Rozdział 04
Rozdział połączony (6 z 7 rozdziałem).
Louis POV:
Zakryłem moją twarz dłonią, aby zablokować palące słońce. Było zbyt wcześnie, bo czułem się okropnie, a moja głowa mnie bolała. Proszę, słońce, odejdź, kurwa, teraz.
Kiedy przewróciłem się i zanużyłem twarz w pluszowych poduszkach, zaciągnąłem się powietrzem. Ten zapach nie jest taki jak ja. To nie pachnie jak moje łóżko. To pachnie jak...
Damien.
Oh kurwa.
Szybko usiadłem i natychmiast skrzywiłem się, kiedy moja głowa zaczęła mi pulsować, a czarne plamki pojawiły mi się przed oczami. Kurwa kac. Odpieprz się.
Rozejrzałem się i ulżyło mi. Miałem na sobie ubranie, a Damiena nie było w łóżku.
Przetarłem dłońmi zamknięte oczy, próbując uwolnić je od snu, a resztki alkoholu wciąż płynęły przez moje żyły.
Kiedy w końcu poczułem się trochę lepiej, odrzuciłem na bok kołdrę i wstałem z łóżka. Cyfrowy zegar na nocnej szafce obok łóżka Damiena pokazywał trzynastą czterdzieści pięć, a ja w myślach przeklinałem siebie za to, że spałem tak długo.
Powoli wyszedłem z pokoju Damiena i przeszedłem przez mały korytarz prowadzący do salonu. Chłopaka nigdzie nie mogłem znaleźć, ale zapach jajek i przypalonego tostu dał mi wskazówkę o jego miejscu pobytu.
Oparłem się o drzwi kuchenne, a ręce skrzyżowałem na piersi. Damien podgwizdywał razem z melodią w radiu, które cicho grało, a jego dłonie przesuwały szpachelkę pod jajkami.
Wydałem z siebie chichot, kiedy próbował podrzucić jajko, tylko po to, aby się rozpadł i rozprysnęło na patelni.
- Dzień dobry, Lou! - uśmiechnął się szeroko i nie mogłem przestać kochać tego, jak wyglądał na domowego męża.
- Dobry Dame. - odpowiedziałem, kiedy podeszłym do niego. Usiadłem na wysepce kuchennej, a moje stopy kołysała się w przód i w tył.
- Więc, twoje intencje były takie zeszłej nocy, żeby mnie upić i zabrać do domu? - uniosłem w rozbawieniu brwi.
- Tak. - odpowiedział i przez chwilę myślałem, że był poważny. -Wsypałem pigułkę gwałtu do twojego drinka. Jesteś niesamowity w łóżku, kiedy leżałeś tam jak rozgwiazda.
- Oh spierdalaj. - zaśmiałem się, kiedy pokazał mi środkowy palec. - Więc co dzisiaj robisz? - zapytałem i zachichotałem na sposób, w jaki przejechał po mojej ręce szpatułką.
- Jestem wolny do ósmej, potem muszę iść do pracy. - uśmiechnął się, kładąc jajecznicę na dwóch talerzach. - Powinieneś wrócić, ostatnia noc była fajna.
- Oh, nie, to było dla mnie wystarczająco zabawne. - przewróciłem oczami i wziąłem talerz, który mi zaoferował. Położyłem na kolanach i wziąłem małe kęsy. Nie jest najlepszym kucharzem, ale jest uroczy, bo próbuje. On jest lepszy niż ja, to na pewno. Nie potrafię nawet zrobić maca i zwykłego sera.
- Ale tam będzie Playboy. - poruszył brwiami, widelec wbił w jajka i dał do ust.
Moje oczy rozszerzyły się nieznacznie, a przytłaczające, drżące uczucie przejęło moje ciało na myśl o ponownym zobaczeniu kręcono włosego Playboya.
- Dobrze. - poddałem się, a on się uśmiechnął. Tak naprawdę to nie mieliśmy długiej walki.
- Rozważałeś już to, aby pracować dla mnie, Lou? - Damien uśmiechnął się ponownie.
- Już ci powiedziałem, nie ma mowy, żebym mógł dla ciebie pracować w tym piekle. - prychnąłem, wgryzając się w tosty z dodatkowym sosem.
Jęknął dramatycznie.
