#6
Obudziłem się trochę przed budzikiem, więc go wyłączyłem. Trochę za dużo myślałem o meczu, więc z czystej chęci zajęcia się czymkolwiek innym poszedłem do kuchni zrobić sobie śniadanie. Tym razem składało się ono z jajka na miękko, kanapki z serem i szklanki wody mineralnej. Byłem w środku jedzenia posiłku, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Popatrzyłem na godzinę. "08:49". Wcześnie jak na wizytę kogokolwiek. Lekko zdziwiony poszedłem otworzyć drzwi. Stał w nich kurier.
- Dzień... Dzień dobry - powiedział trochę... Zawstydzony? - Dwie paczki dla pana.
- Dziękuję - powiedziałem i podpisałem się we wskazanym miejscu. Widząc jego zmieszanie dodałem "Coś jeszcze?"
- Czy... Czy ja mógłbym dostać autograf? - zapytał. No tak, w końcu mógł mnie znać, młody chłopak, pewnie ogląda mecze.
- Jasne - powiedziałem i uśmiechnąłem się - Z dedykacją dla...?
- Chris - powiedział, a ja napisałem na podanym przez niego papierku:
Dla Chris'a,
Stuart Silveron :)
- Do widzenia - powiedział bardzo zadowolony - I... Powodzenia w dzisiejszym meczu - dodał.
- Dzięki - odpowiedziałem i zamknąłem drzwi. Wziąłem paczki do jadalni i odłożyłem na wolne krzesło, bo chciałem dokończyć śniadanie. Po skończonym posiłku wziąłem do ręki jedną paczkę. Był przyczepiony do niej mały liścik. Otworzyłem go. "Powodzenia Stu, jesteś najlepszy! Przesyłam mały upominek, Katie :)" Mimowolnie się uśmiechnąłem i otworzyłem paczkę. Były w niej... Korki. "Naprawdę? Mam już dwie pary... Ale i tak miło" pomyślałem. Były to czarno - żółte korki. "Będą pasowały do stroju" przemknęło mi przez głowę. Odłożyłem je na bok i zająłem się rozpakowywaniem drugiej paczki. W środku była mniejsza paczka i kawałek papieru. "Kochany Stu! Powodzenia na meczu! :) Życzą mama i tata <3" przeczytałem i otworzyłem przesyłkę i moim oczom ukazała się szara bluza firmy Nike. Uśmiechnąłem się i napisałem sms'a do rodziców.
Me: Dziękuję za prezent i za pamięć <3
Po chwili dostałem odpowiedź.
Mum: Nie ma za co Stu :* Dasz radę! :)
"Kocham ich" pomyślałem i poszedłem umyć zęby, w końcu dzisiaj tego jeszcze nie zrobiłem.
Kiedy skończyłem popatrzyłem w lustro i przeczesałem włosy palcami. "Po co to robię... I tak będę tak spocony, że nic to nie da" pomyślałem i zaśmiałem się. Ubrałem niebieską koszulkę i bluzę od rodziców, po czym wyszedłem z łazienki. Popatrzyłem na wyświetlacz mojego iPhone'a. "09:16". Ponieważ mecz miał się odbyć o 14:30, pomyślałem, że muszę się trochę zrelaksować. Poszedłem więc ponownie do łazienki i zacząłem wypełniać wannę wodą. Po paru minutach była pełna cieplej wody i piany. Włączyłem cichą muzykę i wyłączyłem światło w łazience. Postawiłem parę zapalonych świeczek w różnych miejscach w łazience i wszedłem do wanny.
10:05
Wyszedłem z łazienki. Czułem się teraz przyjemnie zrelaksowany i odprężony. Zrobiłem sobie selfie i wrzuciłem na Instagrama. Czemu? Nie wiem. W sumie dawno nic nie publikowałem. Gdybym nie miał wyłączonych powiadomień, mój telefon by oszalał. Po pięciu minutach miałem 57.900 tysięcy polubień. Położyłem się w łożku i zacząłem czytać książkę.
13:30
Spakowałem nowe korki do torby i wyszedłem z domu. Wsiadłem do auta, a po 15 minutach byłem przy stadionie. Udało mi się zostać niezauważonym przy wchodzeniu do szatni. Nie chciałem dawać wywiadu. Tak naprawdę chciałam mieć święty spokój.
- Cześć - powiedział Tom jakby pustym głosem - Jezu, strasznie się stresuję.
- Ja też. Ale damy radę - odpowiedziałem i zacząłem się przebierać w strój naszej drużyny.
- Znowu nowe korki? - zapytał ze śmiechem Tom.
- Dostałem od Katie - odpowiedziałem - Pomyślałem, że założę.
- W sumie dobry pomysł - powiedział Tom i po chwili męczenia się z rękawicami zapytał - Pomożesz mi Stu? Durne rękawice...
Pomogłem mi włożyć rękawice i usiadłem na ławce.
- Witam was! - powiedział trener, który właśnie wszedł - Nie pytam, czy jesteście zestresowani, bo wiem, że tak jest, tylko zapytam, czy jesteście gotowi?
- Tak - powiedzieliśmy wszyscy jednocześnie.
- Dacie radę. Jesteście naprawdę dobrzy - zapewnił nas trener i wyszedł z szatni na stadion.
- Ile mamy czasu? - zapytałem Toma.
- Pięć minut - odpowiedział, a ja zamknąłem oczy i próbowałem się uspokoić.
- Musicie już iść - powiedział menedżer naszego klubu - Powodzenia - dodał.
Ustawiliśmy się w linii. Po chwili doszły do nas dzieci, z którymi wchodzimy na boisko.
- Hej - przywitałem małego chłopaczka, który stanął obok mnie - Jak masz na imię?
- Matt - odpowiedział i uśmiechnął sie niepewnie - Jestem pewny, że wygracie - dodał, kiedy zaczęliśmy wychodzić na murawę.
Ryk tłumu był ogłuszający. Ustawiliśmy się w rzędzie. Weszła drużyna przeciwna, Veetors. Wszyscy podaliśmy sobie ręce i zajęliśmy swoje pozycje na boisku. Grę rozpoczynali Veetors, ponieważ "wygrali" rzut monetą.
Czułem się trochę niepewnie na "cudzym" stadionie, ale wolałem się skupić. Usłyszałem gwizdek. Mecz się rozpoczął.
---
Witam! 6 rozdział nadszedł :) Uważam, że mi wyszedł. W mediach macie zdjęcie korków Stu c:
Shadow_Stories
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top