Rozdział 20

Louis POV:

- To jest takie nudne. - wymamrotałem, wyciągając rękę, aby przesunąć mały metalowy but o trzy pola, lądując na kolei, której Damien był już właścicielem. Zagwizdał i wyciągnął rękę, czekając, aż policzę odpowiednią ilość kolorowych pieniędzy i dam mu na jego rękę.

- Po prostu jesteś zły, bo przegrywasz. - uśmiechnął się Damien, potrząsając kostką w ręce i uwalniając ją na planszę. - A może dlatego, że jesteś butem.

- Sprawiłeś, że jestem butem, do cholery! Chciałem tego cholernego psa! - powiedziałem obserwując, jak przesunął psem o siedem pól, całkowicie pomijając posiadany przeze mnie majątek.

- Cóż, szkoda. Moja gra, moje zasady. - po prostu wzruszył ramionami i posłał mi pewny siebie uśmieszek. Przewróciłem oczami i wziąłem kostki w ręce, dmuchnąłem na nie, potrząsnąłem nimi, a potem je rzuciłem.

Pięć miejsc. To znaczy...

- Kurwa! - krzyknąłem, rzucając metalowym butem.

Damien zaśmiał się, trzymając ręce na brzuchu.

- Idź do więzienia, Lou! Nie bądź psujozabawą!

- Ta gra jest popieprzona. - wymruczałem, nie zadając sobie trudu, aby patrzeć w miejsce, w którym rzuciłem metalowym butem. Mogłem zdecydować się na ten głupi cylinder.

- Bez urazy, Lou, ale na tym polega „Monopoly". - uśmiechnął się, a jego oczy błyszczały z rozbawienia. - Nawet pozwoliłem ci być bankierem.

Właśnie miałem powiedzieć wredny komentarz, ale zadzwonił dzwonek do drzwi, zaskakując nas oboje. Ponieważ to dom Damiena, wstał i zniknął w korytarzu, zostawiając mnie w salonie. Wykorzystując to, pochyliłem się do przodu i zabrałem kilka żółtych setek ze stosu i wrzuciłem je z powrotem do banku.

- Oh, Louis. - zaśpiewał Damien, pojawiając się w salonie, kiedy z powrotem się wyprostowałem. - To do ciebie.

- Co... - zaczynałem pytać, ale natychmiast wstałem z kanapy na widok mojego chłopaka stojącego w przejściu korytarza. -...Harry! - prawie zapiszczałem, zapominając o całej mojej męskości, kiedy praktycznie biegłem w jego kierunku, prawie potykając się o stolik do kawy.

- Cześć kochanie. - uśmiechnął się, owijając swoje ramiona wokół mojej talii, gdy zarzuciłem swoje ręce wokół jego szyi, przyciągając jego ciało do siebie. Rozkoszowałem jego pięknym zapachem, chowając twarz w zgięciu jego szyi. Westchnął nieustannie, przyciskając usta do moich włosów.

- Tęskniłem za tobą. - wyszeptałem, pocierając nosem jego miękką skórę.

- To była tylko jedna noc. - zachichotał, lekko potrząsając głową. Jego dłonie były zimne od tego, że był na zewnątrz, dostałem gęsiej skórki, gdy dotknął moich gołych pleców pod koszulką.

- O jedną noc za długo. - wyszeptałem, przyciskając moje usta do jego szyi, zanim jeszcze raz powąchałem jego zapach. Pachniał liśćmi i jesienną bryzą z nutą wody kolońskiej, której używał codziennie. To niesamowita kombinacja, absolutnie kurwa odurzająca, i od tego zmiękły mi kolana.

- Kochanie, czy możesz przestać mnie obwąchiwać i pozwolić mi usiąść?

- Oh, moja wina. - szybko odszedłem od niego i odwróciłem się w stronę kanapy, ukrywając moją z pewnością zarumienioną twarz, gdy szedł za mną do salonu. Opadł na białą sofę, a ja chciałem usiąść przed nim. Rozsunął kolana, kiedy usiadłem na podłodze, przyciskając plecy do kanapy. Moje ciało znajdowało się teraz między jego długimi nogami.

