38
- Już jestem. - uśmiechnęłam się nerwowo, bo na całe szczęście udało mi się schować biżuterię przed jego przyjściem. - Coś się stało?
- Nie, nie, skądże. - musiałam się uspokoić, ponieważ moje słowa przeczyły zachowaniu, ale cóż miałam zrobić, kiedy znalazłam pierścionek, który przypominał zaręczynowy. Mogłam się mylić, błagałam, żeby tak było.
- Na pewno, kochanie? Zbladłaś.
- Wszystko w porządku. Po prostu jest tu duszno. - pokiwał głową ze zrozumieniem i przymierzył białą koszulę, którą ze sobą przyniósł. Szybko załatwiliśmy sprawy związane z przymierzaniem i opuściliśmy kabinę.
- Kochanie, następnym razem mnie uprzedź, że będziesz chciała palcówkę. Uprzedziłbym tych biednych czekających.- nawet mnie to nie ruszyło, bo moje myśli krążyły wyłącznie wokół tego srebrnego drobiazgu. Jedna pani chyba wstrzymała powietrze i przepuściła kogoś innego, by wszedł do naszej przymierzalni. - Hej, widzę, że nie jest ok. Co się dzieje?
- Wszystko gra. - odetchnęłam, postanawiając nie rozmyślać nad tą sprawą. Dla zapewnienia i odciągnięcia go od mojego przedziwnego zachowania musnęłam jego wargi. Podeszliśmy do kasy, a kiedy przyszła nasza kolej, podaliśmy ubrania mile wyglądającej ekspedientce. Oparłam się o ladę, obserwując jak składała i pakowała nasze rzeczy do toreb. Pisnęłam, gdy poczułam jego rękę na mojej pupie. Gdyby było to lekki dotknięcie to nawet nie zwróciłabym uwagi, lecz, że było to uderzenie z otwartej dłoni to co innego. Kobieta spojrzała na nas dziwnie i wróciła do swojej pracy.
- Niech pani wybaczy. Moja żona często tak reaguje jak jest seksualnie sfrustrowana.
- Jak mnie mąż nie umie zaspokoić to jestem sfrustrowana. - mruknęłam, posyłając mu złośliwy uśmiechem. Odwzajemnił go i ponownie zwrócił się do kobiety.
- Mogłaby pani troszkę szybciej? Chyba muszę załatwić coś ze swoją żoną. - wywróciłam oczami, podając starszej kobiecie moją kartę. Została mi ona odebrana, aczkolwiek nie przez tego kogo chciałam. Harry ją wymienił na swoją, rozpoczynając tym samym kłótnię.
- Zapłacę za siebie.
- Skarbie, nie kłóć się ze mną.
- Nie będziesz za mnie...
- Przepraszam państwa bardzo, ale do jasnej cholery stoimy tu już dziesięć minut i słuchamy waszych zboczonych rozmów! To, że jesteście państwo we Francji nie oznacza, iż nie rozumiemy po angielsku!
- Ale to on. - pokazałam na niego, a mężczyzna podniósł ręce do góry w geście obronnym. Szybko zapłaciłam swoją kartą, jednakże mina zielonookiego mówiła mi, że nie był zachwycony z mojego ruchu.
- Dlaczego zapłaciłaś za mnie?
- Ponieważ nigdy byśmy stamtąd nie wyszli.-zanieśliśmy wszystko do auta i otworzyliśmy bagażnik. - Po co ci wino?
- Na wieczór. Zabrałem też kieliszki. - błagałam, aby ten dzień nie skończył się tak jak się tego obawiałam.
Potem zwiedziliśmy Luwr, w którym był słynny obraz Mona Lisa. Rozmawialiśmy na różne tematy, aczkolwiek więcej chyba się całowaliśmy nawet w miejscach, w których raczej nie powinno się tego robić. Tak jak na przykład właśnie kąt w muzeum sztuki.
- Jak mogłeś wykłócać się z ochroniarzem, że masz większego penisa?
- Sam powiedział, że ma dużą pałkę!
- Chodziło mu o to czarne, co mu z paska wystawało. Do bicia złodziei.
- Teraz to wiem. - wprawdzie nie wyrzucili nas, lecz byłam zbyt zawstydzona, by spędzić tam jeszcze choćby minutę. Zachowywaliśmy się jak dzieci, ale nie było to coś złego. I tak jak wrócimy do Lyonu to znów stanę się Emmą Silver, a on prawnikiem Styles'em.
- Gdzie teraz?
- Na Wieżę Eiffla. - tego się trochę obawiałam, jednakże po prostu usiadłam na miejscu pasażera. Widziałam jak niby ostrożnie grzebał po kieszeniach swojego płaszcza i zrobiło mi się trochę słabo.
Zatrzymaliśmy się przed wielkim zabytkiem i powoli, trzymając się za ręce, kierowaliśmy się w stronę wejścia. Czekaliśmy w kolejce prawie godzinę, lecz co się dziwić skoro był to jeden z najsławniejszych zabytków. W czasie, kiedy ja wciąż kwitłam w oczekiwaniu na dostęp do wieży to Harry zniknął gdzieś na chwilkę. Wrócił z czerwonymi różami. Oddychaj, Emmo. Przecież to nie oznaczało oświadczyn.
Wręczył mi je dopiero na szczycie i właśnie w tym momencie zaczęłam się denerwować.
- Harry, j-ja chyba muszę ci o czymś powiedzieć.
- Coś się stało?
- Kiedy w sklepie poszedłeś po tę koszulę to telefon ci dzwonił. Przez przypadek znalazłam pierścionek. J-ja, um, czy ty chciałeś mi się oświadczyć? - być może odpowiedź była inna, aczkolwiek jego mina oraz panując cisza utwierdziła mnie w moim przekonaniu. - Przecież my nawet nie jesteśmy w związku.
- Nie musimy od razu brać ślubu.
- Ty naprawdę chciałeś to zrobić? - zapytałam, jednak wyłącznie mnie objął, opierając czoło o moje.
- W moim przypadku zakochanie się graniczy z cudem i zdarza się raz. Szczerze cię kocham, Emmo. - uśmiechnęłam się do niego i wspięłam na palce, żeby kolejny raz tego dnia go pocałować. Nie miałam pojęcia, co powinnam zrobić, gdyż moje uczucia co do niego były mi kompletnie nieznane. Zaczynałam mu wierzyć w jego miłość i sama przyłapałam się na tym ostatnio, że rozmyślałam nad naszym nieistniejącym związkiem. Bo skoro zaczynaliśmy sobie ufać, on pokazywał mi, że serio mu zależało, a ja nie byłam wobec niego obojętna to może powinniśmy zrobić krok do przodu. - Mogę ci coś powiedzieć?
- J-jasne.
- Przez twoją ciekawość wyszło to wcześniej niż powinno. Nie miałem zamiaru oświadczać się teraz, ponieważ dobrze wiedziałem, że będziesz miała problem z odpowiedzią. Kocham cię, ale wolę poczekać, aż będziesz pewna tego, iż chcesz zostać moją żoną.
- Czyli?
- Czyli jesteś jak każda wścibska kobieta. Ten pierścionek nie był zaręczynowy.
- A-ale ty przecież, przed chwilą... wkręcałeś mnie!
- Kocham cię najbardziej na świecie, mam zamiar ci się oświadczyć, lecz jeszcze nie teraz.
✫✫✫✫✫✫✫
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top