ch.10
Następnego dnia Iwaizumi wraz z Oikawą z samego rana przyjechali do mieszkania Tetsurou. Klub otwierany jest zawsze dopiero w godzinach wieczornych,mianowicie o osiemnastej,dlatego też zastali dalej śpiącego Kozume,a obok niego kapitana.
–Nie przeszkadzamy? – zapytał cicho Hajime,widząc w jakiej sytuacji się znajdują. Kuroo pokręcił przecząco głową i wstał z łóżka,wyciągając przybyszy z pokoju. – co wy tu robicie?
–Ludzie Daishou zaczęli się podejrzanie kręcić w okolicy z czego zauważyliśmy poprzedniego wieczoru. Masz wyłączony telefon,więc musieliśmy przyjechać. – mruknął Tooru,lustrując zmieniający się w grymas wyraz twarzy kociookiego.
–Przepraszam,że nie odbierałem. Chciałem trochę odpocząć i wczoraj wypiliśmy trochę. Telefon zostawiłem w domu. – skrzywił się i zacisnął pięści. Wiedział,że Suguru jak i jego ludzie w okolicy zwiastują nic innego jak problemy. – zauważyliście coś szczególnego?
–Cały czas rozglądają się,jakby czegoś szukali,oraz mają przy sobie broń. O ile się nie mylę,jeden z nich chował liny do bagażnika. – oznajmił jeżowłosy,a Tetsurou skinął głową.
–Będę mieć to na uwadze. Zachowajcie ostrożność,miejcie oczy dookoła głowy. – skwitował kapitan.
–A ty pamiętaj,żeby zamykać dom na klucz. – mruknął Oikawa. – weszliśmy tu bez używania kluczy,drzwi były po prostu otwarte.
–Ale...przecież ja zawsze zamykam dom. – zmarszczył czoło zdezorientowany. Bez słowa ruszył przed siebie i zaczął rozglądać się po mieszkaniu. Nerwowo przyglądał się każdemu drobnemu szczegółowi po drodze,ale nic podejrzanego nie zauważył. Wszedł do pokoju,w którym spał Sakusa wraz z Atsumu - nic. U Matsukawy i Hanamakiego również nie zauważył nic podejrzanego.
Wtedy zagościł w pomieszczeniu,gdzie powinien być Rintarou i Osamu. Leżał tam sam Suna,po szarowłosym ani śladu.
–Rin. – powiedział głośno kociooki i podszedł do chłopaka,zaczynając go budzić. – gdzie jest Osamu?
–Oh-huh..? – uchylił powieki i cicho ziewnął,po czym się rozejrzał. – dalej ma pewnie promile we krwi,nie powinien nigdzie wychodzić...nie wstałby sam z siebie.
Do pokoju weszła przybyła dwójka. Tetsurou nerwowo rozglądał się po pomieszczeniu,aż w końcu na komodzie zauważył małą kartkę. Wziął ją do ręki i rozłożył.
I co,Kuroo? Myślałeś,że się poddałem? Nie. Nie odpuszczę ci za ostatnie spotkanie,będziesz przeżywał piekło. Jeżeli to czytasz,Osamu prawdopodobnie leży już martwy w jakiejś uliczce na drugim końcu Tokio. Bez sensu będzie szukanie go,i tak nie znajdziesz. Zadbałem o to.
Chłopak zgniótł kartkę w dłoni i wbił zdenerwowany wzrok w sufit. Natychmiastowo wsunął skrawek papieru do kieszeni.
–Suna,wstawaj. Iwaizuimi,Oikawa, wyjdźcie przed blok,weźcie sprzed drzwi moje kluczyki od samochodu i odpalcie swój jak i mój. Ja idę obudzić pozostałych. Raz! – warknął i szybko wyszedł z pokoju. Nie pytali o co chodzi,słuchali się kapitana. Gdy ten budził resztę,Rintarou ubrał się i pomógł mu. Obudzili również Kozume,który nie był chętny do przymusowego wstania,ale gdy Kuroo powiedział,że to naprawdę ważne,podniósł się jak najszybciej mógł. W nie więcej jak piętnaście minut wszyscy byli już przed budynkiem.
Podzielili się na trzy pojazdy,ponieważ auto miał jeszcze Hanamaki,który wsiadł z Mattsunem. Sakusa i Atsumu dosiedli się do kociookiego,a Suna do Hajime i Tooru. Tetsurou wiedział gdzie jechać.
Do siedziby Suguru.
Chłopak miał spory lokal,ni to klub,ni to po prostu bar. Nigdy go nie otworzył,był użytkowany jedynie przez jego mafie,która liczyła sobie dosyć sporo członków. Znajdował się w ciemnej i ciasnej uliczce,gdzie nikt nie chodzi. Mało osób z zewnątrz wie w ogóle o istnieniu tego miejsca. Jednak ten roztrzepany czarnowłosy wiedział doskonale o owym lokalu. O tym gangu Kuroo wie więcej niż ktokolwiek inny. Dokładnie obserwuje wszystko,zna każdą słabość wszystkich należących tam. Wie czym się posługują i na co ma uważać.
Chociaż porwania się nie spodziewał.
Musieli wszystko doskonale rozplanować. Ktoś z nich zapewne przebywał w klubie,podczas gdy oni urządzali sobie popijawę. Wiedzieli,że Osamu jest podpity i nie obudziłby się ot tak.
Tylko skąd ta pewność?
Skręcili gwałtownie w uliczkę,gdzie znajdował się lokal. Jako,że reszta jechała za pojazdem Kuroo,musieli zaparować w miarę ostrożnie i cicho. Sakusa sięgnął do walizki znajdującej się pod fotelem i podał ją dalej półprzytomnemu Atsumu,by wpisał kod. Wiedział,że to poważne,więc nie opierdzielał się. Chwilę później przedmiot był już otworzony,a w środku znajdowało się nic innego jak bronie i naboje. Każdy wziął po jednym pistolecie,to samo zrobili pozostali w innych pojazdach. Tooru dodatkowo miał kilka par kajdanek oraz liny,które schował pod kurtkę. Tak w razie potrzeby.
Opuścili pojazdy i włamali się do lokalu. Miya był wprawiony w otwieraniu zamków bez klucza,więc bez problemu poradził sobie i z tym. Jednak stanął w miejscu,widząc jego brata związanego przy ścianie. Był cały w krwi,siedział nieprzytomny.
–Chyba się trochę spóźniliście,moi drodzy.
Hi.
Mam nadzieję,że nie załamaliście się przedłużeniem kwarantanny do 26 czerwca.
...polsatem chyba nie przesadziłam,nie?
Tak w ogóle to postanowiłam starać się pisać rozdziały po 600-700 słów.
nieodpalone
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top