2
Wstałam o siódmej rano, żeby po umyciu zębów i przebraniu się w domowe ubrania, zrobić śniadanie Styles'owi. Chodził do praco na ósmą, aczkolwiek budził się nawet wcześniej niż ja. Zeszłam na dół do kuchni, gdzie mojego pracodawcy jeszcze nie było. Postanowiłam przygotować mu zwykłe tosty z szynką i serem, gdyż wciąż byłam na niego wściekała za nietrzymanie swoich rączek przy sobie. Wyjęłam chleb z tostera i ułożyłam wszystko na talerzu, do szklanki nalałam sok, a dodatkowo położyłam obok wszystkiego banana i jabłko. Sobie zrobiłam jajecznicę z pomidorem i gorącą herbatę.
- Dzień dobry, Emmo. - mruknęłam coś w odpowiedzi, popijając ciepły napój. Obserwowałam wszystko tylko nie jego, ponieważ nie mogłam powstrzymać swojej złości, a przecież był moim szefem. - Jak rozumiem nadal jesteś na mnie wściekła.
- Zawsze wiedziałam, że jest pan mądrym człowiekiem. - zaśmiał się, siadając obok mnie i zaczynając jeść swój posiłek.
- Powiesz mi dlaczego się tak zachowujesz?
- Jest to dla pana nowość jak kobieta panu odmawia, prawda? - zapytałam, choć oboje doskonale znaliśmy odpowiedź na to pytanie.
- Prawda, więc dziwi mnie czemu ty to robisz.
- Tak jak panu wczoraj już powiedziałam-nie jestem dziewczyną na jedną noc.
- Każda tak mówi.
- Każda, z którą się przespałeś? Różnica jest taka, że ja z panem nie spałam. - uśmiechnęłam się niewinnie i zabrałam swój pusty talerz wraz z kubkiem. Naprawdę przez te dwa lata dawałam mu wyraźne znaki, iż nie byłam zainteresowana jego osobą, lecz był zbyt uparty i jego ego przeważało nad każdą rzeczą. Nachyliłam się, otwierając zmywarkę. Niestety, nie był to najmądrzejszy ruch, bo poczułam dużą dłoń na moim tyłku. Natychmiast odwróciłam się w jego stronę i zamachując się, uderzyłam go w twarz. -Ile można ci powtarzać?! Proszę cię wyłącznie o szacunek!
- Uderzyłaś mnie.
- A dziwisz się? - cała kipiałam ze złości, ale po moim uczynku on również stał się wściekły. Złapał mnie mocno za żuchwę, aż zabolało.
- Nigdy więcej tego nie rób! - starałam się odsunąć jego dłonie, ale miałam o wiele mniej siły niż on. Liczyłam jedynie na to, aby nie pozostawił po sobie siniaka czy jakiegoś innego śladu.
- Puść mnie. To boli. - oprzytomniał i w szybkim tempie zrobił parę kroków do tyłu. Zwilżył wargę koniuszkiem językiem i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie samą. Westchnęłam z irytacją i pozbierałam brudne naczynia po brunecie. Po skończeniu tej czynności, ruszyłam do kantorka po narzędzia do mojej pracy. Do wiadra nalałam wody z płynem, przygotowałam mop i ścierki. Harry opuścił dom paręnaście minut temu, a ja miałam większą swobodę. Najpierw zaczęłam sprzątać jego sypialnię, którą jak zwykle zostawił w nieładzie. Kołdra zrzucona z łóżka, piżama na podłodze w garderobie, książka na ziemi, papiery porozrzucane - codzienny standard. Posprzątałam cały bałagan i zaczęłam myć podłogę.
Dokładnie o 15:43 zakończyłam robienie porządków i postanowiłam przygotować obiad. Zielonooki wciąż nie wrócił, dlatego nie śpieszyłam się z usmażeniem piersi kurczaka. Dostałam od niego wiadomość, że poszedł do restauracji z niejaką Alison. W takim razie ugotowałam makaron penne dla siebie, a jeżeli będzie chciał, to mu ugotuję na kolację. Zrobiłam sos śmietanowy, brokuły wrzuciłam do garnka i kontrolowałam kurczaka na patelni.
- Nie wiedziałam, że tak szybko przechodzisz do rzeczy. - usłyszałam, kiedy krzątałam się w pomieszczeniu. Dla swojego dobra powstrzymałam swoją ciekawość i zostałam w kuchni. Na talerz nałożyłam sobie sporą ilość makaronu, sos i brokuły wraz z kawałkami mięsa. Harry posiadał cudowną kolekcję różnych win, które pozwolił mi pić od czasu do czasu. Także nalałam sobie do kieliszka białego wina i zasiadłam do stołu w jadalni.
Jadłam w spokoju, chociaż w towarzystwie głośnych jęków mojego szefa, ale głos Alison wybitnie przeważał nad jego ochrypłym. Był okropnie wysoki, piskliwy, aż uszy bolały.
- Dobrze, że przynajmniej ma przyjemność z seksu z nią, bo dźwięk to żadna radocha. - mruknęłam, grzebiąc widelcem w naczyniu. Skończyłam posiłek, popijając ostatni łyk trunku. Wstawiłam naczynia do zmywarki i zajęłam się sprzątaniem jego biura. Segregowałam dokumenty, odkurzyłam jego czarny, puchaty dywan i umyłam wszystkie półki z kurzu i jakiś paprochów.
