Rozdział 22
Szła śnieżnobiałym korytarzem. W oddali słyszała krzyk, który poniósł się echem. Ściągnęła brwi. Przyspieszyła nieco kroku. Minęła jeden zakręt. Jeszcze kilka metrów dzieliło ją od drzwi do upragnionej sali. Nim jednak do niej weszła, zauważyła dość otyłą postać w granatowym garniturze wychodzącej z pomieszczenia w towarzystwie dwóch potężnych mężczyzn. Na ten widok aż ukryła się za rogiem ściany. Nie czuła się dobrze. Przetarłszy oczy, wychyliła się. Nie było już nikogo.
Dość niepewnym krokiem podeszła do drzwi. Były lekko uchylone. Popchnęła je, by móc wejść do środka. Będąc tam, zauważyła siedzącego Kristiana, ukrytego w białej pościeli. Głowę miał zwieszoną w dół. Zamyślił się.
Dziwił ją jego stan. Mogłaby przysiądź, że jeszcze kilka dni temu nie mógł się chociażby przekręcić na drugi bok, a dzisiaj spokojnie siedział bez żadnego grymasu bólu.
Uśmiechnęła się delikatnie. Przymknęła za sobą drzwi.
-Cześć. – powiedział przyjaźnie, kierując się do niego. Kilka pytań krążyło jej po głowie.
Wtem szklanka stojąca jeszcze przez chwile na szafce, wylądowała na ścianie tuż obok jej głowy, rozbijając się z charakterystycznym szczękiem. Odłamki szkła rozpłynęły się po całej podłodze. Stała opierając się plecami o ścianę. Przeraziła się. Usłyszała cichy stęk Kristiana. Jej wzrok od razu powędrował w jego kierunku. Skulił się z bólu. Pochylony do przodu wędrował ręką po swoim brzuchu, cicho pojękując.
-Kristian? – spytała niepewnie, odczepiając się od ściany i postępując kilka kroków w przód. Słyszała jak odłamki szkła chrupią pod jej butami. On nie odezwał się. Miała wrażenie jakby jeszcze bardziej pochylił się ku materacowi.
-Kurwa. – usłyszała ciche przekleństwo. Już nieco pewniej podeszła do łóżka. Chwyciła go za ramiona. Podniósł swój wzrok, który zdecydowanie nie był zadowolony. Zmrużył na nią oczy, jakby nie do końca ją widział. Jego oddech był dość ciężki. Sprowadziła go z powrotem na poduszkę. Odwrócił twarz. Przyłożyła swoją dłoń do jego czoła. Rozpalone. – Zostaw mnie. – warknął, odtrącając jej rękę.
-Coś się stało? Kto to był? – spytała, siadając na krańcu łóżka. Rozglądnęła się w poszukiwaniu jakiejś miski i kawałka materiału. Skoro leki przeciwgorączkowe nie pomagały, musiała wykombinować coś innego. Chciała mu ulżyć.
-Góra. – odrzekł krótko, nie patrząc na nią. Dostrzegła w rogu upragnione przedmioty.
-Góra? – powtórzyła, unosząc jedną brew i idąc w kierunku miski.
-Mój szef. Wydaje mi polecenia. Mam się go słuchać. Z resztą nie tylko ja. – odpowiedział bardziej wyczerpująco. Zdążyła napełnić plastikowe naczynie zimną, wręcz lodowatą wodą. Włożyła do niej ręcznik, mocząc sobie przy tym rękę.
-Coś jak komendant? - mruknęła, zastanawiając się. Uklękła obok łóżka, położywszy miskę na podłodze. Wykręciwszy ręcznik położyła go na jego czole. Wzdrygnął się, lecz wciąż unikał jej wzroku.
-Powiedzmy. Tylko w biurze detektywistycznym. – wzruszył lekko ramionami, poprawiając swoją pozycję.
-A no tak... Bo ty... - zaczęła, chcąc go zachęcić do dalszej konwersacji.
-Jestem detektywem. Nie mówiłem ci? – spojrzał na nią dość niechętnie. Pokręciła głową. – A... - westchnął ciężko, po raz kolejny odwracając swój wzrok. Siedziała w ciszy. Obserwowała każdy jego najmniejszy ruch. Najmniejsze drgnięcie. On wpatrzony w ścianę po jej prawej stronie nawet nie myślał o spojrzeniu na nią.
