7. Ulubiona

Poczułam, jak ktoś mnie szarpię za ramie i otworzyłam oczy, na początku obraz był rozmazany, więc przetarłam powieki dłonią.

- Co się stało? - Zapytałam Mary, która wpatrywała się we mnie przerażona.

- Książę kazał po ciebie posłać... - Zaczęła, a jej głos zadrżał — Ale uważaj, bo jest rozwścieczony... nie wiem, co planuje.

Wzięłam głęboki oddech i usiadłam na łóżku, trochę przerażała mnie wizja pójścia do Ifera, kiedy był zły, ale nie ja tu rządziłam. Zwykle Zetki nie okazywały żadnych uczuć, ale jeśli jakaś się wkurzyła, to najlepiej było uciekać, gdzie pieprz rośnie.

Przygotowałam się jak zawsze i to tak szybko, jak nigdy, nie chciałam mu podpaść ociąganiem się, bo wiadomo, że w takim stanie wszystko mogło go doprowadzić do furii. Kiedy weszłam do jego pokoju, siedział już na swoim łóżku i czekał, co jeszcze bardziej mnie przestraszyło. Jego źrenice niebezpiecznie się powiększyły, a żyłki na czole pulsowały — twarz Ifera zwykle spokojna teraz wyrażała gniew.

- Chodź do mnie. - Powiedział ostro, a jego głos przeszył moje ciało. - Zrób coś, żebym się rozluźnił. - Dodał.

Stałam przez chwilę i wpatrywałam się w niego — czego on jeszcze nie wymyśli? Co miałam niby zrobić? - Zrobiłam jedyne, co przyszło mi do głowy. Podeszłam do łóżka i zmusiłam go, by się położył, a ja usiadłam na nim okrakiem. Wpatrywał się we mnie, zdezorientowany, po czym zmarszczył brwi zniecierpliwiony, kiedy przez dłuższy czas nic nie zrobiłam.

- Czy powinnam się obawiać, jeśli ci się nie spodoba? - Zapytałam w końcu.

- Lepiej zrób tak, żeby mi się spodobało. - Odpowiedział.

To znaczyło, że jeśli się nie wykaże, to może być ze mną źle. Zacisnęłam satynową kołdrę, żeby choć trochę się uspokoić. W głowie miałam chaos i czułam strach przed tym, co mogło się wydarzyć, nie wiedziałam, co powinnam zrobić, ani jak się zachować. Nie znałam Ifera zbyt dobrze, więc nie wiedziałam co lubił, a czego nie.

Schyliłam się i pocałowałam go — najpierw ustami muskałam jego usta, a później wsunęłam język, przez kilka sekund nie reagował, ale kiedy zaczął wiedziałam, że udało mi się w jakimś stopniu skupić jego uwagę na sobie.

Rozpięłam jego koszule i przez chwile dotykałam jego dobrze zbudowanego ciała, kiedy ścisnął mocno moje pośladki, wiedziałam, że czeka na więcej. Najpierw muskałam go ustami po szyi, a później zjechałam w dół do brzucha, zostawiając mokry ślad po moich pocałunkach. Jego ciało pod wpływem tych pieszczot napięło mięśnie, a ja uśmiechnęłam się do siebie, tak żeby nie widział.

Spojrzałam na niego, żeby sprawdzić, czy powinnam zrobić, to co zamierzałam, czy może powinnam przestać. Wydyszał tylko, że mam nie przestawać, więc rozpięłam jego spodnie, a moje usta zjechały jeszcze niżej...

- Bądź rano gotowa, pojedziesz ze mną na planetę Etersa. - Oznajmił, kiedy było po wszystkim. - Teraz możesz wrócić do siebie.

**********

Nie widziałam Kate cała noc i zaczęłam się niepokoić, przez głowę przelatywały mi różne myśli — może zostawili ją w pokoju leczniczym, a może sprzedali?

Nie potrafiłam myśleć pozytywnie, bo za dużo już widziałam na Zeterze i jeśli została sprzedana, to mam nadzieję, że do kogoś w miarę normalnego. Choć część mnie miała nadzieje, że spotkam ją w stołówce na śniadaniu, całą i zdrową.

Moje relacje z resztą dziewczyn z haremu były wciąż napięte i nie zapowiadało się na żadne zmiany. Zwłaszcza że Jessica, została zamknięta w izolatce za tę sytuację sprzed kilku dni i teraz syczała na mnie jeszcze gorzej niż wcześniej. Do tego Ifer cały czas kazał mi do siebie chodzić, co oznaczało według innych, że nagadałam mu czegoś, żeby zniechęcił się do reszty.

Weszłam do jadalni i rozejrzałam się. Nic się nie zmieniło, wystrój ten sam i ten sam długi, przezroczysty stół stał po lewej stronie, choć tym razem dziewczyny rozsiadły się tak, że nie było miejsca dla mnie na końcu — tam gdzie zawsze siedziałam. Miałam dwa wyjścia — albo usiąść naprzeciwko Jessici i jej świty, albo zająć miejsce przy małym stoliczku w rogu, gdzie czasami jedli strażnicy. Wybrałam tą drugą opcję, zaraz po tym, jak nałożyłam sobie jedzenie, które było rozstawione na blacie. Chciałam w spokoju zjeść, a to czy jadłam sama, czy z kimś, było mi obojętne.

