Epilog I
Harry POV:
- To jest cholernie głupie. - powiedział Louis, gdy wyjmował pudełko z ciężarówki, którą wynajęliśmy, a spośród wszystkich pudełek, które mógł wziąć, wybrał te, które podpisane były jako „naczynia". Jak mógł nie wiedzieć, że będzie to cięższe od innych?
- To był twój pomysł. - wzruszyłem ramionami, kąciki moich ust powstały w uśmieszku, gdy próbował utrzymać pudełko i jednocześnie mnie uderzyć. Szybko odsunąłem się od niego i poszedłem do ciężarówki, w której obecnie znajdował się Zayn, przesuwając pudła z tylu bardziej do przodu, aby łatwiej było nam do nich dotrzeć.
- Nasz pomysł, kochanie, i nie zapomnij o tym! - zacmokał Louis, zerkając na mnie, zanim wszedł do środka.
Wyszczerzyłem do niego swoje białe zęby, a mój wzrok pozostał jeszcze przez dłuższy czas na drzwiach, przez które właśnie wszedł Louis. Jak mogłem dostać to szczęście? Kiedy w całym moim gównianym życiu zasłużyłem na tego pięknego człowieka? Przed Louisem wszystko było rutynowe: Wstałem, trochę piłem, tańczyłem półnagi przed napalonymi mężczyznami, piłem trochę więcej, paliłem trochę trawki, a potem szedłem spać, tylko po to, aby powtórzyć to następnego dnia. Teraz wszystko w moim życiu kręciło się wokół jednej osoby i nie zamieniłbym tego na żaden inny sposób.
Nagłe uderzenie w moje ramię sprawiło, że zaskoczony zamrugałem, odwracając się, aby zobaczyć, kto mnie dotknął. Zayn kucnął przy końcu ciężarówki, a moja twarz była teraz na poziomie jego nóg.
- Naprawdę jesteś tego pewien, Haz? - zapytał wskazując na pudła w ciężarówce.
- Nie sądzę, żebym był tak pewny czegokolwiek w całym moim życiu. - przyznałem. Zaczął wydawać odgłos dławienia, tak jak zawsze, gdy mówiłem te wszystkie mdłe słowa, które go obrzydzały. - Hej, zrozumiesz, kiedy ty i Liam zrobicie następny krok.
- To nie potrwa długo, okej? - gorzko odpowiedział, ale natychmiast się poprawił. - Przykro mi, to nawyk. Chciałem powiedzieć, że nie jesteśmy gotowi na coś takiego.
- Rozumiem, Z. - uśmiechnąłem się, poklepując go uspokajająco. - Teraz zrób coś pożytecznego i podaj mi to pudełko.
- Cokolwiek dla ciebie, dupku. - powiedział kpiąco, chwytając karton i wręczając mi go. - Liam i ja weźmiemy resztę pudełek, ty idź do środka do Louisa.
- Dzięki, chłopaki. - powiedziałem, zanim podniosłem pudełko i wszedłem do środka, kobieta pracująca przy biurku w holu, szybko podniosła się ze swojego miejsca, żeby nacisnąć przycisk windy. Jeśli Louis by to zobaczył, to prawdopodobnie rozdrażniłaby go jej chęć pomocy, więc cieszyłem się, że wciąż był na górze. Kobieta ma prawdopodobnie około trzydziestki, ale ma młodą, żywą twarz. Gdybym nie walczył dla drugiej drużyny, myślę, że może mogłaby być w moim typie, ale z drugiej strony, jak pomyślę, że umawiałem się z dziewczynami w liceum, to w sumie żaden z tych związków nie miał nawet tego czegoś. W dzisiejszych czasach dosłownie byłem zgubiony, jeśli chodzi o kobiety.
Pożegnałem ją z wdzięcznością, przez którą się zarumieniła i prawie przeskoczyła przez biurko. Czekałem, aż drzwi windy się zamkną, i zawiezie mnie na piętro Louisa. Przewróciłem oczami. Dlaczego ona jest tak cholernie nerwowa? Czy ona nie zdaje sobie sprawy, że obecnie przeprowadzam się do mojego chłopaka? Szczerze mówiąc, podałem jej moje imię dziś rano i poprosiłem o zaniesie do Louisa P.O. Pudełko.
- Panna Perky Pants musi zaspokoić swoje potrzeby, by przestać się do mnie tak bardzo uśmiechać. - wymamrotałem, gdy wszedłem do mieszkania Louisa. Ustawiłem pudełko w salonie, nie do końca pewny, co z nim zrobić, zanim poszedłem do kuchni, gdzie był Louis.
