9. Okup
- Więc to tyle? Nic więcej nie wiesz?
- Mówię Ci to co wiem. Zaraz po tym wsiedliśmy na statki i każdy popłynął w swoją stronę, zostawiając kapitana na miejscu. - powiedział zniecierpliwiona Szyszka.
- Jesteś pewny? - Don potrząsnął drugą sakiewka.
- Człowieku, nawet gdybyś dał mi całą tą wyspę nic więcej nie powiem.
Położyłaś rękę na ramieniu Don'a i z rezygnacją zawróciliście do dworu. Tą sytuację można porównać do szerokiego i długiego mostu. Na początku szło łatwo, wszystkie Twoje przypuszczenia się sprawdzały, aż tu nagle dziura w moście! Jack odpłynął z jakimś Antoosem i nie wiadomo gdzie go teraz szukać.
Byłaś zawiedziona, przez co nie mogłaś obiektywnie przeanalizować tej opowieści, aby wysnuć z niej jakieś pomocne szczegóły.
- Więc co teraz robimy? - zapytał Don.
- Myślę, że możemy po prostu czekać. Nie znajdziemy już Jack'a więc dajmy sobie spokój.
Właśnie wchodziliście po schodach, gdy wpadliście na służącego Paulo.
- Oh, Panno Randals, wszyscy Pani szukają, dzieje się coś okropnego. - powiedział jednym tchem.
- Co się dzieje?
- Niech Pani wejdzie do salonu, tam na Panią czekają.
Zdezorientowana przebiegłaś przez korytarz i weszłaś do jednego z salonów, który mieścił się na pierwszym piętrze. Gdy Otworzyłaś dwuskrzydłowe drzwi, zobaczyłaś coś co Cię wręcz wmurowało w ziemię.
W fotelu obitym bordowa skórą, siedział Lord Classwar. Przed nim stało dwóch osiłków w elegancko utrzymanych mundurach marynarskich. Obydwoje mieli czapki kapitańskie, z pojedynczym zielonym piórem, a ich twarze zasłonięte były chustami. Znad materiału widać było ciemne błyszczące oczy, oraz skórę o ciemnym odcieniu, która wskazywała na południowe pochodzenie. Próbowałaś rozpoznać oznaki i zdobienia na mundurach, lecz błądząc po przybyszach wzrokiem, zwróciłaś uwagę na trzeciego człowieka. Stał za nimi, związany grubymi sznurami marynarskimi. Miał zaplamioną i zniszczoną kamizelkę, która kiedyś mogła przypominać mundur. Ale jedno co Ci się rzuciło w oczy to odznaka na ramieniu: Royal Navy, marynarka brytyjska. W jednej chwili wszystko poukładało się w jedną całość. To byli Ci sami piraci, którzy napadli na statek Twojego brata i George'a. Czego oni tu chcą? Zemsty? Okupu? Tak, na pewno chodzi o okup.
- Droga [T.I.] – zaczął Lord z powagą – To są kapitanowie statku, Ann Scott. Przekazali mi ten list – podał Ci wymięty skrawek papieru – i kazali mi się do niego dostosować. Sami są Portugalczykami, ale z jakiegoś powodu mówią tylko po hiszpańsku. Pan Johnas jest ich tłumaczem.
Związany człowiek ukłonił się na tyle na ile mógł. Przejęta zabrałaś się za czytanie treści listu i, aż zbladłaś.
Ann Scott przejęła królewski statek pełen żołnierzy. Jeden z nich niewątpliwie należy do Port Thomas. Jeśli sprawujący tam władzę Lord zapłaci kwotę 7.000 sztabek złota i 10.000 funtów w gotówce, Alexander Randals przeżyje, jeśli natomiast lord odmówi, nikt go już więcej nie zobaczy, A Król dowie się prawdy!
Spojrzałaś na Lorda z przerażeniem. Gdy odwróciłaś kartkę zobaczyłaś ciąg dalszy.
Kapitan Star i Kapitan Cass przyprowadzili ze sobą jednego z ludzi ze statku brytyjskiego. Będą oni przewodniczyć i prowadzić statki z okupem, jeśli coś im się stanie lub nie wrócą w ciągu 3 dni, Alexander zginie w męczarniach.
Wzięłaś kilka głębokich wdechów.
- Powiedz im – Classwar zwrócił się do związanego człowieka – że zapłacimy, jutro wyślę statki do eskorty.
Mężczyzna powiedział kilka słów po hiszpańsku. Kapitan stojący po prawej rzucił jakąś uwagę na co ten drugi się roześmiał. Wyróżniłaś tylko słowo „Chica" co po hiszpańsku oznacza „dziewczyna".
- Zgadzają się. Ale pod warunkiem, że zostanę z nimi na ich statku.
Popatrzyłaś na niego podejrzliwie. Uwaga rzucona przez marynarza nie mogła oznaczać tego co powiedział, byłaś tego pewna. Mimo to zwróciłaś na to uwagę Lorda, dopiero gdy tamci wyszli.
- To oszuści i nie ufałabym im.
- Chcesz powiedzieć, że to wszystko kłamstwo?
- ...Tego nie mogę całkowicie przyznać. W przykościelnym szpitalu leży mężczyzna, właśnie ze statku ocalałych żołnierzy, powracających z wojny. W dodatku ten związany człowiek miał na sobie oficjalny mundur Royal Navy.
- Mimo, że podawali się za kapitanów statku Ann Scott, to na pewno nimi nie byli – wtrącił Don, który przez całe zajście stał tuż przy drzwiach.
- Przepraszam, ale skąd ta pewność? – zapytał uprzejmie Lord.
- Oryginalny statek zatonął 5 lat temu. W dodatku kapitanem był Włoch, a nie Portugalczycy mówiący po hiszpańsku.
- A wie Pan o jaką „prawdę" im chodziło? – zapytałaś
- Nie mam pojęcia. Równie dobrze mogliby naopowiadać jakiś bzdur. A jeśli król by w nie uwierzył straciłbym stanowisko i... i właściwie wszystko.
Lord westchnął ciężko.
- Przyznam, że wiele mówi przeciwko nim, ale mimo wszystko muszę zapłacić. – powiedział zrezygnowany Classwar. – Jeszcze dziś przygotuję statki do eskorty, aby mogły jutro wypłynąć. Zbiorę najlepszą załogę na Port Thomas. Robię to przede wszystkim dla Ciebie droga [T.I.]. Twój brat powinien wrócić cały i zdrowy – ujął Twoje dłonie.
- Zgłaszam się na ochotnika! – powiedział Don, prostując się.
- Ja również chcę płynąć – wtrąciłaś.
- [T.I.] nie powinnaś się mieszać w tą niebezpieczną sprawę. Ci kapitanowie czy kimkolwiek oni są, są podejrzani i martwiłbym się czy nie stanie Ci się krzywda.
- Ale to mój brat! Muszę mu pomóc!
Don kiwnął głową, wiedząc, że jeśli będą Cię próbowali odwieźć od tego pomysłu, tym bardziej będziesz się upierała przy swoim zamierzeniu.
- W takim razie postanowione...
Jutro z samego rana wyjeżdżam na moje dłuugie wakacje, które będą trwały aż do września. Przepraszam że zostawiam was tak na lodzie ale odpokutuje kiedy wrócę. Życzę wszystkim udanych wakacji. 😀
- Pozdrawiam Tasza ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top