32

- Co robisz?

- A jak myślisz? - zapytałam, choć było to bardziej pytanie retoryczne. Doskonale zdawał sobie sprawę, co robiłam i do czego to doprowadzało. Właśnie pakowałam walizkę, ponieważ naprawdę miałam już dosyć. Potrzebowałam odpoczynku i chwili dla siebie, a tutaj cały czas na głowie ciążył mi Harry.

- Nie możesz wyjechać. - zaczął wyjmować poskładane rzeczy i odkładać je na łóżko. Jak na upartego wciąż wkładałam ubrania do bagażu, natomiast on je wyciągał. To było bez sensu.

- W taki sposób to nie dojdziemy do porozumienia. Daj mi się spakować. Chcę wrócić do Anglii.

- Nie możesz mnie zostawić!-podniosłam ręce do góry w celach obronnych, gdy uniósł walizkę ponad łóżko, na którym leżała i rzucił ją w kąt. Chyba stracił kontrolę. - Nie wytrzymam bez ciebie jednego dnia!

- Było o tym myśleć wcześniej. Sam jesteś sobie winien.

- Nie pozwolę ci wrócić do Londynu. - z tymi słowami wyszedł, trzaskając drzwiami. Sprzątnęłam moje rzeczy, które wypadły podczas upadku mojego bagażu na podłogę i jeszcze raz się zastanowiłam nad wyjazdem.

- Harry...

- Wiem, że spieprzyłem, ale błagam cię, nie zostawiaj mnie. Przysięgam, że dam ci spokój. - oczywiście, że nie wierzyłam w jego obietnicę, lecz kiwnęłam głową i wyszłam z kuchni. Nienawidziłam tego jak ktoś krzyżował moje plany. Wprawdzie miałam zamiar wyjechać, jednakże zrobię to po cichu, by tym razem nie udało mu się mnie zatrzymać. Wróciłam do swojego pokoju, w którym postanowiłam obejrzeć jakikolwiek film oraz pogadać z mamą przez telefon. Gadałam z nią o wszystkim tylko nie o Harry'm. Te problemy pozostawiłam sobie. Po skończonej konwersacji ponownie poszłam do kuchni, aby ugotować obiad. - Zostaw. Zamówię coś.

- Niech będzie. Tylko coś dobrego.

- Jasne. - położyłam się na sofie w dużym pokoju i włączyłam telewizor, żeby nie było kompletnej ciszy. Nawet nie wiedziałam, kiedy oczy mi się same zamknęły i zapadłam w krótki sen. - Emma...

- Hm?

- Pizza już jest. Troszkę ci się przysnęło.

- Co się tak patrzysz? - przetarłam powieki, podnosząc głowę w dużej, ozdobnej poduszki.

- Tak sobie. Wyglądasz uroczo ze śladem poduszki na policzku. - wywróciłam oczami i wstałam, by jak najszybciej znaleźć się w jadali. Byłam okropnie głodna, więc otworzyłam karton i zabrałam od razu jeden kawałek. - Smacznego.

- Smacznego. - po zjedzeniu posiłku podjęłam decyzję o wzięciu prysznica. Na zegarze już dawno wybiła dziewiętnasta, dlatego to była odpowiednia pora na długie przemyślenia podczas kąpieli.

Włączyłam ciepłą wodę i weszłam do brodzika, natychmiast łapiąc za lawendowy szampon.

Może mój pomysł był nie w porządku, gdyż wyobrażałam sobie jak Harry zareaguje na to, iż wyjadę, gdy on będzie w pracy. Było to nieodpowiednie, jednakże inaczej nie udałoby mi się opuścić tego domu jeżeli on w nim będzie. Musiałam jeszcze przemyśleć to czy na pewno tego chciałam. Teraz tak, a co będę myślała potem? Tego to akurat nikt nie wiedział. Umyłam swoje włosy i później opuściłam kabinę. Ubrałam się w piżamę, a twarz potraktowałam kremem. Włosy rozczesałam, zęby umyłam, a następnie ubrania, w których chodziłam dzisiaj wrzuciłam do kosza na pranie.

Poszłam spać dopiero po dwudziestej trzeciej, gdyż film, który leciał w TV strasznie mnie wciągnął. Spałam już jakiś czas, aż obudziły mnie męskie krzyki należące zapewne do zielonookiego. Powoli kierowałam się do jego pokoju. Cóż, jego koszmary były pewnie spowodowane tym ślubem, bo wcześniej nic takiego nie miało miejsca, ale już niedługo nie będę mogła nic na to poradzić.

- Harry, wstawaj. - potrząsnęłam jego ramieniem, aczkolwiek niewiele to dało. - Obudź się!

Otworzył szeroko oczy, od razu się do mnie przytulając. Poczułam się niezręcznie, dlatego właśnie go nie objęłam.

- Już w porządku?

- Tak.

- No to dobranoc. - podniosłam się, lecz złapał mnie za rękę, powstrzymując przed odejściem.

- Nie zostaniesz ze mną?

- Harry, ty naprawdę miałeś ten koszmar czy udawałeś, abym z tobą spała? - nie odezwał się, także pokręciłam głową na jego głupotę. - Trzeba wybrać się do detektywa.

- Co? Czemu?

- Bo on jest ostatnią nadzieją na znalezienie twojego mózgu.

✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top