;Stara miłość nie rdzewieje;-Jeyna

Jedyne co czułam to niepokój. Niepokój o to, czy Percy nas nie okłamuje, o to czy Grecy nas nie oszukają, albo czy nie będę jedną z Siedmiorga Herosów. Ale przede wszystkim o to, czy Jason jest na tym okręcie i czy się zmienił.

Właśnie szłam z większością Rzymian na spotkanie z załogą statku. Przede mną Percy szedł z rękami na ramionach Franka i Hazel. Bardzo się zmienili i ze sobą zżyli na ostatniej misji. Frank nie był już taką niezdarą jak wcześniej. Nabrał trochę odwagi i pewności siebie czym mi zaimponował. Hazel też stała się bardziej stanowcza i silniejsza. Percy udowodnił, że można mu zaufać. No i został też obwołany pretorem, co mnie martwi. Chciałabym, żeby Jason wrócił na stanowisko, ale teraz gdy jest Percy może już być za późno. Byłam tak pogrążona w swoich myślach, że nie zauwarzyłam gdy dotarliśmy pod okręt. Strasznie się denerwowałam. Gdy zeszli na ziemię zobaczyłam naprawdę ładną, ale wyglądającą na stanowczą, blondynkę z burzliwymi szarymi oczami, które wyrażały pewność siebie. To musi być Annabeth, dziewczyna Percy'ego, o której mówił bez przerwy. Za nią stała śliczna indiańska dziewczyna z włosami zaplecionymi w luźny warkocz, w który wetknęła orle pióro. Poczułam ukłucie zazdrości, gdy zobaczyłam jak blisko Jasona stoi. Jason. Miałam ochotę tam pobiec i go przytulić, ale zobaczyłam, że ta indiańska dziewczyna trzyma go za rękę. Teraz miałam ochotę stąd uciec, ale się powstrzymałam i przyjęłam pewny siebie wyraz twarzy. W tym momencie Annabeth i Percy zaczęli biec w swoją stronę. Annabeth skoczyła na niego i mocno się pocałowali. Rzymianie chcieli zareagować, ale ich powstrzymałam. Po chwili Greczynka zrobiła coś nieoczekiwanego. Powaliła Percy'ego profesjonalnym ruchem judo na ziemię, i przycisnęła go kolanem do ziemi. Rzymianie znów chcięli reagować ale krzyknęłam:

- Nie! Zostawcie ich!

Annabeth powiedziała do Percy'ego:

- Obiecaj że nigdy już mnie nie zostawisz Glonomóżdżku albo...- wtedy Percy odważył się roześmiać:

-Ja też cię kocham Mądralińska i cieszę się, że cię widzę. - Annabeth podniosła go na nogi. Podeszłam i zapytałam ją:

- Annabeth na pewno nie jesteś Rzymianką? Albo Amazonką? - Annabeth trochę się zawahała, ale wyciągnęła rękę w moją stronę i powiedziała:

- Miło mi cię poznać.- Uścisnęłam jej rękę.

- Ciebie również Annabeth. To zapraszam. Chodźcie za mną. - Powiedziałam i ruszyłam przed siebie.

Jason POV:

Gdy zszedłem ze statku pierwsze co przykuło moją uwagę to ona. Reyna Avila Ramiréz Arellano. Jeszcze piękniejsza, dostojniejsza i pewniejsza siebie niż wtedy, kiedy ją ostatnio widziałem. Przez chwilę złapałem z nią kontakt wzrokowy, ale szybko popatrzyła w inną stronę. Chciałem coś zrobić, ale nie bardzo wiedziałem co. Wtedy Piper stanęła obok mnie i złaoała za rękę, a Reyna na dobre przestała na mnie patrzeć. Miałem ochotę wyrwać rękę z uścisku i podejść do Rzymianki, ale w tym momencie Annabeth i Percy rzucili się na siebie. Nie bardzo się tym przejąłem. Najbardziej skupiałem się na Reyne. Po tym Annabeth powaliła Percy'ego na ziemię. Po chwili Reyna do nich podeszła i przywitała się z Annabeth.

-Chodźcie za mną.- Rzekła pretorka. Pobiegłem za nią. Nie było to proste przez tłum Rzymian, ale jakoś do niej dobrnąłem.

- Reyna! Reyna zaczekaj! Proszę! - Ale ona zaparcie szła naprzód. Nawet się nie odwróciła!

- Jasonie daj spokój. Pewnie potrzebuje czasu dla siebie. - powiedziała do mnie słodko Piper.- Chodź może pokażesz mi obóz?

