♚ This world is a wasteland please let me go

03.05.2034

The goddess of timing once found us beguiling
She said she was trying, Peter, was she lying?
My ribs get the feeling she did
And I didn't wanna come down
I thought it was just goodbye for now
You said you were gonna grow up, then you were gonna come find me

W sypialni panowała grobowa cisza, którą przerywał tylko nerwowy oddech Gavina. Stojąca naprzeciwko niego blondynka miała pewne, niemal gniewne spojrzenie, a on chciał ją przytulić, jednak wiedział, że mu na to nie pozwoli. Nie, dopóki nie skończą tej dyskusji. Czuł się zmęczony i choć dobrze to ukrywał to był też spanikowany i wiedział, że to co usłyszy wcale mu się nie spodoba.

– Próbowaliśmy każdego twojego planu, Gavin i każdy z nich zawiódł. Nie możemy tego dłużej przeciągać i się narażać – powiedziała Emerald, patrząc na jego usztywnione na temblaku ramię i grube bandaże na klatce piersiowej.

– To był zwykły wypadek, mała.

– Nie. Oboje wiemy, że nie. Twój motor został uszkodzony, żyjesz nie dlatego, że miałeś szczęście, tylko dlatego, że nie chcieli cię zabić. Jeszcze. Chcieli nas nastraszyć.

– Kiedy się pobierzemy...

– To zabiją nas oboje. Myślisz, że jak trudne będzie dla Vi uszkodzenia naszego samochodu, lub samolotu? Nie pozwolą nam wyjść z tego w całości następnym razem.

– Nie wiesz tego – odpowiedział jej nerwowo, a ona przewróciła oczami. Oboje wiedzieli, że Emerald ma rację, ale on i tak będzie robił wszystko, by ją przekonać kłamstwami, że jest inaczej.

– Zabiorą mnie w ten, czy inny sposób.

– Po moim trupie.

– Właśnie do tego nie chcę dopuścić! – krzyknęła na niego, wyglądając tak, jakby tylko jego obrażenia powstrzymywały ją od rzucenia się na jego z pięściami. – Skoro mojego losu nie da się zmienić, nie chcę żebyś ty przy tym zginął. A wiem, że tak się stanie.

– Nie wiesz tego – powtórzył, a Emerald pokręciła głową. Jej twarz momentalnie stała się niemal wyprana z emocji, jakby ktoś odebrał jej wszelką nadzieję i nie miała zamiaru już tego dłużej ukrywać.

– Wiem. Xavier mi to powiedział.

– Kiedy?! – syknął Reed, pokonując pokój w kilka kroków i stanął przed nią. – Był tu?

– Tak, zaraz po tym jak wyjechałeś na konferencję. Dość jasno wyraził się w kwestii tego, że cię zabije, jeśli nie odejdę z własnej woli. Lub zabije nas oboje, jeśli zdecyduję się zostać. Okazuje się, że wolą mnie zabić, niż pozwolić mi funkcjonować bez ich nadzoru. Choć... w to akurat wątpię, najpewniej zamordują ciebie, a mi przywrócą ustawienia fabryczne.

– Wyjedźmy.

– I całe życie oglądajmy się za siebie? Bo dokładnie tak będzie, Gavin.

– Więc zniknij sama...

– A ty zostaniesz zamordowany. Nie. Nie zgadzam się – powiedziała i wyciąga ręce w jego stronę. Przytuliła się do niego bardzo ostrożnie i oparła czoło o jego zdrowy bark. – Obiecał mi, że zniszczy wszystko, co kocham i że zabije cię w pierwszej kolejności, a dopiero później odbierze mi pamięć i wszystko kim jestem. A ja nie pozwolę ci zginąć.

– A ja nie pozwolę ci zrobić tego, co chcesz zrobić, Em. Słyszysz? Nie pozwolę ci. – Pocałował jej skroń i włosy kilka razy, nie wypuszczając ją z ramion. – Obiecałem ci, że będziesz bezpieczna.

– To działa w dwie strony, kochanie.