- Monopoly? - zapytał, pochylając się do przodu, aby położyć ręce na mojej klatce piersiowej, Damien usiadł obok niego.

- Tak, a Louis jest zbolałym przegranym. - pochwalił się Damien, pochylając się do przodu, aby złapać kostki. Potrząsnął nimi w dłoni i rzucił je na planszę.

- Przysięgam na pieprzonego Boga, Damien, jeśli kupisz... - patrzyłem i skrzyżowałem ręce na piersi, moje dłonie wylądowały przez przypadek na Harry'ego, chociaż nimi nie ruszałem. - Ty skurwielu. Ty pierdolona kupo gówna, sukinsyn.

- Boardwalk jest mój, suki! - Damien zawiwatował wrzucając pieniądze do mojej dłoni.

- Nie chcę już z tobą grać.

- Oh, daj spokój! To po prostu staje się interesujące. - uśmiechnął się, poklepał mnie po ramieniu, i spokojnie wtarł swój sukces w moją twarzy.

- Mówiłeś tak godzinę temu. - wymamrotałem, patrząc na niego.

- Czekajcie, gracie w Monopoly od ponad godziny? - zapytał Harry, autentycznie zaskoczony. To nie jest tak, że usiedzę spokojnie przez ponad pięć minut w jednym miejscu, więc rozumiałem, dlaczego był taki zszokowany. Szczerze mówiąc, zmieniłem pozycję, tak ze dwadzieścia razy, nawet poruszając się po drugiej stronie stolika do kawy, żeby być gdzieś w nowym miejscu. Jestem niespokojnym sukinsynem.

- Tak. - zajęczałem. - I skończyłem grać, jestem znudzony jak cholera.

- Dobrze, dobrze. - Damien zachichotał, składając planszę i resztę rzeczy. - W każdym razie muszę zadzwonić do Cammy.

- Co powiedziałeś?

- Powiedziałem, że muszę zadzwonić do Cama? - Damien zmarszczył brwi przez zdezorientowanie.

- Nazwałeś go Cammy. - moje wargi podniosły się w górę z zadowolonym uśmieszkiem, patrząc, jak jego policzki powoli zabarwiały się na czerwono, a wstyd przez jego słowa dotarł do niego.

- To nie jest nic wielkiego - ty tez zdrabniasz imię Harry'ego! - próbował odwrócić to wszystko w moją stronę, ale się nie udało.

- Nazywam Harry'ego kochanie, ukochany, skarbie...

- Nigdy nie nazwałeś mnie skarbem. - Harry wtrącił szepcząc, mi do ucha, więc Damien nie usłyszał.

- ...słońce, słoneczko - tego typu rzeczy.

- Nigdy też mnie tak nie nazwałeś. - wymruczał Harry.

- ale nie nazywam go takimi pseudonimami. Zayn nazywa go Hazz, ale to jest ich sprawa. Ty... Dałeś Camowi dziewczęce przezwisko.

- Wcale nie! Akurat on lubi „Cammy", dziękuję bardzo, ty cioto. - powiedział Damien, wciąż wyraźnie zakłopotany.

- Czy on też ma dla ciebie przezwisko? - zapytałem, próbując zignorować Harry'ego, gdy muskał wargami płatek mojego ucha.

- Może powinieneś zacząć nazywać mnie skarbem lub słońcem, podoba mi się to. - Harry znowu wymamrotał, jakby wydawało mu się, że jest w swoim własnym świecie, ale oczekiwał, że go słucham.

- Nie, nie, nie ma. - odpowiedział Damien, ale nie nawiązał ze mną kontaktu wzrokowego.

Zwężam oczy, wpatrując się w niego podejrzliwie.

- Zawsze odwracasz wzrok, kiedy kłamiesz, Damien. Czy to zbyt zawstydzające? Wstydzisz się?

- On... - wzdycha ciężko.

