ch.4

Ushijima wraz z Bokuto właśnie wjeżdżali do Tokio. Kuroo wysłał ich prosto do Miyagi, ponieważ mieli tam ważnego klienta, który nie mógł zjawić się tego dnia w Tokio. Koutarou wybrał się z nim jedynie dlatego, że był to jego przyjaciel z czasów liceum - Akinori Konoha. Znany również jako kapitan znanej mafii w tej prefekturze.

Gdy tylko przekroczyli próg klubu, do ich nozdrzy dostała się charakterystyczna woń alkoholu i marihuany. Siedziący przy barze Atsumu prosił brata o kolejne kieliszki o wysokoprocentowej zawartości, a Osamu śmiał się z niego.
Starał się go nieco podpić chociaż było to trudne, ponieważ blondyn miał mocny łeb do alkoholu.

–Hey, hey! – zawołał Koutarou podchodząc do reszty.

–Oh, Bokkun, Ushi-chan – Atsumu uśmiechnął się niewinnie  i spojrzał na przybyszy. Ushijima zgromił go wzrokiem za to zdrobnienie, a ten jedynie parsknął śmiechem i wyzerował kolejny kieliszek.

–Atsumu, wystarczy ci – burknął Kiyoomi i zabrał kieliszki sprzed jego nosa. Ten jeknął niezadowolony.

–Omi-kun! Dlaczego? – spojrzał na niego smutnymi oczami.

–Masz się trzymać – Sakusa obdarzył go poważnym spojrzeniem. – Osamu, przestań go upijać. Za chwilę jedziemy.

–Jeszcze jed.. – blondyn nie dokończył, ponieważ jego chłopak mu przerwał.

–Nie, nie pijesz więcej – warknął, a ten aż się wzdrygł.

–Jasne, Omi – uniósł ręce w geście obronnym.

W tym samym czasie Kuroo wraz z Kenmą przechadzali się po ulicach Tokio.  Właściwie to.. wracali do klubu. Kozume stwierdził, że przydałoby im się wyluzować i napić razem alkoholu. Czarnowłosy przystał na tą propozycję i przez to udali się do lokalu.  Powiadomili o tym jedynie Tendou, który siedział na zapleczu z Suną.

Kapitan wraz z ich informatykiem weszli do klubu wyjściem awaryjnym, także też zaskoczyli pozostałych.

–Cześć – uśmiechnął się Tetsurou do reszty.

–Kuroo? – zauważył Osamu. – nie miałeś być z Kenmą gdzieś?

–Jesteśmy tutaj, nalej nam coś – mruknął z głupkowatym uśmiechem. Szarowłosy pokręcił głową rozbawiony i sięgnął po butelkę jakiegoś drogiego alkoholu z półki, na której było ich pełno.

–Pieniądze, poproszę – odezwał się żartobliwie wystawiając dłoń w stronę kapitana. Ten jedynie parsknął cichym śmiechem i pacnął go w ręke.
Chwilę później przed nim i Kozume stała już kolejka przeróżnych alkoholi.

–My już będziemy lecieć – odezwał się Kiyoomi i spojrzał na Atsumu. Blondyn uśmiechnął się i przytaknął na jego słowa. Sakusa wyprowadził swojego chłopaka z klubu i od razu wsiedli do auta i odjechali do domu.

Dwójka która otrzymała swój alkohol zdążyli w szybkim tempie wyzerować swoje kieliszki.

–Działo się coś, jak nas nie było? – zapytał Kuroo spoglądając na pozostałych.

–Atsumu postanowił trochę wypić, Tendou i Suna siedzą na zapleczu, Iwaizumi wrócił bezpiecznie z Akaashim, Atsumu oraz... – Osamu zaciął się na chwilę spoglądając na duet z innego gangu. – Kageyamą i Hinatą.

–Hey! Jeszcze my wróciliśmy! – oburzył się Koutarou.

–Oh, no tak – parsknął Miya.

Sakusa jak tylko dotarli z Atsumu do mieszkania blondyna, otworzył za niego drzwi kluczami, które wcześniej wyjął z jego spodni i wepchnął go do środka. Jak tylko pozbyli się butów ze stóp, wziął niższego na ręce i pokierował się z nim na górę, prosto do sypialni. Miya ciekawy dalszych ruchów czarnowłosego jedynie obserwował jego poczynania. Kiyoomi położył, można nawet powiedzieć, że rzucił go na łóżko i od razu nad nim zawisł.

–Słyszałem, że chcesz trochę zgorszyć twoje łóżko, Miya.

Ohayooo

Już jestem pewna, że dwie baby urwą mi łeb za ten polsat hajejdjsjs.

Jestem mistrzynią polsatów, wiem.

buziaki, wybaczcie

nieodpalone

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top