9

- Wyprasowałaś mi białą koszulę? Zaraz się spóźnię na spotkanie.

- Czy ty zawsze musisz odkładać wszystko na ostatnią chwilę? - przewrócił oczami, wyrywając mi koszulę z dłoni. Od samego rana latał jak mucha po całym domu, szukając czegoś albo starając się wszystko ogarnąć jak papiery z jego biurka.

- Kochanie, znasz mnie od dwóch lat.

- Wiem i nie nazywaj mnie kochaniem, bo ci strzelę. - cmoknął ustami w powietrzu, męcząc się z zawiązaniem krawatu. Tupnął nogą, zirytowany rzucając materiał na podłogę. Wywróciłam oczami, podnosząc daną rzecz i w spokoju próbując mu ją zawiązać. - I po co się tak denerwować?

Poczułam jak jego ręce odnajdują swoje miejsce na moich biodrach, a moje dłonie były zajęte, dlatego wiedział jak to wykorzystać.

- Widzę, że bardzo chcesz oberwać przed wyjściem.

- Oj, daj spokój. Jest miło.

- Z pewnością. Leć, bo się spóźnisz. - ułożył usta w dzióbek, zapewne chcąc, abym dała mu całusa. Podniosłam brwi do góry i przyłożyłam rękę do ust, a potem uderzyłam nią go w czoło. Westchnął niezadowolony i wyszedł z willi.

Po jego wyjściu zabrałam się za sprzątanie. Wyjęłam wszystkie potrzebne narzędzia i rozpoczęłam swoją pracę od pokoi gościnnych, które były udekorowane jedynie kurzem. Podczas czyszczenia półek i szafek, zdecydowałam, że odwiedzę dzisiaj rodziców. Zostawiłam małą karteczkę na blacie, która informowała o moim wyjściu.

Po trzech godzinach czyszczenia całego domu, wzięłam się za oporządzenie swojej osoby i przygotowanie do opuszczenia mieszkania. Ubrałam się w zwykły, beżowy sweterek i białe spodnie. Buty były podobnego koloru co górna część ubioru, a włosy ułożyłam w zwykłego kucyka.

Na miejscu byłam o trzynastej i zastałam tam wyłącznie mamę. Pielęgnowała ogródek na tyle domu, dlatego skierowałam się właśnie w jej stronę.

- Cześć, mamo!

- Emma, kochanie! Jak miło cię widzieć. Co tam u ciebie, córeczko? 

- Ciekawie, na pewno ciekawie.

- Znów chodzi o twojego szefa? Harry jest widocznie bardzo interesującym człowiekiem skoro ciągle masz z nim jakieś przygody.

- Nie pomyliłaś się, mamo. Zaproponował mi wyjazd do Francji.

- Bardzo dobry pomysł. Przydadzą ci się jakieś wakacje.

- Uch, to nie chodzi o taki wyjazd.

- Więc o co? - otrzepała dłonie z czarnej ziemi o swoje spodnie. Spojrzała na mnie zaciekawiona, a także zaskoczona, gdyż zawsze była mądrą kobietą i domyślała się co miałam na myśli.

- Wyjeżdża tam na stałe i poprosił, a raczej uważa, że pojadę z nim.

- Co mu powiedziałaś?

- Tylko tyle, że nie mogę was zostawić. Przecież to kawał drogi stąd. To nie jest inne miasto w odmiennej części Wielkiej Brytanii, a inny kraj. Nie znam go, nie umiem mówić po francusku. Nie odnalazłabym się w kompletnie nieznanym państwie.

- Kochanie, jesteś młoda, a poza tym są kursy językowe. Zamieszkanie tam dałoby ci wiele nowych perspektyw. Pomijając to to pamiętaj, że zwiedzanie jest teraz bardzo popularne. Masz okazję to ją łap!

- Czyli mam rozumieć, że się zgadzasz?

- Zgadzam? Wręcz cię pcham w samolot, córeczko! To świetny pomysł. Przecież możemy się odwiedzać. Zwiedzaj świat! Nie miałam takich możliwości jak byłam w twoim wieku.

- Dzięki, mamo. Sądzisz, że tata też tak powie?

- Być może nie będzie zadowolony z uwagi na to, iż wybierasz się tam z Styles'em, lecz to niewiele zmieni. Będzie za.

- Kocham cię.

-Ja ciebie też, kochanie. - przesiedziałam tutaj większość dnia, czekając aż tata wróci z pracy. Powiadomiłam go o wszystkich swoich planach i było dokładnie tak jak mówiła mama. Nie był zachwycony w kwestii tego kto miał być moim towarzyszem, jednakże podzielał zdanie rodzicielki.

Wróciłam do willi Harry'ego po dziewiętnastej. Klucze rzuciłam na komodę, aczkolwiek nie zdążyłam zrobić jakiegokolwiek ruchu, gdyż zostałam przyparta do drzwi. Nie mogłam się zorientować co się działo przez gwałtowne, niedbałe pocałunki bruneta. Co do cholery? Biłam go w klatkę piersiową, aż nareszcie użyłam całej siły i odepchnęłam go od siebie. Czułam okropny smak alkoholu, dlatego już wiedziałam co było powodem tego zajścia.

- Tęskniłem.

- Czy ktoś cię kiedyś bardzo mocno uderzył w głowę? Nigdy więcej tego nie rób.

- D-dlaczego?

- Nie życzę sobie tego.

- Chodź. - złapał mnie za rękę, którą wyrwałam po pewnym czasie. Rozszerzyłam oczy, wchodząc do kuchni. Były w niej porozstawiane świeczki, a na niewielkim stoliku stały dwa kieliszki, talerze oraz butelka wina. - Nie wracałaś, więc postanowiłem sam opróżnić zawartość butelki. Przepraszam, E-Emmo.

- Nic się nie stało. I tak mnie zaskoczyłeś. Zrobiłeś jedzenie? Sam?

- S-starałem się, a-ale chyba mi nie wyszło. - podrapał się po głowie, przypominając mi teraz zawstydzone dziecko. Pierwszy raz w życiu miałam ochotę z własnej woli go pocałować, lecz jedynie w policzek. Stanęłam więc na palce i ledwo wyczuwalnie ucałowałam jego skórę. Niestety nie przewidziałam tego, że złapie mnie za biodra, chcąc więcej.

- Harry...

- Daj się ponieść, ten jeden raz.

- Jesteś pijany. - wzruszył ramionami, schylając się i złączając nasze usta. Nie odwzajemniłam gestu, ponieważ nie byłam pewna czy było to w porządku.

- Cholera, no dalej.

- To nie powinno mieć miejsca.

- Ale ma i jedyne co ci pozostało to oddanie p-pocałunku.

- Najlepiej będzie jak każde z nas pójdzie do siebie. - bąknęłam, cofając się do tyłu. Powoli szłam w kierunku schodów, przysłuchując się naczyniom, które stukały.

-Kurwa mać! - był to okrzyk wściekłości, aczkolwiek żadne szkło się nie zbiło. Musiał być inny powód i zapewne była nim moja odmowa.

✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫

Hej x






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top