44

- Harry, pośpiesz się. Pewnie czekają już na nas na lotnisku.

- Dlaczego to właśnie z Francji mamy wyjeżdżać?

- Tak wyszło, no chodź. - cudem wyciągnęłam go z domu, żeby razem ze mną pojechał po jego jak i moją rodzinę. Musieliśmy pojechać osobno, gdyż nie zmieścilibyśmy się do jednego auta. Oczywiście, że Harry nie chciał powitać swoich bliskich, lecz byłam nieugięta.

Zaparkowałam na lotnisku i pociągnęłam 23-latka do środka. Wypatrywałam z tłumu znanych mi twarzy i kiedy znalazłam, zaczęłam kierować się w ich stronę.

- Możemy się jeszcze wycofać.

- Harry.

- Błagam, nie chcę.

- Dasz radę. - szepnęłam, będąc blisko naszych rodzin.

- Córeczko! - przytuliłam się do moich staruszków, zapominając o biednym zielonookim, który stał jak słup.

- Harry, synku! - jedyna Anne podeszła do niego entuzjastycznie. Gemma nawet się nie ruszyła, a Eric wraz z narzeczonym jego siostry uścisnęli dłoń.

- I jak wam minęła podróż?

-Spokojnie, kochana, spokojnie. To jak jedziemy?

- Może lepszym rozwiązaniem będzie jak Gemma, Eric oraz Fred pojadą ze mną. - spojrzałam przelotem na moich rodziców, który zgodzili się, czując, że było coś nie tak. Wiedziałam, iż cała ich rodzina nie wytrzymałaby w tak małym pomieszczeniu. Dlatego to było najlepsze wyjście.

Podczas powrotu do domu panowała u mnie dziwna cisza, którą przerywałam ja lub tata Styles'a. Widać było, że siostra jak i jej partner nie są zachwyceni wizytą tutaj. Odetchnęłam z ulgą, gdy nareszcie zjawiliśmy się pod domem. Wyszłam z samochodu i podeszłam do drzwi, by je otworzyć. Harry widocznie był jeszcze w drodze, gdyż nie było go na podjeździe.

- Może herbaty albo kawy?

- Poproszę kawę. - to była jedyna odpowiedź, którą usłyszałam, ponieważ przyszła młoda para usiadła w salonie i nie wykonywała żadnego ruchu. W porządku, rozumiałam, że mieli konflikt, aczkolwiek to nie było związane ze mną. Ich postawa była sztywna oraz trochę przesadzona.

- Posłuchajcie, wiem, że nie układa się w waszej rodzinie najlepiej. Jesteście praktycznie zmuszeni do wspólnych wakacji, ale zróbcie to dla mamy i chociaż wymieńcie z Harry'm dwa zdania. Poza tym, nie mam nic wspólnego, co do waszych problemów.

- Zdajesz sobie sprawę do czego on doprowadził? Jego paskudny styl życia zabił moją przyjaciółkę.

- Mam pojęcia, że jest to dla ciebie trudne, ale patrz ile lat już minęło. Nie uważasz, że pora żyć dalej i pogodzić się z bratem?

- O czym ty mówisz? To stało się zaledwie dwa lata temu.

- Jak to dwa? Byliście wtedy w liceum...

- Nie wiem, co Harry ci nagadał, jednak Gemma ma rację. Celine powiesiła się tuż przed tym jak cię przyjął do pracy. - czyli mnie okłamał. Kiwnęłam głową, nie odzywając się więcej, gdyż nie byłam pewna ile było w tym prawdy. Zrobiłam kawę dla Eric'a i wróciłam z parującym kubkiem do dużego pokoju.

Po paru minutach wszedł do środka podły kłamca wraz z moimi staruszkami i swoją mamą.

- Chcecie coś do picia?

- Herbatki, poproszę. Och, jaka ta Francja piękna! - najbardziej uprzejmą oraz przyjazną osobą była ewidentnie Anne, która jakby nie czuła napiętej atmosfery. Zrobiłam dla niej herbatę, ale również też dla mojej mamy i taty.

- Harry, możesz ze mną porozmawiać?- nie czekałam na jego odpowiedź. Po prostu go zaciągnęłam na górę do jego sypialni. Nie chciałam wszczynać kłótni. Jeżeli wytłumaczy mi wszystko dokładnie, bez kłamstw to wtedy będzie dobrze.

- Coś się stało?

-Okłamałeś mnie. Celine nie popełniła samobójstwa jak byliście w liceum. - westchnął, siadając na łóżku. Ja jednak pozostałam w pionie, patrząc na niego z góry. Według mnie nie miał powodu do łgania, aczkolwiek coś musiało być na rzeczy.

- Nie, nie popełniła. Miałem dwadzieścia jeden lat. Znałem ją od dawna, bo była przyjaciółką Gemmy. J-ja nawet nie wiem czy naprawdę się powiesiła. Nie przyszedłem. Jej ojciec mnie błagał, mówił, że ona ze sobą skończy jak nie przyjdę. Stwierdziłem, że to denny sposób na zmuszenie mnie do zobaczenia się z nią. Przekazał mi, że popełniła samobójstwo. - ta wersja stawiała Harry'ego w gorszym świetle niż poprzednia. Nie chciałam go obwiniać o jej śmierć i tak pewnie źle się z tym czuł. Miałam nadzieję, że teraz to był prawdziwy przebieg wydarzeń. Przytuliłam go do siebie, widząc jego szkliste oczy. To było trudne, a rodzina wcale mu nie pomagała.

- Już dobrze, kochanie. Po prostu nie lubię jak ktoś mnie oszukuje.

- Przepraszam, a-ale myślałem, że jak ci powiem prawdę to przestaniesz się do mnie odzywać. Wiem, że powinienem tam iść, j-jednakże...

- Czasu nie cofniemy. Nie główkujmy już nad tym, ok? Tam na dole siedzą nasze rodziny i boję się, że z nudów już tam zasnęli. Gemma siedzi wyprostowana jak struna, jej narzeczony także, Eric siorbie tę kawę, jedyna twoja mama jakoś gada z moimi rodzicami.

- Spodziewałaś się czegoś innego?

- Bardziej ożywionych ludzi?

✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top