Dwudziesty pierwszy

Louis siedział niespokojnie na krześle w sali kameralnej. Tym razem specjalnie usiadł w drugim rzędzie, aby być blisko sceny.

Miał zaciśniętą szczękę, a z jego tęczówek ciskały pioruny.

Cóż, nic dziwnego.

Dzisiaj jest ósmy dzień ich przygotowań, a to znaczy, że są to ostatnie warsztaty.

Został tylko jeden profesor i jeden uczestnik, którzy nie mieli przyjemności zaprezentować się podczas lekcji otwartej.

Profesorem był Harry Styles.

Uczniem Nick Grimshaw.

I Louisowi to się nie podobało. Nie dość, że teraz Tomlinson będzie świadkiem tego, jak brunet dzieli się wiedzą z kimś innym niż z nim, to dodatkowo tą osobą jest Nick, który działa mu na nerwy jak nikt inny.

Szatyn będzie musiał jakoś wytrzymać te półtorej godziny.

Całkiem możliwe, że specjalnie zrobił sobie napar z melisy. Chyba pół litra. Podziękował w duchu swojej siostrze, która kiedyś dała mu pod choinkę ten ogromny kubek, którego wielkość przywodzi na myśl bardziej wiadro.

- Hej, wszystko dobrze? - szatyn odwrócił się w stronę, z której dotarł do niego głos. Jedyny w swoim rodzaju głos, warto dodać. Nagle w miejsce jego zdenerwowania pojawił się spokój. Brunet wziął z dłoni młodszego ten ogromny kubek i powąchał herbatę, a następnie pociągnął dużego łyka.

- Tak, panie profesorze. - odpowiedział, patrząc w zielone tęczówki. Widział, że ta odpowiedź nie satysfakcjonuje Stylesa. Mina starszego nie mówiła nic innego jak pieprzysz. Jesteś w trakcie picia Niagary melisy. - Po prostu... - zaczął, ale nie wiedział, czy rzeczywiście chce powiedzieć to, co ma na myśli. Postawił wszystko na jedną kartę. - Po prostu zastanawiam się, czy to nie będzie tak, że po tych warsztatach stwierdzi pan, że mógł pan mieć lepszego ucznia niż ja, który bardziej by się przykładał, który...

- Louis. - próbował mu przerwać Styles, ale na marne.

- ... byłby milszy, mniej arogancki... - kontynuował, nawet nie zwracając uwagi na zielonookiego, który powtarzał jego imię. - ... nie wiem, po prostu pod każdym względem byłby lepszy...

- Zamknij się. - powiedział nieco głośniej i bardziej gardłowo. Tomlinson umilkł, patrząc jak zbity pies na starszego mężczyznę.

Profesor z kolei usiadł na krześle obok, gdyż cały czas stał, oddał kubek szatynowi i wziął jedną z jego dłoni w swoje tak, aby nikt tego nie zauważył. Louisowi przyspieszyło tętno. Od razu się rozluźnił, poddając się temu dotykowi.

- Nie chcę innego ucznia, okej? - powiedział dobitnie, głęboko patrząc w niebieskie oczy. - Jesteś najzdolniejszy i najlepszy. Poprawiasz mi humor twoimi tekstami i uśmiechem, rozumiesz? Nie zamieniłbym ciebie na nikogo innego. - rzekł z mocą i Louis wiedział, że to prawda. Miał wrażenie, że zaraz dostanie hiperwentylacji oraz zawału. Szczególnie na ostatnie zdanie. Poczuł motyle w brzuchu i ciepło go ogarniające.

Styles cały czas miał na myśli jego jako ucznia, czy... ogólnie?

- Gdybyśmy byli sami, teraz bym cię pocałował. - dodał po chwili nauczyciel, znacznie ciszej. - Żebyś wiedział, że jesteś dla mnie ważny nie tylko jako mój uczeń. Już nie. - teraz szeptał, nie odrywając wzroku od pięknej twarzy szatyna, która była niesłuchanie zasłuchana w słowa Harry'ego. Miał ochotę skakać pod sufit, ale jeszcze bardziej chciał zatopić się w ramionach bruneta. Nie mógł w tym momencie.

Louis spuścił na chwilę wzrok, przetwarzając wszystkie te słowa. Nie zamierzał zostawić ich tak po prostu, bez odpowiedzi. Chwilę później uniósł głowę i popatrzył na mężczyznę obok czystym oraz szczerym spojrzeniem. Widział w jego spojrzeniu zapewnienie.

- Ty też jesteś dla mnie ważny, Harry. - powiedział cicho, ale prosto z serca. Specjalnie nie użył formalnego zwrotu per pan, bo uważał, iż byłoby to nie na miejscu. Tak wskazał na to, że Styles jest mu naprawdę bliski, nie tylko na płaszczyźnie uczeń-nauczyciel.

Brunet posłał mu promienny i rozczulony uśmiech, nie tylko na same słowa, ale również na to, jak młodszy się do niego zwrócił. Charakterystyczny akcent pieścił jego uszy i zielonooki chciał słuchać tego częściej. Zdecydowanie.