- No weź, pomyśl o tym, tak naprawdę nie nazywasz mnie kochaniem. - kontynuował Harry, jego palce bawiły się włosami na moim karku.

- Lubi takie tandetne gówno. On jest bardzo... bardzo ckliwy. - wzrusza ramionami Damien.

- Po prostu powiedz mi to, Dame! Zadzwonię do Cammy, jeśli ty tego nie zrobisz. - uśmiechnąłem się, kładąc podbródek na kolanie Harry'ego, gdy patrzyłem na Damiena.

- Nie, nie waż się, to pogorszy sytuację. - Damien zajęczał, przesuwając dłonią po twarzy.

- Więc...

- Zawsze nazywam cię kochaniem, dlaczego nie nazywasz mnie skarbem? - Harry.

- ...powiedz mi już, Damien! To nie może być takie złe. - uśmiechnąłem się.

- Dobrze. Ja nazywam go „Cammy", a on nazywa mnie „Damey" - wymruczał. - Cammy i Damey. Cam pomyślał, że to urocze.

- Aww. - udałem słodki głos, kładąc ręce na moim sercu. - Jak to słodko pachnie!

- Boże, jesteś takim gejem. - Damien przewrócił oczami, wstając z kanapy, z telefonem w dłoni.

- Chcę, żebyś zaczął częściej nazywać mnie skarbem. - powiedział Harry.

-Dziękuję, oczywista oczywistość, jakbym nie był świadomy, że lubię kutasy. - przewróciłem oczami, zmieniłem swoją pozycje i oparłem się o Harry'ego.

- Oh i Harry. - Damien przyciągnął jego uwagę. - Powód, dla którego Louis nie nazywa cię imionami zwierząt domowych, jest taki, że jest zbyt zajęty nazywaniem twojego fiuta. Teraz, jeśli mi wybaczysz, muszę zadzwonić do mojego Cammy.

Po tym wyszedł z salonu i poszedł korytarzem, prawdopodobnie do swojej sypialni. Harry i ja siedzieliśmy w niezręcznej ciszy przez kilka minut, żadne z nas naprawdę nie wiedziało, jak rozpocząć rozmowę.

- Więc...

- O Boże. - powiedziałem, zasłaniając moją zarumienioną twarz dłońmi.

- Nazwałeś mojego kutasa? - mogłem praktycznie usłyszeć uśmiech Harry'ego poprzez jego słowa. Uwielbiał to, kiedy byłem podenerwowany, więc byłem pewien, że w tej chwili absolutnie się cieszył.

- Damien pomógł. - wzruszyłem ramionami, przeciągając dłońmi po twarzy.

- A więc. - jego oddech nagle rozszedł się po moim uchu, uczucie wywołujące dreszcz emocji w moim kręgosłupie i ekscytujące moje ciało to najlepsze co mogło mnie w tym momencie spotkać. Jedna z jego dużych dłoni wsunęła się pod moje ramię od tyłu, powoli błądząc po mojej klatce piersiowej i brzuchu, aż jego palce zatrzymały się na rąbku moich spodni. - Jak go nazwałeś?

- Nie powiem ci. - powiedziałem stanowczo.

- Nie? - wyszeptał, jego palce zsunęły się odrobinę niżej i drażnił mnie w ten sposób, który kochał.

- Nigdy. - zajęczałem, szybko popatrzyłem, aby upewnić się, że Damien był w swoim pokoju. Salon był czysty, a Harry kontynuował.

- Nie? Nawet jeśli tak zrobię? - jego język błądził po mojej szyi, a jego ręka ześlizgnęła się w dół i prawidłowo chwycił moje krocze.

- Oh, kurwa. - już praktycznie sapałem. Ten sukinsyn wiedział, jak mnie dotknąć w sposób, który doprowadzał mnie do pieprzonego szaleństwa. On wiedział, co mnie denerwowało - dotykając mnie na tyle, by wiedzieć, co mogłem, a czego nie, ale nie dotykał mnie zbyt mocno, gdy otrzymywałem wystarczająco przyjemności, by mnie zadowolić.

