51
~Harry~
Obudziłem się po paru godzinach i paru szklankach dobrej whiskey. Wciąż byłem wściekły za odrzucenie ze strony Emmy, ale to w pewnym sensie minęło, kiedy przeleciałem tę stewardessę, a potem zobaczyłem jej minę. Nie mogłem dać po sobie poznać, że tak szybko żałowałem. I tak już to był ewidentny koniec.
Warknąłem, gdy usłyszałem cholerny dzwonek, mojego gównianego telefonu. Wszystkim kazałem odpieprzyć się ode mnie na nieokreślony czas, a moją kancelarią zajmował się mój zaufany pracownik. Chciałem być sam, więc naprawdę nie zamierzałem odbierać.
Jednak dzwonek nie ustąpił, a raczej dzwoniący nie zrezygnował. Wkurzony odebrałem, nie patrząc kto starał się ze mną skontaktować.
- Gdzie jest moja córka?! - podniosłem się do pozycji siedzącej, próbując ogarnąć kto i co do mnie mówił. W końcu pojąłem, że głos należał do Brian'a, a chodziło mu o Emmę. Była tutaj. Pamiętałem to. Wywaliłem ją za drzwi. Kurwa. - Powinna być od godziny w Anglii! A wiesz co?! Zaskoczę cię! Nie wyszła z pierdolonego samolotu! Miałem cierpliwość, byłem uprzejmy, robiłem to, bo mnie o to poprosiła, ale od zawsze wiedziałem, że jesteś gówno warty, dlatego teraz powiedz mi gdzie ona jest!
- J-ja, musi być w Londynie. Mówiła, że ma lot tego samego dnia.
- Tyle to ja wiem! Byłem w informacji i nawet nie stawiła się na odprawę! Przysięgam, że jeśli jej się coś stanie to za to zapłacisz. - rozłączyłem się, szybko wstając z łóżka. Może zbyt gwałtownie, ponieważ zakręciło mi się w głowie. Wybrałem numer Emmy, lecz był urządzenie było wyłączone. Ubrałem się w normalne, czyste rzeczy i nie zważając na nic, zabrałem klucze oraz kurtkę. Skoro nie było jej w Anglii to musiała być tutaj i modliłem się, abym ją znalazł.
Wiedziałem, że była to moja wina i, że praktycznie skreśliłem tym wszystko, co było pomiędzy nami, jednakże teraz zdałem sobie sprawę, iż powinienem zrobić wszystko, by wróciła. Nie zasługiwałem na to, ale byłem zbyt zakochany i zbyt samolubny. Mimo tych gówien, które zrobiłem to chciałem tylko jej. Jakkolwiek było to niedorzeczne.
Zatrzymałem się na lotnisku w Lyonie. Wbiegłem do środka i pierwsze co zrobiłem to ruszyłem do informacji. Przepchałem się przez rzucających we mnie obelgami ludzi. Nie to mi było w głowie. Musiałem ją odszukać.
- Emma Silver. Miała mieć lot do Londynu.
- Przepraszam pana bardzo, ale jest kolejka. - nie obchodzi mnie to.
- Powtórzę, bo pani chyba czegoś nie zrozumiała, a zapewniam, że znam francuski i nie popełniłem błędu. Emma Silver miała lot do Londynu! Była tutaj? - westchnęła, wpisując coś na klawiaturze. Kurwa, nie miałem całego dnia. Widocznie nie wczuła się w powagę sytuacji, a szkoda.
- Faktycznie, zarezerwowała bilet, lecz nie pojawiła się na odprawie. Tylko tyle mogę powiedzieć. - walnąłem pięścią w ladę i znów znalazłem się na zewnątrz. Lyon to spore miasto, mogła być wszędzie. Jak będzie trzeba to przeszukam każdy zakątek.
Zbliżała się dwudziesta trzecia, a ja nadal jeździłem, szukając brunetki. Nigdzie jej nie było i nie mieliśmy z nią żadnego kontaktu. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że coś jej się stało.
- Znalazłeś moją córkę?
- Robię co tylko się da, Brian. Lyon to wielkie miasto.
- Tu chodzi o Emmę, a nie kolejną twoją dziwkę!
- Myślisz, że nie jestem tego świadomy?! Mam cholerne wyrzuty sumienia! I będę robił wszystko, aby do mnie wróciła.
- Nigdy na to nie pozwolę. Skrzywdziłeś ją, a ja jestem jej ojcem.
- Kocham ją. Rozumiem, że pewnie nikt mi w to już nie uwierzy i wiem, że zrobiłem wielkie gówno, jednak chcę je naprawić.
- Nie zasługujesz na to.
- Tak, ale miłość do twojej córki jest silniejsza. Jestem egoistą, bo nie pozwolę, by była z innym mężczyzną. Musisz to pojąć, Brian. Przy mnie będzie szczęśliwa.
- Do cholery czy ty siebie słyszysz?! To ty doprowadziłeś do tego! Zamiast zrozumieć jej decyzję to postanowiłeś pieprzyć jakąś kobietę. Tak ma się zachowywać facet mojej córki?!
- Po tym co się zdarzyło to nigdy więcej tego nie zrobię, nie ogarniasz?! Po minucie już żałowałem, że w ogóle na nią nakrzyczałem! Jestem kutasem, chujem, nierozsądnym gównem, ale nikt nigdy nie kochał i nie pokocha twojej córki tak mocno jak ja! Najpierw robię potem myślę, jestem z tego powodu najgłupszym stworzeniem i nawet nie wiesz jak trudno mi ze sobą wytrzymać, ponieważ psuję wszystko na swojej drodze. Dlatego jej potrzebuję, bo dzięki niej czułem się lepiej, czułem się potrzebny! Z tych powodów zostałem prawnikiem. Wiedziałem, że będę potrzebny ludziom. Bo tak naprawdę nie byłem pomocny bez mojej pracy, a potem bez niej. Nikt się mną nie interesował, gdyż zabłądziłem i zacząłem się szmacić, pić, niszczyć siebie. Szukałem pomocy w rodzinie, ale jej nie otrzymałem. Traktowali mnie za kogoś z niższej półki, nawet mama podchodziła do mnie pobłażliwie. Jestem nikim, wiem to, cholera! Zrozum, że twoja córka, pracując u mnie, uchroniła mnie przed końcem. Takie gówno jak ja nie ma nic oprócz jej. Właśnie taki jestem. Moja samoocena tak naprawdę leży dawno pod ziemią. Jeżeli ją stracę na dłużej to stracę siebie, Brian.
✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top