Chwilę tak piękną przerwało im poruszenie na sali. Wszyscy już znajdowali się w środku, a Nick siedział przy fortepianie na scenie. Znaczyło to, iż jest czas, aby rozpocząć warsztaty.

Styles posłał mu ostatni uśmiech, mrugnął do niego i ściśnął delikatnie jego dłoń przed puszczeniem jej, po czym sam podążył na scenę.

Ukłonił się lekko i szarmancko, przybierając na twarz jego typowe, zimne spojrzenie. Dokładnie te, którym profesor obdarzał Louisa w pierwszych dniach. Szatyn uświadomił sobie, jak wiele się zmieniło od tego czasu. W życiu nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Nie, żeby narzekał.

- Dobrze, najpierw posłuchamy tego utworu w całości. - powiedział Styles, chwytając za nuty i otwierając je na pierwszej stronie.

Nick zaczął grać. Widać było, że z całych sił chce się przypodobać nauczycielowi, sądząc po nienaturalnych i wymuszonych emocjach na jego twarzy. Louisowi chciało się śmiać. Wychwycił równie rozbawione spojrzenie Stylesa. Była to jednak sekunda, gdyż starszy był na scenie, gdzie każdy go widział.

Kiedy Grimshaw skończył grać, profesor podszedł do drugiego fortepianu stojącego na scenie i usiadł przy nim, kładąc nuty na pulpicie. Nic nie powiedział o udawanych uczuciach względem tego utworu. Po prostu były żałosne i brunet nie zamierzał tracić czasu na żałosne rzeczy. To co w takim razie robię tutaj z nim na scenie? Uśmiechnął się szatańsko na tę myśl. Zaraz jednak znowu z jego twarzy bił jedynie chłód i groza.

To poniekąd satysfakcjonowało Louisa, że tylko on widzi to wrażliwe i troskliwe oblicze.

- Okej. - odezwał się Styles po raz pierwszy od zakończenia prezentacji Nicka. Uczeń wydawał się bardzo pewny siebie i dumny. - Zagraj od przetworzenia samą lewą rękę. - powiedział chwilę później, a pewność siebie zniknęła z facjaty Grimshawa. Louis miał ochotę uśmiechnąć się bardzo szeroko. Widocznie granie na pamięć osobno było ulubioną torturą Stylesa. Upił z satysfakcją łyka swojej melisy.

- A-le, panie profesorze... - zaczął, chcąc coś wskórać. - ... dlaczego? - duma częściowo wróciła na jego twarz, a Tomlinson miał ochotę prychnąć. Po pierwsze, to on pierwszy zagiął tak profesora Brestleya, a Nick tworzył marną podróbkę. Po drugie, to jest Styles, jest najinteligentniejszym i najkompetentniejszym nauczycielem jaki istnieje, więc ponownie, nic mu to nie da. Niebieskooki czekał na odpowiedź nauczyciela, bo wiedział, że Grimshaw nie odważy się więcej odezwać po jego responsie. Po prostu wypił kolejne trzy łyki naparu na uspokojenie.

- Dlatego, iż nie jesteś w stanie stwierdzić, czy naprawdę znasz ten utwór, dopóki nie potrafisz zagrać, a tym bardziej usłyszeć dwóch, niezależnych linii melodycznych. A dlatego, masz zagrać osobno lewą ręką od przetworzenia, bo łatwiej pamięta się prawą, a przetworzenie jest drugą z kolei częścią, odmienną od ekspozycji i repryzy, czyli jest mniej grywana, tym samym trudniejsza do zapamiętania. Graj. - rzekł nonszalancko i chłodno. Tomlinson był dumny. Szczególnie, gdy zobaczył, jak Nick nieco kuli się w sobie. To jest mój nauczyciel, bitch.

Lekcja mijała spokojnie, oprócz kilku momentów, w których Grimshaw próbował podpuścić profesora (co oczywiście mu się nie udało) oraz nieudolnych prób zwrócenia na siebie uwagi w postaci subtelnych gestów czy dotyków. Louis na to zaciskał szczękę i nałogowo pociągał niemal hausty swojej melisy.

- Nick, oczekuję od ciebie profesjonalizmu. Nie życzę sobie takiego zachowania. Okazujesz w ten sposób brak szacunku zarówno do mojej osoby, jak i do całego przedsięwzięcia konkursu. - powiedział w pewnym momencie Styles, który i tak już trzymał ma dystans ucznia jak tylko mógł. Jednak musiał też coś zaznaczać w nutach, które miał Grimshaw, a właśnie takie momenty ten wykorzystywał. Harry miał dość, dodatkowo widział, jak reaguje na to Louis. Jego Louis. Biedaczek torturuje się tymi ziołami.

Szatyn był zadowolony z reakcji bruneta i tego, że publicznie upokorzył Nicka.

I za to zadowolenie pewnie już szykują na niego ruszta w piekle.

Ale najpierw dopije melisę.

696969
Hej, kochani!

Trochę zazdrosnego L i znowu Nick jako ten, który zawsze dostaje po głowie. Znowu przepraszam.

Tak naprawdę lubię Nicka. Wydaje się spoko facetem.

Yours, LARloveRY xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top