Gavin pokręcił głową i oparł usta na jej jasnych włosach, trzymając ją w ramionach tak, jakby nie miał zamiaru nigdy jej wypuścić. Em też przytulała się do niego, wdychając zapach jego perfum, starając się zapamiętać każdą nutę jego zapachu, bo wiedziała, że kiedyś może to uratować jej życie lub pamięć. Zdawała sobie sprawę, że oboje byli przerażeni, ale nie miała dla niego żadnych dobrych słów. Jedynie złudną nadzieję, której nie chciała dawać nawet samej sobie.

– Testowałam to i sprawdzałeś moje badania. Odzyskam pamięć, Gavin. Odzyskam pamięć i wrócę do ciebie.

– Kiedy? To za duże ryzyko. Może się okazać, że odzyskasz pamięć za miesiące, lata, może okazać się, że nie odzyskasz jej w całości.

– Wiem i właśnie dlatego nie możesz mnie uratować, nie możesz mnie po prostu odnaleźć, Gavin. Musisz czekać, aż pojawię się tu i poproszę o twoją pomoc. Xavier z całą pewności wmówi mi, że to wszystko twoja wina, że nigdy mnie nie kochałeś, że oddałeś mnie bez mrugnięcia okiem. Zrobi to. A ja będę w to wierzyć.

– I oczekujesz ode mnie, że będę grał w tę grę?

– Tak. Jeśli uratuje ci to życie, to tak, zrobisz wszystko, co trzeba.

– Nie zrobię tego...

– Zrobisz wszystko tak, jak cię o to proszę, Reed. Zrobisz to bez mrugnięcia okiem i będziesz kłamał i udawał tego zadufanego playboya, który jesteś dla wszystkich poza mną. Zrobisz to, bo jeśli się obudzę i odkryję, że nie żyjesz, to wszystko pójdzie na marne...

– Zakładając, że uciekniesz i się o tym dowiem, to powiedz mi, dlaczego nie będę mógł cię odnaleźć?

– Bo mogę cię mieć za złoczyńcę w mojej bajce i mogę cię skrzywdzić. Muszę obudzić się sama, muszę zwątpić we wszystko co powie mi Xavier i dopiero wtedy będziesz mógł mi oddać moje wspomnienia o nas. – Gavin pokręcił głową, by okazać, jak bardzo nie zgadza się z jej planem. Kolejny raz pocałował jej skroń, zanim delikatnie odsunął ją od siebie.

– Nie. Nie zdajesz sobie sprawy z tego, co ci zrobią. Nawet jeśli wrócisz, będziesz kimś innym, Em. A może w ogóle nie wrócisz, zapomnisz o mnie i zaczniesz nowe życie.

– To nie będzie takie złe. To będzie tak, jakbym teraz uciekła sama.

– Lub zginiesz.

– Trudno – powiedziała, patrząc mu w oczy. Gavin miał zamiar zaprotestować, ale Emerald pocałowała go krótko. – Trudno. Najważniejsze, że ty wyjdziesz z tego cało.

– To nie jest uczciwe.

– Ten świat nie jest uczciwy. Wiem, że zostałeś wychowany w innym przekonaniu, bo całe życie byłeś uprzywilejowanym, bajecznie bogatym, białym, chłopcem, który zawsze dostawał to, czego chciał. Jednak prawdziwy świat tak nie działa. I to tylko i wyłącznie wasza wina. Bajecznie bogatych chłopców – powiedziała kpiąco i przygryzła mocno usta, gdy położył jej dłoń na policzku. – Obiecaj mi, Reed. Obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego i będziesz się trzymał mojego planu.

– Nie mogę.

– Nie każ mi prosić.

– Nie każ mi obiecać czegoś, czego nie jestem w stanie zrobić.

– Gavin. Wiesz, że to jedyny sposób, więc nie możesz utrudniać czegoś, co i tak jest dla mnie... niemożliwe – westchnęła, zamykając oczy, a on nachylił się i pocałował jej czoło.

– Nie wiem, kim bez ciebie będę.

– Nie wiem, kim bez ciebie będę. – Powtórzyła jego słowa, bo nie umie znaleźć własnych, by opisać dokładnie swoje złamane serce.

