ch.3

Atsumu wraz z Akaashim przemierzali samochodem oświetlone ulice Tokio. Było już dawno po dwudziestej drugiej, także tłumy nie były tak wielkie jak za dnia.

W pewnym momencie prowadzący Miya wykręcił w wąską uliczkę i tam zatrzymał auto. Keiji szybko sprawdził kieszenie, czy aby na pewno ma wszystkie rzeczy, bez których tam nie ruszy typu rękawiczki czy mokre husteczki. Chwilę później opuścili pojazd. Atsumu wyjął nóż i dwa pistolety, z czego jeden podarował Akaashi'emu. Czarnowłosy spojrzał na niego zszokowany.

–Uczyłem cię strzelać – wsunął metalową lufę w dłoń chłopaka. Ten jedynie westchnął i ruszyli przed siebie. Zza rogu było można usłyszeć czyjś stłumiony krzyk i śmiech drugiej osoby. Atsumu nieco się wychylił i odetchnął z ulgą.

W ślepej uliczce stał Iwaizumi z nożem całym w krwi, a na betonie leżał dorosły mężczyzna. Jednak...

Hajime nie był sam. Jakby się przyjrzeć, tuż obok niego stał wyższy, czarnowłosy chłopak oraz niższy i rudy.  Miya pociągnął Akaashi'ego do nich.

–Przypadkiem my nie mieliśmy pomóc? – dopytał blondyn. – kto to jest?

–Hinata Shoyo – najniższy wśród nich odezwał się, a na jego twarzy zagościł uśmiech.

–Kageyama Tobio – przedstawił się czarnowłosy.

–Wyszło tak, że byli w pobliżu – Iwaizumi wzruszył ramionami.

–Gang współpracujący z waszym – skwitował owy Kageyama i oparł się o mur.

–Dobra, kiedy indziej weźmiemy się za plotki, czas na moją robotę – wciął się Akaashi i podszedł do jeszcze przed chwilą żywego mężczyzny.

Atsumu zabrał pozostałą trójkę do pojazdu, a Keiji zabrał się za zacieranie jakichkolwiek śladów butów i tym podobne.

Iwaizumi jako ostrożny zabójca pracował na wszelki wypadek w rękawiczkach. Mimo to jego broń po każdej misji została dokładnie sprawdzana i oczyszczana.

W czasie gdy Keiji robił to co do niego należało, Miya wpuścił Hajime oraz dwójkę członków z współpracującego gangu na tylne siedzienia samochodu. Sam wsiadł za kierownice i czekał aż jego kolega do nich dołączy.

–Zostawiacie ciało? – zapytał Shoyo.

–Tak – wzruszył ramionami Iwaizumi.

–Przyzwyczailiśmy się do tego. Zazwyczaj kończą po kilku miesiącach dochodzenie w sprawie zabójstwa osoby, bo jedyne co odkryli to tożsamość zamordowanego – dopowiedział Atsumu, a chwilę po tym było widać jak zza rogu wychodzi Akaashi. Wsiadł do pojazdu o wygodnie usiadł.

–Czy państwo życzą sobie odwiedziny w klubie Tetsurou, czy pod jakiś specjalny adres? – Miya uśmiechnął się łagodnie i spojrzał na Kageyame oraz jego kolegę.

–Odwiedzimy was – westchnął Tobio, a blondyn wrócił wzrokiem na kierownice i przekręcił kluczyk w stacyjce. Chwilę później bezpiecznie wyjechali z uliczki, przed tym upewniając się, że nikt ich nie widział.

Po piętnastu minutach byli już przed klubem. Gdy tylko do niego weszli, Osamu stojący przy barze odetchnął z ulgą, ale również był zaskoczony dodatkowymi gośćmi. Atsumu z chytrym uśmiechem poprowadził wszystkich do baru, gdzie zwinnie wskoczył na krzesło przy blacie.

–Ohayo, Samu – wyszczerzył się do brata. Ten za to pacnął go w łeb.

–Martwiłem się o was, pajacu – burknął.

–Oh? Mój brat się o mnie martwił? – położył teatralnie dłoń na sercu.

–Nie tylko on – do ich uszu doszedł głos Sakusy, który akurat wyszedł z zaplecza. 

–Omi-kun uroczy ~ – Atsumu spojrzał na swojego chłopaka, a ten wywrócił oczami.

–Yo, Kageyama, Hinata – kolejna osoba opuściła zaplecze, tym razem był to Suna. Ci tylko kiwnęli głową na przywitanie i nikt nie pytał, skąd się znają.

–Dobra Samu, skoro stoisz już przy ladzie to dwa shoty – uśmiechnął się.

–Kasa – wystawił rękę w jego stronę.

–Hę?! Na kosz firmy! – oburzył się Atsumu.

–To wisisz mi przysługę - Osamu poczochrał włosy brata i wziął się za robienie shotów. – coś specjalnego sobie życzysz?

–To co zawsze – machnął ręką, a chwilę później przed nim stały dwa niebieskie shoty. – prowadzisz dziś auto.

Zanim szarowłosy zdążył coś powiedzieć, Atsumu wyzerował już zawartość kieliszków.

–Śpię dzisiaj u Rintarou, pajacu – parsknął Osamu. Blondyn jęknął i spojrzał błagalnie na Sakuse.

–Dobrze – burknął Kiyoomi, a ten się uśmiechnął.

–Przy okazji zgorszymy trochę moje łóżko – Atsumu mrugnął do swojego chłopaka, ale od razu po tym dostał w potylice od Iwaizumi'ego. Jęknął cicho i złapał się za obolałe miejsce.

–O takich rzeczach nie rozmawiajcie przy barze – powiedział Iwaizumi.

Ohayoooo.

Cóż, jestem półprzytomna i dalej śpię, ale skończyłam pisać ten rozdział.

nieodpalone

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top