14. Będę cię trzymał i uspokajał.
— Brakowało mi takich babskich zakupów.
Melissa opadła na fotel w kawiarni, uśmiechając się do mnie i do Aly.
— A ja stwierdzam, że to były najlepsze zakupy w moim życiu.
Siostra Shawna zaśmiała się cicho, a my jej zawtórowałyśmy.
Trzy, a może cztery godziny temu postanowiłyśmy wykorzystać nieobecność Shawna i wyruszyć do centrum handlowego, co było naprawdę dobrą decyzją.
— Tak strasznie mi ciebie brakuje Maddie, cholera. — Moja przyjaciółka westchnęła ze smutkiem, posyłając mi słaby uśmiech.
— Jakbyście nie mogli mieszkać tutaj, w Toronto.
— Gdyby to zależało tylko od nas, to pewnie w końcu byśmy się tu przenieśli. Ale Shawn ma dobrą pracę w Londynie, ja tak samo... to nie takie proste.
— Wiemy kochana, wiemy.
Naszą rozmowę przerwał dźwięk wiadomości dochodzący z mojego telefonu. Uśmiechnęłam się pod nosem i szybko odpisałam, chowając urządzenie.
— Shawn po nas przyjedzie, więc możesz napisać Tay'owi, że ma wolny wieczór. — Mrugnęłam do brunetki.
— Znowu mu się upiekło. — Wywróciła oczami, na co razem się zaśmiałyśmy.
— Dzień dobry, czy zdecydowały się już panie co wybiorą? — Usłyszałam nad sobą damski głos i mogłam przysiąc, że go znałam. Dopiero gdy uniosłam wzrok niemalże mnie zamurowało.
Przede mną stała niska brunetka o ciemniejszej karnacji i przyglądała mi się z przerażeniem w ciemnych oczach. Jednak po chwili na jej usta wpłynął fałszywy uśmiech.
— Madison, dobrze cię widzieć — mruknęła słodko, a ja zmarszczyłam brwi.
— Ciebie nie, Suzie.
Z całych sił próbowałam zostać spokojna, na szczęście Melissa zabrała głos.
— Dla mnie karmelowe latte i brownie.
— Dla mnie to samo. — Odezwała się Aaliyah. — Maddie?
— Ja wezmę zieloną herbatę i szarlotkę.
— Nie pijesz kawy? Czy ktoś podmienił mi przyjaciółkę? — Mel obrzuciła mnie spojrzeniem, dopiero po chwili rozumiejąc. — No tak, nie możesz.
Pokiwałam powoli głową, odblokowując telefon, bo znowu dostałam wiadomość. Zerknęłam na Suzie, która nadal stała przy naszym stoliku, marszcząc brwi.
— Dopisz jeszcze proszę espresso i czekoladowego muffina — mruknęłam, a ona to zrobiła.
— Czyżby mój braciszek miał zaszczycić nas swoją obecnością?
Kiwnęłam głową, śmiejąc się mimowolnie, bo mina Aly była przekomiczna.
— Shawn tu przyjedzie? — Pytanie wydobyło się z ust dziewczyny, której nie powinno już tu być. — Dawno go ni...
— Jak spróbujesz dosypać mu czegoś do kawy, to osobiście dopilnuję, żebyś skończyła martwa — syknęłam groźnie, po chwili przybierając fałszywy uśmiech. — Dziękujemy, możesz już odejść.
Brunetka szybko się oddaliła, a ja oparłam obolałe plecy, pocierając palcami skronie. Ostatnio wszystko wyprowadzało mnie z równowagi.
— Mogłyśmy iść do innej kawiarni.
— Dajcie spokój, przecież się na nią nie rzucę.
— W to nie wątpię, gorzej z Shawnem.
***
Popijałam swoją herbatę i miałam szczerą nadzieję, że nie znajduje się w niej żadna trucizna, ale przecież nie mogłam mieć pewności co do tego.
Plotkowałyśmy na różne tematy, dopóki Shawn do nas nie dołączył. Wyglądał na naprawdę cholernie zmęczonego, przez co od razu zrobiło mi się smutno. Nie lubiłam gdy był w takim stanie.
— Jak tam przygotowania do ślubu? — Zadał pytanie Melissie, gryząc czekoladową babeczkę i w tym momencie wyglądał jak mały chłopiec.
— Chyba okej, chociaż ostatnio coraz częściej się kłócimy i nie możemy dojść do porozumienia. Nie wiem co się dzieje z tym chłopakiem, naprawdę. Czasem mam go dość. — Westchnęła ciężko, na moment zamykając oczy. — Wczoraj kłóciliśmy się o kolor serwetek, kumacie? Chore, to jest chore.