Sądziła, że przez ten czas nauczyła się nazywać to, co czuje; nauczyła się każdego uczucia i każde z nich poczuła. I gdy była już pewna, że nic jej nie zaskoczy, okazało się, że los nie przygotował jej na złamane serce, a przynajmniej nie w ten sposób. Kilka dni temu czuła strach i wściekłość, gdy skonfrontowała się z Xavierem. Czuła wściekłość na samą siebie, że nie podjęła próby pozbycia się go, bo razem z nim zniknęłoby prawie całe ciążące nad nią zagrożenie. Wszystko jednak zbledło, gdy otrzymała informację, że Gavin miał wypadek na motorze. Wtedy właśnie zrozumiała, że cała ich walka o to, by zapewnić jej wolność, nie miała sensu, ona i tak zostanie maszyną, a Gavin przypłaci to życiem. I do tego za nic nie chce dopuścić. Nie wyobraża sobie tego, że mogłaby stracić kogoś, kogo kocha i kto kocha ją taką, jaką jest. Dlatego pod nieobecność Gavina opracowała plan, przetestowała swoją pamięć i zrobiła jej kopię zapasową i teraz nie pozostało jej nic innego, niż błagać go, by przystał na jej warunki. Lub, w najgorszym wypadku po prostu miała zniknąć w środku nocy. Zostawić go było łatwiej, niż pogodzić się z tym, że może dla niej zginąć.

Pocałowała go, wkładając w to wszystkie skomplikowane, skłębione w niej uczucia. Stara się nie dotknąć żadnego z otarć na jego skórze, gdy przytula się do niego mocniej i za nic nie chce go puścić. Dopiero Gavin zacisnął palce na jej ramieniu i odsunął ją lekko od siebie.

– Obiecuję – powiedział, patrząc jej w oczy. – Tylko wróć do mnie.

– Obiecuję.

Uśmiechnęła się do niego krótko i pozwoliła, by oparł o siebie ich czoła. Złożyła mu obietnicę, choć przecież nie miała zamiaru dawać im żadnej złudnej nadziei, a jednak, patrząc na niego, nie mogła się powstrzymać. Chciała się jej trzymać, tej nadziei, tej obietnicy.

Przynajmniej dopóki będzie pamiętać, że ją złożyła.

16.06.2039

Budzi się nagle, siedząc w niewygodnej pozycji na fotelu naprzeciwko łóżka, które jest puste. Gavin momentalnie czuje niepokój, który jest zupełnie innym uczuciem, niż to, które towarzyszyło mu w ostatnim czasie. Teraz obawia się, że Emerald zniknęła, a nie że to jego życie jest zagrożone i wstaje, by upewnić się, że dziewczyny na pewno nie ma w łóżku. Spogląda na zegarek i przeklina cicho, gdy odkrywa, że minęło kilka godzin od momentu, jak położył ją do łóżka i usiadł obok. Chciałby ją zawołać, ale nie ma pojęcia jakiego imienia użyć, by jej nie zdenerwować bardziej, niż to możliwe. Gdy postanawia rozejrzeć się po domu, zauważa smugę światła pod drzwiami do garderoby i otwiera drzwi, starając się zachować najspokojniej jak umie w tej chwili. Blondynka siedzi na podłodze pod ścianą, owinęła się różowym, futrzanym płaszczem i chowa w nim twarz, nie podnosząc nawet głowy, gdy Gavin się do niej zbliża.

– Co tu robisz, mała? – pyta, siadając obok niej, a ona wzrusza ramionami.

– On był taki do ciebie podobny. Pod tysiącem różnych względów mi cię przypominał. Przede wszystkim w tym, że chciał mnie chronić, choć Alex używał raczej pięści niż sprytu, by zagwarantować mi bezpieczeństwo. Odkąd znam naszą przeszłość... – zaczyna i obraca głowę, by spojrzeć na niego spod kotary jasnych włosów. – Pamiętam, kim dla siebie byliśmy, kim ty i Emerald byliście. Pamiętam co w tobie kochała, a może kochałam? I teraz nie mogę się otrząsnać z tego, że może kocham Alexandra, bo podświadomie mi cię przypominał? Bo mówił mi to, co mówiłeś mi ty, bo się ze mną ożenił, bo chciał ze mną uciec... Może wcale nie chodziło nigdy o niego? Może moja podświadomość podpowiadała mi o tobie i dlatego go wybrałam?

