17. Wyznanie

- Która godzina? - zapytałaś zniecierpliwiona.

Oparłaś się łokciami o burtę i patrzyłaś w czarne morze.

- 2 w nocy. - odpowiedział Dominik, który właśnie do Ciebie podszedł.

- Dlaczego ten okręt się taj wlecze? - obróciłaś się spoglądając w stronę Jack'a wciąż stojącego przy sterze.

- To nie nasza wina, że nie ma wiatru. - Don wzruszył ramionami.

- Właśnie, że jest - mruknęłaś niezadowolona - zimno mi.

- Mogę Cię ogrzać.

Don przysunął się do Ciebie i objął ramieniem. Siedząca niedaleko Jeny pisnęła głośno, ale nie zwracałaś na nią uwagi. Zastanawiałaś się jednak jak to może wyglądać? Czy Don Cię "polubił" czy może to tylko działanie laudanum? W końcu on też pił. A może jedno i drugie. Ale mimo, że był przystojny i...miły, to jednak był ktoś inny, kto mógłby podbić Twoje serce. Jack. Mimo że był kłamliwym i chwilami aroganckim piratem, to pociągał Cię o wiele bardziej. Lecz z jego strony nie było żadnego odezwu, zupełnie jakby mu nie zależało. "Jak to mówią: łatwo się zakochać, ale trudno znaleźć kogoś kto odwzajemni twoją miłość." pomyślałaś. Prawie niedostrzegalnie potrząsnęłaś głową, aby wyrzucić poprzednie myśli. Lepiej się pozbyć czegoś na co się nie ma nadziei.

Wtem usłyszałaś krzyk Jeny.

- [T.I], pilnuj swojej wrednej małpy. - zawołał Jack.

Szukałaś jej wzrokiem, ale nigdzie nie mogłaś wypatrzeć. W końcu kiedy zadarłaś głowę, zobaczyłaś jak zwierzę skacze po belkach i linach łączących pojedyncze żagle. Już brałaś wdech, by przywołać małpkę, gdy nagle zobaczyłaś jak z góry spada wielka czarna płachta. Zleciała ona na Sparrow'a, całkowicie go przykrywając. Podbiegłaś do niego, aby pomóc mu zdjąć ciężkie płótno. Lecz kapitan odrzucił materiał, jakby to był krwiożerczy wąż, po czym wrzasnął do Don'a aby z łaski swojej zajął się zerwanym żaglem i  z dumną miną ponownie złapał za ster. Przełknęłaś ślinę i falę śmiechu, która chciała wyrwać Ci się z gardła.

- Jack, wszystko w porządku? - zapytałaś nie pewnie.

- Wszystko jest wręcz idealnie. - powiedział sarkastycznie. 

Don zebrał z ziemi fałdy czarnego materiału i bez słowa zniknął pod pokładem. Podeszłaś do kapitana i stanęłaś obok wpatrując się w morze przed wami.

- Czy Ty przypadkiem nie jesteś dla niego wredny?

- A czy on ci się podoba? - odpowiedział pytaniem.

- Co? Nie! - zaprzeczyłaś.

- Więc masz odpowiedź. - po chwili dodał - Ja po prostu nie lubię jak ktoś mi niszczy okręt.

- To akurat nie jego wina.

- Właśnie. Tylko tej, tam - ruchem głowy wskazał na Jeny, która siedziała pod poręczą i najwyraźniej układała się do snu.

Jack umilkł.

- Czy piraci kiedykolwiek chodzą spać o normalnych porach? - zadałaś kolejne pytanie nie odrywając oczu od morza.

- Nie sądzę - odpowiedział krótko.

I znów zamilkł. Przeniosłaś ciężar ciała na prawą nogę i podparłaś boki, szukając jakiegoś dobrego tematu do rozmowy z nabzdyczonym piratem.

- Jack - przerwałaś ciszę - powiedz, jak zostałeś piratem?

Po chwili namysłu mężczyzna odpowiedział.

- Miałem 5 lat, kiedy na brzegu jeziora znalazłem kompas. Gdy podążyłem w wyznaczonym kierunku, dotarłem do okrętu mojego ojca, który sam poprowadziłem.

- Czy to prawda? - zapytałaś podejrzliwie.

-... Nie do końca.

Zmarszczyłaś brwi.

- To dlaczego kłamiesz?

- Nie kłamię, tylko koloryzuję. - spojrzał na Ciebie niewinnie.

- Jeśli będziesz kolorował szkic, to właściwie tylko 1/4 będzie prawdą.

- Chcesz mnie nauczyć rozmawiać? - uśmiechnął się prowokująco.

- Mogę Cię nauczyć, żeby nie kłamać. Ja nie kłamię i...

- A 'Margeritta'? - przerwał

- To była wyjątkowa sytuacja, ja po prostu...- urwałaś

Jack patrzył Ci prosto w oczy, jakby czegoś w nich szukał.

- Jesteś słodka. - powiedział

Zatrzepotałaś rzęsami nie do końca rozumiejąc co ma na myśli.

- Czy ty próbujesz mnie poderwać?

- W pewnym sensie już to zrobiłem. - puścił Ci oczko,

Westchnęłaś.

- Jack, czy ja Ci się podobam?

- Przede wszystkim, jesteś jedyną dziewczyną której... - urwał.

Zmarszczyłaś nos.

- Której?

- ...Pozwoliłem prowadzić swój statek. - wybrnął

Kiwnęłaś głową. Dobrze wiedziałaś, że to nie była pierwsza myśl, ale odpuściłaś.

- Właśnie... - rozwiązałaś opasającą Cię chustę - to należy do Ciebie.

Odpięłaś diamentową broszę. Spojrzał na nią uradowany i zaczął cieszyć się jak małe dziecko. "Diamentowa jaszczurka Flans'a" zawołał przejęty, ale zaraz się opanował.

- Teraz zyskałem trzy rzeczy. Ozdobę, okręt i kobietę.

- Jaką kobietę? - zapytałaś.

W odpowiedzi otrzymałaś długi i namiętny pocałunek, który z chęcią odwzajemniłaś...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top