Bez ostrzeżenia jego palce wślizgnęły się pod pasek moich bokserek i jego ręka natychmiast owinęła się wokół mojej półtwardej długości. Akcja była tak nagła i nieoczekiwana, że ​​sapnąłem i pochyliłem się do przodu, tylko po to, aby on umieścił swoją szeroką dłoń na mojej piersi i przyciągnął mnie z powrotem w kanapę.

- Czekałem całą noc, aby znów cię dotknąć. - wyszeptał i językiem zrobił mokry pasek wzdłuż mojej szyi. - Ale mogę jeszcze trochę poczekać, jeśli mi nie powiesz.

- N-Nie rób tego, Ha... - jego dłoń nagle ścisnęła moją długość i zaczął poruszać ręką w górę i w dół, w równym tępie. - Harry.

- Zgadza się, skarbie. - odchrząknął, jego zęby wbiły się w skórę pokrywającą moją szyję. Niski jęk wydobył się z moich ust, ale starałem się milczeć, aby nie przeszkadzać Damienowi.

Już czułem, że mój orgazm zbliżał się z powodu szybkiego tempa jego ręki i cholernych 24 godzin, które spędziłem z dala od niego, pragnąc jego dotyku. Ciepło płynące przez moje ciało sprawiło, że ​​zakręciło mi się w głowie, potrzeba wypuszczenia prawie nie do zniesienia. Właśnie miałem zamiar dojść, kiedy nagle Harry wyciągnął rękę z moich spodni.

- Co... - sapnąłem, podnosząc rękę nad moim sercem. Czułem, jak pot powoli przesunął się po mojej głowie z dala od moich włosów, tylko udowadniając, jak krótko pracował, że udało mu się mnie zdobyć.

Kiedy odwróciłem się, aby zobaczyć, co robił, on opierał się o kanapę z rękami skrzyżowanymi na szerokiej piersi, z uśmiechem na ustach. Moja szczęka napięła się i gapiłem się na niego. Nie mogę uwierzyć w jego pieprzoną zuchwałość.

- Harry! - wykrzyczałem. - Nie możesz mnie tak kurwa zostawić, ty kutasie!

- Po prostu. - wzruszył ramionami, unosząc jedną rękę, aby sprawdzić swoje paznokcie, celowo starając się mnie co najmniej zdenerwować. - Powiesz mi?

- Jesteś takim kutasem. - wymamrotałem, odwracając się i próbując się uspokoić. Namiot w moich spodniach był ogromny, i towarzyszył temu ból. Potrzebowałem dokończyć. Ból tego cholernego wzwodu doprowadzał mnie do szaleństwa. Musiał skończyć to, co zaczął.

Nie wiem, ile czasu minęło - minuta może sekunda - zanim w końcu ustąpiłem. Jęknąłem, szybko wstałem, i szybko chwyciłem jego talię. Moje kolana spoczywały po obu stronach jego ud, chwyciłem go za ramiona, aby przytrzymać go na kanapie.

- Jesteś pierdolonym złośliwcem, Harry. - praktycznie warknąłem z irytacji, że był na prowadzeniu. Jego oczy rozszerzyły się lekko na tę nagłą zmianę nastroju, i że wiedział - że mam teraz pełną kontrolę. - Mam zamiar pieprzyć cię tutaj, teraz, na tej kanapie i nie powiesz mi „nie".

- Okej. - natychmiast odpowiedział, jego głos był tylko szeptem. Zdjął marynarkę i rzucił ją na drugi koniec kanapy, z koszulką zrobił to samo. Damien był całkowicie zapomniany, gdy sięgnąłem w dół i odpiąłem guzik jego dżinsów.

Podniosłem się z jego kolan i patrzyłem na niego, gdy ściągnąłem koszulkę przez głowę i rzuciłem ją na ziemię.

- Rozbierz się dla mnie.