- Wiesz Pipes może za chwilę, bo Reyna mówiła żeby iść z nią. Może to coś ważnego.- Szczerze nie miałem ochoty oprowadzać Piper. Odkąd odzyskałem pamięć, zastanawiałem się co łączyło mnie z Reyną. I czy jest to coś takiego jak z Piper. Ale gdy zobaczyłem dzisiaj Rey, na dobre zwątpiłem w uczucie do Pipes. Może to tylko zauroczenie, po amnezji? Albo zapomniałem co łączyło mnie z Rzymianką przez utratę pamięci, a gdy ją zobaczyłem to sobie przypomniałem? Nie wiem. Ale wiem, że zdecydowanie silne uczucie czuję do pretorki.

Doszedłem do jadalni i usiadłem z resztą.

- Gdzie Reyna?- Zapytałem, gdy zauważyłem, że jej nie ma.

- Chyba poszła ochłonąć, ale powiedziała, że zaraz przyjdzie.- Annabeth zerknęła na mnie chłodnym, dwuznacznym spojrzeniem.

- No co?

- NIC. - O co jej chodzi? Nic nie zrobiłem przecież. Popatrzyłem na nią zdezerterowany. Annie westchnęła.

- Wy chłopcy jesteście bezuczuciowi. - Teraz wwiercała we mnie wzrok tak intensywnie, że myślałem, że mi dziurę wypali.

- Ale ja ni- oh. Zaraz wracam. - Pobiegłem szybko szukać Reyny. Ale ja byłem głupi!

Reyna POV:

Po zostawieniu gości w kantynie, poszłam na chwilę do namiotu pretorów. Było mi strasznie przykro. Nie chciałam plakać, ale łzy same lały się z moich oczu. Dlaczego! Gdy już myślałam, że Jason coś do mnie poczuje to Hera wymazała mu pamięć. Teraz, kiedy wrócił, to mandziewczynę. Nim się obejrzałam, płakałam na dobre. "Muszę się uspokoić." Mamrotałam do siebie. Podziałało. Gdy wyglądałam w miarę wyjściowo, wyszłam z namiotu. Ale wtedy zobaczyłam coś, co mnie całkiem dobiło. Jason całował się z tą brunetą. Wiem, że są razem, ale nigdy jeszcze nie widziałam jak moja miłość się z kimś całuje. Popatrzyłam w ich kierunku z złością pomieszaną żalem i odbieglam od nich.

Piper POV:

Jason cały czas zapewniał mnie, że mnie kocha i nie będzie z Reyną po powrocie do Nowego Rzymu, ale teraz nabrałam wątpliwości. Odkąd ją zobaczył zaczął się na nią gapić i nie zwracał na mnie praktycznie uwagi. Byłam gotowa być o nią zazdrosna, ale myślałam że nie będę musiała i że się może zaprzyjaźnimy. No ale jest jak jest. Kiedy Annabeth zaczęła coś sugerować Jasonowi przy naradzie, sądzilam, że pójdzie do Reyny i to z nią wyjaśni. Gdy pobiegł do niej, poszłam za nim, by zobaczyć czy będzie po mojej myśli. Jednak przed tym, postanowiłam się upewnić, że Jason że mną nie zerwie. Podniegłam do niego i pocałowalam najszczerzej jak potrafiłam. Zastygł w szoku. Zanim jednak zdążyliśmy się odezwać, usłyszałam ciche warknięcie, a potem jak ktoś od nas odbiega.

- Reyna! Rey proszę poczekaj! - Jason krzyknął za dziewczyną. - Daj mi z tobą wszystko wyjaśnić! - Było mi troszkę jej żal, jednak jako córka bogini miłości, niestety wiem, że miłość bywa niesprawiedliwa. Ale nadal czułam zazdrość o Rzymiankę.

- Hej Jason może-

- Piper proszę nie teraz! - Odbiegł ode mnie. Stałam lekko zszokowana. Naprawdę myślałam, że on wybierze mnie.

Jason POV:

Ja już naprawdę nie wierzę w siebie. Powinienem mieć na koszulce wyszytą plakietkę "Oto Jason Grace. Najgłupszy heros na ziemi." Wiem, mało kreatywnie ale nie jestem w nastroju. Biegłem za Reyną już jakiś czas, aż w pewnym momencie zniknęła za kawalerką. Puściłem się za nią pędem i złapałem ją za rękę, żeby mi dalej nie uciekała.

- Reyna błagam. Posłuchaj mnie.

- Nie! Idź do swojej dziewczyny! - Zobaczyłem ślady łez na jej policzkach. Rozdarło mi to serce. Nie mogłem znieść, że to przeze mnie.

- Rey... - Głos mi się lekko załamał. - Pozwól, że ci wyjaśnię.

- Jason, nie. Masz dziewczynę, to czego jeszcze chcesz ode mnie?! Ona jest córką Wenus, dużo śliczniejsza i- - Nie bardzo myślałem co robię. Przyciągnąłem córkę Bellony do siebie i bardzo mocno pocałowałem. Na początku próbowała walczyć, ale po chwili poddała się i oddała pocałunek z pasją.

