14. Poker
Lekcja pokera nie poszła na marne. Przez całą godzinę udało Ci się wygrać 3.000.
- To się nazywa szczęście nowicjusza! - zawołałaś zgarniając żetony.
- Jeszcze trochę, a kupicie sobie nie tylko okręt pierwszej klasy, ale i domek z ogrodem. - Caroline postawiła kolejnego drinka tuż obok Ciebie.
***
Na początku gry, przy Twoim stoliku siedziało 6 mężczyzn. Gdy usiadłaś na wolnym miejscu, przywitali Cię z pewnym zaskoczeniem.
- Panienka przyszłą tu grać? - zapytał jeden, siedzący po Twojej lewej stronie, wyglądający jak jakiś generał niskiej rangi.
- Oczywiście.
- A umie Pani?
- Nie, ale szybko się uczę.
- Skoro należy Pani do początkujących...- powiedział krupier tasując karty.
- Dajcie jej grać - powiedział siedzący na przeciwko elegancki blondyn. - Jak Pani na imię?
- [T.I]...um...Dorothy. - powiedziałaś zakłopotana.
- [T.I] Dorothy? Bardzo ładnie - powiedział mrużąc chytrze powieki - ma Pani wystarczający kapitał?
- A ile jest na rozpoczęcie?
- 500 na wstęp, po czym pniemy się w górę. - odpowiedział mężczyzna siedzący po twojej prawej, chyba bankier.
Nieśmiało wyciągnęłaś wyznaczoną kwotę z worka. Caroline powiedziała abyś nie grała zbyt brawurowo, przynajmniej na razie. "Niech myślą, że będą mogli Cię ograć w pierwszych 3 minutach". Kiedy rozpoczęliście rozgrywkę Twoja nauczycielka stała tuż za Tobą. Nie była w stanie Ci nic podpowiedzieć, ale w jakiś sposób się komunikowałyście. Na przykład kiedy sięgnęłaś po króla pik, aby go wymienić, kobieta chrząknęła znacząco, abyś tego nie robiła co przyniosło Ci owoce. W końcu krupier wprosił ją, ponieważ swoim chrząkaniem zakłócała grę. Lecz nawet zdana sama na siebie nie panikowałaś. Wielki łut szczęścia uśmiechał się do Ciebie i podawał Ci takie karty jakie sobie zażyczyłaś. Dla innych graczy było to tak irytujące, że odchodzili od stołu biedniejsi o parę set talarów. W końcu zostałaś tylko Ty i jasnooki blondyn. On chyba jako jedyny znajdował przyjemność w grze ze szczęściarą.
- Kolejne rozdanie - rzucił krupier, tasując karty.
- Widzę, że jako początkujący gracz radzi sobie Pani całkiem nieźle - powiedział Twój przeciwnik, podkręcając wąsa.
- Jak mam być szczera, to nie spodziewałam się dobrego wyniku. - odpowiedziałaś segregując swoje żetony - Nigdy nie ufałam swojemu szczęściu, a tu proszę!
- W takim razie zawrzyjmy układ - mężczyzna pochylił się w fotelu - Trzy rozdania o maksymalną stawkę.
Wokół waszego stolika zaczęła się zbierać gromadka gapiów.
- Proszę mówić dalej. - zainteresowałaś się.
- Chcę dać ostatnią szansę mojemu szczęściu. Jeśli pani wygra, oddam pani moją fortunę...
- Uszczuploną. - zauważyłaś
-...Więc dorzucam mój własny okręt, którym tu przypłynąłem wprost z Portugalii. Czy tak może być?
- Dobrze, a jeśli Pan wygra...oddam Panu moje pieniądze, oraz, moją kolekcję biżuterii z najprawdziwszych diamentów.
- W takim razie grajmy! - uśmiechnął się zachłannie.
Wtem z pomiędzy zgromadzonych wokół was ludzi wyszedł Don. Ze zdziwieniem patrzył to na Ciebie, to na ogromne ilości żetonów.
- Kochanie - powiedziałaś słodko - Jeszcze 3 rozdania i możemy już iść. Panie Goldenberg to mój mąż Hrabia Donovan. - zwróciłaś się do przeciwnika.
- Pańska żona to niezłe ziółko. - powiedział wyciągając z kieszeni cygaro - Zmusiła mnie do największego zakładu jaki w życiu podjąłem.
Don spojrzał na Ciebie z niedowierzaniem.
- Żeby wygrać, trzeba grać - powiedziałaś dając znak krupierowi, aby rozdał karty.
Pierwsze rozdanie było śmiesznie proste. Twój duży strit, pobił parę 9 i jedną 10. Drugie rozdanie nie poszło Ci najlepiej, bo mając 10, Waleta, Królową i dwóch Króli, zaryzykowałaś i oddałaś jednego Króla, licząc na to, że dostaniesz Czarnego Asa. Niestety dostałaś 2 Karo i przegrałaś z Karetą Goldenberg'a. Przy trzecim i ostatnim rozdaniu oboje siedzieliście jak na szpilkach. Niecierpliwie stukałaś paznokciami o blat, czekając, aż krupier potasuje karty, a Goldenberg co i raz wypuszczał z ust kłęby dymu. Widownia, która zebrała się wokół was, również była bardzo przejęta. Gdy wreszcie dostałaś swoje karty, zamarłaś. Znów miałaś karty gotowe do najlepszego układu- Królewskiego Pokera. Walet Pik, Królowa Pik, Król Pik i As Pik. Gdyby tylko zamiast 4 Kier, znalazła się 10 Pik. Zaryzykować? Nie ma wyjścia.
- Dla mnie jedna - powiedział Goldenberg.
Już wiedziałaś, że musiał mieć dobre karty, skoro chciał wymienić tylko jedną. Krupier podał mu kartę.
- Poproszę jedną - powiedziałaś bez emocji.
Rzuciłaś przelotne spojrzenie na kartę i ledwo się powstrzymałaś, aby nie krzyknąć "Zwycięstwo!". Cudowne dziesięć czarnych znaków spoglądało na Ciebie z ułożonej tali. Lecz grałaś do końca. Przygryzłaś wargę, niby to z zażenowania, dając mu do zrozumienia, że nie posiadasz dobrych kart. Bez słowa Goldenberg położył swoją trójkę 8 i jedną 2 na stole, na jego twarzy malował się uśmiech zwycięzcy. Kilka osób zaczęło szemrać między sobą. Delikatnie położyłaś swoje karty na przeciwko jego, a tłum, aż żachnął się z wrażenia. Wszyscy zaczęli klaskać, włącznie z pokonanym przeciwnikiem...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top