– Wybrałaś go, bo na to zasługiwał. – Wyciąga rękę, by odsunąć włosy z jej twarzy i dopiero zdaje sobie sprawę z tego, że jej tęczówki są pozbawione koloru. – Rozumiem, że nie czujesz się dobrze z niebieskim?

– Nie jestem w stanie określić koloru, z którym poznałabym samą siebie w lustrze. Nie czuje się ani Emerald, ani nie czuję się sobą... nie wiem kim jestem. – Gavin chce cofnąć dłoń, ale ona przytula do niej policzek. – Zanim odzyskałam te wspomnienia myślałam, że wiem, czym jest strata, bo Alex nie żyje... ale teraz? Teraz brak mi słów, nie mogę oddychać, nie mogę się ruszać, jestem tak bardzo zrozpaczona.

– Z czasem będzie łatwiej.

– Nie mów tak. Tobie jest łatwiej? Pogodziłeś się z tym, że ją straciłeś? – pyta go gniewnie, a Gavin wypuszcza powietrze z płuc i przesuwa rękę na jej plecy. Wsuwa palce w grube, różowe syntetyczne futro i nie wie, co powiedzieć. Więc wybiera milczenie, a ona mu przytakuje. – Właśnie. Nie wiem, jak mogłam cię o to poprosić, o to żebyś mnie okłamywał i był w tym tak dobry.

– Gdy cię zobaczyłem pierwszy raz, w sypialni, wystarczyło mi jedno spojrzenie, by wiedzieć, że to nie ty, że nie jesteś nią. Emerald. Więc tak było łatwiej. Za drugim razem, gdy przyjechałaś tu z North, gdy pracowaliśmy w laboratorium, by ją uratować, było już inaczej. Trudniej, bo za bardzo mi przypomniałaś tamtą siebie, co dało mi strasznie głupią nadzieję, by cię podpuścić, bo chciałem żebyś zaczęła wątpić. I gdy pojawił się Vi, wiedziałem, że stanie się coś, co znów cię tu sprowadzi.

– Być może chciał się upewnić, że nie musi zabić ciebie.

– Być może. Choć raczej obawia się, że stanie się to, co już się stało i dowiesz się, kim jesteś naprawdę.

– Nie wiem kim jestem! Nie jestem nią nawet jeśli posiadam jej wspomnienia i uczucia, ale jednocześnie inne...  – szepcze, obracając się i przytula się do jego klatki piersiowej. Jest zaskoczony jej gestem, ale nie zwleka nawet sekundy i obejmuje ją mocno ramionami. – Ja nie mam już siły. Chcę się poddać, chcę leżeć i płakać tygodniami nad całym moim skradzionym życiem, nad wszystkim, co mi zrobili, co ja zrobiłam... Chcę zniknąć i czekać, aż wszystko ułoży się samo. Nie umiem zaakceptować tego, co się stało, tego, co zrobił Vi.

– Wiem, co czujesz – zapewnia ją, ale blondynka kręci głową.

– Nie, teraz nie mówię o Alexandrze. Mówię o sobie. Kiedy uciekłam, posiadałam fragmenty swojej pamięci, miałam w głowie chaos, który nie chciał się uspokoić. I na tych fragmentach zbudowałam samą siebie na nowo, stworzyła Lavrę i uczyłam się funkcjonować. I czułam się, jakbym tonęła i jedyną deską ratunku było te kilka wspomnień związanych z Xavierem. On był jedyną dobrą rzeczą, jedynym źródłem nadziei... Dlatego zrobiłam z odnalezienia go swoją życiową misję. – Przerywa, by wybuchnąć cichym, gorzkim śmiechem. – I teraz wiem, że oparłam całe może życie o kłamstwa. I manipulację. I fałszywe wspomnienia. Gavin, on zmienił moje wspomnienia! – jęknęła rozpaczliwie, przytulając twarz mocniej do jego klatki piersiowej. – Zrobił to po to, żebym cię nie szukała, żeby nie dowiedziała się, kim byłam.

– I zabił Alexandra, tak jak groził zabiciem mnie.

