Rozdział 17

Michael's POV

*wspomnienie*

Tak bardzo cieszyłem się że zobaczę Martę, że mocno ją do siebie przytulę i nigdy nie puszczę.
Ale wszystko było nie tak.
Zobaczyłem całującą się Martę z jakimś facetem.
Pomyślałbym że on ją do tego zmuszał, ale dotarło do mnie że przeciez ona go nie odpychała.
Wyglądała jakby podobał się jej ten pocałunek.
Pocałunek z nim, a nie ze mną.
To bardzo zabolało.
Nie wiedziałem jak zareagować, czułem narastającą złość, a za razem wielkie szczęście że Marta była cała i zdrowa.
Kazałem jedynie jej pójść do samochodu, od razu pomyslałem że ten mężczyzna porwał Martę, oberwało mu się.
- Opiekowałem się nią!- zawołał facet przecierając krew z nosa.
- Chyba aż ponad to...- parsknąłem.
- Naprawdę, opiekowałem sie Martą... Ale w sumie dobrze że mi się oberwało... Pocałowałem ją... I żałuję tego bo wiedziałem że ona nie widzi poza Tobą świata!- tłumaczył mężczyzna, poczułem że jego słowa rzeczywiście nieco podniosły mnie na duchu.
Facet po prostu wyszedł a ja wróciłem do samochodu, nadal czułem zazdrość
Może skoro on jej naprawde bronił.. To.. To może jest lepszy ode mnie? Może bardziej zasługuje na Martę niż ja? .... Nie wiedziałem co myśleć.

Mój przyjaciel wyczuł napięcie więc o nic nie pytał.. W sumie dobrze.

Jechaliśmy w milczeniu, nie okazywałem żadnych emocji... Nie spojrzałem nawet na Martę, gdybym spojrzał to od razu musiałbym ją przytulić. To byłoby u mnie odruchowe.
Nawet nie patrząc na nią, wiedziałem że płacze.
Czułem to.
****
Gdy byliśmy już blisko, Marta szła kawałek przede mną. Auto już odjechało. Mieliśmy jeszcze odrobinę drogi. Patrzyłem na moją Martę.
Szła tak powoli, tak bezbronna, delikatna. Widać że ledwie się poruszała. Miała te okropne ciuchy, zapewne od niego.
Była potargana i zapłakana, ale nadal taka piękna.
Serce zaczęło bić mi jeszcze szybciej, widziałem że jest w coraz gorszym stanie.
Nie mogłem wytrzymać i po prostu podbiegłem do niej i złapałem ją na ręce "na pannę młodą".
Nie odzywaliśmy się ani słowem.
Marta wyglądała na bardzo słabą.
Szedłem bardzo powoli, było już niedaleko.
Czułem jak wtuliła się w moją klatkę piersiową.
Nadal biła we mnie ta cholerna zazdrość, ale naprawdę czułem wielkie szczęście niosąc ją w ramionach.
Przecież ja tak bardzo ją kocham.
Powtarzałem sobie w myślach.
Wszedłem do domu.
Marta spojrzała na mnie swoim słabym wzrokiem.

- Wszystko w porządku?- spytałem kryjąc swoje zmartwienie.
Marta tylko pokiwała głową nie patrząc nawet na mnie.
Skierowała się do łazienki, nie miałem zamiaru jej już męczyć, pomyślałem że prysznic czy wanna dobrze zrobi na jej samopoczucie.
Udałem się do sypialni i usiadłem oddając się przemyśleniom.

Marta's POV

Weszłam pod prysznic i oblałam swoje ciało gorącą wodą. Rozprowadziłam po skórze mnóstwo balsamu.
Nie mogłam uwierzyć że Mike po tym wszystkim zaniesie mnie w ramionach, i jeszcze będzie się martwił.
Czułam że nadal jest zły, albo przynajmniej takie miałam wyobrażenie.
Ciesząc się z każdej gorącej kropli wody sprzeczałam się z myślami.
Miałam tak ogromną pewność że to wszystko moja wina.
Przynosiłam kłopoty, i wprowadzałam zamieszanie w życie Michaela który musiał to znosić.
Tak w ogóle to nie zasługiwałam na niego..
Po naprawdę męczącej bitwie z moimi myślami zdecydowałam.
Zdecydowałam że Mike musi być szczęśliwy tak jak na to zasługuje...

Michael's POV

Marta przyszła do sypialni przerywając mi moje przemyślenia.
Wstałem i szybko do niej podeszłem
Wyglądała już na bardziej wypoczętą dzięki pobyciu w łazience. Miała ma sobie czarny szlafrok luźno zawiązany na kokardkę. W oczach miała jeszcze większy smutek.
Była roztrzęsiona i miała łzy w oczach.
Wziąłem ją delikatnie za dłonie i patrzyłem w jej oczy.
Wykrztusiła w końcu z siebie

- Mike... To Koniec.

###
No troche drama time nie odpuszcza
Niestety... Możecie mnie zabić ^^
Oceniajcie.
Motywujcie mnie <3
Komentarze wręcz kocham czytać xD
Do next'a ! :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top