Czternasty
- Nic mi to nie dało. - skrzywił się Tomlinson, patrząc na profesora Stylesa, który siedział obok niego na ławce. Siedzieli teraz o wiele bliżej, niż ostatnim razem. Nie stykali się na żadnej powierzchni, ale gdyby jeden nachylił się do drugiego, mogliby.
Nie mogliby.
Byli w parku i rozmawiali o warsztatach Louisa. Pogoda nie rozpieszczała, ale jednocześnie nie lała na nich strug deszczu.
Brunet lekko się roześmiał. Delikatnie, z majestatem i ekstrawagancją. Z kobiecością.
- Za to mi dało. - odparł, a niebieskooki popatrzył na niego dziwnie. - Dawkę dobrej rozrywki. - dokończył, a Louis nieco się uśmiechnął, bo cholera, ale był powodem uśmiechu Stylesa. Mógłby w takim razie codziennie uczestniczyć w takich warsztatach. Jeżeli tylko mógłby w jakikolwiek sposób uczynić Stylesa promykiem szczęścia.
- Wow, to jednak jest to niezły sukces. - powiedział ciszej, jakby niepewny, czy może sobie na taki komentarz pozwolić. - Chyba niewiele jest rzeczy, które dają panu rozrywkę, panie profesorze. - dodał, nadal nie wiedząc, jak jego nauczyciel zareaguje. Poniekąd był wścibski, ale chciał sprowokować zielonookiego do dłuższej rozmowy. Chciał wiedzieć wszystko o starszym mężczyźnie.
- Czy ja wiem? Od zawsze w moim życiu była tylko muzyka. Jedyną „rozrywką" - pokazał cudzysłów w powietrzu. - były koncerty. Masa koncertów. Nie tylko te moje, ale i innych. - Louis przybił sobie mentalną piątkę za udaną próbę dotarcia do wnętrza pedagoga. - Nigdy nie zastanawiałem się nad tym. - dodał, patrząc nieobecnym wzrokiem w jezioro i wzruszając ramionami. Tomlinson z uwagą słuchał każdego słowa, próbując nie wybuchnąć z radości, kiedy profesor odrobinkę się przed nim otworzył. - Mam nadzieję, że ty się w życiu lepiej bawisz niż ja. - zwrócił się do swojego ucznia, patrząc na niego intensywnie i z pozoru lekko się śmiejąc. Louis wychwycił w tym nutkę goryczy. Chciał przytulić bruneta i pogłaskać czule po tych loczkach. Stop.
Zastanowił się chwilę nad odpowiedzią.
- Nie wiem. - wzruszył ramionami. - Nie jestem typem osoby, którą lubią ludzie. - popatrzył na Stylesa, który miał minę pod tytułem no co ty nie powiesz, ale uważnie słuchał Louisa. - Mam jednego przyjaciela, z którym raz na jakiś czas gdzieś wyskoczę. - z jakiegoś powodu Tomlinson chciał, aby zielonooki jak najwięcej o nim wiedział. Styles nie oponował. Możliwe, że chciał słuchać szatyna. Jak najdłużej. Dzień i noc.
Zapadła między nimi bardzo komfortowa cisza. Właściwie to pierwszy ich taki moment, w którym po prostu słowa zepsułyby wszystko. Niebieskooki pragnął w tej ciszy usłyszeć serce Stylesa bijące w jego klatce piersiowej. Chciał wiedzieć z jaką częstotliwością uderza, jak mocno. Chciał, żeby kiedykolwiek jego jedno uderzenie było zadedykowane jemu. Pokręcił głową w rozgoryczeniu i przetarł twarz dłońmi. To było tak beznadziejne. Nie powinien robić się emocjonalny, a już na pewno nie przez obecność swojego profesora. Tymczasowego, ale jednak.
Louis delektował się obecnością Harry'ego. Dawała ona mu poczucie zrozumienia i w jakimś stopniu spokoju. Czyli zupełne przeciwieństwo tego, co czuł na początku.
Bardzo możliwe, że Styles również po prostu cieszył się, że poznał tego bezczelnego szatyna.
Ten idealny moment, przerwał dzwoniący telefon profesora. Zielonooki przeklnął w nyślach, bo któż śmie ingerować w takiej chwili. Jednej na tysiąc. Odrzucił połączenie z cichym westchnięciem.