- Co? Liam jest szczęśliwym człowiekiem. - Louis zripostował, sięgając do pudełka po naczynie, by spróbować włożyć do szafki.
- Nie, nie Liam. - zajęczałem, biorąc od niego talerz i ustawiając go tam, gdzie trzeba.
- Dlatego nigdy nie używałem tych górnych szafek. - wymruczał Louis, podając mi kolejny talerz. - Nigdy nie zdołam do nich dosięgnąć. W każdym razie, o kim mówisz?
- Pani przy biurku w holu. - nadal układałem talerze. - Ona zawsze bardzo chce dla mnie nacisnąć przycisk od windy.
- Ta suka! - nagle Louis wykrzyczał, wytrącając mnie z równowagi. - Pieprzyć jej uprzejmość! Szczerze mówiąc, czy ona nie ma zdrowego rozsądku?
- Ha, ha. - próbowałem zirytować się jego słowami i kpiącymi uwagami, ale tylko się uśmiechnąłem. - Powinieneś być zazdrosny. Dlaczego nie jesteś zazdrosny?
- Masz rację. Powinna była nacisnąć przycisk dla mnie. - Louis westchnął, zachowując się tak, jakby był naprawdę załamany z powodu faktu, że mu nie pomogła.
- Czy kiedykolwiek przestaniesz sarkastycznie odpowiadać? - zapytałem, i to było pytanie retoryczne, ale oczywiście Louis był dupkiem.
- Nie, ale jestem tego świadomy, więc wrócę do ciebie w tej sprawie.
- Jesteś osłem.
- Ale mnie kochasz. - powiedział i szybko uszczypnął jeden z moich dodatkowych sutków.
- Ouch! - wykrzyczałem, pocierając wrażliwe miejsce. - Nie atakuj mojego braku pewności siebie.
- Braku pewności siebie? - prychnął Louis. - Tańczysz każdej nocy bez koszulki dla tłumu co najmniej trzydziestu osób, nie waż się twierdzić, że twoje urocze sutki są dla ciebie brakiem pewności. Mogłeś zostać księgowym, który ukrywa swoje sutki.
- Ale nie jestem dobry z matematyki. - odpowiedziałem, przez co Louis przewrócił oczami.
- Zamknij się. - uśmiechnął się, kręcąc głową, gdy przeszedł do kubków, które kupiliśmy. Szafka była na jego poziomie, więc nie wymagał mojej pomocy. Moje oczy przeskanowały mieszkanie.
To mieszkanie było o wiele czystsze niż moje i Gemmy, podłogi to nieskazitelne drewno liściaste, pokryte specjalnym preparatem, aby świeciły w popołudniowym słońcu, które wpadało przez szklane okna i drzwi balkonowe. Kuchnia była połączona z salonem, wszystkie urządzenia wydawały się nowe i z nierdzewnej stali. Ściany w jego kuchni były niebiesko-szare, a szafki czyste i pozbawione wgnieceń. Zdziwiło mnie to, że prawie każdy pokój w jego mieszkaniu miał różnokolorowe ściany, ale nie wydawał się tym przejmować. Myślę, że sam malował i wybierał kolory. Szczerze mówiąc, to kto by pomyślał o malowaniu ścian salonu na brązowy kolor, kuchni na niebiesko, a sypialnie na ciemnoczerwono - chociaż to bardziej odcień fioletu - a ściany łazienki na czarno?
- Sam malowałeś ściany? - zapytałem, przez co Louis przestał robić to co robił i rzucił na mnie okiem.
- Tak, Damien pomógł mi pomalować, kiedy się wprowadziłem. - odpowiedział.
- Kolory ścian są dosłownie różne w każdym pokoju.
- Oh. - Zmarszczył brwi. - Wybrałem tylko te kolory, które mi się podobały i pomyślałem, że będą wyglądać ładnie w określonym oświetleniu. - Jego palce zaczynały nerwowo się ruszać. - Nie lubisz takich kolorów? Zawsze możemy je przemalować.
- Nie. - postanowiłem owinąć ramiona wokół jego talii. - Lubię je, bo to sprawia, że mieszkanie jest bardzo podobne do Louisa.
- Ale chcę, żeby ten apartament był podobny do Louisa i Harry'ego. - wymamrotał, jego ramiona pozostały przy boku, gdy wpatrywał się we mnie, z wargą pomiędzy zębami.
