Rozdział 3

Także ten... nowy rozdział, wprawdzie krótszy niż poprzednie, ale następne już będą trzymać poziom 1000 słów. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy to czytają i zostawiają gwiazdki. Bardzo mi miło :-) Długo się zastanawiałem, czy to opublikować bo arcydzieło to to nie jest, nie oszukujmy się. Ale jeśli chociaż jednej osobie się podoba, to sądzę, że warto pisać. Enjoy!


Następnego dnia, tak jak codziennie, widzieliśmy się z Takeru praktycznie na każdej przerwie. Razem z Kazumą rozmawialiśmy o różnych rzeczach i żartowaliśmy. Po skończonych zajęciach we trójkę udaliśmy się na lody do lodziarni znajdującej się po drodze do mojego domu. Zjedliśmy, pogadaliśmy i nadszedł czas rozstania. Kazuma udał się do siebie, a brunet postanowił odprowadzić mnie pod drzwi.

- Ej, Takeru, może wejdziesz na chwilę do środka. Jest już pora obiadowa, wypadało by coś zjeść.

- Właściwie czemu nie. Dziś akurtat nie mam przygotowanego obiadu w domu.

- No, to postanowione, wchodź – powiedziałem otwierając drzwi

- Haru, a jest ktoś u ciebie?

- Nie, jesteśmy sami. Czemu pytasz?

- Czemu pytasz? – przedrzeźnił mnie – Wiesz przecież, że boję się twojego ojca – zaśmiał się zdejmując kurtkę i buty

- Naprawdę nie rozumiem dlaczego. Może jest trochę poważny, ale żeby się go od razu bać... W każdym razie dziś do późnych godzin wieczornych nie będzie tu nikogo. Kolejny plus bycia jedynakiem. – zaśmiałem się i skinieniem zaprosiłe go do środka.

Faktycznie bardzo cieszyłem się z tego, że nie mam rodzeństwa. Nie muszę się użerać z małolatami, zawsze mam spokój. No i jestem tym jednym jedynym. Pewnie przez to stałem się taki samolubny i egocentryczny, ale nie uważam tych cech za swoje wady.

Wspólnie uzgodniliśmy, że zamówimy pizzę. Nie potrafię gotować, więc było to najlepsze rozwiązanie. W oczekiwaniu na dostawcę usiedliśmy na dużej sofie obitej jasną skórą i włączyliśmy telewizor. Rzecz jasna nie było tam nic specjalnie ciekawego, więc zobaczyliśmy wiadomości i pogodę. Po około pół godziny do naszych uszu doszedł dźwięk dzwonka do drzwi. Przez kamerę mogłem zobaczyć, że przyejchała nasza upragniona pizza. Poszedłem odebrać i zapłacić, a Takeru w tym czasie rozkładał talerze i sztućce na stole w jadalni. Po całym dniu niejedzenia byliśmy tak głodni, że całe 8 kawałków zniknęło w ciągu kilku minut. Po posiłku weszliśmy po schodach do mojego pokoju. Takeru, mimo że bywał tu co najmniej raz w tygodniu, zawsze musiał obejrzeć wszystkie książki i płyty wystawione na widoku.

- Tej nie kojarzę, nie było jej ostatnio – powiedział wskazując na okładkę płyty gramofonowej, która stała na biurku oparta o ścianę.

- Tak, przyszła przedwczoraj. Pamiętasz, jak ci mówiłem, że udało mi się kupić bardzo rzadki egzemplarz? To właśnie ona, prawdziwy biały kruk. Na całym świecie jest tylko 100 sztuk – wyjaśniłem z wyrazem dumy i satysfakcji na twarzy

- Piękna... Nawet nie pytam o cenę

- Nie pytaj

- Właśnie, apropo muzyki. Przetłumaczyłem teksty piosenek, o które mnie prosiłeś.

- To świetnie, zaraz je zobaczę

- Tylko powiedz mi, bo nie daje mi to spokoju, dlaczego wszystkie są o miłości? To nigdy nie był twój temat, dlatego bardzo mnie to zdziwiło. – Cholera, wkopały mnie głupie piosenki. Zganiłem się w myślach

- Wiesz, tak jakoś mnie naszło – próbowałem się tłumaczyć – poza tym uważam, że metalowe piosenki o miłości są przepiękne. Dużo bardziej szczere i autentyczne od pozostałych

- Tu masz rację, są niesamowite. Ale czemu tak nagle zacząłeś być wrażliwy na to uczucie. Zawsze mówiłeś że miłość jest ci obca – brunet drążył temat, powodując tym samym, że robiłem się coraz bardziej czerwony na twarzy. Nie uszło to jego uwadze.

- Hahaha, czyżby nasz pan niezależny się zakochał? – aż tak bardzo go to bawi? – W życiu wystarczą mi pieniądze i realizacja swoich marzeń – dodał prześmiewczym tonem - A tak serio, to kim ona jest? Znam ją? Mi możesz powiedzieć – zapytał przysuwając się do mnie i kładąc mi dłoń na ramieniu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top