Soukoku (+18)
Noc była ciepła, idealna na samotne wyjście, na podbicie szarości chodników i ciemności nieba. Była idealna, wręcz boska. Nikt więc nie ośmielił się jej zbezcześcić, ulice były czyste. W małym mieszkaniu panowała czysta cisza. Gdy się jej słuchało, aż dzwoniło w uszach. Delikatne dzwoneczki trącał przyjemny, chłodny wiatr.
– Cholera... – zduszone stęknięcie wyszeptane w poduszkę nie wydostało się poza ściany pokoju. To jedno pomieszczenie było kompletnie odizolowane od czystości i ideału.
– D... Dazai! – cichy okrzyk opuścił usta rudowłosego, kiedy partner zassał się na główce jego członka, a on sam doszedł. Brunet z lubieżnym uśmiechem oblizał usta.
– Nee, Chuuya, co tak szybko? Ja się dopiero rozkręcam. – Nakahara tylko odrzucił głowę w bok i unikał patrzenia Osamu w twarz. Próbował jeszcze wymyśleć naprędce dobrą ripostę, ale wciąż szumiało mu w głowie po orgazmie. Na samo wspomnienie ust wyższego robiło mi się gorąco.
–Chuuya... – usłyszał przy swoim uchu szept. Jednocześnie poczuł też mokry język na swojej szczęce i gorący oddech przy skroni. Jęknął głośno, gdy palec bruneta wsunął się w niego. – Rozluźnij się, bo będzie bolało.
– Może łaskawie użyj żelu. Byłoby miło z twojej strony. – fuknął. Odpowiedział mu tylko śmiech. Rudowłosy oburzył się. – I z czego rżysz, ty... – jęknął przeciągle, gdy drugi palec znalazł się w jego wnętrzu. Po chwili dołączył i trzeci.
Dazai wisiał nad chłopakiem i dokładnie przyglądał się jego mimice. Starał się odnotować i zapamiętać każdy szczegół, choćby lekkie ściągnięcie brwi. Po chwili pieszczeniu partnera ręką przerwał i chwycił, za stojącą na stoliku, buteleczkę żelu. Szybko wylał go na wejście Nakahary i sporą ilość rozsmarował na swoim członku.
Pchnął biodrami, a odpowiedziało mu głośne stęknięcie. Zastygł, by chłopak mógł się przyzwyczaić. Po chwili zaczął poruszać się w jego wnętrzu, z każdym razem wbijając się coraz głębiej i pocierając o prostatę partnera.
Chuuya odrzucił na bok poduszkę, której wcześniej trzymał się, jak ostatniej deski ratunku. Oplótł szyję bruneta rękoma i przyciągnął go do siebie. Namiętnie go pocałował, wgryzając się w jego dolną wargę. Dazai stęknął. Chwycił za penisa rudowłosego i zaczął go masować. Jęknął jeszcze głośniej, gdy ten podrapał go po plecach, w momencie, kiedy brunet doszedł. Wylał się w chłopaku, a Chuuya skończył na swój brzuch. Osamu uśmiechnął się z dumą.
– Pięknie tak wyglądasz, wiesz? – wyszeptał prosto w szyję niższego, robiąc tam malinkę. Na twarzy rudowłosego wykwitły jeszcze większe rumieńce.
– Z-zamknij się, samobójco.
Mi też jest wstyd.
~Neo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top