15. Dobry dzień
To co działo się wczoraj było oddalone, tak jak ziemia od planety na której się znajdowałam. Ifer wczoraj jeszcze był pełen namiętności, a dziś od rana znowu wrócił dawny on - Pan i władca dla, którego byłam zabawką. Naprawdę bardzo się starałam, patrzeć na niego jak zawsze, ale coś się zmieniło - we mnie - i na samo wspomnienie jego dotyku dostawałam dreszczy, a moje serce przyspieszało. Byłam głupia, darząc go innym uczuciem niż reszta kobiet z haremu, ale nie mogłam nad tym zapanować, mimo iż powtarzałam sobie, że jest tylko kimś kto mnie kupił, to nic nie zmieniało. Ifer mnie zauroczył, pomimo sytuacji w jakiej się znajdowałam i zaczynałam się bać własnych uczuć.
Caitlin zabrała mnie na zakupy, bardzo się zdziwiłam, że Ifer i Has puścili nas same, ale w końcu zrozumiałam dlaczego tak było. Po planecie nie mogli poruszać się wolni ludzie, bo na każdym kroku stała kontrola, a "obroże" strażnicy wyrywkowo skanowali, żeby sprawdzić czy nie jesteśmy poszukiwani, a jeśli tak by było, to bransoleta w jakiś sposób miała ich o tym poinformować. Byłam zaskoczona, przerażona, ale i podekscytowana - w końcu mogłam choć trochę poczuć się normalnie.
Staliśmy w kolejce kontroli, żeby dostać się do publicznego transportu, oczywiście konieczna była kontrola obroży. "Public" oprócz spełniania funkcji komunikacji miejskiej, oferował piękne widoki turystyczne, bo praktycznie cały floater zrobiony był z przezroczystego tworzywa.
Kiedy nadeszła nasza kolej strażnik zeskanował nasze bransoletki i zapytał o hasło. Nie miałam pojęcia, że mieliśmy jakieś hasła, ale Caitlin je znała i dalszych problemów zostaliśmy wpuszczone na pokład. Później kiedy ja o to zapytałam, wytłumaczyła że codziennie hasło się zmienia - kolejna forma zabezpieczenia - Nie było to jakieś wymyślne hasło, mogło to być słowo, liczba, tak naprawdę cokolwiek.
Spędzając czas z przyjaciółką, poczułam się prawie wolna, tak jakbym dalej żyła, życiem z przed porwania. Śmiech, żarty, przymierzanie ciuchów i oglądanie się za mężczyznami - tak wyglądał nasz dzień, jak prawie normalny dzień na ziemi dwóch przyjaciółek. Kiedy w końcu przyjaciółka zabrała mnie na obiad, do przytulnej mało ruchliwej restauracji, mogłyśmy spokojnie porozmawiać, wygadać się i zwierzyć z brudnych sekretów.
- Więc? - Zapytała szatynka i upiła łyk napoju. Spojrzałam na nią pytająco, a ona westchnęła. - O co chodzi z Tobą i Iferem.
- A co ma być? - Wzruszyłam niedbale ramionami, na co przyjaciółka przewróciła oczami.
- Po pierwsze zjechał swoją partnerkę od góry do dołu, za to co zrobiła. Po drugie zabiera Cię na jakieś tajemnicze wycieczki i po trzecie zawsze jak od niego wychodzisz, bujasz w obłokach. - Zmrużyła groźnie oczy i wręcz wierciła dziurę swoim wzrokiem w mojej duszy. - Mam wymieniać dalej.
- Nie potrafię tego opisać... - westchnęłam i zaczęłam grzebać widelcem w resztkach mojego posiłku. - Wiem, że to głupie, ale chyba zauroczyłam się w nim... -Caitlin zakrztusiła się napojem i zmierzyła mnie wzrokiem, jakbym co najmniej straciła rozum. Może właśnie tak było. - Nie patrz tak na mnie! Zdaję sobie sprawę, że jestem niewolnica, psem... Ale nic nie mogę poradzić na to co czuje.
- Lepiej wybij to sobie z głowy. Większość z nich jest diabelsko przystojna i inteligentna, ale oni wciąż traktują nas jak własność. - Posłałam w jej stronę słaby uśmiech. - Może uda Ci się zostać u niego dość długo, a kiedy nie będziesz już na tyle młoda, pozwoli Ci pracować w kuchni czy jako sprzątaczka.
Porwali głównie młodych i atrakcyjnych ludzi, a kiedy Ci się starzeli i mieli farta, dostawali fuche jako pomoc domowa. Niektórzy zarabiali tyle by wynająć coś i założyć rodzinę, choć jak można się spodziewać nie zdarzało się to często, głowie przez wzgląd na przeżycia.
-Tak, masz rację. - Caitlin uśmiechnęła się wesoło i zarządziła nasz powrót na co niechętnie się zgodziłam.
