30

- Podwieźć cię? - nie odezwałam się. Ubrałam swój płaszcz oraz buty jak najszybciej, aby tylko wyjść i nie spóźnić się na kurs. - Nie znasz miasta...

- Nie chcę twojej pomocy! Nie będzie mnie do trzech godzin. Masz czas na pieprzenie czego popadnie.

- Emma, proszę cię.

- Wychodzę. - zabrałam torebkę jak i klucze ze stolika, a potem po prostu wyszłam. Zabrałam z garażu jego samochód, który dobrowolnie mi oddał. Od dwóch dni chodził za mną jak cień. Oferował pomoc, kupował wafle, sprzątał dom, wypełniając tym samym moje obowiązki. Wszystko szło na marne, ponieważ nie dawałam za wygraną i nie zamierzałam dać. Byłam wściekła i w pewnym sensie zraniona. Straciłam resztki zaufania do niego, więc nie myślałam nawet nad kolejną szansą. Postanowiłam zostać we Francji, gdyż zagroził mi, że jeśli go zostawię i wrócę do Londynu to on rzuci wszystko, jadąc za mną. Według mnie było to nieodpowiedzialne z jego strony z uwagi na kancelarię. Dlatego zdecydowałam się pozostać w tym kraju, ale nie wiedziałam ile jeszcze zdołam z nim wytrzymać. Ustawiłam sobie GPS w telefonie i dzięki niemu dojechałam na miejsce.

Po dwugodzinnym kursie postanowiłam, że wstąpię gdzieś na kawę. Dobrze, że angielski był uniwersalny, bo inaczej bym nie dostała napoju. Podziękowałam, zaczynając pić swoją filiżankę. Zjadłam jeszcze pysznego rogalika i dopiero po zapłaceniu postanowiłam wrócić do domu.

- Cześć, kochanie. Zrobiłem zapiekankę.

- Nie jestem głodna.

- Proszę, zjedz ze mną.

- Nie. - zatrzymał mnie przy schodach, szarpiąc mnie za ramię, żebym się odwróciła.

- Kocham cię, Emmo.

- To są nic niewarte słowa. Przekonałam się o tym dwa dni temu.

- Nie mów tak. Wiesz, że...

- Nie wiem, Harry. Daj mi spokój.

- Nie dopóki mi nie wybaczysz.

- Naprawdę sądzisz, że ci wybaczę? Myślisz, że dziewczyna, która została podle zraniona przez swojego byłego narzeczonego wybaczy komuś takiemu jak ty? Co ty masz w głowie? Twój mózg podczas tego bzykania przetransportował się chyba do twojego penisa. - trzasnęłam mu drzwiami przed nosem, kiedy dotarliśmy do mojego pokoju. Zamknęłam się na klucz i rzuciłam się na łóżko. 

- Emmo, otwórz! - ignorowałam jego pukanie, a raczej walenie i starałam się zająć czymś innym. Czytanie książki przy jego głosie było niemożliwe, dlatego sobie odpuściłam. Włączyłam laptopa oraz telewizor. Na laptopie rozmawiałam ze swoją siostrą, która zawsze przeczuwała, że coś było nie tak. Na szczęście jakoś ominęłam dyskusję o Harry'm.

- Poznałaś jakiegoś Francuza? - uśmiechnęłam się do ekranu, kiwając głową. Charles wydawał się w porządku, aczkolwiek znałam go wyłącznie z imienia i widziałam go może z pięć minut.

- Poznałam, ale nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego.

- Emi! To jest Francja, niedaleko masz Paryż - miasto miłości i pewnie ten gość jest cholernie przystojny! Bierz póki masz okazję!

- Christina, nie zapędzaj się. Nie znam go.

- No to zawsze możesz poznać. Dobra, lecę, bo Johnny wrócił.

- Pozdrów go!

- Jasne, pa!

- Cześć. - rozłączyłyśmy się i niestety brunet to usłyszał, gdyż znów zaczął pukać. Wcześniej dał spokój, abym mogła normalnie pogadać. Ten człowiek coraz bardziej mnie irytował. Wstałam zdenerwowana z materaca, a następnie podeszłam do drzwi. - Czy mógłbyś się odczepić, kretynie?

- Nie.

- Takim zachowaniem nie przekonasz mnie do siebie, ani ci nie wybaczę. Jesteś tylko natarczywy, a to mnie wkurza.

- To co mam zrobić skoro nie chcesz nawet na mnie patrzeć?

- A uważasz, że robię do bezpodstawnie?

- Nie, ale...

- No właśnie. Daj mi spokój i zajmuj się tym, co robisz najlepiej - podbijaj Lyon, a raczej kobiety w nim mieszkające.

- Nie chcę innych kobiet.

- Myślałeś tak jak pieprzyłeś tę laskę?

- Nie odpowiedziałaś mi. Powiedziałem, że cię kocham, a ty...

- Jesteś najgłupszym stworzeniem jakie widziałam. To, że jeszcze nie byłam gotowa, aby ci to powiedzieć nie oznacza, iż w ogóle bym tego nie zrobiła. Wystarczało mi dać trochę czasu, a nie pieprzyć się z kolejną kobietą. - stał w milczeniu, lustrując moją twarz. Wzruszyłam ramionami i już miałam zamiar zamknąć drzwi, jednak mnie uprzedził. Złapał za moje policzki, natychmiast złączając nasze usta. Biłam pięściami w jego klatkę piersiową, aż ostatecznie uderzyłam go w z otwartej dłoni.

- Przestań mnie całować w takich sytuacjach, bo to i tak ci nic nie da!

- Kochasz mnie?

- Nie kocham. - zatrzasnęłam drzwi, opierając się o nie. Przez pewien moment naprawdę czułam coś więcej, ale dwa dni temu skreślił to wszystko. Nie miałam ochoty ponownie wkręcać się w relację z zielonookim, a potem znów poczuć zawód.

- Obiecuję ci, że nigdy więcej...

- Nie wierzę ci!

✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top