37

- Powiedz po prostu, że się zgubiliśmy.

- Nie zgubiliśmy.

- Kochanie, jesteśmy Dijon'ie, a mieliśmy być w Paryżu. Gdzie Dijon, a gdzie Paryż!

- Och, pojechaliśmy okrężną drogą, aby pozwiedzać.

- Takie kity możesz wciskać swoim laską, że są twoimi pierwszymi, ale nie mi. - odwróciłam się do tyłu, aby sięgnąć po mapę, którą wrzuciłam na tylne siedzenie.

- Wypięłaś ten tyłek celowo, prawda?

- Jasne, żeby pokazać ci na jakim poziomie jest twoja geografia.-  mruknęłam, łapiąc w dłonie kartkę papieru. Rozłożyłam ją i spojrzałam na punkt, gdzie byliśmy. - Dobra, jesteśmy przy A38, więc musisz zjechać na A6.

- I potem cały czas A6?

- Tak. - rzuciłam mapę z powrotem na tyły i oparłam się wygodniej na fotelu. - Czemu zjeżdżasz na pobocze?

Zatrzymał się na boku autostrady, włączając migające światła. Najpierw odpiął mój pas, a potem złapał mnie za dłoń, ciągnąc na swoje kolana. Podciągnął moją czarną bluzę trochę ponad biodra, następnie zaczął robić kółeczka kciukami na mojej odsłoniętej skórze. Nachyliłam się nad nim, tym samym złączając nasze usta.

- Teraz możemy jechać. - ruszyliśmy dalej, kiedy usiadłam na swoje miejsce i zapięłam pasy. Przez resztę drogi zaczepialiśmy się nawzajem, co było dziecinne, ale z drugiej strony zabawne.

- Harry, prowadzisz!

- To ty mnie zaczepiasz!

- Zacząłeś!

- Nieprawda! - strzepnęłam jego rękę, która leżała na moim udzie, lecz graniczyła z moim miejscem intymnym.

Po trzech godzinach dojechaliśmy nareszcie do stolicy Francji z małymi problemami, jednak zawsze.

- Witamy w Paryżu, kochanie. - ubrałam płaszcz, który leżał z tyłu, biorąc również jego. Włożyłam swoje czarne emu i czekałam, aż zaparkuje.

- Nie mów, że pierwsze co zrobimy to zakupy. Jest tyle do zwiedzania!

- Mamy cały weekend, skarbie. Zdążymy. Najpierw pójdziemy do galerii, potem zwiedzimy Luwr, a wieczorem zabieram cię na Wieżę Eiffla. - wysiedliśmy z samochodu na parkingu w jednej z chyba większych galerii jakie widziałam. Na pewno była większa niż ta w Lyonie. Splótł nasze palce i rozpoczęliśmy chodzenie po centrum handlowym. Zatrzymaliśmy się przed sklepem z ubraniami, który przypominał H&M, aczkolwiek nosił inną nazwę.-Idź do środka, a ja zaraz do ciebie przyjdę.

- W porządku. - wzruszyłam ramionami, wchodząc do środka. Przywitał mnie czarnoskóry ochroniarz, który robił to raczej automatycznie, gdyż nawet na mnie nie spojrzał. Chodziłam pomiędzy wieszakami, oglądając i wybierając rzeczy, które wpadły mi w oko. Znalazłam też dla bruneta parę koszul, bo po tamtym małym incydencie w H&M przestał je nosić. Naprawdę nie chciałam mu zrobić przykrości.

- Pomóc ci, kochanie? - uśmiechnęłam się, widząc zielonookiego i podałam mu ubrania wybrane dla niego. Poszliśmy razem do przymierzalni, jednakże musieliśmy poczekać, ponieważ była przed nami spora kolejka. - Mam nadzieję, że nie będziesz mnie zmuszać do seksu jak ostatnio w H&M.

Przyłożyłam sobie dłoń do czoła, wiedząc, że ludzie zareagowali na jego słowa. Cóż, nie mówił tego cicho. 

- Moja żona uwielbia seks w miejscach publicznych. Muszą państwo jej to wybaczyć. - zamknęłam oczy z zażenowania, natomiast on wydawał się zadowolony ze swojej wypowiedzi. Oczywiście, że był. Gdy wreszcie zwolniła się jedna z kabin i tym razem to my mogliśmy tam wejść, od razu to zrobiliśmy.

- Rozumiem, że masz teraz fascynację słowem "żona", ale przestań rozpowiadać, że to ja mam kłopot z seksem. Bo ewidentnie nie ja nie umiem zapanować nad swoim pragnieniem.

- Daj mi dziesięć minut, a sprawię, że będziesz mnie błagała, abym się z tobą kochał. Tu i teraz. - wywróciłam oczami, ściągając bluzę, również zapominając, iż oprócz stanika nie miałam niczego pod spodem. - Robisz to specjalnie?

- Co?

- Rozbierasz się.

- Jesteśmy w przebieralni. To chyba normalne. - nie odpowiedział, a za to zdjął swoją białą koszulkę i odrzucił ją na bok. Ścisnął moje uda, delikatnie je podnosząc. Przez to musiałam objąć go nogami w pasie. Schyliłam się, bo w końcu byłam trochę wyżej od niego i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku, pogłębiając gest z każdym muśnięciem. - Dobra, daj mi się przebrać.

Wzięłam sobie trzy bluzki, które nie kosztowały wiele, a poza tym były raczej zwykłe. Szukałam takich, gdyż potrzebowałam czegoś bardziej luźnego. Jedna była biała, na grubszych ramiączkach z trzema guzikami na środku. Druga była szara, sięgająca do pępka, a ostatnia była bardziej elegancka, jednak miała spory dekolt.

- O! Ta mi się bardzo podoba.

- Bo mi cycki widać.

- To ty to powiedziałaś.

- Harry, oczy mam tutaj. - podniosłam jego głowę dwoma palcami, kierując jego wzrok na swoją twarz. Posłał mi niewinny jak na niego uśmiech i cmoknął mnie w środek ust. Tym razem to on ubrał na siebie rzeczy, które mu przyniosłam.

- I?

- W końcu ja wybierałam. O wiele lepsza niż tamta.

- Powtarzam ci, że wziąłem tamtą tylko po to, abyś się poczuła źle i mnie pocieszyła.

- Jasne.

- Dobra, pójdę po coś jeszcze. Poczekaj tu. - zgodziłam się i zmieniłam bluzkę na swoją bluzę. W międzyczasie zaczął dzwonić telefon Harry'ego, dlatego przeszukałam jego kieszenie, żeby go znaleźć. Zamiast tego znalazłam coś innego. Czerwone pudełko, w którym znajdował się pierścionek. O Boże.

✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top