Rozdział 16.
- Pani Agnes Fletcher.
Niewysoka brunetka wywołała moje imię i otworzyła drzwi do gabinetu. Westchnęłam i podniosłam się z siedzenia. Zabrałam swoją torebkę i weszłam do pomieszczenia. Jak zawsze szpitalne pomieszczenie było całe białe z zielonymi akcentami. Na środku pomieszczenia znajdował się fotel, a obok aparat usg.
- Dzień dobry.
Obróciłam się w stronę głosu i zobaczyłam około trzydziestoletnią lekarkę. Jej czarne włosy spięte były w koka, a ubranie składało się ze szpitalnego uniformu. Miała łagodną twarz, która pozwalała na zaufanie.
- Proszę. - Wskazała na fotel przed jej biurkiem.
Wszystko potoczyło się szybko. Na początku krótka romowa na temat zagrożeń.
- Komplikacją jest bezpłodność.
Otwierałam usta, aby coś powiedzieć.
Mój były chłopak jest bezpłodny...
Były chłopak...
- Rozumiem. - Kiwnęłam glową i dalej słuchałam lekarki.
Tłumaczyła, jak to wszystko będzie wyglądać i formalności z tym związane.
- Proszę się przebrać.
Dostałam zielony szlafrok i szybko zmieniłam ubranie w łaziencę. Nie patrzyłam nawet na mój brzuszek. Nie mogłam. Jedno spojrzenie mogło by przesądzić o wszystkim. Nie dotykałam go, nie gładziłam. Nie myślałam nad płcią.
- Jest pani gotowa? - Głos lekarki obudził mnie.
Wyszłam z łazienki i ułożyłam się na fotelu, który znajdował się na środku pokoju.
- Jest pani pewna i gotowa? - Zapytała czarnulka przed zrobieniem zdjęcia USG.
- Ja... - Zaczęłam, ale przerwał mi dźwięk mojego telefonu.
Nie musiałam nic mówić, a lekarka podała mi komórkę i cierpliwie czekała.
- Niech pani odczyta. - Nalegała.
Westchnęłam i szybko otworzyłam wiadomości.
Od: Skromny Chłopak.
Dlaczego nie zmieniłam nazwy?
Ile mieliśmy planów... Ślub, domek na przedmieściach. Nie mogłem dać ci dziecka, a ty dalej byłaś przy mnie.
Od: Skromny Chłopak
Kocham cię. Zrozum.
***
Nie chcę wam dawać zadań, ale jakbym zobaczyła tak kilka komentarzy... Bardzo bym się cieszyła :)
(Dzisiaj maraton ;))
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top