— Pogadam z nim jeśli chcesz — mruknęłam cicho, dobrze wiedząc jakim upartym człowiekiem był mój kuzyn.
— Przydałoby się kochanie, uratujesz mi życie. — Posłała mi wdzięczny uśmiech. — Naprawdę nie wiem jak wam udało się wszystko ogarnąć.
— Tak naprawdę to on wszystko ogarniał. — Wskazałam łokciem na Shawna, a on się wyszczerzył. — Ja byłam wtedy w okresie wymiotowania co pięć minut.
— Ale jesteście już małżeństwem od prawie dwóch tygodni, a nadal wyglądacie jakbyście byli zakochanymi nastolatkami.
— Przecież po ślubie nic się nie zmienia. — Powiedzieliśmy w tym samym momencie, przez co oboje parsknęliśmy śmiechem, patrząc na siebie.
— Podać coś jeszcze, czy chcą państwo rachunek?
Rozmowę przerwał nam ten sam głos co wcześniej.
— Poprosim...
Shawn uniósł głowę i w tym samym momencie urwał swoją wypowiedź, patrząc na dziewczynę z szeroko otwartymi ustami.
— Shawn... — mruknęła prawie bezgłośnie, a brunet od razu się podniósł, niezbyt delikatnie ciągnąc mnie za ramię.
Zachwiałam się i przez to, że nadal trzymałam filiżankę w dłoniach, połowa jej zawartości wylądowała na moich odkrytych przez sukienkę nogach. Syknęłam, bo ciecz nadal była bardzo ciepła.
— Cholera, kochanie, przepraszam.
Shawn wyraźnie się zmieszał, chwytając kilka serwetek, którymi zaczął wycierać moją skórę, a ja zauważyłam jak jego ręce drżą z nerwów.
— Shawn, poradzę sobie. Możesz wyjść, zaraz przyjdziemy.
Oparłam dłoń na jego ramieniu, czując jak niemal od razu minimalnie się relaksuje. Szybko cmoknął moje wargi i wybiegł na zewnątrz, nawet nie obrzucając dziewczyny spojrzeniem.
— Rachunek, szybko — mruknęła oschle Melissa, podchodząc do mnie. — Nic ci nie jest?
— Nie, jest w porządku. — Uspokoiłam ją, doprowadzając swoje nogi do ładu.
— Czemu on tak zareagował? — spytała cicho Aaliyah, zagryzając wargę jakby próbowała coś rozpracować.
— Też bym tak zareagowała na jego miejscu, w końcu prawie została jego żoną — wtrąciła moja przyjaciółka, a ja pokiwałam głową, jednak to było dla mnie w tej chwili zbyt wiele.
Poczułam łzy w kącikach oczu, chociaż wcale nie chciałam płakać i miałam ochotę nakrzyczeć na moje maleństwo, które kochałam najbardziej na świecie.
— Hej, czy ty płaczesz? — Aly zbliżyła się do mnie, obejmując moje ciało drobnymi ramionami. — Nie płacz...
— Maddie... — Brunetka też się do mnie zbliżyła, kciukami ocierając moje mokre już policzki. Pokręciłam powoli głową, próbując się uspokoić, jednak ani trochę mi to nie wychodziło. — Wyjdźcie już, ja zapłacę. Ona potrzebuje świeżego powietrza.
Poczułam jak ktoś ciągnie mnie za rękę, ale prawie nic nie widziałam przez moje zamglone oczy. Nie miałam zielonego pojęcia, jaki jest powód mojego płaczu, ale nie obchodziło mnie to teraz. Chciałam płakać i już.
— Jesteście już. — Usłyszałam znajomy głos i od razu zapragnęłam przytulić się do mojego chłopca z całej siły. — Kochanie ty płaczesz? Co się stało?
Poczułam jak silne ramiona oplatają moje ciało i przyciągają do siebie. Ułożyłam głowę na jego torsie, zaciągając się zapachem, ale łzy nawet na moment nie chciały ustąpić. Wręcz przeciwnie z każdą chwilą płakałam coraz mocniej.
— Kochanie-Maddie. Odpowiedz mi-pproszę. — Słyszałam jego zdenerwowany ton, mimo tego nadal nie potrafiłam wydobyć z siebie choćby słowa. — Powie...
— Daj jej się wypłakać. — Słyszałam jak Melissa próbuje uspokoić Shawna, który próbował uspokoić mnie. — To hormony, ona teraz będzie tak miała.
— Czyli nic się nie stało?
— Przypuszczam, że nic.
— A więc płacz... — Zwrócił się do mnie, przytulając mnie jeszcze mocniej. — Płacz tak długo, jak potrzebujesz, a ja będę cię trzymał i uspokajał.
~~~~
Buziaki, L.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top