I znowu kłopoty
-Jack! Jack Sparrow! Co ty mi pierniczysz?! Jaki wódz?! Jaki kraken do cholery?!
-No bo widzisz... Tak to wyszło...- zaczął się tłumaczyć, ale szczerze, to miałam to gdzieś.
-czyli mam rozumieć, że pod tym brudnym bandażem znajduje się Czarne Piętno i przez to ściga cię kraken? O matko, spuścić was na chwilkę z oka i świat już schodzi na psy... Ludzie! Opanujcie się, bo nie wyrabiam z ratowaniem was!
-Mam wątpliwości z tym kto tu kogo ratuje Rox.- zauważył (słusznie, ale za nic tego nie przznam) Syriusz.
-Pfff... Bohater się znalazł!
-Większy niż ty Sparrow! Ja nie uciekam gdy pojawia się problem!- warknął podchodząc do mnie.
-Nie puszczaj steru idioto!!- krzyknęłam przejmując dowodzenie.-moja kochana Perełka... Nic ci nie jest skarbie?- zapytałam czule głaszcząc ster.
-Tak serio to... To mój statek! Jaki w końcu obejmujemy kurs?
Zastanowiłam się chwilę. Bo... Prawdę mówiąc nie zupełnie byłam pewna...
-Gdybym miała sekstans mogłabym dokładnie określić nasze położenie na podstawie...- chciałam dokończyć, ale Jack mi przerwał:
-Doprawdy tylko sekstans ci w głowie!
-Tylko ty potrafisz mnie rozbroić tak prostym stwierdzeniem....
**********
Hejka! Dzisiaj rozdział krótki, bo mam drobne problemy zdrowotne.
Do nexta!
Ps. Piszcie czy się podobało!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top