Reyna POV:

No nie wierzę. Jason, piękny, blondwłosy Superman pocałował mnie. Smakował jak mięta pomieszana z gorzką czekoladą. Oderwaliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam oddechu.

- Czy takie wyjaśnienie wystarczy? - Zapytał Jason. Na jego twarzy malowała się niepewność, którą maskował lekkim uśmiechem.

- Myślę, że może być. - Zachichotałam.

- Może być? - Jason zrobił błagalne oczka

- No dobra zdecydowanie takie wyjaśnienie wystarczy. - Oboje zaczęliśmy się śmiać. Wtedy on spowarzniał:

- Prawie zapomniałem.

- O czym?

- O bardzo ważnej rzeczy.

- Czyli? - Zapytałam niepewnie

- O zerwaniu i wyjaśnieniu wszystkiego Piper.

- Oh. - Zatkało mnie. On chce zerwać z nią dla MNIE. Niby o tym wiedziałam, ale teraz w pełni to do mnie dotarło. Łza wzruszenia spłynęła mimowoli po moim policzku.

- Hej Rey co się stało? - Zapytał zmartwiony.

- Nic. Nic naprawdę.- Szybko otarłam łzę i szczerze uśmiechnęłam.

- No dobra. Spotkamy się za dziesięć minut dobrze?

- Jasne.- Odparłam z uśmiechem.

Piper POV:

Wracałam powoli do kantyny, gdy usłyszałam wołanie:

- Piper! Musimy porozmawiać. - Zatrzymałam się na ten głos. Nie chciałam z nim rozmawiać, ale jego wołanie i chęć wyjaśnienia tego nieporozumienia mnie od tego odwiodła.

- Czego chcesz?- Zapytałam trochę za ostro.

- Piper naprawdę przepraszam, ale jednak czułem coś do Reyny wcześniej, tylko nie byłem w stanie sobie tego przypomnieć bez spotkania się z nią.

- Ale o obiecałe, że mnie nie zostawisz!- Krzyknęłam.

- Wiem, i bardzo przepraszam, ale nie mogę być już z tobą, czując coś do Reyny.

- Ja...- Chciałam coś powiedzieć, ale poczułam pieczenie w gardle.

- Piper proszę, nie nienawidź mnie. Możemy być przyjaciółmi ale nic więcej. To koniec. Bardzo mi przykro i mam nadzieję, że też kogoś znajdziesz. - Nic nie odpowiedziałam. Patrzył na mnie przez chwilę i odszedł.

Annabeth POV:

Gdy Pipes i Jason długo nie wracali, postanowiłam, że pójdę sprawdzić co tam się zadziało.

- Za chwilę wracam. - Powiedziałam do osób przy stole.

- Poważnie? Ty też idziesz?- Zapytał mnie Leo.

- Zaraz będę.- Zapewniłam go i poszłam. Po chwili zobaczyłam jak Piper i Jason rozmawiają. Jason zaczął odchodzić, a ona usiadła na ziemi. Podeszłam do niej:

- Hej Pipes, o czym rozmawialiście?- Spytałam i zobaczyłam łzy w jej oczach.- Hej Piper co.. oh.- Dotarło do mnie co się mogło stać. - Czy on z tobą zerwał?- Pokiwała głową. Przytuliłam ją. Było mi jej szkoda, ale nie byłam zła na Reynę. Kochała Jasona od dawna, a gdy zniknął pewnie się zalamała. Teraz gdy wrócił, po prostu go unikała, a nie chciała rozwalać mu nowy związek.

- Jak zerwał? Miło?

- T-Tak. Powiedział, że nadal możemy się przykaźnić jeśli chcę.- Pociągnęła nosem.-Ale ja nie wiem czy będę w stanie być jego przyjaciółką, taką bliską.

- Bardzo mi przykro. Ale nie martw się. Taka ładniutka babeczka jak ty, dużo chłopaków przyciągnie.- Powiedziałam pół żartem, pół serio.

- Dzięki Annie.

- Nie ma za co Pipes. Idź może coś zjeść.- Nie byłam bardzo zła na Jasona. Jasne zerwał z moją przyjaciółką, za co troszkę byłam zła, ale szczerze się cieszyłam z tego, że będzie z Reyną. Wracając do kantyny spotkałam Reynę z Jasonem, którzy nieśmiało trzymali się za ręce.

- Awwwww ale słodko wyglądacie.- Zachichotałam, widząc ich czerwone twarze.

Wtedy Reyna spoważniała:

- Wybacz Jay, ale ja i Annabeth musimy pogadać.- Podeszła do mnie i gestem nakazała, żebym za nią poszła.

- Jasne poczekam w kantynie.- Odparł Jason.