- Ale przyniesiesz tak dużo pieniędzy! Mężczyźni będą ustawiać się w kolejce, aby zobaczyć twoją dupę w jednym z naszych strojów Playboya!
Przewróciłem oczami i potrząsnąłem głową.
- Nigdy nie zobaczysz mnie w jednym z tych absurdalnych kostiumów.
Śmieszne? Moja podświadomość mnie wyśmiała. Gdybyśmy były takie absurdalne, to dlaczego gapiłeś się na tego Playboya i praktycznie śliniłeś się na jego widok?
Tak właśnie myślałem. Pieprzony kłamca.
- Wczoraj jednak nosiłeś jedno z naszych króliczych uszu Playboya. - przypomniał mi Damien z uśmiechem na ustach.
- Więc? - próbowałem wydawać się niezainteresowany, wgryzając się w tosta.
- Więc? To znaczy, że nosiłeś już ten strój. I nie zapominajmy, kto wszedł na scenę i kręcił się wokół rury, Lou. - uśmiechnął się, poruszając brwiami.
- Nie zrobię tego. - zajęczałem, przesuwając dłonią po mojej twarzy.
- Masz dobre ruchy, Lou. - wzruszył ramionami.
- To nie znaczy, że chcę z nich skorzystać. - postawiłem talerz na blacie i chwyciłem butelkę wody.
- Ale powinieneś. Widzisz, już nosiłeś strój, już tańczyłeś na scenie. Wszystko, co musisz teraz zrobić, to podpisać ze mną umowę, a zarobisz na tym gównie! I nie zapominajmy, z kim będziesz pracował. - puścił mi oczko i prawie wyplułem wodę z powrotem do butelki.
- Brzmi kusząco, naprawdę, ale nie. - posłałem mu mój najlepszy fałszywy uśmiech.
Zostało mi jeszcze trochę godności, trochę szacunku do siebie, więc nigdy, przenigdy nie będę cholernym striptizerem. Nie obchodzi mnie, czy tamten Playboy tam pracuje, czy nie, nigdy nie znajdziesz mnie ubranego jak prostytutka, paradującego wokół rurki i przerzucanego tam i z powrotem jak zabawka.
Najwyraźniej nie znałem zbyt wielu striptizerów. Nie rozumiem ich... "zawodu", ani nie popieram tego. Sprzedają swoje ciała mężczyznom (i od czasu do czasu kobietom), żeby ślinić się i dostać banknoty dolarowe.
Mogą pracować w fast foodzie. Żaden striptizer czy striptizerka nie powinna mieć zdania: „jedyna praca, jaką mogę uzyskać" lub „to wszystko, co mogę zrobić", ponieważ to nie jest kurwa prawda.
Nigdy nie chciałem iść do klubu Damiena, ale nalegał. Nie mogłem odrzucić propozycji, zwłaszcza kiedy dzieje się coś tak dużego, jak kupowanie własnego klubu.
Oczywiście, klub nie był taki zły, jak myślałem, ale nadal obrzydza mnie to, co robią. Nigdy nie pociągały mnie striptizerzy, dopóki nie spotkałem... tego Playboya.
Ten pieprzony Playboy. Kurwa, czy kiedykolwiek opuści moje myśli? To tak jakby stał w kącie mojego umysłu i co minutę szturchał mój mózg, aby przypomnieć mi, że na pewno tam jest.
Irytujący mały skurwiel. Sprawiał, że striptiz był ekscytujący. Zrobił pokaz tuż przede mną i był cholernie dobry. On urzekał i kurwa, chciałem go znowu zobaczyć.
Mój punkt widzenia na striptizerów nie zmienił się całkowicie, odkąd go spotkałem, ale z pewnością otworzyło horyzonty. Nigdy w życiu nie myślałem, że sam będę na tym etapie, ale było coś w sposobie, w jaki poruszał biodrami. Sposób, w jaki przygryzał swoją pulchną wargę. Sposób, w jaki obracał się wokół rury. Coś mi zrobił.
Oczywiście alkohol był świetnym czynnikiem. Byłem pijany przez wódkę i podekscytowany emocjami, które sprawiały, że wędrowały po całym moim ciele. Teraz wiedziałem, co ludzie mają na myśli, mówiąc o uzależnieniu od alkoholu i narkotyków, ponieważ, kurwa, muszę go znowu zobaczyć. Pragnę tego i to mnie przeraża.
