25. Nowa codzienność
W domu Lailoxa dni mi umykały, wszystko działo się tak spokojnie i normalnie, a jednocześnie szybko. Po śniadaniu zwykle uczyliśmy się od Lailoxa jego ojczystego języka, popołudniami pomagałam Amber przy obiedzie, a wieczorami Gloria wyciągała mnie na wycieczki i do klubów.
Od wschodu, do zachodu mijało ledwie sześć godzin i to w lecie, w zimie jeszcze krócej, ale nie przeszkadzało mi to wcale. Niovis była przyjazną planetą, tak samo jak wszyscy ludzie - i nie tylko - na niej, czułam się wreszcie normalnie...
Choć często, zwłaszcza nocami myślałam o Iferze. Czasami nawiedzał mnie w snach, innym razem wydawało mi się, że gdzieś go widziałam, ale najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że miałam nadzieję że to jest prawdziwe. Nie dlatego, że chciałam wrócić do tego co było - nie chciałam być już zabawką -ale dlatego, że zwyczajnie za nim tęskniłam. Często ganiłam siebie za te myśli, bo przecież byłam tylko kolejnym dodatkiem do haremu - może ulubionym - ale dodatkiem.
- Jak wyglądało twoje życie na ziemi? - Zapytała mnie raz Gloria, kiedy oglądałyśmy film w moim pokoju.
- Miałam kochających rodziców i młodszą siostre. Gdybym dalej mieszkała na ziemi, byłaby w twoim wieku. - Odpowiedziałam, a rudowłosa odwróciła się w moją stronę i podparła się na łokciu, uważnie mi się przyglądając. - Po tym, jak mój chłopak mnie zdradził, zaczęłam podróżować po świecie. Pracowałam zwykle jako kelnerka, czasami jako opiekunka do dzieci.
- Jak wygląda ziemia? - Zapytała. - Oglądałam jakieś filmy, ale lepiej to usłyszeć od kogoś kto zna ziemie. - Tłumaczyła.
- Mama ci nie opowiadała?
- Nie. Zabili ją kiedy miałam kilka miesięcy. - Wyznała a moje serce się zatrzymało. Oczywiście, że to było możliwe, ale kto tutaj chciałby zabić kogokolwiek? Wszyscy byli dobrze nastawieni na ludzi i mieli tutaj pełne prawa. - Znajomy ojca nie popierał ich związku, był z Zeteru. Tato uratował mnie w ostatniej chwili. - Powiedziała smutno i chyba to był pierwszy raz kiedy była tak poważna.
To był pierwszy i jedyny raz kiedy Gloria o tym mówiła. Owszem zdarzało jej się napomknąć, że ma włosy po matce, czy Lailox jej mówił, że dużo gada jak matka, ale na tym się kończyło. Dla obojga to był trudny temat, miałam nawet wrażenie, że mówią o niej, ale jakby odcinali się od tego. Budowali mur, co było zrozumiałe, musieli żyć dalej, a jej nie było z nimi od siedemnastu lat.
W tej nowej codzienności znajdowały się dni kompletnie inne. Lailox czasami gdzieś wyjeżdżał, więc nauka razem odpadała, czasami nie wychodziłam na wieczorne zwiedzanie, bo pogoda była do dupy i właśnie takiego dnia wydarzyło się coś, co miało wszystko zmienić.
- Sereno! - Usłyszałam wrzaski ognistowłosej w holu i wybiegłam z pokoju, jakby mnie ktoś postrzelił, bo myślałam, że coś jej się stało. Gloria, jak nikt potrafiła narobić rabanu bez wyraźnego powodu.
- Pomóż mi.
Gloria pomagała, nieznanej mi kobiecie, utrzymać równowagę, bo ów kobieta stała tylko na jednej nodze. Wyglądało na to, że brunetka o śniadej karnacji, albo skręciła kostkę, albo złamała jakąś kość.
- Co się stało? - Zapytałam. Kiedy stanęłam na tyle blisko założyłam ramię kobiety na moją szyję, żeby odciążyć trochę nastolatkę.
- Wyskoczyłam z floatera. - Wybąkała cicho kobieta, która do tej pory milczała. Spojrzałam na nią zszokowana, zastanawiając się czy on nie jest chora psychicznie. Złamana noga przy takim upadku, to prawie, że cud. - Nie chciałam, żeby znowu mnie wywieźli do haremu. Później przyszedł ten brunet i powiedział, że może mi pomóc. - Wyznała, a jej oczy zatrzymały się na mojej twarzy. Widziałam strach i desperacje w jej spojrzeniu, ale miałam też wrażenie, że nie mówi wszystkiego.
- Jak masz na imię? - Zapytałam, kiedy prowadziliśmy ja do salonu. Obrażenia na nodze trzeba było najpierw zdiagnozować, ale interaktywny gabinet lekarski był na górze, a bez pomocy kogoś silniejszego nie miałyśmy szans na zniesienie jej na górę.