- Widzisz te wszystkie pudełka? - zapytałem, przekręcając głowę w stronę stosu kartonów w salonie. - Te wszystkie są pełne mojego gówna, to mieszkanie chce być jak Harry i Louis, zaufaj mi.
- Więc nie chcesz niczego zmieniać?
- Jedyną rzeczą, którą chcę zmienić, oprócz nazwy na skrzynce pocztowej, to ten głupi piłkarz na twojej pościeli w twoim łóżku.
- Spieprzaj, dobra? Uwielbiam tę rzecz. - natychmiast się obronił i zaczął się ode mnie oddalać. Szybko złapałem go za biodra i odwróciłem z powrotem w moją stronę.
- Louis Tomlinson. - powiedziałem, kładąc dłonie na jego ramionach. - Jesteś dorosłym mężczyzną. Zmienimy pościel, ale chcę, żebyś zatrzymał plakaty na ścianach.
Wydawał się o tym myśleć, analizując w głowie, czy było warto, czy nie. Jego twarz wykrzywiła się, przez jego myśli, zanim w końcu przewrócił oczami i jęknął.
- Dobra, w porządku!
- Cudownie, kochanie. - uśmiechnąłem się, pochylając, aby szybko pocałować go w czubek nosa. Ciepło rozlało się na jego policzkach, gdy serdecznie się uśmiechnął.
- Kurwa. - Zayn potknął się o próg, a pudełko w jego rękach spadło na ziemię, przez co też sam upadł. Liam poszedł w ślady Zayna, i jego pudełko także wylądowało na podłodze, ale on sam zdążył przytrzymać się ściany, żeby uchronić się przed upadkiem. Kiedy Louis poszedł zobaczyć czy wszystko z nimi okej, poszedłem w jego ślady.
- Przysięgam na Boga, jeśli w tym pudełku są moje płyty CD, pobije was obu i użyje was jako nowe dywaniki do pokoju gościnnego. - zagroziłem, przechylając pudła, żeby przeczytać czarne litery. Na szczęście oba zostały podpisane jako "ubrania".
- Harry, kochanie. - odezwał się Louis. - Po pierwsze, bądź milszy od przyjaciół, a po drugie, nie mamy pokoju gościnnego.
- Wszystko w porządku, kochanie? - zapytał Liam, pomagając Zaynowi wstać.
- Nic mi nie jest, wszystko w porządku. - syknął Zayn, i zaczął czyścić ubranie. Wiedziałem, że był zakłopotany, przez sposób, w jaki jego szyja zaczęła zabarwiać się na odcień czerwieni, ale nie miałem zamiaru być kompletnym osłem i go przez to wyzywać.
- Dziękuję wam bardzo za pomoc. - powiedział Louis, jak wziąłem pudełka i postawiłem je z pozostałymi. To był długi dzień, który był w ciągłym biegu, więc żaden z nas nie był w nastroju, aby nawet zacząć myśleć o rozpakowaniu, któregoś z pudełek.
- Oczywiście. - uśmiechnął się Liam, podążając za Zaynem, gdy obaj położyli się na kanapie Louisa w kształcie litery L. Zająłem miejsce obok nosa Zayna, a Louis usiadł po mojej drugiej stronie.
Wszyscy cicho siedzieliśmy, rozkoszując się cichym życiem miasta za oknem mieszkania Louisa i rozkoszując się towarzystwem, które sami sobie stworzyliśmy. Louis lekko westchnął i oparł głowę o moje ramię, chwycił moją rękę i oplótł swoje palce o moje. Popatrzyłem na nasze splecione dłonie, mój kciuk poruszał się, aby tworzyć kręgi na jego miękkiej skórę.
- To dla was wielki krok. - powiedział Liam. Kątem oka zobaczyłem, jak Zayn oparł głowę na ramieniu Liama tak, jak to zrobił Louis. - W ogóle się nie denerwujesz?
- Niezupełnie. - odpowiedziałem, odwracając głowę, by złożyć lekki pocałunek na puszystych włosach Louisa. Uwielbiałem je, gdy ich nie stylizował i po prostu pozwalał opadać im na czoło. Moje ulubione dni były wtedy, gdy po prostu leżeliśmy w łóżku, a on miał na sobie najnowszą bluzę Adidas i dopasowane spodnie, które mu kupiłem, jego włosy były bez żadnego żelu, a jego oczy wydawały się zaspane przez sen. Wyglądał miękko i przytulnie - mój ulubiony Louis.
