46
- Pokój dwieście trzydzieści dwa. - oznajmiłam, idąc z Harry'm do windy. Gemma i Fred już dawno pojechali na odpowiednie piętro, a moi rodzice wciąż stali ze staruszkami bruneta, rozmawiając z recepcjonistką.
- Jak ja się cieszę, że nareszcie jesteśmy na miejscu. - otworzyłam kartą nasz pokój i szczerze byłam zachwycona. Wprawdzie było jasno, po prostu biało, aczkolwiek dało się wytrzymać, ponieważ wystrój oraz meble robiły wrażenie.
- Pięknie tu. - odłożyłam torbę podróżną na stolik w korytarzu i przeszłam od razu do sypialni. Pokój nie był duży, jednakże nowoczesny i ładny. Naprzeciwko wejścia było wielkie okno, a raczej szklane drzwi na balkon, z którego rozciągał się cudowny widok na plażę w Sydney. Poczułam jak mnie obejmuje od tyłu, składając delikatne pocałunki na mojej szyi. - Wzięłabym prysznic.
- Mhm. Chciałbym się z tobą kąpać.
- Dobra.
- Dobra? - wzruszyłam ramionami, wyciągając z walizki szarą koszulkę sięgającą do pępka oraz białe, krótkie spodenki dresowe. 23-latek prędko wziął szampon, a następnie przerzucił mnie sobie przez ramię. Odstawił mnie dopiero w łazience, gdzie zaczęliśmy pozbywać się swoich rzeczy. Pozwoliłam mu opuścić ramiączka od mojego stanika, lecz nawet nie ruszył zapięcia.
- No dalej. Playboy Styles jest niepewny? - mruknęłam, patrząc na niego wyzywająco. Zagryzł wargę, co jakiś czas zahaczając palcem o materiał koronkowej bielizny.
- Wiesz, że to inna sytuacja. - uśmiechnęłam się, w końcu samej zajmując się ściągnięciem biustonosza. Głośno przełknął ślinę, mając przed oczami moje nagie piersi. Cóż, na pewno widział ich o wiele więcej, a zachowywał się jakby to był pierwszy raz. Bez słowa schylił się, następnie całując moje obojczyki. Przejechał językiem po lekko wstających kościach, jednak żeby dosięgnąć mojego dekoltu musiał mnie podnieść. Przyparł mnie do ściany, gdy zdążyłam już opleść go nogami w pasie. Drażnił swoim językiem moje piersi i ich okolice, sięgając aż do pępka. Nie miałam nic przeciwko, kiedy jego dłonie dosięgły mojego rozporka, a usta wciąż przylegały do mojej odsłoniętej skóry. - Kocham Cię.
- Kocham Cię, Harry. - przeciągnął swoją białą koszulkę przez głowę i rzucił na moje rzeczy, które od paru chwil leżały na ziemi. Ułożyłam swoje ręce na jego karku, ponownie złączając nasze wargi. Lokalizacja moich dłoni nie trwała długo, ponieważ jedna zjechała do jego spodni. Poradziłam sobie z paskiem i rozporkiem, aczkolwiek miałam za krótkie kończyny, by spuścić ubranie całkowicie na dół. Pomógł mi i w ten sposób został w samych bokserkach. Dzięki temu mogłam doskonale dostrzec jego spore wybrzuszenie, którym postanowiłam go podrażnić. Niewinnie przejechałam palcem po czarnym materiale, wywołując u niego ciche westchnienie w moje wargi. Nie powiedział nic, także ponowiłam czyn.
- Nie drocz się ze mną. - uśmiechnęłam się złośliwie i włożyłam swoją dłoń do środka, lecz szybko ją wyjęłam. - Tak chcesz się bawić?
- Nie wiem o co ci chodzi. - jasne, że nie uwierzył w moje słowa, ponieważ prychnął pod nosem, bawiąc się moimi majtkami. Chyba już się domyślałam, co planował. Postawił mnie na podłodze, nie przestając dotykać moich ud. Musnął delikatnie moje usta, a potem zajął się jeszcze raz szyją. Jego palce były natomiast zajęte czym innym, a mianowicie odsuwaniem koronki od mojego ciała. Mocniej ścisnęłam jego ramiona, gdy poczułam jak drażni moje intymne miejsce. Miałam nadzieję, że dojdzie do czegoś więcej niż zwykłego pocierania oraz dotykania, jednakże prędko cię wycofał.