-Kristian. – chciała zwrócić jego uwagę, zanim zacznie mówić dalej. On jednak uparcie wpatrywał się w białą ścianę. Widziała praktycznie całkowity brak jego zainteresowania. Mimo wszystko zdecydowała się spróbować. – Zastanawia mnie jedna rzecz. Dlaczego zgodziłeś się na tę akcję? Dlaczego zgodziłeś się przyjechać do pierdla i żyć wśród innych więźniów, tylko po to by rozwiązać sprawę jakiejś mafii? Z tego co wiem od tego nie jest biuro detektywistyczne, tylko policja. Ewentualnie Wydział Kryminalny. A ty raczej w nim nie jesteś, po tym co mi teraz powiedziałeś. Musiałeś mieć jakiś powód by tutaj być. Jaki? – nutka nadziei, że na nią spojrzy zaświeciła się, gdy lekko drgnął. W rezultacie jednak wciąż pozostał, leżąc jak kamień.
Była cierpliwa. Wyczekiwała jego odpowiedzi. Ten wyraźnie myślał nad nią. Zastanawiał się, błądząc wzrokiem po białej powierzchni ściany. Czasami zawieszał oko na bliższych elementach otoczenia. W końcu po paru minutach wyczekiwania doczekała się nagrody.
-Nie twój interes. –bąknął jakby zdenerwowany.
-Kristian, chciałabym wiedzieć, dlaczego się tutaj znalazłeś? Czy ktoś ci kazał? Wątpię, żebyś zgodził się na takie coś ni z dupy, ni z pietruchy.
-Po prostu o tym nie mówmy. – zaproponował nieco głośniej. Speszyła się.
-Kristian, nie ufasz mi? – spytała niepewnie. Założyła kosmyk włosów za ucho, który zasłaniał jej widoczność. Prychnął pod nosem.
-Nigdy czegoś takiego nie powiedziałem. – syknął przez zaciśnięte zęby.
-Ale...
-To jest moja osobista sprawa i nie powinno cię to interesować! Więc skończmy temat, zanim go zaczniemy! – jego krzyk odbił się echem od ścian. Lekko drgnęła, cofając się nieco na krawędzi łóżka. Wreszcie jego spojrzenie trafiło na nią. Nie były to jednak oczy, które chciała ujrzeć. Wpatrywał się w nią z gniewem. Przez chwilę... Zauważyła pewien błysk. Odwrócił się dość szybko. Mocno zacisnął dłoń w pieść.
Nie odzywała się. Podniosła się z łóżka. Zerknęła na podłogę. Tysiące maleńkich kawałeczków szkła znajdowało się dosłownie na całej jej powierzchni. Bez większego namysłu weszła do łazienki. Wzięła z niej potrzebne rzeczy, po czym wróciła się, by posprzątać cały bajzel.
Co chwila zerkała na bruneta, chcąc go skontrolować. On cały czas leżał w jednej pozycji jak kamienny posąg. Wzrokiem błądził po białej ścianie. Tak samo. W końcu zamiotła ostatnie okruszki szkła. Na całe szczęście gdy w nią rzucał, szklanka nie była wypełniona żadnym napojem, więc nie miała dodatkowej roboty.
Odłożyła zmiotkę na swoje miejsce, po wyrzuceniu szkła. Wyszła z łazienki. Rzuciła ostatnie spojrzenie na chłopaka. Westchnęła cicho. Wkurzyła go tym pytaniem. Wiedziała to. Starał się uspokoić emocje. Mimo iż coś ukrywał. Mimo iż coś go gryzło i nie pozostawiało w spokoju, nic nie mówił. Nie czuła się dobrze. Wiedziała, że poruszyła temat, który nie był lekki.
Zrezygnowana skierowała się ku drzwiom. Chwyciła za klamkę. Zatrzymała się. Promyczek nadziei wciąż się iskrzył.
-To było jakiś rok temu. – rozległ się cichy głos Kristiana. Przez chwilę nie mogła uwierzyć. Chciała niczym kot unieść uszy do góry. Nie odwracała się. Czekała, chcąc się upewnić czy to aby na pewno nie sen. – Może dłużej. – na szczęście nie.
Odwróciła się. Wciąż wzrok miał wbity w ścianę. Widziała, jak pod kołdrą sunie swoją dłonią.