- Lou? - Damien machnął ręką przed moją twarzą, pstrykając palcami, aby zwrócić moją uwagę.
- Co? - mrugnąłem kilka razy, aby oczyścić moją wizję i umysł. - Przepraszam, Dame, coś mówiłeś?
Zaśmiał się lekko i potrząsnął głową. Nie wiedziałem nawet, że wziął nasze talerze i je umył. Jak długo byłem zawieszony? Cholera jasna.
- Mówiłem... - chwycił moje dłonie, aby odciągnąć mnie od blatu. - ...żebyśmy znaleźli nam ubrania do noszenia dziś w nocy, piątkowe wieczory są zawsze najlepiej urządzone... Dzieci ze studiów często potrzebują przerwy po lekcjach,jakie mieli przez cały cholerny dzień.
- Nie mogę po prostu założyć koszulki czy coś takiego? - zajęczałem i poszedłem za Damienem, ciągnął mnie przez korytarz do swojej sypialni.
- Nonsens! To fajny klub, Louis, a ty potraktujesz to porządnie! - jęknąłem ponownie, kiedy pociągnął mnie do sypialni i zamknął drzwi. Kurwa.
Harry POV:
- Styles! Przygotuj swój tyłek! - Ron, mój menadżer, wrzasnął na mnie, kiedy zajrzał do mojej garderoby. -Masz na dziesiątą, ty leniu!
- Dobra, okej, już... kurwa, Ron. - sapnąłem, ale na szczęście dobrze odebrał wiadomość i odszedł, nie zapominając oczywiście, żeby przewrócić oczami.
Kiedy podszedłem do szafy i wymamrotałem kilka kolorowych słów, wybrałem strój na dzisiejszy wieczór: bez koszuli oczywiście i srebrne połyskujące spodenki.
Nie mogłem przestać się zastanawiać, czy temu Louisowi spodoba się mój strój, czy nawet dzisiaj przyjdzie. Wyglądało na to, że ostatnio podobał mu się mój strój, na tyle, że pozwolił mi się ocierać o siebie, zanim wydał ten pieprzony odgłos.
Kurwa, mam nadzieję, że dziś wieczorem znowu przyjdzie, po to, abym mógł jeszcze raz usłyszeć ten jęk. Lepiej przyjdź. Nigdy wcześniej nie chciałem, żeby ktoś przychodził na moje występy, więc to dziwne, ale nic na to nie poradzę. Nie obchodzi mnie, czy ten chłopak umawia się z moim szefem, po prostu ja go chcę. Chcę go i nie zatrzymam się, dopóki go nie zasmakuje.
Ułożyłem włosy, popsikałem je odrobiną lakieru do włosów i położyłem na głowie parę srebrnych uszu. Kiedy dodałem muszkę na szyję, ktoś zapukał do drzwi od mojej garderoby.
- Ron, jestem prawie gotowy! Bądź kurwa cierpliwy!- wykrzyczałem przez ramię.
Drzwi się otworzyły i cieszyłem się, że nie zobaczyłem Rona, ale za to te znajome karmelowe brązowe oczy, które tak bardzo kochałem.
- Hej Zayn. - uśmiechnąłem się, przyciągając go do uścisku.
- Haz, szybko, potrzebuję twojej pomocy. - przeszedł obok mnie i poszedł dalej w głąb mojej garderoby.
- Okej, wow. Sposób na bycie kutasem. - wymamrotałem i skrzyżowałem ręce na mojej klatce piersiowej.
- Nie mogę tego spieprzyć Harry, naprawdę nie mogę. - Zayn był szalony, podchodząc do mojej szafy. Zaczął patrzeć moje ubrania, wyrzucając niektóre z wieszakami. Co jest kurwa?
- Zayn, co do diabła? Człowieku!? - chwyciłem jego nadgarstek, zanim mógł wyrzucić jeszcze jeden z moich czarnych krawatów na ziemię.
- Gdzie jest twój ciemnoczerwony krawat, Harry! Wiesz, ten, który ma tyle blasku, w którym tak bardzo się kochasz? Nie mogę znaleźć mojego i planowałem to kilka tygodni temu!
- Jezu Chryste, Zee. Jesteś pieprzonym szaleńcem z powodu przeklętego krawata? - zaśmiałem się i potrząsnąłem głową, ignorując spojrzenie, jakim mnie obdarował.
