60
~Emma~
Punktualnie o dziesiątej pojawiłam się przed gabinetem doktor Durand. Chciałam załatwić to szybko, aby udowodnić Harry'emu, że niepotrzebnie się martwił i jednak nieregularna miesiączka to coś normalnego.
Zostałam poproszona do środka pomieszczenia, więc podniosłam się z krzesła, zabierając swoją torebkę.
- Witam... panno Silver. W czym mogłabym pani pomóc? - znalazłam swoje miejsce naprzeciwko jej biurka i przywitałam się z nią tak jak ona ze mną.
- Harry od pewnego czasu, to znaczy mój...
- Chłopak?
- Uch, niech będzie, chociaż wydaje mi się to takie nastoletnie. - zaśmiała się i pokazała dłonią, bym zaczęła wreszcie opowiadać o konkretach. - No więc Harry mnie praktycznie zmusił do przyjścia tutaj, gdyż okres mi się spóźnia. Próbowałam mu wyjaśnić, że to nie chodzi jak w zegarku, ale mnie nie słuchał. Dlatego tu jestem. Chcę mu pokazać, że jego nerwy były bezsensowne.
- W porządku, rozumiem. Faceci czasem wariują. Jakieś bóle brzucha? Nudności?
- Ostatnio, całkiem niedawno. Wczoraj, przedwczoraj, no i dzisiaj.
- W jakich godzinach?
- Zazwyczaj rano, chociaż raz zdarzyło mi się wieczorem. Harry zaczął eksperymentować w kuchni, dlatego obstawiam zwykłe zatrucie.
- Jedliście to samo, także on również powinien mieć problemy z żołądkiem.
- Może jest bardziej odporny. - wzruszyłam ramionami, bo była to jedyna wymówka, która wpadła mi do głowy.
- Uprawialiście seks?
- Uch, tak. - domyślałam się do czego dążyła i nie, nie mogła być to ciąża. Dziecko w tej chwili to nie był najlepszy pomysł, gdyż dopiero zaczęliśmy budować, to co się zepsuło w Australii.
- Kiedy?
- Miesiąc temu? Miesiąc z paroma dniami, coś koło tego.
- Ostatnia miesiączka? Mogłabyś podać dokładną datę? - przeszukałam swoją torebkę w celu poszukania kalendarza. Odkąd w szkole średniej dostałam krwawienia na lekcji matematyki i miałam plamę na jasnych jeansach, to przyrzekłam sobie, że będę wszystko zapisywać. Tak zostało do dzisiaj.
- Trzynastego grudnia. - mruknęłam, czytając datę.
- Mniej więcej po ilu dniach się skończyła?
- Mój okres nigdy nie trwa długo. Do pięciu, sześciu dni.
- Dobrze, więc skończył się jakoś tak między siedemnastym a dziewiętnastym grudnia, a dzisiaj mamy dwudziestego piątego stycznia. W porządku. W takim razie przedstawię ci małe spostrzeżenia. Trzynastego dostałaś okres i minęło te pięć, sześć dni zanim dobiegł końca i możemy powiedzieć, że był to osiemnasty. Podczas miesiączki oraz pewien okres po, jest czas niepłodności. Nie mogę powiedzieć ile dokładnie to trwało, ponieważ u każdej kobiety przebiega to inaczej. Jednak termin, w którym uprawialiście seks, przypuszczam, że wypadł w twoje dni płodne. Jak mówiłam. Każda z nas przechodzi to różnie i jest wiele przypadków. Twój raczej nie odzwierciedla się niczym szczególnym.
- Pani uważa, że mogłabym być w ciąży?
- Jest to możliwe. Zabezpieczaliście się? - spojrzałam na nią z szerokimi oczami, gdyż szczerze nie miałam pojęcia. Nie zwróciłam na to uwagi ani podczas stosunku, ani po, ani w późniejszym czasie. Cholera, jak mogłam to pominąć?!
- N-nie wiem, chyba nie.
- W takim razie nie zostaje nam nic innego jak USG. - westchnęłam i podniosłam się z krzesła, aby pójść z nią na odpowiedni fotel.
Wyszłam z budynku jak już wszystko wyjaśniłam i wszystko stało się jasne. Naprawdę ciężko było mi w to uwierzyć, jednakże stało się, także nie mogłam nic na to poradzić. Nie potrafiłam również określić jakie emocje mną targały, gdy dowiedziałam się przyczyny wymiotów oraz braku krwawienia. To nie był odpowiedni czas, lecz nie miałam już na to wpływu. Były dwa wyjścia. Pogodzić się z sytuacją i wyłącznie się cieszyć albo być nieszczęśliwą oraz zniszczyć porządek jaki ustanowiliśmy.
- I? Powiedz mi. Coś z tobą nie tak? Jesteś chora czy to te zwykłe zatrucie? Emma? - od razu po pojawieniu się w domu usłyszałam masę pytań. Nie odpowiedziałam na żadne, tylko zajęłam miejsce na kanapie w salonie. Poszedł moim śladem, jednakże usiadł naprzeciwko mnie, po drugiej stronie stołu od kawy, na drugiej sofie. - Powiesz mi co się dzieje?
- Wyjaśnij mi, dlaczego się tak zachowywałeś?
- Bo, bo zapomniałem prezerwatywy i...
- A od czego jest prezerwatywa, kretynie?
- Od zabezpieczenia.
- A co się może stać jak nie założysz kondoma?
- Ciąża?
- I to wszystko?
- Boże, jesteś chora? - patrzyłam na niego przez dłuższą chwilę w całkowitej ciszy. Niech ma za swoje. Trzeba go trochę postraszyć. - Kochanie...
- To nie jest dobry czas na dziecko.
- Dziecko? Będziemy mieli dziecko? - nie, ośmiorniczkę. Nie dał mi nic powiedzieć, gdyż zaczął mnie całować, skutecznie powstrzymując przed dalszym gadaniem. Ostatecznie wylądowałam plecami na miękkiej kanapie, a brunet znajdując się na kolanach, podciągał moją koszulkę. - Myślisz, że nas słyszy?
- Harry, kretynie, to jest malutkie. Nie szalej.
- Moja mama już wie.
- Co? Przecież powiedziałam ci dopiero teraz.
- Domyślałem się już wcześniej.
- Następnym razem nakleję ci prezerwatywę na kutasa z dopiskiem "pamiętaj, bo będziesz zmieniał brudne pieluchy". - uśmiechnął się i załączył nasze usta. Kiedy się ode mnie oderwał, zmarszczył czoło, przyglądając się mojej twarzy.
- Nie cieszysz się?
- Nie o to chodzi. Po prostu niedawno poukładaliśmy sobie wszystkie sprawy. Na dziecko przyszedłby jeszcze czas.
- Widocznie tak miało być. Powinniśmy być szczęśliwi. Wyobraź sobie takiego małego mnie.
- Ja pieprzę, mam nadzieję, że kretynizm nie jest dziedziczny.
✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top