Gdy odeszłyśmy kawałek, zapytałam:

- To o czym chcesz porozmawiać?

- Chciałabym cię oprowadzić po Nowym Rzymie i porozmawiać jak przywódca z przywódcą.- Chciałam zaprotestować, ale zdałam sobie sprawę, że jako tako nie mamy przywódcy, a nikt nie kwestionuje moich rozkazów i wszyscy mnie słuchają.

- Dobra, prowadź.- Gdy Reyna zaczęła mnie oprowadzać, zamarłam. Architektura Nowego Rzymu była powalająca. Nie mogłam się napatrzeć. Córka Bellony chyba to zobaczyła bo powiedziała:

- Prawda, że pięknie?

- Tak. Naprawdę. Kocham archtekturę i chciałabym zostać architektką.

- Z tego co słyszałam to już jesteś. W końcu zaprojektowałaś Olimp po wojnie, prawda?

- Skąd o tym wiesz?

- Percy dosyć często cię zachwalał i trudno było tego nie zapamiętać. - Zarumieniłam się. Nawet gdy mnie nie pamiętał to i tak o mnie mówił. Podczas drogi, rozmowa z Reyną była bardzo przyjemna, aż w końcu dotarłyśmy to oszałamiających ogrodów:

- Ogrody Bachusa. Moje ulubione miejsce w obozie.

- Tu jest... Przepięknie.

- Cieszę się, że ci się podoba.

Stałyśmy chwilę w milczeniu, aż Reyna powiedziała:

- Annabeth uważam, że jesteś godną zaufania osobą i sama cię już polubiłam. Ale czy twoi ludzie mają w stosunku do nas pokojowe zamiary?- Jej oczy błysnęły.

- Reyno, jeśli ja mam do was pokojowe nastawienie reszta Greków też. Masz moje słowo.

Po tych słowach "Argo II" wystrzeliło z balisty w Obóz Jupiter.

- Annabeth! Mówiłaś, że-

- Tak wiem! Naprawdę Reyna nie wiem co się dzieje i to nie było planowane uwierz mi! Mi zależy na pokoju z Rzymianami!

- Annabeth, wiem, że nie kłamiesz, ale czy nie masz buntownika na statku?

- Na pewno nie! Chyba, że taki jeden satyr... O nie. Musimy coś zrobić.

- Dobra.- Po tych słowach pobiegłyśmy.

Reyna POV:

Naprawdę wierzyłam Annabeth w jej zamiary, ale na buntowików w zespole nie ma się wpływu. Miałam nadzieję, że szybko dojdziemy do porozumienia w tej sprawie. Ale musiałam załatwić najważniejszą sprawę, zanim cokolwiek zrobię. Musiałam porozmawiać z Jasonem. Biegłam przez tłum wściekłych Rzymian, którzy rzucali w stronę "Argo II" wszystkim co mieli pod ręką.

-Jasooon! Jason! Gdzie jesteś?! - Krzyczałam raz po raz.

- Reyna!? Rey tu jestem!- W końcu usłyszałam jego wołanie. Podbiegłam do niego i przytuliłam.

- Co się dzieje?- Próbowałam przekrzyczeć hałas.

- Nie wiem! Reyna naprawdę to nie było planowane! Annabeth i ja chcieliśmy uniknąć walk i kłótni z wami.

- Wiem, Annabeth mi to samo powiedziała. Wierzę wam, ale obawiam się, że to za mało żeby przekonać resztę, a szczególnie Oktaviana.

- To co teraz zrobimy? - Spojrzeliśmy sobie w oczy. To wystarczyło by podjąć decyzję.

- Jason ty i reszta Siódemki lećcie dalej, a ja spróbuję załagodzić sytuację i przekonać Rzymian by nie wysłali za wami pościgu. Ale musicie się dowiedzieć co się stało, wyjaśnić to że sobą i wszystko mi przekazać, jasne?- Spojrzałam na niego surowo.

- Jasne, obiecuję, że postaram się tak zrobić.-

Po tych słowach odwróciłam się i chciałam już iść, bo zobaczyłam Oktaviana wkraczającego do akcji, ale Jason złapał mnie za rękę i przyciągnął do pocałunku. Oddałam pocałunek bardzo chętnie. Gdy zabrakło nam oddechu, oderwaliśmy się od siebie.

- Uważaj na siebie Jason.- Powiedziałam patrząc mu w oczy.

- Ty też Reyna. Wrócę jak najszybciej, zobaczysz. - Po tych słowach uśmiechnął się do mnie i pobiegł na statek. Teraz musiałam powstrzymać resztę od ścigania Siódemki. Miałam nadzieję, że dadzą radę. Ale w końcu mają Annabeth, która na pewno wszystko opanuje, no i Jasona, który jest najlepszy. Pozostało mi tylko czekać na wieści od niego i mieć nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top