18. Cel
Otworzyłaś oczy. Światło dzienne wpadające przez okno, oślepiło Cię. Zmrużyłaś oczy próbując przypomnieć sobie gdzie jesteś. Ach tak... Leżysz w łóżku obok śpiącego Jack'a. Jak to się stało? Był miły, szarmancki, flirciarski no i tak jakoś wyszło. Uśmiechnęłaś się na wspomnienie zdarzeń z minionej nocy. Kto by pomyślał, że Sparrow potrafi być tak delikatny i czuły. Teraz leżał obok Ciebie, a jego lewa ręka spoczywała na Twojej tali delikatnie przyciskając Cię do siebie. Czy to nie urocze? Kto by pomyślał, że Sparrow mógłby się zakochać. Tak po prostu zakochać... Jeśli by tylko chciał moglibyście być razem... Tylko jak? Pirat i szlachcianka? Nikt nie pobłogosławi takiego związku. A jeśli byś go zabrała na salony i nauczyła wszystkiego co wiesz? Już sobie wyobrażałaś Jack'a w pudrowanej peruce i kosztownym surducie. Uśmiechnęłaś się do swoich myśli. "To by go zabiło, albo jeszcze gorzej" pomyślałaś "Nie można dzikiego zwierzęcia zamknąć w klatce." Westchnęłaś delikatnie gładząc jego rękę.
Wtem twoje rozmyślania przerwało pukanie.
- Jack? - głos należał do Gibbs'a
Spanikowałaś. Nie wiedziałaś jak Gibbs może zareagować na ten jednoznaczny obrazek. "[T.I] i Jack W łóżku? Pewnie grali w karty, albo pisali wiersze." Pukanie powtórzyło się.
- Jack - szepnęłaś mu do ucha.
Mężczyzna nie poruszył się.
- Chwilę - mruknął i przewrócił się na drugi bok.
- Chwilę? - powtórzył Gibbs - Mieliśmy Cię informować kiedy będziemy blisko.
- Jack - nachyliłaś się nad nim - Wstań i z nim pogadaj.
Kapitan fuknął przez nos i ani myślał wstać. "Znienawidzi mnie za to co zrobię..." pomyślałaś, ale nie miałaś innego wyboru. Usiadłaś i dwoma prostymi ruchami wypchnęłaś go z łóżka. Pirat zleciał na ziemię. Jęknął przeciągle, ale w końcu wstał. Podszedł do drzwi, odsunął zasuwkę i wyjrzał przez nie.
- Coś się stało?
- Czy ty w ogóle spałeś? - Gibbs odpowiedział pytaniem - wyglądasz jakbyś tydzień oka nie zmrużył.
- Miałem... Ciężką noc. - powiedział wymijająco.
- Więc... mieliśmy informować kiedy będziemy blisko celu.
- Jak blisko?
- Godzina, może półtora.
- Mhmm - Jack spuścił głowę jakby się nad czymś zastanawiał - W porządku.
- Czy mam też obudzić panią [T.I]? Gdzie nocowała?
- Nie, nie budź. Za niedługo przyjdę.
Zamknął drzwi.
Ponownie wczołgał się do łóżka, ale już nie zasnął.
- Ostatni raz mnie tak budzisz. - prychnął
- Już nie zamierzam. - puściłaś mu oczko, ale zaraz spoważniałaś - Gdzie będziemy za godzinę?
- Tam gdzie wybieramy się od 2 dni.
Westchnęłaś ciężko.
- Będziesz za mną tęsknić?
- Nawet sobie nie wyobrażasz. - Sparrow odgarnął kilka kosmyków włosów z Twojej twarzy.
Wzięłaś to za 'tak' więc uśmiechnęłaś się promiennie. Jack odpowiedział uśmiechem i przewrócił się na plecy.
- Wreszcie będziesz mógł płynąć według busoli. - powiedziałaś.
Sparrow spojrzał na Ciebie zaskoczony. Widząc jego minę wybuchnęłaś śmiechem...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top