- Mam nadzieję, że się jeszcze umówimy. - prychnęłam, słysząc jej przepełniony słodyczą głos. Było mi jej szkoda, iż była taka naiwna. Jedyne o czym byłam pewna to, że on nigdy nie uprawiał seksu dwa razy z tą samą kobietą. Każda była na jeden raz. Tak samo jak z płatkami higienicznymi - użyjesz raz i wyrzucasz. Nie odpowiedział, bo miał na tyle przyzwoitości, żeby nie ranić jej od razu. Odprowadził ją do drzwi i pożegnał się z nią jedynie słowami.
- Przynieś mi wino do gabinetu. - kiedy zniknął za rogiem, pokazałam mu środkowy palec, aczkolwiek tego nie widział. Zrobiłam to co powiedział i z wielką niechęcią ruszyłam do pokoju, w którym niedawno się znajdowałam.
- Pańskie wino, panie Styles. Liczę, że umył pan rączki po seksie. - uśmiechnęłam się promiennie, próbując być złośliwą na każdy możliwy sposób. Lubiłam to i lubiłam jego reakcje.
- Emmo, nie chcesz zostać zwolniona za swoje zachowanie, prawda?
- Skądże, straciłabym tylko szansę słuchania codziennych pańskich jęków.
- Jesteś zazdrosna?
- Bardziej zniesmaczona. Szkoda mi ciebie, wiesz?
- Tak? A to niby czemu?
- Ponieważ na starość już nie będziesz taki pełen energii, taki przystojny. Wokół ciebie już nie będzie tyle kobiet jak teraz. Zostaniesz sam, kiedy inni będą mieli dzieci, wnuki, prawnuki. Umrzesz samotnie, bez nikogo.
- Wyjdź.
- Prawda boli, co?
- Wyjdź! - podniosłam ręce do góry, cofając się do wyjścia, nadal obserwując jego twarz. Pomyślałam, że trafiłam w czuły punkt i trochę się z tego cieszyłam. Z drugiej strony było mi go żal, gdyż taka przyszłość nie była kolorowa. Zamknęłam za sobą drzwi i postanowiłam odgrzać mu jedzenie, które przygotowałam wcześniej. Zawsze jak był zdenerwowany to robił się okropnie głodny i wyżywał się na każdej osobie, na każdym przedmiocie. W międzyczasie zadzwonił telefon domowy. Byłam świadoma, że nie odbierze, więc sama podniosłam słuchawkę.
- Dom Harry'ego Styles'a, przy telefonie Emma Silver. - przedstawiłam się, siadając na kanapie w salonie.
- Witaj, Emmo! Z tej strony Anne.
- Cześć, Anne. Co tam u ciebie?
- Powiadom mojego syna, że jutro mu złożę wizytę. Wiesz może czemu nie odbiera?
- Sądzę, że jest teraz lekko zirytowany.
- Znowu się z nim drażnisz?
- Oczywiście, Harry to najlepszy model na takie sprawy.
- Och, szkoda, że jest taki ślepy i zabawia się z tymi innymi kobietami. - westchnęła jak zwykle, gdy poruszała ten temat. Była przejęta zachowaniem swojego syna i w pełni to rozumiałam. Dało się też wyczuć rozczarowanie, zasłonięte troską.
- No cóż, taki typ.
- Tak, tak. Do zobaczenia, kochana.
- Pa, Anne. - rozłączyłam się, rzucając telefon na miejsce obok siebie.
- Zawsze się zastanawiałem jak to możliwe, że masz taki dobry kontakt z moją matką.
-Jak na syna nie może liczyć, to ktoś chyba powinien go wyręczyć. Poza tym ja także główkowałam nad tym jak to się dzieje, że Anne jest taka sympatyczna, wychowana i kulturalna, a jej syn jakoś nie za bardzo. - usiadł po mojej prawej stronie, będąc odwróconym w moim kierunku, a bokiem do telewizora. Złapał w dwa palce mój podbródek i przekręcił delikatnie ku sobie. Przejechał kciukiem po policzku i przysunął się bliżej. On uważa, że ja się na to nabiorę? Znam go od dwóch lat i ani razu mu się to nie udało. Był chyba za bardzo pewny siebie.
- Lubię jak jesteś dla mnie taka złośliwa. To pociągające.
- A lubisz obrywać ode mnie w twarz?
- Możesz mi powiedzieć co ci się we mnie nie pasuje? Jestem przystojny, bogaty, wielki dom, pięć samochodów i jestem wyśmienity w łóżku, co raczej słychać i widać.
- I naprawdę myślisz, że to jest najważniejsze? Patrzysz na mnie i widzisz kobietę, która interesuje się tylko tym co masz w spodniach, ile masz kasy na koncie i jak wyglądasz? Zrozum, że istnieje na tym świecie kobieta, której nie omamisz i nie wykorzystasz. Najbardziej jest mi przykro z tego powodu, że bierzesz mnie za swoją kolejną dziwkę. Powtórzę ci jeszcze raz - nie jestem taką kobietą i szanuj mnie.
- Sądzisz, że cię nie szanuję?
- Nie sądzę, ja to wiem.
✫✫✫✫✫✫✫✫✫
snap dla watt: luvasharry_watt
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top