09. Ufam mu najbardziej na świecie.




Miesiąc zleciał nam w towarzystwie moich porannych mdłości, biegania do toalety co godzinę i męczących przygotowań do ślubu. Nadal nie wierzyłam, że za równe dwa tygodnie będę na swoim własnym weselu. I w dodatku z Shawnem, którego kochałam całym sercem.

Nigdy nie pomyślałabym o tym, że w wieku dwudziestu trzech lat będę mężatką, a za całe sześć miesięcy miałam zostać także matką.

Shawn nadal momentami dziwnie się zachowywał, ale starał się ukryć to jak tylko może, co niestety mu nie wychodziło. Zapomniał już chyba, że przede mną niczego nie ukryje.

Mimo wszystko postanowiłam go tym teraz nie męczyć – był tak samo zdenerwowany jak i ja, a moje wypytywanie tylko źle by na nas wpłynęło.

Obiecał, że wszystko mi wyjaśni, a ja mu ufałam.

— Mel z Taylorem przylecą za pięć dni, a moi rodzice trzy dni przed ślubem. Nie wiem co z twoją ciotką i jej mężem i nie wiem co z Lukiem, bo możliwe, że przyleci z Lockerami. — Shawn opadł na kanapę obok mnie, przecierając twarz dłonią.

— A co z twoją siostrą, przyjedzie z chłopakiem? — zapytałam, gładząc dłonią lekko widoczny brzuszek.

— Nawet mi o tym nie wspominaj. Podobno znowu się pokłócili. Nastolatki. — Wywrócił oczami, a ja się zaśmiałam.

— Też tacy byliśmy.

— Nieprawda, ja nie kłóciłem się z tobą o to, że założyłaś zły kolor stanika — prychnął, zamykając oczy.

— Aly mówi ci takie rzeczy?

— Chyba brakuje jej przyjaciółki, że mi się zwierza. Już widzę co zrobi, jak cię dopadnie, współczuje kochanie. — Złapał moją dłoń, ale był widocznie rozbawiony tym faktem.

— Uwielbiam ją, więc to żaden problem. Ugh, zadzwoniłeś do Luke'a?

— Którego? — spytał, nadal nie otwierając oczu.

— Do każdego. — Parsknęłam, popijając herbatę, która ostatnio działała na mnie uspokajająco.

— Yup. Dunne jak już mówiłem przyleci z Lockerami i razem z Taylorem zastanawiamy się, czy nie spiknąć go z jakąś moją kuzynką. A Hemmings chyba przyjdzie z Katy, ale nie jestem pewny.

— Okej — mruknęłam cicho, wtulając się w bok mojego narzeczonego.

— Jutro Anna da mi szczegółową listę gości, to zobaczymy czy wszystko jest na miejscu. — Musnął ustami moje włosy, powodując tym przyjemne dreszcze na moim ciele. — Za dwa dni mam jeszcze przymiarkę garnituru, a chłopcy zrobią to, jak już tu będą.

— Już się nie mogę doczekać, żeby cię zobaczyć. Mogę jechać z tobą? Proszę, proszę? — Zrobiłam minkę zbitego psa, a Shawn wywrócił oczami.

— No możesz, ale to miała być niespodzianka.

— Nadal nią jest, przecież zobaczę cię dopiero za dwa dni!

— Zachowujesz się czasem jak rozwydrzony bachor. — Cień uśmiechu przebiegł przez jego twarz gdy to mówił.

— Och. — Zmarszczyłam brwi, kładąc obie dłonie na swoim zaokrąglonym brzuszku. Pochyliłam się, by mówić teraz do mojego maleństwa. — Słyszysz jak tatuś brzydko na nas mówi? Chyba musimy się obrazić.

Podniosłam się z kanapy, ale nie było dane mi odejść, bo wylądowałam na kolanach Shawna. Westchnęłam teatralnie, jednak owinęłam dłonie wokół jego szyi.

— Tatuś tylko dba o mamusię, żeby dobrze się czuła. — Ucałował środek mojego czoła.

— A ty jak się czujesz, Shawn?

— Dobrze, a czemu miałbym się czuć inaczej? — Zmarszczył brwi, jakby nie rozumiejąc.

— Ugh-nieważne. Mam dziś przymiarkę sukni, wiesz?

Szybko zmieniłam temat, a jego oczy się zaświeciły i znowu widziałam moje ukochane, złote iskierki.

— Mogę jechać z tobą? Prooooszę, prooooszę?

— Zapomnij — mruknęłam ostro, obserwując jak Shawn wysuwa dolną wargę do przodu. — To nie zmieni mojego zdania.

— Jesteś wredna.