- Isabella. - Odpowiedziała cicho.
Starałyśmy się być delikatne, ale mimo wszystko kobieta wydała z siebie kilka głośnych jęków, kiedy sadzałyśmy ja na kanapie. Kazałam jej pokazać kostkę i nie wyglądała ona za dobrze, zrobiła się sina i cała opuchnięta. Jeśli kość była złamana, to przydałby się jej zabieg odnawiania kości, ale ponoć był dość nieprzewidywalny jeśli chodziło o ludzi. Czasami wszystko szło dobrze, a czasami po jakimś czasie z miejsca, w którym kość była złamana, rosła nowa i trzeba było ją usuwać.
Lailox zjawił się minutę później, tłumacząc, że sprawdzał zabezpieczenia gdyby mieli zamiar ja szukać. Co prawda znajdowała się już na Niovis, ale ostrożności nie za wiele - nie każdy trzymał się reguł.
Nie brunet bez najmniejszego wysiłku wnosił kobietę na górę, ja zastanawiałam się, jakim cudem udało jej się wyskoczyć z floatera. Czyżby strażnicy stracili czujność? A może ona znalazła jakiś nieznany sposób? Ale najważniejsze pytanie było to, jak udało jej się nie zabić? Większość floaterów leciała z minimalną prędkością około kilkaset kilometrów na godzinę, biorąc pod uwagę wysokość, nie powinno jej się to udać. Chyba, że była jakaś awaria, ale wtedy raczej by się zatrzymali.
- Usiądź na stołku. - Rozkazał Lailox kobiecie.
W jednej z łazienek na piętrze, znajdował się "doktor tuba", a raczej ja tak na to mówiłam. Był to dość sporych rozmiarów, nowoczesny lekarz. A dokładniej rzecz ujmując - przezroczyste pomieszczenie, w kształcie cylindra, od sufitu po podłogę skanowało ciało i wystawiło diagnozę.
Isabella usiadła we wskazanym miejscu, a mężczyzna wciągnął guzik, który zamknął wejście i zaczął skanowanie. Niecałą minutę później maszyna zaczęła mówić, a ja byłam zafascynowana z jaką dokładnością potrafiła działać. Poinformowała o tetnie, ciśnieniu, o małej zmianie hormonalnej, a nawet o alergii na orzechy.
- Prawa kostka - pęknieta kość. Nie wymaga inwazyjnego zabiegu. Zaleca się... - Maszyna przed, która nic się nie ukryło, jeśli chodzi o zdrowie fizyczne. Gdyby na ziemi takie mieli, oszczędziłoby to miliony ludzi, którzy są diagnozowani za późno.
Kiedy wszystko było jasne, pozwoliliśmy Isabelli zostać samej, odświeżyć się i chwilę odsapnąć. W tym czasie do domu wróciło małżeństwo i z przejęciem słuchali o tym co się wydarzyło. wszyscy byliśmy zgodni co do jednego, kobieta musiała i nas zostać - jeśli będzie chciała, ale póki co musiała siedzieć w ukryciu, a jak sprawa przycichnie to można będzie pokazać jej Niovis.
- Albo jesteś tak szalona, albo byłaś bardzo zdesperowana. - Oznajmiłam przy wspólnej kolacji. - Jak udało Ci się w ogóle wyskoczyć z floatera?
Dowiedzieliśmy się, że kobieta miała dwadzieścia pięć lat, a pięć lat temu porwali ją z ziemi. Miała kilku właścicieli, ostatni z Zeteru sprzedał ja komuś innemu, bo była już dla niego za stara. Tak, niektórzy mieli swoje granice wiekowe względem niewolników.
- Od czasu kiedy jedna dziewczyna uciekła od Księcia, zrobiło się gorąco. - Wytrzymałam oddech, bo ostatnio tylko jedna dziewczyna uciekła od jakiegoś księcia - Ja. Nawet nie wiem, czy jakiejkolwiek innej się to udało. - Straże oszalały, więc to była moja jedyna opcja. Mieli awarie i zwolnili, nie myślałam o tym długo. - Wyznała i zabrała się za sałatkę, która przygotowała Amber.
Tej nocy długo nie mogłam spać, myślałam o tej samej osobie co zawsze. Zastanawiałam się co robił? Jaka bardzo był zły? Czy Rutoria teraz była szczęśliwa? W końcu nie stałam już im na drodze, a może Ifer ma już nowa, ulubiona zabawkę?
Na ta ostatnia myśl moje serce mocno się ścisneło. Prawdopodobnie już o mnie zapomniał, tak to już jest w haremie. Jedna idzie, a na jej miejsce kolejna przychodzi. W końcu byłyśmy tylko zabawkami w rękach właścicieli, którzy często się nami nudzili.
*******
Ktoś tęskni za Iferem, tak jak Serena? A może macie go w czterech literach?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top