R11


Następnego dnia byłam tak cholernie zniecierpliwiona... Nie wiedziałam co mam myśleć o tym wszystkim, czy to żart, czy na prawdę mam takie cudowne szczęście. Bardzo chciałam zobaczyć Michaela, jak najszybciej, ale wraz miałam obawę czy to rzeczywiście On mnie tam zaprasza.
Do umówionej godziny czas dłużył sie naprawde okropnie.
Zaczęłam się szykować, włożyłam sukienkę w kolorze czerni, z długim rękawem, rajstopy i baleriny.
Zrobiłam bardzo delikatny makijaż, i zdecydowałam upiąć włosy w kok.
Końcowy efekt może nie wyglądał do końca tak jak chciałam, ale trudno.. Czas zmarnowałam na durne przemyślenia zamiast szykować sie wcześniej... Cała Ja.
Z drżącym sercem wyszłam z domu, patrząc w pośpiechu na zegarek.
Niestety było mało czasu.
Szłam ze słuchawkami w uszach, szczerze to cała się trzęsłam, raczej nie z zimna, lecz z nerwów, ze stresu..
Słuchałam " Human Nature"
Było to dla mnie co najmniej dziwne, przecież możliwe że zaraz spotkam tego wspaniałego mężczyznę który to śpiewa.
Szłam dość wolno, w każdym razie miałam jeszcze chwilę czasu.
Pójść do tego lokalu to jednak nie to samo ,co tam pojechać super autem.
Gdy byłam już bardzo blisko budynku, poczułam jak serce podchodzi mi do gardła.
On tam jest.
Miałam ochotę uciec jak najprędzej, nie wiedziałam co robić, byłam roztrzęsiona, a może nawet... Hmm.. Przerażona?
No w sumie nie ma co się dziwić.
I tak zachowałam anielski spokój.
Otworzyłam powoli drzwi, zrobiłam parę kroków naprzód...
Michael siedział na końcu, mial na sobie czerwoną koszulę, czarne spodnie, idealne włosy..
On cały jest idealny.
Po chwili obiekt moich przemyśleń odkręcił głowę w moją stronę.
O Mój Boże zemdleję.
- o Boże !Marta jednak jesteś!- zawołał Mike z uśmiechem od ucha do ucha.
Po chwili poczułam że jestem w Jego szczelnym uścisku.
Brakowało mi tego...
- Tak, jestem- wyszeptałam
Miałam wrażenie że Michael wcale nie chce mnie wypuścić ze swojego żelaznego uścisku.
Może to i lepiej ?
Gdy odsunęliśmy się od siebie, wzięłam głęboki oddech.
Uśmiechnęłam się szeroko, popatrzyłam w jego oczy.
Usiedliśmy do stolika.
-Strasznie się bałem że więcej Cię nie zobaczę, wiesz?- powiedział Mike
Serce zabiło mi jeszcze szybciej.
-Ale jestem- uśmiechnęłam się.
W środku cała płonęłam.
Poczułam jak znowu ląduję w ramionach Michaela.
Wspaniale.
-Tęskniłam za Twoim głosem
Zaraz! Co??? Ja to powiedziałam...
Usłyszałam cichy śmiech.
- Rozumiem że chcesz abym Ci zaśpiewał?- zapytał Mike wyraźnie szczęśliwy z moich słów.
Ja wcale nie chcialam tego powiedzieć głośno.. Ale było to szczere..
- Tak Mike.. Zaśpiewaj mi proszę -odpowiedziałam.
Wiedziałam że moje policzki płoną.
Nagle poczułam jak Michael wstaje.
Oh nie! Mój Boże... Obraziłam Go czymś? Teraz pójdzie???
Miałam tysiące myśli...
A to przecieź trwało zaledwie kilka sekund...

****
Hej :*
Jak ten rozdział?
Myślicie że Mike ucieka?
Czy raczej ma inne plany?
Hmm..? <3
Czytajcie
Komentujcie
Gwiazdkujcie Kochani <3
Do kolejnego :3
PaulaMoon <3333
:**

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top