- Wiesz, czasami jestem naprawdę zaskoczony tym faktem, że nie jesteś gejem. - zachichotałem, kiedy odsunąłem go na bok i poszedłem na lewą stronę mojej szafy, aby znaleźć to, czego potrzebował.
- Shhh! - Zayn szybko zakrył mi usta dłonią. -Czy chcesz, żebym wyleciał?
Przejechałem powoli językiem po jego dłoni, śmiejąc się z tego, że wzdrygnął się i wytarł rękę w dres. Hetero ludzie.
- To było naprawdę głupie, żeby zakrywać mi usta, a potem zadawać mi pytanie. - przewrócił oczami i ściągnął swoje spodnie, aż opadły do kostek.
- Jesteś ciotą, ale teraz jesteś zbawicielem, więc pozwolę sobie o tym zapomnieć. - uśmiechnął się, zapiął spodnie i owinął krawat wokół szyi.
- Czy możesz mi z tym pomóc? - Zayn fuknął, próbując związać krawat.
- Wiesz, że nie potrafię wiązać krawatów. Zayn, teraz wyjdź, jestem następny. - wypędziłem go za drzwi, kiedy Ron zbliżył się, przypominając mi jeszcze raz, że mam występ za kilka minut.
- Niech Danny ci pomoże lub coś takiego! - wykrzyczałem przez ramię do Zayna, idąc w stronę sceny.
- Jedna minuta, Harry. - Ron poklepał mnie po plecach, po czym zbiegł ze sceny.
Piosenka, którą wybrałem, zaczynała grać, a kurtyna zaczynała się rozsuwać. Podniosłem podbródek w stronę tłumu i patrzyłem tylko na jednego mężczyznę.
Szczęście musiało być dziś po mojej stronie, ponieważ znowu siedział w pierwszym rzędzie, a piękne oceaniczne oczy patrzyły na mnie. Nie wiem, dlaczego tak na mnie patrzył, ale sprawiło mi to satysfakcję.
Zajebiście zły Damien siedział obok niego, jego ręka była z tyłu krzesła Louisa.
Kutas
Louis POV:
- Damien, to głupie. - zajęczałem, podwijając rękawy niebieskiej koszuli, która idealnie przylegała do mojego tułowia.
- To nie tak. - pokręcił głową, odpychając moje ręce. -Przestań się tym zajmować, chodź tutaj.
- Nie mogę po prostu założyć zwykłej koszulki? - zagryzłem wargę, kiedy Damien poprawił mi kołnierzyk koszuli.
- Nie. Mój klub jest wyższej klasy niż inne. Nikt tam nie nosi zwykłej koszulki. - wzruszył ramionami. —Tak szczerze to widziałeś kogoś ostatniej nocy w koszulce?
Próbowałem udowodnić, że Damien się mylił, szukając w moich myślach jakiegokolwiek wspomnienia o jakimś facecie w koszulce. Jedyne, o czym mogę pomyśleć to Playboy, ale miał na sobie bluzę z kapturem. Kurwa, jedyne co pamiętam to wszyscy byli ubrani w koszulę.
Kurwa.
- Dokładnie. - Damien uśmiechnął się i poklepał moje ramiona. -Teraz chodźmy, nie chcę się spóźnić.
Odchyliłem dramatycznie głowę i zajęczałem, co sprawiło, że Damien zaśmiał się i uderzył mnie w brzuch. Co za kutas.
Naprawdę nie mam nic przeciwko swoim ciuchom. To nie jest zbyt eleganckie. To tylko ciemnoniebieska koszula z guzikami i czarne dżinsy. Przynajmniej pozwolił mi założyć moje czarne Vansy.
Jazda do klubu była o wiele krótsza, niż myślałem. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak blisko Damien mieszkał, ale wydawało mi się, że ma to sens, ponieważ jest teraz właścicielem.
- Kiedy Damien otworzył drzwi wejściowe, nawet nie rzucił okiem na bramkarzy. Powitał mnie znajomy zapach dymu i drogiej wody kolońskiej. Wydawałoby się, że cały klub pachniał tą gównianą wodą kolońską, prawdopodobnie dlatego, że Playboye się w niej kąpią, a potem wszystkich całują.