- Martwi mnie tylko to, czy będzie robił mi śniadanie każdego ranka. - powiedział Louis, ale wiedziałem, że żartował, gdy jego dłoń nieco mocniej się zacisnęła.
- Właściwie to nie jestem dobrym kucharzem. - przyznałem, wzruszając ramionami. - Wszystko, co mogę naprawdę zrobić, to upiec ciastka lub ciasto.
- Dlaczego do cholery się wprowadzasz, jeśli nie umiesz gotować? - narzekał Louis.
- Hej, jestem świetnym piekarzem. - uspokoiłem go, uśmiechając się, przez sposób, w jaki spojrzał na mnie i pokręcił głową.
- To prawda. - powiedział Zayn, odwracając głowę, by na nas spojrzeć. - Zawsze przynosi domowe ciasteczka, gdy jeden z tancerzy ma urodziny. Zawsze stara się to odegrać tak, jakby Gemma je stworzyła, ale wszyscy wiemy, że poprzedniej nocy piekł je do północy, licząc i upewniając się, że ma wystarczająca ilość dla wszystkich robotników.
- Pieprz się. - prychnąłem, starając się jak najlepiej zignorować ciepło wkradające się na moje policzki. Miał jednak rację, zawsze byłem tym, który robił ciasteczka. Wkładałem w to wiele wysiłku, więc oni lepiej to doceniali.
- W porządku, Harry, kochamy cię tak czy inaczej. - zaśmiał się Zayn, którego uderzyłem w bok łokciem.
- A co z wami? - spytał Louis, skutecznie zmieniając temat, abym nie musiał znosić już zakłopotania. Podziękuje mu potem za to. - Wiem, że to nie jest właściwe, by mówić przed tobą, Liam, ale Zayn, jak to jest z Perrie? Dajesz jej jakieś podpowiedzi?
Ilekroć jedno z nas wspominała o Perrie, twarz Liama bladła, ale teraz on się uśmiechnął i zachował spokój. Uśmiech na jego twarzy był tak wielki, że skóra wokół jego oczu się zmarszczyła.
- Właściwie to... - Zayn odchrząknął. - Zerwaliśmy, powiedziałem jej o mnie i o Liamie. Moja cała rodzina też wie, a moje siostry uwielbiają Liama, chyba już do śmierci. Myślę, że to dlatego, że zawsze przynosi im karty podarunkowe do iTunes.
- Naprawdę? - zapytałem zszokowany. To było coś nowego. - Jak ona to przyjęła?
- Okazało się, że spotykała się z jednym ze swoich współpracowników. - Zayn uśmiechnął się i wzruszył ramionami. - Właściwie, to myślę, że jej dziewczyna ma na imię Jade, czy coś w tym stylu.
- W jakim cudownym świecie żyjemy. - zachichotał Louis, kręcąc głową z rozbawienia. - Kto by pomyślał, że idealna para, która się zaręczyła jest do diabła tak bardzo homo?
- To naprawdę zabawne. - roześmiałem się i wkrótce wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
Kto by pomyślał, że skończymy w ten sposób? Nigdy nie myślałem, że zakocham się tak mocno w kimś tak przeciwnym jak ja, jak Louis. Nigdy nie spodziewałem się, że będę miał kartonowe pudła z moim nazwiskiem, siedząc w salonie innego mężczyzny lub że moje nazwisko zostanie dodane do skrzynki pocztowej. Nigdy nie pomyślałbym, że nie będę mógł się doczekać powrotu po pracy do miejsca, które nazywam „domem", lub faktu, że zasypiałbym obok miłości mojego życia. Gemma myślała, że już nigdy nie znajdzie miłości, a mimo to spotyka się z facetem o imieniu Ashton i traktuje ją jak królową, na co zasłużyła. Zayn myślał, że resztę swojego życia utknął w nieszczęśliwym związku, i że zostanie zmuszony do małżeństwa z kobietą, której nie uważał za bratnią duszę. Zamiast tego znalazł miłość w zupełnie odwrotnym kierunku - człowieka, który wielbi go każdym włóknem swojej istoty. Życie każdego wydawało się ewoluować na lepsze, i ja po prostu miałem nadzieję, że tak zostanie.
__________
Zapraszam na moje inne tłumaczenia.
Jeśli szanujesz te kilka godzin, które spędziłam nad tłumaczeniem tego rozdziału to proszę zostaw po sobie gwiazdkę ⭐⭐⭐
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top