38. Halloween część 2
Pół dnia zajęło mi szukanie odpowiednich strojów dla siebie i Ifera, ale byłam z siebie dumna, bo udało mi się znaleźć to czego szukałam. Co prawda, wątpię by książę był tak samo szczęśliwy, kiedy zobaczy swoje przebranie, ale już moja w tym głowa, żeby namówić tego sztywniaka to pokazania się w stroju wróżki. W duchu śmiałam się na samo wyobrażenie tej sceny. To będzie epickie i koniecznie potrzebuje mieć z tego wydarzenia zdjęcia... dużo zdjęć.
Weszłam do pokoju gdzie przy biurku siedział już Ifer i kiedy tylko na mnie spojrzał, na jego czole pojawiła się duża zmarszczka. Zapewne widząc mój szeroki uśmiech zaczął coś podejrzewać, ale chyba nie był wcale przygotowany na to co go czekało.
- Co wymyśliłaś? - Zapytał, kiedy odłożyłam zapakowane stroje na łóżko. Z ledwością powstrzymywałam śmiech, i odwróciłam się w jego stronę.
- Kupiłam stroje. - Poinformowałam. - Gloria mówiła, żebyśmy za godzinę byli gotowi, tak więc idę się przygotować.
Schowałam się do łazienki, licząc, że Ifer będzie czekał do ostatniej chwili, żeby ubrać strój. Dużo łatwiej będzie go namówić do założenia różowej, sukienki z tulu i rajstop, kiedy nie będzie miał czasu na znalezienie czegoś innego. Specjalnie przeciągałam swój pobyt przed lustrem i namiętnie poprawiałam makijaż, by nie wygadać się jemu wcześniej.
- Zostało dziesięć minut! - Zawołał, a ja z wielkim uśmiechem na twarzy wyszłam z łazienki.
- Tu jest twój strój. - Podałam jemu torbę, a sama zaczęłam wyciągać ubrania, które kupiłam dla siebie.
Kiedy usłyszałam, jak grzebie w torbie, wstrzymałam oddech. Najpierw usłyszałam, jak głośno wciąga powietrze, a później odchrząkuje. Spojrzałam w jego stronę, unosząc jedną brew - starałam się by wyglądało to tak, że nie miałam pojęcia o co może mu chodzić.
- Co to jest? - Wyciągnął w moją stronę różową spódniczkę z tiulu, do której przyszyte były małe kryształki. Widziałam, jak jego oczy płoną ze złości, ale nie bałam się.
- Strój na halloween. - Odpowiedziałam z powagą i zaczęłam grzebać w swoich ciuchach. - Powiedziałam, że znajdę ci strój, to znalazłam. Zupełnie nie rozumiem o co ci chodzi... - Po ostatnim zdaniu wybuchłam głośnym śmiechem, nie byłam w stanie już się powstrzymywać, ani nawet nie chciałam.
- Chyba sobie żartujesz?! W życiu tego nie założę! - Warknął wściekły i rzucił torbą na łóżko.
Patrzyłam chwilę na rzeczy, których szukałam pół dnia i wiedziałam, że bez szantażu nici z mojego planu. Więc pozwoliłam by odszedł od łóżka i zaczęłam płakać, co nie było trudne, bo odkąd byłam w ciąży płacz miałam na zawołanie. Czasami wkurwiało to nawet mnie, ale tym razem postanowiłam, to wykorzystać.
- Czemu płaczesz? - Zapytał w końcu Ifer, a ja udałam, że go nie słyszę i pociągając nosem zaczęłam ubierać się w ciuchy, które kupiłam dla siebie. - Sereno, czemu płaczesz? - Powtórzył pytanie, ale ja w dalszym ciągu unikałam odpowiedzi. Musiałam pograć mu trochę na sumieniu.
- Pół dnia szukałam tych strojów, a ty nagle mówisz, że tego nie założysz! - Wykrzyczałam obrażona i ruszyłam w stronę łazienki. - Miałam racje, jesteście sztywni, jakby ktoś wam kija do dupy włożył! - Zatrzasnęłam drzwi za sobą i przystawiłam ucho do drzwi, żeby zorientować się co się dzieje.