Wahał się przez ułamek sekundy, zanim podniósł biodra z kanapy, przesuwając obcisłe dżinsy po swoich długich nogach, aż znalazły się na podłodze. Przejechałem wzrokiem po jego całym ciele, aż zatrzymałem się na wybrzuszenia w jego czarnych bokserkach. Nie tracił czasu, wkładając palce pod gumkę bokserek i ściągnął je w dół, uwalniając swoją długość.

Po wypiciu chwały, którą była nagość Harry'ego, w końcu oderwałem wzrok od jego długości, aż moje oczy skrzyżowały się z jego. Jego policzki były zabarwione na różowo, ale i tak był niesamowicie piękny.

Wsunąłem rękę do kieszeni moich spodni, wyciągając ją z powrotem z moim telefonem. Wysyłałem szybką wiadomość do Damiena, a następnie umieściłem telefon na szklanym stoliku do kawy, po czym ponownie skupiłem swoją uwagę na Harrym.

- Do kogo musiałeś napisać wiadomość w środku tego? - zapytał z rozdrażnieniem i niedowierzaniem wymalowanym na jego twarzy.

- Do Damiena. Napisałem mu, żeby nie wychodził z pokoju, bo właśnie pieprzymy się na jego ładnej białej kanapie. - wciągnął gwałtownie powietrze, słysząc moje słowa, jego dłonie zadrżały u mojego boku. Chęć dotknięcia się była oczywiście obecna.

Kiedy jego oczy były już na mnie wyćwiczone, przeciągnął koniuszkami palców po moim gołym torsie, aż osiągnął efekt gęsiej skórki na moim ciele. Wsunąłem palce, aby ściągnąć bokserki. Jego oczy zamigotały na moich dłoniach, kiedy zsunąłem moje szare bokserki, aż stałem zupełnie przed nim nago.

- Cholera. - wymruczał, prawą ręką powoli złapał się u podstawy swojej twardej długości. Szybko pochyliłem się naprzód i uderzyłem jego rękę, przez co załkał i przygryzł dolną wargę.

Mój telefon zawibrował na stoliku do kawy i szybko sprawdziłem wiadomość. Postąpiłem zgodnie z instrukcjami Damiena i podszedłem do stolika obok kanapy otwierając szufladę i przenosząc magazyny sportowe na bok, odsłaniając małą butelkę lubrykantu i trzy prezerwatywy. Wziąłem butelkę i jedną prezerwatywę i rzuciłem je Harry'emu, który złapał je w ostatniej chwili.

- Podstępny sukinsyn. Wszyscy wiemy, że nie interesuje się sportem. - zaszydziłem ponownie stając przed Harrym. - Teraz załóż mi prezerwatywę i rozprowadź płyn, już nie marnujmy czasu.

Kiwnął głową i wstrzymałem oddech, gdy zakładał prezerwatywę, a potem dodał obficie lubrykant. Odłożył butelkę na stół i usiadł, kładąc dłonie na udach, czekając, aż wykonam ruch.

- Połóż się, kochanie. - wyszeptałem, obserwując, jak położył się plecami na kanapie z ramionami uniesionymi nad nim, trzymając się ramienia kanapy.

- Tak ładnie. - wyszeptałem, wspinając się nad jego chude ciało, składając mokre pocałunki od włosów aż do jego warg. Jedna z jego rąk uniosła się w górę i chwyciła za szyję, trzymając moje wargi przy jego. Jego język był gorący i mile widziany, gdy wsunął się w moje usta, i walcząc o dominację.

- Jesteś gotowy? - zapytałem, moje usta wciąż ocierały się o jego. Skinął niemal z niecierpliwością, a jego ciało w oczekiwaniu drżało pod moim.

Rozłożył nogi, które były jeszcze bardziej zgięte w kolanach, całkowicie otwierając się dla mnie. Ustawiłem się w linii, i utrzymując z nim kontakt wzrokowy, powoli wsunąłem się w niego. Jego usta otworzyły się, a oczy zacisnęły, dopóki nie byłem w pełni w środku. Dałem mu minutę na dostosowanie się, a kiedy powoli otworzył oczy, z jego ust wydobył się długi i gorący oddech.

