Rozdział 10

Z dedykacją dla AniaParisJackson za miłe komentarze <3 dziekuje i miłego czytania

- Jestem Roberto- przedstawił się i przysunał do mnie kubek.
- Marta... Ale to już pewnie wiesz- odpowiedziałam cicho i wzięłam się za drożdżówkę.
On tylko uśmiechnął się i zaczął jeśc razem ze mną.
- Jak dobrze że Logana przez trochę nie bedzie - odetchnełam nagle.
Roberto uśmiechnął się znowu
- Zapewne masz go dosyc... Uwierz mi, spędziłem z nim prawie całe dziecinstwo... Kto ma gorzej?- roześmiał się i znowu podsunął mi kubek, zachęcając do picia.
- Ciebie bił?- zapytałam z powagą. Przeciez co innego spędzic z kims tyle czasu ganiajac sie jako dziecko, niż siedzieć w piwnicy lub być traktowaną jak lalka.
- Nie ... Od zawsze się go sluchalem- odparł cicho Roberto .
Nastała niezręczna cisza.
- Ale.. Znałeś Jeffa prawda?- zapytałam łamiącym się głosem, bylo mi ciężko gdy przypominały mi się sceny z tamtej willi.
- Tak.. Wiesz, to.. To był mój brat- powiedział jąkając się Roberto.
Byłam zszokowana.
To niemozliwe! Pomyślałam.
Czułam ból, nawet nie poczułam swoich łez na policzkach.
- Cicho mała.. Mi go strasznie brakuje.... Logan pożałuje ale jeszcze nie teraz . - wyszeptał głaszcząc delikatnie moją dłoń.
Uśmiechnęłam sie w duchu.
- Jesteś podobny do swojego brata.. Masz podobny charakter
- wyszeptałam a on uśmiechnął się.
Czułam że on naprawdę jest w porządku, i że będe przy nim dość bezpieczna tak jak przy Jeffie.
Miałam tylko nadzieję że się nie zawiodę, i rzeczywiście Logan pożałuje zgodnie ze słowami które usłyszałam.
Wierzyłam że Michael już niedługo weźmie mnie w ramiona.
Oby tylko tak było.
Skończyłam swoje przemyślenia i po prostu wtuliłam się w ciepłą klatkę piersiową Roberta. On tylko sie zaśmiał.
Tego potrzebowałam, odrobiny poczucia bezpieczeństwa...

*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top