzałby nam obojgu, ale w tej chwili żadne z nas nie wydawało się tym przejmować. Jeśli cokolwiek, to ten fakt posyłał dreszcz wzdłuż mojego kręgosłupa, powodując, że złapałem mocniej jego tyłek i zmusiłem go do przyspieszenia jego ruchów.

- Harry. - jęknąłem w jego usta. Odsunął się przez ten dźwięk, jego oczy były szeroko otwarte i dzikie, nasze usta były spuchnięte i zaczerwienione przez nasze gwałtowne całowanie.

- Kurwa, Louis. - odetchnął. - Chodźmy.

Zanim mogłem to przetworzyć, porzucił scenę i tłum, złapał mnie za rękę i praktycznie wyciągnął mnie z mojego miejsca. Wszyscy wciąż na nas wiwatowali, kiedy Harry prawie biegł w kierunku garderoby. Jego intencje stały się jasne, gdy zobaczyłem jasny neonowy niebieski napis „vouloir".

__________
Zapraszam na moje inne tłumaczenia.

Co sądzicie o nowej okładce?

Jeśli szanujesz te kilka godzin, które spędziłam nad tłumaczeniem tego rozdziału to proszę zostaw po sobie gwiazdkę ⭐⭐⭐

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top