-Chciałem zasmakować czegoś nielegalnego. Wtedy jeszcze nie bawiłem się w policji. Byłem grzecznym dzieciakiem. Chciałem wreszcie dowiedzieć się jak to jest zrobić coś złego. Na początku niby tylko coś zapalić, wciągnąć. Ale tak łatwo nie było. – powoli zbliżała się do jego łóżka. W końcu usiadła delikatnie na jego krańcu. – Chciałem się tylko zabawić. Wstąpiłem do jakiejś organizacji. Wtedy nie wiedziałem, że będzie mieć to takie konsekwencje. Na początku było łatwo. Jakieś drobne kradzieże, przemycanie towaru, napady na mniejsze sklepy. Mieliśmy ubaw. Ja i kilku moich „partnerów". Do czasu. Po jakimś miesiącu dotarło do nas co robimy. Chcieliśmy się wycofać. Kulturalnie. Bezpiecznie. Ale oni powiedzieli „nie". Niby nic nam to nie dało, ale wciąż próbowaliśmy. Zabawa skończyła się, gdy jeden z nas zginął podczas akcji. Oni chcieli umyć ręce, wciągając NAS w to bagno.
Na chwile się zatrzymał. Niepewnie chwyciła jego dłoń. Zacisnął wargi w wąską linię i przymknął krótko powieki.
-Postanowiłem uciec. Daleko. Przeprowadziłem się. Zatarłem wszystkie ślady. Nie chciałem mieć z nimi nic wspólnego. Ale oni nie byli litościwi. Za dużo wiedziałem... Nie szukali mnie. Szukali jej. Chcieli mnie zaszantażować. Po kilku tygodniach, gdy znalazłem posadkę w biurze, oni ją porwali. Zażądali okupu. Na początku chciałem załatwić to pokojowo i po mojemu. Powiadomiłem policję. Nie dali się zastraszyć... Zaczęli wysyłać nagrania. Nagrania jak ją biją, torturują... molestują... Pękłem. Chciałem im dać okup. Chciałem ją uwolnić... - zauważyła, jak kilka łez spłynęło po jego policzku.
-Twoja dziewczyna... Ona... - zaczęła niepewnie, wtrącając się, gdy on na chwile skończył.
-Co? – spytał nie dowierzając. – Nigdy w życiu nie związałem się z żadną kobietą. – dodał, dyskretnie wycierając mokry policzek. – Moja młodsza siostra. Ona... - zakrył dłonią oczy. Jego szczeka zaczęła mimowolnie drżeć. Policzek, który przed chwilą wytarł do sucha, znów pokrył się powłoką łez. – Miała dopiero dziewięć lat! Całe życie było przed nią! A ja je tak skończyłem! Ot tak! Jak pstryknięcie palcami! Postawiłem kropkę na końcu zdania!... – wziął szarpany oddech. – Gdyby nie ja ona... ona... mogłaby żyć... To wszystko moja wina... - zaczął cicho szlochać. Jego ciało co chwila drgało. W szczególności klatka piersiowa.
Siedziała patrząc na zapłakanego chłopaka. Jej dłonie szukały miejsca zaczepienia. Usta poruszały się bezgłośnie, starając się wypowiedzieć jakiekolwiek słowa. Nie dała rady. Szok ogarnął jej umysł. Nie spodziewała się takiej historii. Historii, której zdecydowanie teraz nie chciała poruszać.
Obserwowała jak ciężko i łapczywie łapał kolejne porcje powietrza. W końcu nie wiedząc co ma zrobić, delikatnie nachyliła się. Niepewnie objęła do ramieniem, przytulając się do niego. Wciąż czuła jak jego ciało drga pod wpływem mocnego szlochu. Zacisnęła mocno dłoń na jego ramieniu.
Trwali tak jakieś dziesięć minut. Czas dla niej płynął wolno. Słysząc jak chłopak cicho pojękuje i lamentuje, kilka łez spłynęło po jej policzku. Nie ocierała ich. Chciał być dla niego lekkim oparciem. Po dość długim czasie poczuła jak się uspokoił. Przestał szlochać. Jego szarpany oddech powrócił do normalnej częstotliwości.
-Dziękuje. – wyszeptał. Czuła jak jego ręka obejmuje jej drobne ciało i mocniej przyciąga do siebie. Usłyszała jak uśmiecha się delikatnie.
-Za co? – spytała, czując jak jego dłoń sunie po jej plecach.
-Za to że jesteś. – odetchnęła z ulgą.
-To nic takiego. – odpowiedziała szybko, jednakspokojnie. – Po prostu odpocznij. –dodała głaszcząc dłonią jego czarne kosmyki. Z uśmiechem przymknął oczy iwtulił się w jej ramię. Zasnął szybciej niż sądziła.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mała rekompensata za (najprawdopodobniej) jutro ;)
Ps: Wybaczcie za zdjęcie, ale po prostu je kocham <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top