Tak, jak się spodziewałam po jakiejś minucie usłyszałam serię przekleństw, a zaraz po tym szelest torby i materiału. Poprawiłam makijaż, który mi się zmył przez płacz i wyszłam udając nie wzruszoną, ale kiedy tylko spojrzałam na księcia, prawie upadłam na podłogę ze śmiechu. Koszulka uzupełniająca strój, była okraszona różowym brokatem, a do tego miała ogromny dekolt w kształcie litery V. Spódnica, która na mnie może by i była odpowiednia, Iferowi zakrywała ledwie pośladki, a przez rajstopy prześwitywało owłosienie na nogach. Fioletowa peruka, zdążyła zostać przez niego potargana i przechylała się trochę bardziej na lewą stronę, co sprawiało wrażenie, jakby nasza wróżka była po ostrej ćpuńskiej imprezie.
- Zadowolona? - Zapytał obrażony, ale nawet z tą miną wyglądał prze uroczo, a dzięki temu miałam lepszy humor na następny miesiąc.
- Bardzo... - Wydukałam i wytarłam łzy, które spłynęły mi po policzkach.
- Odpłacisz mi się za to. - Szepnął do mojego ucha i skierował się w stronę drzwi.
Po drodze do pomieszczenia, w którym miała odbyć się impreza, mijaliśmy strażników, których mina wyrażała głębokie zdziwienie. Nie, to za małe słowo, nie potrafili się powstrzymać od śmiechu, dlatego mieli tak dziwnie wykrzywione twarze.
Na początku nikt nas nie zauważył, więc zrobiliśmy kilka kroków w głąb pomieszczenia i od razu dostrzegłam sprawczynie tego całego zamieszania. Gloria przebrała się za księżniczkę - nie znam się na nich, więc nie potrafiłam konkretnie określić, ale wyglądała uroczo. Stała przy stole z przystawkami i co chwilę poprawiała dekoracje, tak, jakby ta impreza była najważniejsza w jej życiu, mimo że byliśmy tylko w szóstkę. Amber i Chen, przebrali się w - jak mi się wtedy wydawało - Bonnie i Clyde'a. Siedzieli na fotelach i zajadali się słodyczami, jak małe dzieci.
Kiedy tylko Ifer chrząknął i każdy na niego spojrzał, nikt nie powstrzymywał się od napadu śmiechu, co wcale nie spodobało się brunetowi, ale zagryzł zęby i usiadł na kanapie.
- Czyż nie wygląda uroczo? - Zapytałam Glorii, która opierała się o stół i próbowała nie upaść na ziemie ze śmiechu. Ifer spojrzał na mnie groźnym wzrokiem, wstał z kanapy i podszedł do mnie na tyle blisko bym czuła ciepło jego ciała i oddech na szyi kiedy pochylił się, żeby powiedzieć mi na ucho, iż pożałuje tego wszystkiego. Jednak żadne jego groźby nie popsuły mi humoru, a kiedy dołączył do nas Lailox, myślałam, że umrę z zachwytu.
- Tato stwierdził, że nie ma zamiaru szukać stroju - poinformowała nas Gloria z szerokim uśmiechem na twarzy - dlatego ja wybrałam za niego.
W tamtej chwili nie wiedziałam, który strój wygrał konkurs na najśmieszniejszy, ale miałam pewne obawy, że Lailoxa, który groźnie mierzył wzrokiem każdego w pomieszczeniu. Miał na sobie ogromny strój kurczaka, do którego były nawet przyszyte pióra, a na głowie bruneta z daleka można było dostrzec czerwony grzebień, charakterystyczny dla kurczaków. Kiedy odwrócił się do nas bokiem i zobaczyłam mały nastroszony ogonek, myślałam, że umrę ze śmiechu.
- Dobra, nie wiem który strój jest gorszy - Ifer skrzywił się nieznacznie, kiedy jego brat zmierzał w naszą stronę z miną cierpiętnika - ale, przynajmniej nie jestem sam. - Dodał po chwili.
Resztę wieczoru spędziliśmy na przeróżnych zabawach i nawet bracia wyjęli kołki z dupy, bo po jakimś czasie można było dostrzec cienie uśmiechu na ich twarzach. Nie spodziewałam się, że na końcu cała ta farsa przypadnie mi do gustu, ale musiałam podziękować ognistowłosej, za jej pomysł, bo atmosfera w zamku, w końcu była wesoła. Wiedziałam, że wszystko się niedługo skończy, ale póki wieczór trwał, miałam zamiar się świetnie bawić.
*************
Nieco krótszy niż zwykle, ale się pojawił :)
Mam nadzieję, że wróżka Ifer i kurczak Lailox poprawili wam humor :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top