– Przede wszystkim zabił mnie. Wiele razy. Na wiele sposobów. – Gavin objął ją trochę mocniej i oparł usta na jej głowie. – Powinnam była posłuchać Alexa i wyjechać, póki mieliśmy okazję, ale mój upór, moja wiara w te wszystkie kłamstwa go zabiła. Emerald była ode mnie o wiele mądrzejsza, ona wiedziała, że powinna odejść, by nie narażać osoby, którą kocha.

– Ty jesteś Emerald. Tak samo, jak jesteś Xochitl i Lavrą.

– Nie, nie zasługuję na bycie nią choćby w najmniejszym stopniu po wszystkim, co zrobiłam. Wiem, że nie tak, to sobie wyobrażałeś. Pewnie liczyłeś na to, że gdy otworze ponownie oczy będę nią. Twoją idealną, dobrą, uroczą dziewczyną. 

–Więc jesteś w stanie w stu procentach powiedzieć, że nią nie jesteś? 

– Nie mogę.  Mam wrażenie jakby... każda z nas miała teraz rękę na kierownicy. Te wszystkie imiona i postacie, które kreowałam to były role. W głębi zawsze byłam sobą, byłam Xochitl. Teraz wciąż nią jestem, ale mam poczucie, jakbym miała w sobie pasażera na gapę. Lub raczej osobę na tylnym siedzeniu, o którą muszę się troszczyć, jak o własne dziecko. 

– Więc nic do mnie nie czujesz?

– To nieczułe pytanie w okolicznościach, w których opłakuję męża.

– Nigdy nie byłem subtelny – mówi, uśmiechając się przy tym kpiąco.

– Nie odpowiem na twoje pytanie, bo nie chcę cię ranić. Mogę cię tylko zapewnić, że Emerald kochała cię w każdym swoim wspomnieniu. – Gavin przeklina cicho, biorąc głęboki wdech. – Jednak znajduję komfort w twojej obecności, więc nie mogę powiedzieć, że jej uczucia nie robią na mnie wrażenia. Teraz jest wokół mnie za dużo niewiadomych, ale mogę cię zapewnić, że gdybym mogła to schowałabym się w twoim domu na kolejne lata.

– Możemy to załatwić.

– Nie. Już dawno powinnam wrócić do miasta, wrócić do Xaviera i dowiedzieć się, co planuje dalej i okazać mu pełne wsparcie.

– Nic takiego nie musisz robić.

– Muszę, bo inaczej zabije więcej bliskich mi osób i zniszczy wszystko, co zbudowałam. Już zapewne mnie szuka, a ja zniknęła bez śladu prawie dwa dni temu.

– Twój partner nie żyje, to że zniknęłaś na dobę i rozpaczasz, jest zupełnie normalną reakcją.

Blondynka przesuwa lekko głową, jakby chciała ułożyć się wygodniej w jego ramionach, a Gavin przesuwa dłonią po jej plecach. Siedzą w milczeniu, schowani przed całym światem i dłuższą chwilę milczą, zanim dziewczyna odsunie się i usiądzie obok niego.

– Powinnam być teraz... zmotywowana – mówi, a Gavin od razu wybucha śmiechem na jej słowa. – Znam siebie, a przynajmniej pewną wersję samej siebie, przynajmniej myślałam, że zdążyłam siebie poznać na tyle, by wiedzieć, co czuję. I z mojego doświadczenia wynika, że powinnam być wściekła i chcieć zemsty. Całe świadome życie jej chciałam. A teraz czuję jedynie pustkę i nie ma we mnie żadnej motywacji do działania.

– Powiedziałem ci już: nie musisz nic robić. Możesz zniknąć.

– Nie. Czy mam na to siłę, czy nie, muszę się zemścić. Jestem to winna Alexowi – oświadcza, patrząc w przestrzeń i po chwili przenosi wzrok na Gavina. – Jestem to też winna Emerald i tobie.

– Nie jesteś mi nic winna. Żaden z moich planów nie zadziałał.

– Tym razem znów postawimy na mój plan.

– Jaki plan? – pyta, a ona uśmiecha się smutno.