- Cóż, miło się rozmawia, ale mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia. - powiedział z lekkim zawodem w głosie, po czym wstał z ławki. - Wiedz, że dzisiejsze warsztaty były czystą przyjemnością. - powiedział zaczepnie. - Może powinienem częściej cię podrzucać do starych belfrów? Hm? - udał, że się zastanawia. Tomlinson patrzył na niego i nie wierzył, że stoi przed nim ten sam mężczyzna, co kilka dni temu podczas ich pierwszego spotkania. W jego wzroku był zachwyt i nawet nie zamierzał tego ukryć. Najwyżej się dowie. Trudno.
- Nie, błagam, nie. - odpowiedział Louis z udawanym przerażeniem w oczach. Mógłby to znieść, jeżeli tylko wywołałby uśmiech na twarzy bruneta.
- A dlaczegóż to? - zapytał się profesor Styles, ciągnąc wątek.
- Bo oni nic mnie nie potrafią nauczyć. Nic. Kompletnie. - odpowiedział zgodnie z prawdą Tomlinson. Harry podniósł jedną brew.
- A ktoś potrafi? - zadał pytanie, które szczerze go nurtowało. Nagle wszystko stało się w jakiś sposób poważne, a atmosfera zmieniła się na tę, w której są wypowiadane największe słowa. Obietnice.
Louis znał odpowiedź.
- Tak. - odparł, a nauczyciel pokazał mu, aby kontynuował. - Pan, panie profesorze. - bruneta szczerze zdziwiła ta odpowiedź. Nic nie poradzi na to, że jego wnętrze rozpłynęło się, a oddech uwiązł mu w gardle. - Po prostu pana zadania są takie ciekawe, nowatorskie i myślę, że działają. - dodał po namyśle, nieco niepewnie. Styles uśmiechnął się do niego ciepło. Nikt nigdy mu nie powiedział niczego podobnego i doceniał to. Z ust Louisa jednak było to niczym największej wagi komplement, a nawet wyznanie. Wyznanie, które Harry pragnął zachować w swoim sercu, aby w odpowiednich momentach przypominało o swoim istnieniu i wywoływało to przyjemne uczucie ogarniające całe jego ciało.
- Dziękuję, Louis. - odpowiedział z tym samym ciepłem w głosie i szatyn myślał, że się roztopi. Uwielbiał sposób, w jaki brzmiało jego imię w ustach Stylesa. Lubił się łudzić, że w tym momencie, w tym głosie usłyszał mały ułamek tego, jak z jego warg brzmi fortepian. Naprawdę kochał tę myśl. Nie ważne, jak absurdalna była. - Te słowa bardzo wiele dla mnie znaczą. - dodał i na odchodne posłał mu najpiękniejszy uśmiech na świecie. Szczery i szeroki. Piękny, wdzięczny, z tym pierwiastkiem kokietu i kobiecości, pozostawiający Stylesa tak niewiarygodnie męskim. Szatyn chciał zrobić zdjęcie.
Louis może umierać, jego życie jest kompletne.
Siedział jeszcze chwilę na ławce, po prostu rozpamiętując ten uśmiech i całą ich rozmowę. Był szczęśliwy, praktycznie każda jego komórka w ciele chciała zatańczyć taniec radości.
Miał wrażenie, że coś zmieniło się w ich relacji. Na lepsze, oczywiście. Jakieś granice zostały przekroczone. Właściwie, to pozwolili temu drugiemu wejść w swoją strefę komfortu, nieznacznie uchylić rąbka swojego życia. To powodowało, że serce Louisa puchło i niemal boleśnie kołatało się w jego piersi.
Analizując każdą wypowiedź, przypomniał sobie, że mówił o swoim przyjacielu. Poczuł wyrzuty sumienia, że tak go zaniedbał w ostatnim czasie. Cały ten konkurs zabierał mnóstwo czasu i energii, ale to nie było usprawiedliwienie. Tęsknił za nim, chciał wiedzieć co u niego i jego rodziny. Poczuł się winny, a ciężki kamień osiadł mu na sercu. Przez Stylesa robię się wrażliwy. Bez wahania wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer blondyna. Po kilku sygnałach, usłyszał wesoły głos, na który uśmiechnął się szczerze.
- Hej, Louis. Jednak o mnie pamiętasz! - zaśmiał się i szatyn, mimo że wiedział, iż ten mówił to z humorem, poczuł wyrzuty sumienia.