Szedłem za Damienem przez tłumy ludzi, starając się zignorować losowe gwizdy i wezwania. Damien chichotał i potrząsnął głową, otwierając znajome czerwone drzwi, które prowadziły do sekcji VIP.
- Cam! - Damien wykrzyczał, kiedy zbliżyliśmy się do baru, twarz Cama natychmiast rozpromieniła się. Szybko skończył to, co robił, aby podbiegnąć na naszą stronę baru.
- Cześć Damien. - powiedział Cam, jego oczy były pełne pożądania. Ew, przestań rozbierać wzrokiem mojego przyjaciela tuż przede mną. -Co mogę wam podać?
- Chcę shoty z tequili i z boku limonkę, a ty Lou? - zwrócił się do mnie, cała uwaga Cama skupiała się tylko na Damienie.
- Tym razem tylko piwo, dzięki. - uśmiechnąłem się do Cama, chociaż on nie patrzył na mnie. Cam po prostu kiwnął głową i poszedł zrobić nasze napoje. -Ten biedny dzieciak jest beznadziejnie zauroczony w tobie, Dame. - zaśmiałem się, trącając swoim ramieniem o jego.
- Może mogę dać facetowi szansę, tak? To znaczy, jeśli wszystko będzie z tym w porządku. - Damien wiercił się nieprzyjemnie, a oczy przesunęły się w tę i powrotem między Camem a mną.
-Dlaczego miałoby nie być? - Cam położył nasze drinki przed nami, a Damien podziękował mu i powiedział, aby kontynuował pracę.
- Cóż, ty lubisz... lubisz mnie? - zmarszczyłem brwi, przechylając moje piwo, aby wziąć łyk.
- Oczywiście, że tak, to oczywiste. - wzruszyłem ramionami.
- Nie. Mam na myśli więcej niż przyjaciela. - Ohhh. Jasne, myślałem, że lubię Damiena, ale przez tego Playboya uczucia względem Damiena całkowicie zniknęły. Wszystko, o czym myślałem, to o Playboyu. Chciałem, żeby jego idealne biodra ocierały o moje. Chcę, żeby jęczał, aby moje usta były owinięte wokół niego w jak najbardziej możliwie grzeszny sposób. I kurwa, chcę poznać jego pieprzone imię.
- Kiedyś, tak... Cóż, myślałem, że tak. - westchnąłem i przejechałem palcem wskazującym po brzegu mojej butelki z piwem. -Już nie, więc daj dzieciakowi szansę.
- Naprawdę? - Damien uśmiechnął się, obejmując mnie ramionami i przyciągnął mnie do uścisku, kiedy kiwnąłem głową.
- Show rozpocznie się za pięć minut, sir. -Cam poinformował Damiena.
Damien pochylił się nad blatem, chwytając go za ramię i pociągnął do przodu. Wyszeptał mu coś do ucha, sprawiając, że jego oczy rozszerzyły się lekko, a na policzkach pojawił się czerwony odcień.
- Dzięki, Cam. - Damien uśmiechnął się, wypijając shota z tequili, po czym złapał mnie za rękę i poprowadził na scenę.
Kiedy usiedliśmy na tych samych fotelach co wczoraj, zwróciłem się do Damiena, który wciąż miał uśmiech na twarzy.
- Co mu powiedziałeś? - zapytałem cicho, światło w pokoju powoli się ściemniało, aż było całkowicie ciemno.
- Żeby spotkał się ze mną po występie, żebym mógł go pieprzyć. - wzruszył ramionami, uśmiechając się, kiedy zasłony się powoli odsuwały.
- Poczekaj... po koncercie jak mam wrócić do domu, Dame, przyjechałeś tu ze mną, kurwa! - jęknąłem.
- Poczekasz tutaj, aż skończę. To nie potrwa długo. - westchnąłem, ale kiwnął głową. Damien objął mnie ramieniem i uśmiechnął się.
- Dzięki, Lou! - zaśmiałem się i przewróciłem oczami, kierując moją uwagę na scenę, na której stała ciemna postać z przymrużonymi oczami i przeszywającym wzrokiem. Wpatrywał się prosto we mnie.
__________
Jeśli szanujesz te kilka godzin, które spędziłam nad tłumaczeniem tego rozdziału to proszę zostaw po sobie gwiazdkę ⭐⭐⭐
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top