Rozdział 29

-Tyle wystarczy? – spytała retorycznie, rzucając w kierunku Adriena ogromne pudełko. Niepewnie uchylił tekturowe wieko.

-Jakim cudem udało ci się przemycić tak duże pudełko? – posłał jej podejrzliwe spojrzenie.

-Nie tylko wy macie wtyki u strażników. – uśmiechnęła się cwanie. Adrien westchnął ciężko posyłając tajemnicze spojrzenie Patrishi.

-Jest tu tego tyle, że wystarczy na co najmniej miesiąc. – powiedział spokojnie, wyjmując jeden woreczek dokładnie odmierzonego, białego proszku. Spojrzał na niego pod światło.

-Trzeba jej przyznać, że się spisała na medal. – wtrącił Victor.

-To co... - zaczęła klaszcząc i pocierając dłonie. – Mogę spotkać się z tym, kto wami steruje? – dodała bardziej pewna siebie. Patrishia wymieniła spojrzenie z Danielem. Poderwała się do góry. Szarpnęła Mary za rękaw. Wyprowadziła z łazienki. Odeszły kawałek dalej.

-Upierasz się jak dziecko o zabawkę. – syknęła przez zaciśnięte zęby, rzucając nią na pobliską ścianę. –Dlaczego wciąż się upierasz? – warknęła dodatkowo.

-Mam być szczera, czy kłamać, żeby utrzymać tyłek w jednym kawałku? – zmrużyła złowrogo oczy na jej pytanie.

-Gadaj, a nie baw się ze mną w słowne gierki.

-Słyszałam, że współpracujecie z więzienną mafią. Czy to prawda? – czuła, że jest coraz bliżej.

-Być może. – zebrała w sobie resztki odwagi. Wystartowała do Patrishi. Podciągnęła ją za ubranie i przycisnęła do ściany z całą siłą jaką miała.

-Posłuchaj mnie. Mam dość gnicia w tym pierdolonym więzieniu. Chce stąd wyjść. I chociaż miałabym stoczyć się na sam dół, to zrobię to tylko po to, by stąd spierdolić. Mam tego wszystkiego po dziurki w nosie! Chce stąd wyjść. I pomożesz mi w tym czy tego chcesz, czy nie! - Zapadła chwilowa cisza. Ich oddechy mieszały się ze sobą. Patrzyła z całym gniewem jaki tylko potrafiła zagrać.

-Dobra. Faktycznie. Współpracujemy z nimi. – w końcu powiedziała. – Ale żeby zapisać się do grupy docelowej trzeba na to zasłużyć.

-Grupy docelowej?

-Tak. To kilka osób wybieranych ze wszystkich, którzy w pierwszej kolejności mają opuścić więzienie. Jednakże żeby znaleźć się w tej grupie, trzeba mocno zasłużyć. Nie decydujemy o tym tylko szef .

-A kto jest szefem? Chciałabym porozmawiać. – Patrishia przygryzła wargę, odwracając twarz.

-Nie mogę ci powiedzieć. – syknęła.

-Sprawa zaufania?

-Owszem. – puściła ją. Zatoczyła koło, ocierając spocone czoło.

-Co muszę zrobić, żeby ten cały szef mi zaufał i pozwolił na rozmowę z nim? – Patrishia westchnęła ciężko. Zamyśliła się.

-Nasz szef upiera się przy jednym, ale jest to niewykonalne. – rzekła, po krótkiej chwili przerwy na myślenie.

-Cokolwiek by to nie było to to wykonam. – upierała się.

-Naprawdę? – spytała nieco kpiąco. Przytaknęła w odpowiedzi.

-Posłuchaj. Ten chuj zabawił się mną jak pustą laleczką. Wykorzystał mnie do swoich umyślonych celów. Dodatkowo mam już dość mojej celi mniejszej niż miejsce na sedes, dodatkowo śmierdzącej jak psie wymiociny. Chce stąd wyjść. I to wyjść tak daleko, jak to tylko jest możliwe. Mogę uciec. Mogę kogoś zabić. A mogę odczekać do końca wyroku. Ale uwierz mi na słowo. Prędzej zrobię tą pierwszą rzecz, aniżeli tą ostatnią. – zacisnęła mocno zęby, zadając sobie pytanie czy była wystarczająco przekonująca.

-Uśmierć Kostova, to pogadacie...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam, witam... Z tej strony chciałam zadać kilka krótkich i prostych pytanek. Czy chcielibyście inne opowiadania, Fanfiction o Kristianie? Kilka pomysłów już pojawiło się w mojej głowie i jestem gotowa i zmotywowana, aby je napisać. Piszcie w komentarzach jakie jest wasze zdanie na ten temat. To tylko jedno słowo, a dla mnie ważna odpowiedź ;) I dziękuje jeżeli to wszystko przeczytaliście :D 

Ps: Dzisiaj będzie jeszcze jeden rozdział, gdyż niechybnie zbliżamy się do końca...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top