– Powiem ci później, a teraz chcę odpocząć. Nie uspokoję może swoich myśli, ale uspokoję chociaż własny system, który jest równie zagubiony jak ja sama, w związku z naszą drugą świadomością – mówi, a on wstaje i zagląda do z pudełek stojących w kącie garderoby. – Zachowałeś wszystkie ubrania?

– Tak. Na wszelki wypadek... w końcu obiecałaś, że wrócisz – odpowiada nie patrząc na nią i wskazuje na zawartość kartonów. – Proszę bardzo, wybierz co chcesz i przyjdź do mnie.

Przytakuje mu i dopiero po chwili podnosi się z podłogi. Zdejmuje z siebie puchate futro i zaczyna przeglądać rzeczy, które tu po niej zostały. Jest to dla niej zupełnie nowe uczucie, to, że biorąc do ręki każdy element ubrania, je rozpoznaje. Pamięta kiedy je kupiła, gdzie nosiła i kiedy miała na sobie ostatni raz. Pierwszy raz w całym swoim życiu, które zaczęło się od jej ucieczki, nie ma luk w pamięci, a wspomnienia przychodzą jej naturalnie, a nie w obezwładniających flashbackach. Sądziła, że gdy to się stanie, to poczuje ulgę, poczuje się kompletna, ale nic takiego nie nastąpiło. Jest tylko bardziej świadoma wszystkiego przez co przeszła i tego, co poświęciła, a w tym nie ma dla niej ani trochę pocieszenia.

Gavina nie ma w sypialni, ale słyszy odgłosy sprzeczki dobiegające ją z salonu, więc szybko wkłada na siebie koszulę nocną i idzie w tamtą stronę. Reed rozmawia ze swoim asystentem, a może raczej ze swoim nowym partnerem, a przedmiotem ich kłótni jest oczywiście ona. Gdy tylko Richard zauważa blondynkę, od razu wycofuje się kilka kroków i celuje w nią palcem.

– Nie zbliżaj się do mnie!

– Nie będę – odpowiada, unosząc dłonie na wysokość ramion w obronnym geście. Gavin niemal odruchowo staje między nimi, zasłaniając ją plecami.

– Nie ona jest zagrożeniem, Richard.

– Oczywiście. Więc to nie ona rzuciła we mnie nożem? – pyta kpiącym głosem i wycofuje się jeszcze kilka kroków.

– Nie, nie ona – mówi Gavin, a blondynka robi rok, wychodząc zza niego.

– Nie do końca... jestem dziś sobą – tłumaczy, patrząc na szczupłego chłopaka w okularach. – I z całą pewnością mogę powiedzieć, że działałam wtedy w samoobronie. Gdybym chciała któregoś z was zabić, to bym to zrobiła.

– I ty jej bronisz?! – pyta gniewnie Richard, nie spuszczając wzroku z blondynki, która też obserwuje go swoimi niebieskimi oczami.

– Nie rozumiesz.

– To mi wytłumacz!

– To jest Emerald – odpowiada spokojnie Gavin i znów zasłania ją swoim ciałem. W twarzy Richarda coś się zmienia, niepokój zastępuje zaskoczenie i w końcu chłopak wzdycha z rezygnacją.

– Gratuluję. Odzyskałeś miłość swojego życia – rzuca kpiąco, a ona znów wysuwa się zza pleców Gavina.

– Nie. Nie jestem nią tak do końca... To znaczy, jestem nią, ale jestem też kimś innym, osobą, która bez mrugnięcia okiem rzuciła w ciebie nożem.

– I co mnie powstrzymuje, by nie zadzwonić teraz po gliny?

– Raz już wpakowałam twojego brata do szpitala, nie powtarzajmy tego, Richard. – Jej oczy ciemnieją, gdy mówi zimnym, a jednocześnie kpiącym tonem. – Potrzebuję od Gavina pomocy, by mój młodszy brat nie wysadził tego kraju w powietrze i nie spowodował trzeciej wojny światowej. Możemy się chyba zgodzić, że nikomu to nie będzie na rękę.

– I dlaczego potrzebujesz Gavina?

– Spokojnie. Wyjdzie z tego cały...

– Nie mów o mnie, jakby mnie tu nie było. – Gavin łapie ją za nadgarstek i obraca ją do siebie silniejszym ruchem. – Nie mów, jakbyś planowała zaraz zniknąć.