***
Gdy tylko tylko przekroczyłyśmy próg zamku, natknęłam się na Ifera, który wpytywał o masz dzień. Wyglądał na dziwnie wesołego, ale o to chciałam zapytać się później, w końcu nie wypadało zachowywać się tak przy innych, byłam przecież tylko własnością.
- Sereno, chodź ze mną. - Ifer posłał mi wymowne spojrzenie, a ja automatycznie wykonałam rozkaz. Chyba naprawdę, takie zachowanie miałam zakodowane w głowie.
- Coś się stało? - Zapytałam, kiedy drzwi od pokoju się zamknęły.
- Nic. - Posłał w moją stronę uśmiech i przyłożył swoje czoło do mojego. - Chciałem tylko zobaczyć, jak się bawiłaś.
Nie musiał się tłumaczyć, bo wiedziałam, że chodzi o wspomnienia. Pokazałam mu te ze sklepu i niektóre z restauracji, jak najbardziej starając się ukryć moja rozmowe o nim z Caitlin. Na początku był spokojny, ale przy którymś wspomnieniu, o innym mężczyźnie, jego dłonie mocno zacisnęły na moich ramionach.
- Źle Ci u mnie? - Zapytał próbując zachować spokój, ale jego głos był tak lodowaty, że dostałam gęsiej skórki. nie rozumiałam tego, nie robiłam nic złego, nie próbowałam uciec, a on zachowuje się, jakby tak by ło.
- Nie. Czemu jesteś taki zły, przecież... - Nie dokończyłam, bo mi przerwał.
- Pamiętaj, że jesteś moja, dopóki nie zadecyduje inaczej. - Kiedy to mówił patrzył prosto w moje oczy i akcentował każde słowo.
- Przecież wiem! - Nie wytrzymałam i podniosłam głos. - Wiem, że jestem twoim psem, twoja własnością... - Dodałam ciszej i spuściłam wzrok na ziemie.
Caitlin miała rację, byłam tylko własnością i powinnam walczyć z moimi uczuciami względem Ifera. Mogłam sobie mieć, jakieś chore nadzieje, ale pora by zejść na ziemie - dla niego nigdy nie będę niczym więcej niż rzeczą, która może się pozbyć, jak mu się znudzi.
Ifer ponownie zajrzał do mojej głowy, tym razem mocno naciskając na wspomnienia z restauracji, przez chwilę nawet stawiałam opór, ale na próżno. Jeśli Ifer przysłuchał się mojej rozmowie z Caitlin, to nic nie powiedział na ten temat, choć jak na zawołanie jego humor się poprawił. Zbieg okoliczności - bardzo wątpliwe.
***
- Do zobaczenia przyjaciółko. - Uśmiechnęłam się do jedynej przyjaznej osoby jaką spotkałam, odkąd mnie porwali.
- Będę tęsknić. - Wyszeptała Caitlin i rzuciła się w moje ramiona. Chwilę przytulałam przyjaciółkę, ale usłyszałam chrząknięcie za plecami i powoli się odwróciłam.
- Czy powinienem być zazdrosny? - Zapytał rozbawiony Ifer.
- Ty nie wiesz co to zazdrość. - Oznajmiłam i odsunęłam się od brązowookiej, posyłając w jej stronę delikatny uśmiech.
Pomachałam jej na pożegnanie i ruszyłam tuż za Iferem. Nie mówił nic dopóki nie weszliśmy na pokład statku i nie usiadłam na swoim miejscu. Mężczyzna wyglądał na zamyślonego, ale ugryzłam się w język zanim zaczęłam, dopytywać, co się stało. Niektóre rzeczy nie powinny mnie interesować, zdążyłam się tego tutaj nauczyć.
- Co mi się tak przyglądasz? - Zapytał rozbawiony. Zawsze kiedy miał dobry humor jego oczy jaśniały, wyglądały wyjątkowo. Pięknie.
- Jesteś zamyślony, coś się stało?
Przez chwilę nie odpowiadał tylko wpatrywał się we mnie. Zaczęłam wiercić się niespokojne w siedzeniu, co powodowało, że na jego twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech. Miałam wrażenie, że moje zakłopotanie, sprawiało mu radość, albo to była tylko moja wyobraźnia.
- Chcesz coś obejrzeć? - Zapytał, kompletnie ignorując moje pytanie, a ja postanowiłam odpuścić, jak tylko usłyszałam, że chce ze mną coś obejrzeć.
Ustawiłam ekran i ułożyłam się na łóżku, ten dzień zapowiadał się dobrze, a nawet bardzo dobrze. Czy mogłam chcieć czegoś więcej?
***********
Mam nadzieję, że ktoś czekał na nowy rozdział. Meldujcie się w komentarzach 😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top