R13
***Michael***
Próbowałem jakoś się uspokoić.
Przegarnęłem dłonią włosy, odetchnęłem ciężko i wyszedłem z łazienki.
Nie mogłem powiedzieć Marcie prawdy póki niczego nie wymyśliłem.
Ale nie potrafiłem też kłamać...
Tak Mike, nie jesteś oszustem.
Usiadłem z delikatnym uśmiechem do stolika, nie chciałem wzbudzać niepokoju w Marcie.
Chociaż wyboru nie miałem
I tak musiała się tego dowiedzieć..
I to szybko... W końcu
To już te cholerne jutro.
***
Michael wrócił z łazienki, nie miałam zielonego pojęcia z kim rozmawiał i o czym. Pod jego nieobecność przyniesiono nam dwie szklanki z sokiem.
- To na czym skończyliśmy?- spytałam
Mike był jakiś nieobecny, zamyślony
Coś się stało, wiedziałam to.
Po chwili odchrząknął
- Umm.. Ja.. Nie pamiętam..chyba
Zdziwiłam się.
To nie był ten sam Michael co jakiś czas temu.
Teraz miał wlepiony wzrok w szklankę, nad czymś intensywnie myślał.
Widziałam to.
- Michael nie jesteś sobą, co jest?- zapytałam z troską.
Mike spojrzał na mnie
Miał coś takiego w oczach..
Taki...hmmm..
Smutek? Może Ból?
Sama nie wiedziałam
- Martuś, ja .. Jeszcze zdążymy o tym porozmawiać , a teraz spokojnie wypijmy sok.. Wróćmy do innego tematu- uśmiechnął się i podsunął mi szklankę.
Odwzajemniłam uśmiech
Ale ja wiedziałam że oba te uśmiechy były sztuczne.
W ciszy piliśmy sok, byłam przygnębiona, nawet bardzo.
Nagle Mike wstał, ja również.
Podszedł bardzo blisko, popatrzył w moje oczy.
- Marta.. Mi tak bardzo przykro.. Ja jutro odlatuję do Londynu... Ale musisz wiedzieć że cokolwiek się stanie, to ja będę o Tobie pamiętał. Napewno jeszcze nie raz się zobaczymy.... Teraz to Ja obiecuję... - mówił Michael z żalem w głosie.
Czułam jak moje serce pęka na drobne kawałki...
Miałam rację ?
Takie cudowne chwile są ograniczone. Tak jak myślałam na początku
On jest kimś, a ja niczym
Dwa różne światy.
Moje przemyślenia przerwał Jego głos
-Marta... Ja bardzo Cię przepraszam.. Ja... Dziękuję za wszystko.. Masz mój prywatny numer.. Ufam Ci...
Delikatnie się uśmiechnęłam
Ale to nie był szczery uśmiech...
W oczach miałam łzy
Czułam że pękam.
Potrzebowałam tego teraz..
Tak... Michael proszę...
Nagle Mike jakby czytał mi w myślach, po prostu szczelnie zamknął mnie w swoich ramionach.
Tak, On rzeczywiście czyta moje myśli
Nie chciałam aby ta chwila się kończyła.
Ale gdybym ją przedłużała, byłoby jeszcze gorzej, trudniej się rozstać.
Oderwałam się od Niego.
Spojrzałam w okno.
Czułam Jego smutny wzrok na sobie
- Żegnaj Michael - wyszeptałam
Odwróciłam się i wyszłam.
Byłam realistką
Dlaczego?
Bo wiedziałam że to się nie powtórzy, i nie ma co robić sobie nadzieji.
Zostawiłam Michaela samego.
Szłam po chodniku powoli.
Łzy zaczęły lać mi się strumieniami.
Czułam tak wielki ból.
Nie obchodziło mnie czy ktoś się na mnie patrzy.
Zaczęłam biec.. Coraz szybciej i szybciej...
Nim zdążyłam się obejrzeć, cała zapłakana byłam już w swoim pokoju.
Siedziałam na łóżku, łzy pomieszane z resztkami makijażu kapały na pościel
Poczułam pustkę
Zaczęłam wracać do dawnego świata
Przecież dzięki Niemu zapomniałam o wszystkich problemach
Nie cierpiałam wiedząc że komuś na mnie zależy.
Ale nie ważne...
Nie było już niczego.
On stąd odleci a ja wróce na Ziemię.
Tak będzie najlepiej
I dla mnie
I dla mojego Księcia.
####
Hej hej :)
Nie mogłam zasnąć więc dodaję
Naszła mnie wena xd
Jak się podoba?
Szczerze Wam powiem że wzruszyłam się gdy to pisałam XD
A jak Wy?
Śmiało opisujcie Wasze odczucia po przeczytaniu
Jestem ciekawa :)
Gwiazdki, komy <3
Buziaki ;**
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top