Rozdział 33.(epilog)
Biała suknia rozlewała na moim ciele i wyższym stopniu, na którym stałam, zakrywając go całego. Spojrzałam ostatni raz w lustro i widziłam kobietę. Silną kobietę, która ubrała dzisiaj białą suknie z niewielkim dekoldem, ukazująca jej biust i puszczona gładko po samą ziemię. Sukienka nie była wyszukana, prosta zakrywająca ręce, ale z koronkowaymi pleacami. Taka była ta kobieta, prosta, czysta, zakryta w sobie, ale otwarta dla kilku osób.
Ta kobieta to ja. Agnes Fletcher, za trzydzieści pięć minut Kennedy.
- Wyglądasz ślicznie. - Powiedziała Rose jedna z moich trzech druchen.
Westchnęłam, poprawiłam swoje ciemne włosy spięte w koka i zeszłam z podestu.
- Dobra. - Powiedziałam sama do siebie i uniosłam twarz wysoko, dodawając odwagi. - Mia jest z Katy, tak? - Przytaknęły.
- Amelia razem z Izką zapraszają gości, Natalie* pomaga Derekowi, a Suzy razem z Wiktorią pomagają świadkom Jack'a, tak? - Spytałam zdenerowana. Podniosłam sukienkę i ruszyłam w stronę kościoła.
- Agnes, wszystko jest zaplanowane. - Powiedziała Charlotte, a ja obdarzyłam ją zdenerwanym uśmiechem. - Marri za chwilę da znak Nadii, że może wychodzić z kwiatkami.
- Dziękuję. - Powiedziałam tylko i przytuliłam dziewczyny.
***
- Gotowa? - Zapytał Derek, a ja złapałam jego ramię.
- Jak nigdy. - Powiedziałam i zrobiłam pierwszy krok.
Nadia i druchny już dawno wyszły na ołtarz. Zostałam tylko ja i mój brat.
Kościół przystrojonu był czerwonymi różami, ja sama trzymałam taki bukiet przygotowany przez florystę-Olę, która zajęła się wszystkim.
W końcu widziałam go. Ubrany w czarny garnitur, idelanie ułożone włosy, trzymający ręce z tyłu, a na jego ustach błądził uśmiech. Wyglądałam wspaniale.
- Powodzenia. - Szepnął brunet i puścił mnie, a ja spokojnym krokiem stanęłam przez moim przyszłym mężem.
Popatrzyłam za siebię. Cały kościół wypełniony był ludzmi. Widziałam moją gwiazdeczkę, rodziców Dereka, świadków mojego narzeczonego w tym Zacka, bez którego nie byłabym tutaj na tym miejscu i Shawna.
Druchny ubrane w krwiste sukienki z dłuższym tyłem i prostym dekoldem.
Patrzyłam w oczy tego jednego. I on patrzył w moje. Zapomnieliśmy. Wybaczyliśmy.
Ja, Agnes...
Ja, Jack...
Obiecuję ci wierność, miłość i uczciwość małżeńską...
I że cię nie opuszczę aż do śmierci.
Reszta potoczyła się szybko nakładanie obrączek, pocałunek, którego nigdy nie zapomnę i w końcu zmiana mojego nazwiska.
***
Na naszym weselu śpiewała WampiSweet, moje modelki: Ola, Kamila, Kasia i Lily podrywały świadków mojego męża, a większość gości bawiła się w rytm muzyki.
- Czy zatańczysz ze mną, moja żono? - Powiedział z uśmiechem Jack i poprowadził mnie na parkiet. Jak zawsze prowadził mnie w rytmie muzyki. Na szczęście nie musiałam dzisiaj używać na niego patelni, bo zrobił wszystko idealnie.
- Jesteś idelany. - Szepnęłam mu do ucha i położyłam głowę na jego ramieniu.
- Idelany dla ciebie, ślicznotko.
***
Nawet nie wiedziałam, że posiadam tylu znajomych. Oczywiście z mojej strony były to same dziewczyny, jak: Pola, Marta, Kayla, Julia i Jowita, które nie mogły odczepić się od mojej córeczki, ale byłam im wdzięczna, bo to był nasz dzień. Mój i Jack'a.
Zbliżała się piąta rano, gdy goście zaczęli się zbierać. Ostatnie gratulacje usłuszeliśmy od Chloe, Martyny, Madzi, Angelihi i Alice, które życzyły nam udanej wycieczki.
Wyczerpana, ale i szczęśliwa podeszłam do mojego męża, którego marzeniem był sen i powiedziałam:
- Teraz mamy czas dla siebie, kochanie.
- Mamy całe życie dla siebie, Agnes.
I pocałował mnie mocno aż brakło nam tchu.
***
No i koniec... Nie jest to może idelany epilog, ale taka już jestem. Nie umiałam się z nimi pożeganć...
Mam nadzieję, że zapisałam wszystkie imiona. Nie będę wam dziękować, bo sami wiecie, jak bardzo jestem wdzięczna. Żegnam się ze Ślicznotką i Skromnym Chłopakiem.
Zapraszam na moje nowe książki na profilu i oczywiście opinie na temat epilugu!!!!
Kocham i ściskam.
A tutaj Agnes i Jack.
Dziekuje Marri!
Nin!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top