- Ja też tak mogę, kochanie. - podniosłam brew do góry, słysząc jego pewność siebie w głosie. Wzięłam sprawy w swoje ręce i pozbyłam się ostatniej części mojej garderoby. Mogłam dostrzec jego wzrok, jego nerwowe przygryzanie wargi oraz mocne ściskanie dłoni w pięści. Wyminęłam go i weszłam pod prysznic, od razu włączając ciepłą wodę. Nie minęła nawet minuta, a pojawił się obok mnie, przyciskając moje plecy do przezroczystej ściany kabiny prysznicowej. Tym razem nie igrał ze mną, a natychmiast zaczął sprawiać mi przyjemność palcami. Nie byłam mu dłużna, gdyż moja ręka poruszała się po całej długości jego penisa. Pomimo tego, nie chciałam jeszcze uprawiać seksu i raczej o tym wiedział. Oboje w towarzystwie swoich jęków doprowadziliśmy siebie nawzajem do orgazmu, którego brakowało mi całe dwa lata. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak długo to było.
Po naprawdę przyjemnym prysznicu, przebraliśmy się w naszykowane rzeczy i zeszliśmy na dół do stołówki. Obiad postanowiliśmy zjeść tutaj, ale na kolację mieliśmy zamiar iść do jakiejś restauracji. Pytałam gdzie i czemu akurat tam, ale Harry wymijał mnie szerokim łukiem w kwestii odpowiedzi. Już sobie wyobrażałam tę cudowną rodzinkę w jakimś lokalu. Byliśmy zmęczeni, chociaż po tym relaksacyjnym czasie spędzonym w łazience to mogłam zaprzeczyć, ale każde z nas powoli chciało spać. Jednak tutaj była czternasta, no więc musieliśmy jakoś wytrzymać. Przynajmniej pospaliśmy troszkę w samolocie.
Gdy naszedł wieczór, pora kolacji to wtedy rozpoczęły się małe problemy. Gemma nie chciała iść, jednakże moja cierpliwość się skończyła i mile jej powiedziałam, aby przestała się zachowywać jak bachor oraz zrobiła przyjemność swojej mamie, ponieważ obchodziła urodziny. To ją przekonało, a raczej zmusiło. Harry również był zdenerwowany, aczkolwiek nie postawą swojej siostry. To akurat miał w tyłku. Coś było innego, lecz nie chciał mi powiedzieć o co chodziło.
I tak znajdowaliśmy się w restauracji, próbując normalnie rozmawiać.
- Czym się zajmujesz? - spytałam widocznie farbowanej kobiety, gdyż o niej wiedziałam najmniej. Uśmiechnęła się delikatnie, co uważałam za postęp i czekałam na odpowiedź.
- Jestem psychologiem. - trafny wybór w przypadku tej rodziny. Nie to, że miałam coś do tego. Gemma była psychologiem, więc dlaczego zachowywała się jakby sama go potrzebowała. Fakt, byłam nieuprzejma, ale nie powiedziałam tego na głos. Zostawiłam to sobie. Wzięłam łyk wody, która została nalana mi do kieliszka i zerknęłam na siedzącego cicho zielonookiego. Chciał się odezwać, było to jasne, lecz chyba się wahał.
- J-ja, uch, muszę coś z-zrobić, powiedzieć. - zmarszczyłam brwi, widząc jak kelner idzie w naszym kierunku z pięknym bukietem róż. Przed wyjściem do tego lokalu, Styles rozmawiał z kimś przez telefon, ale nie podsłuchiwałam, bo byłaby to przesada. Młody mężczyzna poinformował nas, że kwiaty były dla mnie i to wzbudziło mój niepokój. Dostałam jeszcze większej paniki, gdy ten młody prawnik pociągnął mnie do wstania i sam klęknął przede mną. Nie, proszę, nie. - J-ja, j-ja pomyślałem sobie przed tym wyjazdem, że to będzie idealny moment, bo przecież są tu nasze rodziny, kochamy się i-i-i...
Zaciął się, starając zaczerpnąć powietrza. Ja natomiast miałam szeroko otwarte oczy i przyśpieszony oddech.
- Wyjdziesz za mnie? - w tej chwili zauważyłam piękny pierścionek w małym, czerwonym pudełeczku. Moje serce na moment się zatrzymało i pozwoliłam łzom spłynąć po moich policzkach, niszcząc mój makijaż. Niestety to nie były łzy szczęścia.
- H-Harry, nie mogę. To za wcześnie. Przykro mi.
✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top