— Znowu mnie wyzywasz.

— Nie kochanie, ja tylko stwierdzam fakty.

— W takim razie ty jesteś głupi.

— A ty dziecinna.

— A ty jesteś brzydki. — Wytknęłam mu język, a on złapał się za serce, udając że ma zawał.

— To zabolało — wymamrotał, zamykając oczy. — Teraz w nagrodę musisz dać mi dwa miliony buziaków.

— Dwa miliony? Aż tak wysoko się cenisz?

— Nie zapędzaj się.

— No już się zamykam. — Westchnęłam z rozbawieniem, kładąc głowę na jego twardym ramieniu. Zaciągnęłam się moim ulubionym zapachem, delikatnie muskając wargami skórę na jego szyi.

— O której masz tę przymiarkę?

— Za dwie godziny.

— Zawieźć cię?

— Luke po mnie przyjedzie.

— Zaczynam robić się zazdrosny.

— O Luke'a? — Nagle odsunęłam głowę, by na niego spojrzeć. Miał poważny wyraz twarzy, jakby nie żartował. — To nawet nie jest możliwe, Shawn.

— To jest możliwe, Madison — wyszeptał, opierając dłonie na moich udach. — Mam ci przypomnieć, że to on podrywał ciebie, gdy tu przyjechałem?

— Ale to było pięć lat temu, wtedy nawet nie wiedziałam, że jest gejem — odpowiedziałam szeptem, niezbyt myśląc nad tym, co mówię, bo właśnie wyznałam Shawnowi największą tajemnice mojego przyjaciela.

— Luke jest gejem?

Uniósł wysoko brwi, jednak wyglądał jakby się tego spodziewał. Powoli pokiwałam głową, zagryzając wargę.

— Dowiedziałam się o tym jakieś dwa, może trzy lata temu. Nikt inny nie wie, bo on strasznie się tego wstydzi.

— Czyli całe pięć lat bałem się o ciebie, a wychodzi na to, że tak naprawdę to ja jestem zagrożony?

— Och, nie. Nie jesteś w jego typie. — Machnęłam ręką, uderzając ramię Shawna.

— Ja jestem w typie każdego. — Prychnął, marszcząc brwi.

No tak, zapomniałam.

Panie i Panowie - Shawn Mendes, obiekt pożądania każdej osoby na planecie. (a może i też poza nią)

— No a może nie? — zapytał, widząc moją minę spowodowaną jego poprzednimi słowami.

— Nie wiem, nie jestem każdym. — Wzruszyłam ramionami, sięgając po moją ulubioną filiżankę z moją ulubioną herbatką.

— Ale jesteś wszystkim, jak to możliwe?

Wywróciłam oczami na jego tandetny tekst, ale zaraz po tym mocno wtuliłam się w jego szyję, zostawiając kilka pocałunków na jego rozgrzanych wargach.

***

— Ona jest na mnie za mała — burknęłam, widząc swoje odbicie w lustrze. Brakowało mi może dwóch centymetrów, żebym bez problemu zapięła sukienkę.

— Komuś tu się przytyło.

Napotkałam rozbawione spojrzenie Luke'a, ale ja spiorunowałam go wzrokiem.

— To normalne, Madison. Jesteś w ciąży. — Uspokoiła mnie asystentka projektanta, kładąc dłoń na moim ramieniu. — Poszerzymy ją o cztery, bądź pięć centymetrów, bo przez dwa tygodnie możesz jeszcze przybrać na wadze, kochanie.

— Tak się boje, że coś będzie nie tak. — Westchnęłam, marszcząc czoło.

— Wszystko będzie idealnie, pani Mendes.

Blondyn objął mnie ramionami w pocieszającym geście, a ja oparłam głowę na jego ramieniu.

— Nie mogę uwierzyć, że jeszcze tylko dwa tygodnie. A mam wrażenie, jakby dopiero co był listopad sześć lat temu i dopiero co go poznałam.

— Cieszę się, że w porę się opamiętał i ogarnął.

— Wiesz coś więcej, Luke? O co mu chodziło?

— Nie chce ci powiedzieć?

— Stwierdził, że powie mi jak już wszystko się uspokoi. To znaczy, ze ślubem — mruknęłam, wgryzając się w swoją dolną wargę.

— Skoro tak ci powiedział, to tak zrobi. Zaufaj mu.

— Ufam mu najbardziej na świecie.

~~~~~
Co myślicie?

Mam prośbę: niech każdy, kto to przeczyta, zostawi po sobie komentarz lub gwiazdkę, chciałabym wiedzieć ile Was jest i jak długo mam to ciągnąć :(

Buziaki, L.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top