Oczywiście, nawet zjedzenie posiłku w spokoju nie było mi dane, bo jak tylko usiadłam, do jadalni wszedł Ifer z kilkoma strażnikami niosącymi jakieś białe pudła.

- Nie chciałem tego robić, ale zmusiła mnie do tego sytuacja. - Zaczął i po kolei zawiesił wzrok na każdej dziewczynie. - Dostaniecie bransoletki, które można otworzyć tylko jednym kluczem... moim. - Kontynuował i dopiero wtedy zauważył, że siedziałam sama w rogu sali. - Maja w środku nadajnik, który pozwoli mi was znaleźć gdziekolwiek i jest to też forma dowodu tożsamości, oraz potwierdzenie tego, że należycie do mnie.

Na tym zakończył monolog i rozkazał strażnikom po kolei podejść do dziewczyn i założyć im nowy rodzaj obroży. Wspominałam już, że czułam się coraz bardziej jak pies, niżeli człowiek?

- Dlaczego siedzisz tutaj? - Zapytał oschle, kiedy podszedł do mnie z metalową bransoletką.

- Powiedzmy, że nie jestem zbyt lubiana. - Odpowiedziałam obojętnie i wystawiłam dłoń, żeby założył mi tę nieszczęsną bransoletkę.

Kiedy Ifer odszedł, przyjrzałam się nowemu nabytkowi i musiałam przyznać — te bransoletki były naprawdę ładne. Co prawda trochę sztywne i dopasowane, ale wyglądały, jakby były zrobione z białego złota i miały wygrawerowane jakieś wzory przypominające kwiaty, które świeciły różnymi kolorami. Słyszałam, jak reszta się zachwyca i uśmiechnęłam się pod nosem. Jak można było się cieszyć z obroży? Brakowało nam jeszcze jakiegoś czipa w dupie i wypalonego numeru na czole.

Zabrałam się za jedzenie, ale wtedy do mojego stolika dosiadł się sam Ifer. Kompletnie go nie rozumiałam i nie chciałam zrozumieć. Czy on naprawdę nie wiedział, jak tym mi zaszkodzi, teraz nie będę miała już nigdy spokoju.

- Teraz to dopiero będzie... - Wymruczałam pod nosem.

- Co będzie? - Zapytał zaciekawiony i ugryzł kawałek mięsa.

Westchnęłam ciężko i spojrzałam mu w oczy. On naprawdę był głupszy, niż się spodziewałam.

- Dziewczyny będą zazdrosne... - Zaczęłam i przegryzłam dolną wargę. Nie chciałam za dużo mówić, żeby przypadkiem ich nie wkopać.

- Zazdrosne? O co? - Uniósł brew zdziwiony, a ja rozmasowałam swoje skronie, bo tłumaczenie mu tego przyprawiało mnie o migrenę.

- O ciebie... Spędzasz ze mną ostatnio dużo czasu. Może powinieneś usiąść z nimi... - Odpowiedziałam i zabrałam się ponownie do jedzenia.

- Jestem księciem i mogę robić, co chce. - Wziął kolejny kęs mięsa i przyglądał mi się z zaciekawieniem. - Dlaczego ty nie jesteś zazdrosna? - Zapytał po chwili.

Te jego pytania czasami były śmieszne. Dlaczego nie jestem zazdrosna? Bo może nie lubię być psem, a poza tym nic do niego nie czuję. Jedyny powód, dla którego wypełniam jego rozkazy to taki, że nie mam wyjścia. Nie mogę uciec, zresztą nawet nie mam gdzie.

- Ja nie mam ambicji, żeby być najlepszym psem.

Odpowiedziałam zgryźliwie, choć powinnam trzymać język za zębami. Czasami po prostu mówiłam szybciej niż myślałam, a później musiałam mierzyć się z konsekwencjami. Książę tylko się uśmiechnął i do końca posiłku milczeliśmy.

Na planetę Etersa, lecieliśmy nieco większym statkiem, niż floater, ale za to bardziej przytulnym. Była tam sypialnia, salon, łazienka i kilka innych pokoi dla strażników, jednak oni nie wchodzili bez pytania do pomieszczeń, w których byłam ja z Iferem. Podróż miała trwać około dwudziestu godzin i nie wiedziałam, czy powinnam się cieszyć, że przed kilka dni będę miała spokój od reszty haremu, czy raczej powinnam się złościć, bo to oznaczało, że te kilka dni nie będę miała chwili spokoju, wszędzie będę musiała chodzić z księciem i zachowywać się jak najlepiej potrafiłam.

- Co byś chciała robić? - Zapytał mój właściciel po wystartowaniu. - Co zwykle robiłaś podczas podróży?

- Czytałam albo oglądałam jakiś film, serial. - Odpowiedziałam bez emocji i wyjrzałam przez okno.

Skończyło się na tym, że Ifer postanowił nauczyć mnie czytać w swoim języku. Na początku miałam nauczyć się alfabetu, który składał się ze stu pięćdziesięciu znaków, ale ilość kombinacji była mordercza. Już rozumiałam, dlaczego ciężko było się nauczyć tego języka i jeśli choć w dziesięciu procentach uda mi się przyswoić ten materiał, to będę geniuszem.

*************

Długo nie pisałam, ale w końcu jest! 

Meldować się w komentarzach kto jeszcze czyta i czeka na następny rozdział!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top