15. Generał
Obudził go ból, jakby ostry sztylet wbijał mu się w bok. Znów leżał na drewnianej podłodze za żelaznymi kratami. "Chyba sobie ze mnie kpicie" pomyślał przewracając się na drugi bok. Powodem nieprzyjemnego bólu, okazała się rączka krótkiego sztyletu na którym leżał. Jack zerwał się i wstał. Dopiero teraz spostrzegł, że na rękach ma luźne, zwisające więzy. "Nawet nieprzytomny potrafię sobie radzić." uśmiechnął się do siebie i kopnął nóż w najciemniejszy kąt celi. Nie chciał ryzykować, aby ktokolwiek go zobaczył. Sparrow zaczął rozglądać się za jakąś deską ratunku, ale zaraz sobie odpuścił. W końcu jaki mu pożytek przyjdzie z ucieczki z celi, skoro jest na statku? Na pełnym morzu, lub oceanie?
Usiadł pod ścianą i oparł się o nią plecami. Zsunął opaskę na oczy i utonął w rozmyślaniach. Ciekawe czy ktokolwiek się nim zainteresuje? Nie mogą tak po prostu o nim zapomnieć, jest zbyt sławny i interesujący, żeby go tak porzucili...a raczej porzuciła. Właśnie apropos, kim może być ta dziwna kobieta, która potrafiła go złapać w sidła i całkowicie oprzeć się jego czarującej osobie? Czy na pewno jest hiszpanką? I czy ma kogoś? Oczywiście Jack nie przyzna się nawet przed samym sobą, że Nora miała w sobie coś co skutecznie, aczkolwiek z pewnym dystansem go przyciągało.
Siedząc tak w niewymagającym zamyśleniu, ocknął się gdy usłyszał głośne kroki nad jego głową. Udał niewzruszonego, ale wciąż słuchał uważnie.Pod pokład wpadł Bazyl, trzymając pod ramię jakiegoś chłopaka w nadszarpniętym mundurze, który miał związane ręce za plecami. Mężczyzna sięgnął do kieszeni po ogromny metalowy klucz i otworzył nim kraty. Bez zbędnej czułości wrzucił chłopaka do środka.
- To miło, że dostarczacie mi rozrywki wprowadzając mi współlokatora. - powiedział Jack unosząc opaskę z oczu.
- Buena suerte! Nie dogadasz się z nim - zagrzmiał niskim głosem Bazyl - Ten człowiek spędził połowę swojego życia w Holandii i o ile nie znasz holenderskiego to nawet nie próbuj się wysilać.
- Masz na myśli po "niderlandzku"? - Jack spojrzał na niego pouczająco. - choć nawet gdybym powiedział, po szwecku i tak byś się nie sprzeczał.
Drągal obrzucił go nienawistnym spojrzeniem, po czym odwrócił się i wyszedł, zatrzaskując za sobą kraty.
- Więc, jesteś holendrem? - Jack rozsiadł się wygodniej - Znałem kiedyś pewną holenderkę, ale była bardzo droga.
- Rozwiąż mnie! - rzucił chłopak
Jack uniósł brew.
- Jednak mówisz po ludzku.
- Rozwiąż mnie! - powtórzył stanowczo.
- Nie wydaje mi się, że się znamy, aczkolwiek skądś Cię kojarzę. Jesteś bardzo podobny do kogoś kogo znałem. jak Cię nazywają?
- Nazywam się Generał, i to Ci wystarczy - burknął opryskliwie.
- Generał? Masz nie więcej niż 20 lat.
Chłopak kiwnął głową.
- Więc albo wysłali Cię do wojska kiedy jeszcze raczkowałeś, lub z szeregowca podnieśli Cię do stopnia generała. I to się nazywa szybki awans.
- Posłuchaj piracie... - zaczął poważnie zniżając głos - Nie zadaję się z takimi jak Ty! Rozwiąż mnie, a nigdy więcej mnie nie zobaczysz.
- Będzie mi Cię brakować - Jack wyszczerzył zęby - Polubiłem Cię.
- W takim razie jeśli mnie rozwiążesz, uwolnię i Ciebie.
- To już brzmi ciekawiej, niemniej jednak nic nie zrobię dopóki mi nie powiesz jak się nazywasz i kogo mi przypominasz.
- Nie wiem kogo Tobie przypominam, ale nazywam się Alexander Carol Randals. - powiedział dumnie.
- Miło mi...Czekaj...Randals?
- Tak, jestem synem Edmunda Raymona Randals, syna...
- Nie rozgaduj się, bo mi zagłuszasz myśli. - kapitan zamyślił się - Randals, Randals...Coś mi to przypomina, ale co? Byłes kiedyś we Francji?
- Nie? - zdziwił się Alex.
- Jestem pewien, że znałem kogoś podobnego do Ciebie, jakiegoś Francuza...albo Kubańczyka? Mniejsza. Ja jestem Kapitan Jack Sparrow. - ukłonił się - I masz zaszczyt dzielić ze mną celę.
- Ja Cię znam. - generał wyprostował się - Widziałem Twoje listy gończe na każdym kroku, i to nie tylko w Anglii.
- Ach te czasy kiedy wszyscy próbowali dobrać mi się do skóry - rozmarzył się - Oczywiście teraz też jest wiele takich, co by mi najchętniej kark skręcili, ale to już nie to samo...
- Widziałem Cię również tam, na górze, i chwilami imponował mi Twój styl walki. Powaliłeś większość część moich żołnierzy. - mówił sarkastycznie - Jeszcze nigdy nie widziałem...
- Dość - zawołał Jack - Cokolwiek bym zrobił niczego nie pamiętam, czy ktoś łaskawie mógłby zdjąć ze mnie tą klątwę?
- Znam tą klątwę - powszechnie jest nazywana KAC - Alex uśmiechnął się złośliwie.
- Wolałbym, żebyś miał rację. Ale nie powąchałem ani jednej flaszki od...dawna.
- Skoro tak, mógłbym Ci załatwić kilka, o ile mnie rozwiążesz.
- Teraz się nie opłaca - odpowiedział wzruszając ramionami.
W tej właśnie chwili pod pokład zszedł drugi z goryli Nory.
- Chupacabra, masz iść na górę. - powiedział nie okazując śladu zainteresowania.
Gdy mężczyzna męczył się przy otworzeniu drzwi, Sparrow szepnął do zdenerwowanego Alex'a.
- Stare chińskie przysłowie mówi: "Nawet w najciemniejszym kącie, można znaleźć coś ostrego".
- To nie ma sensu. - mruknął patrząc na niego spod byka,
- Pozostawiam to już twojej domyślności.
Napakowany facet wreszcie skończył się siłować z zamkiem od klucza i gdy tylko otworzył drzwi, capnął Jack'a za koszulę i wypchnął z celi.
- To tak traktujesz celebrytów? Uważaj bo będziesz płacił odszkodowanie za każdy włos, który mi z głowy spadnie.
Mężczyzna burknął coś po hiszpańsku i pchnął kapitana na schody.
Wiem, że jestem aktywna dość rzadko ale wiecie szkoła i te sprawy. Postaram się wam to w najbliższym czasie wynagrodzić
- Pozdrawiam Tasza ♥️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top