- Hej, Niall. Przepraszam, że tak wyszło. Powinienem częściej się odzywać. - powiedział ze skruchą. - Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
- Nic się nie stało. - odparł i naprawdę miał to na myśli. - No, ale koniec z tym. Opowiadaj, co u ciebie? Jak tam ten konkursik? - zagadnął blondyn, a Louis usłyszał w tle jakieś chrupanie. Oczywiście, że jadł.
- Wszystko dobrze. Miło, że pytasz. A konkurs... no cóż, prawie sami idioci. - odpowiedział zgodnie z prawdą, wzruszając ramionami.
- Prawie? - zdziwił się Horan, bo chyba nigdy nie usłyszał takiego zdania z ust Louisa. Ręka z chipsem w dłoni zastygła mu w połowie drogi do ust. Ciekawość sięgnęła zenitu. Zawsze byli sami idioci.
- Tak, prawie. Oprócz mojego profesora prowadzącego, pana Stylesa. Zna się na tym, co robi i też nie lubi ludzi. - wzruszył ramionami, starannie dobierając słowa. Nie chciał, aby był tak oczywisty ze swoimi uczuciami.
- Wow, Lou. Brzmi jak twój typ. - zaśmiał się Irlandczyk. Oczekiwał jakiegoś sarkastycznego komentarza na temat insynuacji zainteresowania jakimś siwym, grubszym, starszym mężczyzną. Nic takiego nie nastąpiło. Niall zmarszczył brwi. - Jeszcze powiedz, że jest przystojny. - Tomlinson wiedział, że przyjaciel właśnie poruszył dwukrotnie brwiami. Po prostu to wiedział. - Albo nie! Nie mów! Sam sobie wygoogluję. - wykrzyknął entuzjastycznie. Mimo wszystko wiedział, że coś musi być na rzeczy, bo Louis wydawał się... inny. Po prostu inny. Taki... miększy?
- Oj, cicho. - puścił mimo uszu część o googlowaniu. Przewrócił oczami, ale wiedział, że to prawda. Styles stał się jego typem. - Poza tym, jest hetero. - dodał z lekkim zawiedzeniem.
- Co? Skąd wiesz? - zaciekawił się jego przyjaciel. - Mówił ci?
- Nie, ale podsłuchałem jego rozmowę telefoniczną. Rozmawiał z mamą i mówił jej, że narazie żadnego ślubu nie będzie, czy coś takiego, a ta chyba zainsynuowała coś i ten powiedział, że nie jest pedałem. - nakreślił sytuację szatyn.
- Wiesz, to nic nie znaczy. - odparł Niall, mimo wszystko lekko zdziwiony. - Może nie zrobił jeszcze coming outu, albo sam jeszcze o tym nie wie. - Tomlinson był pewny, że ten ponownie zafalował brwiami z typowym lenny facem.
- No nie wiem. - rzekł niebieskooki. - Poza tym, to i tak nie ma prawa istnieć. - powiedział z pozoru lekko, ale z jakiegoś powodu to spowodowało, że miał ochotę płakać.
- Aj tam, pierdolenie o Chopinie. - Niall nie wierzył w takie gadanie. Wiedział, że jeżeli coś jest prawdziwe, to ma obowiązek istnieć. Dodatkowo, uwielbiał te muzyczne powiedzonka. Nawet częściej ich używał od jakiegokolwiek muzyka, którego znał Louis.
- Dobra, koniec o mnie. Co słychać u ciebie? - Tomlinson chciał posłuchać o życiu Nialla. Dawno się nie widzieli, więc musiał wiedzieć wszystko.
- No wiesz, po staremu. - wzruszył ramionami blondyn, chociaż ten drugi nie mógł tego zobaczyć. - Moją jedyną miłością nadal są frytki z Nando's, trochę wpadłem w rutynę, szczerze mówiąc. - dodał.
- Niedobrze, przyjacielu. - pokręcił głową i zacmokał. Jeżeli Niall wpadł w rutynę, to znaczy, że koniec świata nadchodzi. - Jak wrócę, to nie miej do tego wątpliwości, skutecznie zburzę twoją rutynę. - zaśmiali się razem, ale Louis miał zamiar dotrzymać słowa. Chciał bić się w pierś za to, jak zaniedbał swojego przyjaciela.
696969
Heeeej!
⬆️Styles mięknie
I Lou też ⬆️
⬆️Tutaj początkowo był mój emoji art, ale potem sobie przypomniałam o różnych rozmiarach czcionki etc 🤦🏼♀️ łapcie:
Mniejsza, nudziło mi się.
Dobrego dnia!
Yours, LARloveRY
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top