Wystarczyło jego skinięcie głową, zanim z niego wyszedłem i znowu w niego wszedłem obserwując jak drżał. Kiedy już wiedziałem, że już nie odczuwał lekkiego bólu, nic mnie nie powstrzymywało. Z jego ust wydobyło się głośne jęknięcie.

- Cicho, kochanie. Nie chcemy przeszkadzać Damienowi. - uśmieszek wtargnął mi na usta, gdy położyłem jedną rękę na jego ustach, a drugą przytrzymywałem się na podłokietniku, aby uzyskać efekt dźwigni. Przyśpieszyłem tempo, płynnie wbijając się w niego. Wciąż czułem jego duszone jęki na mojej dłoni, wibracje powędrowały aż do mojej pachwiny.

- Kurwa. - wymamrotałem, opierając czoło na jego klatce piersiowej. Moje stopy wcisnęły się w inny podłokietnik, dając mi jeszcze więcej siły, by móc wbić się głębiej w jego wnętrze. Mieszanka oddechu i jęku powstała w mojej dłoni. Z mojego miejsca obserwowałem miejsce, w którym byliśmy połączeni, badając sposób, w jaki nasze ciała wyglądały razem w najbardziej pięknej pozycji. To prawie piękny widok, sposób, w jaki moje ciało uderzało o jego, ale było też bardzo erotyczne.

- Louis. - zajęczał w moją dłoń, zyskując moją uwagę. Popatrzyłem na niego i nasze oczy się spotkały. Jego brwi były zmarszczone w koncentracji, jedna z jego dłoni rozpaczliwie chwytała poduszkę. Rozpoznałem wyraz jego oczu, który przyniósł mi absolutną radość - on starał się tak szybko nie dojść.

- Dojdź, Harry. - szybko potrząsnął przecząco głową, najwyraźniej próbując poczekać, aż ja zrobię to pierwszy. Jedna z moich rąk wsunęła się w jego loki, i pociągnąłem za nie, by wywołać u niego zduszony jęk. Drugą sunąłem po jego spoconej klatce piersiowej, aż dotknąłem jego brzucha i owinąłem nią wokół jego stwardniałej długości. Z trudem złapał oddech, a jego plecy wygięły się w łuk, wypychając biodra jeszcze bliżej mojej dłoni.

- Louis. - jęknął, jego oddech wydobył się z ostrym tonem. - Louis, Louis, Louis.

- Mówiłem ci, żebyś doszedł, skarbie. - warknąłem, mocniej ciągnąc za jego włosy, kiedy pocierałem jego pulsujący członek, w międzyczasie kontynuowałem utrzymywanie szybkiego rytmu moimi biodrami.

Jego ciało zaczynało drżeć, co wskazywało, że w końcu mnie posłuchał. Szybko pochyliłem się, przyciskając moje wargi do jego, aby przełknąć jego jęki, aby go uspokoić. Białe smugi pokryły jego brzuch, wydobywając się pomiędzy nami. Po kilku kolejnych pchnięciach w jego praktycznie zrujnowane ciało, także doszedłem i oparłem czoło na jego ramieniu, wbijając się w jego skórę, aby stłumić moje własne jęki.

Po kilku minutach leżenia, nasze oddechy były jedyną rzeczą, która niszczyła tę cichą atmosferę, w końcu wypuścił ciężkie westchnienie. Zaczął lekko chichotać, jakby zaprzeczał, że to ja w końcu przejąłem kontrolę. Przeniósł jedną ze swoich rąk w dół, aby przejechać wzdłuż moich odsłoniętych pleców.

- Młotek. - wymruczałem przy jego uchu. - Nazwałem twojego penisa młotkiem.

__________
Zapraszam na moje inne tłumaczenia.

Jeśli szanujesz te kilka godzin, które spędziłam nad tłumaczeniem tego rozdziału to proszę zostaw po sobie gwiazdkę ⭐⭐⭐

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top