– Próbuję tylko uspokoić twojego chłopaka i zmusić go do wyjścia, zanim wystawi się na atak, lub bardzo długie zeznania.

– Nie jest moim chłopakiem...

– Och, okej – wtrąca Richard i rusza się w stronę wyjścia, ale obraca się jeszcze i celuje palcem w blondynkę.

– Jeśli cokolwiek mu się stanie, powiem mojemu bratu absolutnie wszystko, co wiem.

– Dobrze, policji należą się pewne wyjaśnienia – przytakuje mu z uśmiechem i gdy Richard wychodzi, przenosi spojrzenie na dłoń Gavina zaciśniętą na swoim nadgarstku.

– Nie licz na to, że cię puszczę. Widzę, że już planujesz stąd uciec – Blondynka śmieje się i pochyla w jego stronę. Opiera czoło o jego policzek, zanim pociągnie go w stronę laboratorium. – Och, więc koniec ze snem i teraz czas na pracę. Czyli zdradzisz mi plan, który ułożyłaś i przez który znienawidzę samego siebie na kolejne kilka lat?

– Uwierz mi, ten plan sprawi, że jeśli kogoś znienawidzisz to tylko mnie. 

– Nie wydaje mi się, by było to możliwe, Em. – Na dźwięk tego imienia, dziewczyna obraca się do niego. Wygląda, jakby chciała go wyprowadzić z błędu, czy poprosić, by nie zwracał się do niej w tej sposób, ale nie potrafi, więc wybiera milczenie. Przynajmniej do momentu, gdy znajdą się w jasnej przestrzeni jego laboratorium. 

– Teraz czeka nas dużo pracy, a gdy już wszystko będzie gotowe, zniknę i znów nie będziesz mógł mnie szukać. Tylko tym razem nie będę wymagać od ciebie kłamstw. Teraz wymagam, żebyś wyjechał z kraju. Dokończysz mój plan, wsiądziesz w samolot i będziesz za kilkadziesiąt godzin gdzieś daleko. 

– Czekaj....

– Chcę dać ci to, na co zasłużyłeś. Więc wyjdziesz stąd i będziesz żył – mówi, patrząc mu prosto w oczy i nie pozostawiając pola na dyskusję. – Emerald nie powinna cię prosić, byś na mnie czekał. Powinna cię prosić, żebyś o mnie zapomniał i ułożył sobie życie na nowo. Z twoim umysłem i środkami, to bajecznie proste. Powinna wiedzieć, że nie wrócę jako tamta dziewczyna, którą była.

– A co jeśli powiem, że nie lubię osoby, którą byłem bez ciebie?

– Powiem, że żyłeś wystarczająco długo beze mnie i po mnie.

– Nie masz pojęcia, jak piekielnie irytująca jesteś.

– Ty też.

– Dlatego nie mogę cię zostawić.

– Nie jestem Emerald – odpowiada mu, a Gavin wzrusza nieznacznie ramionami i wyciąga rękę, by poprawić ramiączko w jej koszuli nocnej.

– Wiem, ona nie była taka irytująca.

– Kochała cię. I choć nie jestem nią, te uczucia wcale nie zniknęły. Dlatego, ze względu na nią, zrobisz wszystko, o co cię poproszę.

– Dobrze, pod jednym warunkiem – mówi, kładąc dłoń w jej talii, a blondynka przysuwa się do niego trochę bliżej. – Ze względu na nią i na mnie: nie daj mu się zabić.

– Nie dam mu się zabić. Obiecuję, Gavin. – Przytakuje jej i odsuwa kosmyki włosów z jej twarzy.

– Dobrze wiedzieć, że dotrzymujesz obietnic.

– Ty też – odpowiada mu, przytulając się do niego.

I akurat teraz jest absolutnie pewna, że tej obietnicy będzie w stanie dotrzymać. 

Bardzo zależało mi na tym, żeby podkreślić, że Xo i Emerald nie są tą samą osobą. Każda z nich jest inna, ale obie miały podobne motywacje.

Tylko Xo jest lepsza w... doprowadzaniu pewnych spraw do finału 🤫

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top